Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Harry, Ginny i Lily poszli do auta. 

- Możesz prowadzić? - wymamrotał Harry.

- Jasne.

Cała trójka wsiadła do auta. Harry i Ginny nie odzywali się do siebie, a między nimi panowała dziwna, napięta atmosfera. Siedząca na tylnych siedzeniach Lily nuciła coś pod nosem, wpatrując się w szybę. W końcu dotarli do domu. Gdy tylko otworzyli drzwi Lily pobiegła po schodach prosto do swojego pokoju. Harry poszedł do kuchni, licząc, że jego żona nie pójdzie za nim. Wstawił wodę na herbatę, i usiadł na krześle. Oparł się łokciami o blat stołu. Od rozmowy z Draconem czuł się dziwnie niespokojnie. Ginny weszła do kuchni. Usiadła naprzeciwko niego. Harry wyprostował się.

- Co się stało, Harry? Od rozmowy z Malfoyem jesteś jakiś markotny. O co chodzi?

Harry nie odpowiedział od razu. Pomyślał, czy Draco chciałby, żeby Harry komukolwiek mówił o tym, co od niego usłyszał. Harry doszedł do wniosku, że pewnie nie, skoro nie wyrażał chęci w ogóle o tym rozmawiać.

- Wydaje ci się - odpowiedział tylko.

Ginny skrzywiła się. Widziała, że kłamie. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknęła. Westchnęła głośno. Woda się zagotowała. Harry wyjął z szafki kubek i włożył do niego saszetkę herbaty. 

- Też chcesz? - zapytał od niechcenia.

- Nie - powiedziała Ginny, po czym wyszła zostawiając go samego.

Harry nalał wody do kubka. Ciecz zabarwiła się na brązowo. Wziął kubek i poszedł do salonu. Usiadł na kanapie. Odłożył kubek na stolik i chwycił po proroka codziennego, którego rano nie miał okazji przeczytać. Nie pisali tam nic ciekawego. Czytał o tym co zrobili różni politycy, lub inni słynni ludzie ze świata magii. Wpatrywał się w ludzi na zdjęciach. W końcu odłożył gazetę, a raczej rzucił nią na blat stolika. Nudziło go już odróżnianie prawdy od fikcji. Odetchnął głęboko. Upił łyk herbaty, która była za mocna. Harry zapomniał wyjąć saszetkę. Poszedł do kuchni i wylał zawartość kubka. Spojrzał na zegarek, który wskazywał już czternastą. Kiedy ten czas tak szybko zleciał? 

Do pomieszczenia wbiegła Lily.

- Tato, mogę pobawić się w ogrodzie?

- Oczywiście, że tak. 

Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko.

- Pójdziesz ze mną?

Harry westchnął, po czym wymusił uśmiech na swojej twarzy. Poprawił okulary.

- Jasne.

Wyszli do ogrodu. Słońce było już wysoko na niebie. Pogoda była naprawdę ładna. Lily zaczęła wspinać się na drzewo, które rosło przed domem. Harry podszedł do niej i wyciągnął ręce aby w razie czego zamortyzować upadek. Faktem było, że nie zawsze miał ochotę na spędzanie czasu z dziećmi. Często był tym zmęczony, ale ignorował to. Chciał dać swoim dzieciom to, czego sam nie miał będąc w ich wieku. Ostatnio jednak było to dla niego coraz cięższe przez liczne kłótnie z Ginny, które powstawały często o różne, niezbyt istotne sprawy. 

***

Był już wieczór. Harry siedział na łóżku w sypialni i czytał książkę. Do pokoju weszła Ginny. Mężczyzna uniósł wzrok znad książki. 

- Właśnie położyłam Lily spać - oznajmiła kobieta.

Harry odłożył książkę na szafkę nocną. 

- Mówiłem ci już, że nie wydaje mi się, żebyś musiała kłaść ją spać. Ma już dziesięć lat, myślę, że nie musimy jej tak kontrolować. 

Ginny wzruszyła ramionami. Usiadła obok Harry'ego. Ujęła jego twarz w dłonie. Nachyliła się. Pocałowała go, jednak Harry nie oddał pocałunku. Jej ręce powędrowały do guzików jego koszuli. Zaczęła ją rozpinać. Harry odsunął się szybko. Ginny wytrzeszczyła oczy i zrobiła zdziwioną minę. Jej twarz okrył rumieniec. 

- H...Harry... - powiedziała, aby ukryć zawstydzenie. 

Harry odwrócił się od niej i spojrzał w okno. 

- Ginny, nie mam ochoty - powiedział nie patrząc na nią. 

- Ty nigdy nie masz ochoty - powiedziała z wyrzutem. - Wiesz co?! Idę spać! 

Okryła się kołdrą, przekręciła na bok i poszła spać. Harry wziął z szafy piżamy. Wyszedł z pokoju, po drodze gasząc w nim światło. Wszedł do łazienki. Zdjął ubrania i wszedł pod prysznic. Poczuł ulgę w momencie, gdy chłodna woda zetknęła się z jego ciałem. 

***

Następnego ranka Harry wstał zupełnie niewyspany. W nocy długo nie mógł zasnąć. Poszedł do kuchni. Ginny i Lily jadły już śniadanie przy stole. Na stole była oczywiście porcja również dla niego. Zdziwił się - zazwyczaj to on gotował. Usiadł i zaczął jeść. Później wyszykował się do pracy. Najchętniej zostałby w domu ale jak trzeba, to trzeba. 

***

Wszedł do ministerstwa magii. Co chwila witał się z mijanymi ludźmi. Wszedł do swojego gabinetu. Usiadł na krześle i westchnął głęboko. Czekała go masa papierkowej roboty. Złapał się za włosy i zaczął ciągnąć w górę, jakby chciał je wyrwać. Wyprostował się na krześle. Wyjął z szuflady pióro i atrament. Rozejrzał się po biurku. Papiery były porozrzucane i  nieuporządkowane tak, jak zostawił je ostatnim razem. Tak się nie dało pracować. Zabrał się za układanie papierów na równe stosiki. Nagle drzwi się otworzyły. Papiery, które akurat trzymał Harry wypadły mu z rąk. Zaklął pod nosem i zaczął z powrotem zbierać papiery. Do pomieszczenia weszła Hermiona. 

- Możemy pogadać? - zapytała.

- Zaraz zacznę wypełniać te papiery - powiedział, myśląc, że o to chodzi.

- Nie o to mi chodzi.

- Ach... tak... no dobra, siadaj - powiedział Harry lekko zmieszany.

Hermiona usiadła na krześle naprzeciwko. Dzieliło ich tylko biurko. Harry odłożył ostatni stosik papierów i spojrzał na Hermionę. 

- Mówiłam, żebyś wypełniał to wszystko na bieżąco.

Miała rację. Harry nie lubił papierkowej roboty i odkładał ją jak tylko mógł. W końcu nazbierało mu się z całego miesiąca. 

- Ale chyba nie o tym mieliśmy rozmawiać - zmienił temat.

Hermiona westchnęła.

- Chodzi o Ginny.

- Uchh, no dobrze, co z nią? - powiedział lekko zirytowany. 

- Mówiła, że ostatnio się nie dogadujecie - Harry otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak Hermiona uniosła dłoń, dając znak aby jej nie przerywał. - Kłócicie się o byłe głupoty. Co z wami? Co z tobą, Harry. Nie rób jej tego. Ona przez to cierpi.

Harry głośno nabrał powietrza w płuca. Chciał coś odpowiedzieć, wytłumaczyć się ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nie mógł powiedzieć prawdy, chociaż to byłoby najlepsze rozwiązanie - już nie kochał swojej żony tak jak kiedyś.

- To nie takie proste jak ci się wydaje - powiedział tylko.

- Nie wydaje mi się, że to jest proste. Dobra, nie przeszkadzam ci już - powiedziała, po czym wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Harry został sam na sam z pracą. Wziął do ręki pierwszy z wierzchu pergamin. Zaczął  czytać jego treść podpisując w kilku miejscach. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro