Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Gdy Harry obudził się następnego ranka czuł się senny. Wiele razy w nocy się budził co raczej nie sprzyjało odpowiedniemu wysypianiu się. Wieczorem, gdy wrócił z cmentarza, zamiast pójść do domu udał się do dziurawego kotła i tam wynajął pokój. Wolał nie wracać do  siebie. Kto wie, czy nie czekała go tam jeszcze gorsza awantura. Miał nadzieję, że Ginny zdąży ochłonąć, aby mogli na spokojnie wszystko ustalić. Harry szybko uznał, że mimo, że dom był jego, to on się wyprowadzi. 

Leniwie wstał z łóżka ciesząc się z dnia wolnego. Szybko doszedł do wniosku, że musi zabrać z domu swoje rzeczy. Nie miał nawet ubrań na zmianę. Po dłuższym zastanowieniu doszedł do wniosku, że Ginny najprawdopodobniej jest w pracy. O ile nie wzięła wolnego. Harry'ego by to nie zdziwiło. Teleportował się i po chwili znalazł się przed swoim domem. Wszedł do środka. Gdy upewnił się, że nikogo nie ma zaczął pakować swoje rzeczy. Pakowanie się przypominało mu czas powrotu do Hogwartu, więc nawet w takiej chwili kojarzyło mu się z czymś miłym. Poszedł do kuchni i zrobił sobie herbatę. Nic nie stało na przeszkodzie, w końcu był u siebie. Wyciągnął cukierniczkę i posłodził napój. Po chwili ustał w miejscu i zaczął się zastanawiać. Przecież on nigdy nie słodził herbaty. Czemu akurat teraz to zrobił? Chyba z myślą o Draco, który to robił. Uśmiechnął się sam do siebie na wspomnienie, gdy pierwszy raz odwiedził go w jego domu. To zdawało mu się takie odległe. Czuł, jakby robili to od dawna i bardzo często. Poszedł do salonu i zabrał swoje książki. Najgorsza była dla niego wizja tego, co pomyśli Lily, gdy zobaczy, że zniknęły rzeczy jej ojca. Była teraz pewnie pod opieką Molly. Harry wziął swój bagaż i teleportował się z powrotem do dziurawego kotła.

Rozpakował swoje rzeczy w pokoju. Nie miał pojęcia ile jeszcze będzie musiał mieszkać w tym miejscu. Miał nadzieję, że niezbyt długo. Musiał zacząć rozglądać się za jakimś domem. 

Dzień był dosyć chłodny, chociaż słońce jasno świeciło na niebie, dając mylne wrażenie upalnej pogody. Harry ubrał płaszcz i wyszedł na ulicę pokątną. Chciał kupić sobie sowę. Gdy szedł przez ulicę, pośród tłumu przechodniów wielu z nich obracało się, aby na niego spojrzeć. W końcu to Harry Potter, ten, który pokonał Voldemorta, wybawca świata czarodziejów. Harry miał ochotę się schować przed tymi wszystkimi spojrzeniami. Za każdym razem, kiedy myślał, że już się do tego przyzwyczaił, znajdował się w sytuacji, która temu przeczyła. Zwłaszcza kiedy był sam. 

Wszedł do sklepu ze zwierzętami. Nie miał dużego dylematu nad wyborem sowy. W oczy od razu rzucił mu się ptak o śnieżnobiałych piórach, który tak bardzo przypominał Hedwigę. Harry bez większego zastanowienia ją kupił. Razem z klatką, jedzeniem i innymi potrzebnymi rzeczami. Na cześć swojej pierwszej sowy nazwał ją Hedwiga II. 

Przechadzał się jeszcze trochę po ulicy. W końcu poszedł z powrotem do dziurawego kotła. Wszedł do pokoju i wypuścił sowę z klatki. Od razu przysiadła na ramie łóżka przyglądając się badawczo nowemu otoczeniu. Harry postawił jej klatkę na parapecie i pozostawił otwartą. 

Harry szybko zaczął się nudzić. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Zaczął się zastanawiać, czy nie napisać do Draco. Uznał, że to w sumie dobry pomysł. Wyciągnął pergamin, atrament i pióro. Już chciał zacząć pisać, gdy usłyszał ciche stukanie w szybę. Zdziwiony spojrzał w stronę, z której dobiegały odgłosy. Mała, brązowa sówka siedziała na parapecie od zewnętrznej strony. Szybko otworzył okno i ją wpuścił. Miała do nóżki przywiązaną kopertę. Harry szybko ją odwiązał, a następnie pozwolił sowie napić się z poidełka jego własnej sowy. Tymczasem on sam otworzył list. Był od Draco. Potter zaśmiał się cicho z tego zrządzenia losu. Draco prosił go o spotkanie kiedy tylko Harry będzie mógł. Harry odwrócił się, i dostrzegł, że sowa Malfoya już odleciała. Zamknął okno i zaczął pisać list do Draco. Napisał mu, aby spotkali się o czternastej, przed sklepem madam Maklin szaty na wszystkie okazje, ponieważ nic innego nie mógł na tamtą chwilę wymyślić. Przywiązał list do nóżki Hedwigi.

- Dostarcz to ja najszybciej do Draco - powiedział do niej.

Sowa pokiwała głową zupełnie jakby go rozumiała, po czym odleciała, gdy tylko Harry otworzył okno. Nie musiał długo czekać. Jego sowa przyleciała po niespełna pół godziny. Żadne zwierze nie mogło zastąpić Harry'emu Hedwigi numer jeden, ale musiał przyznać, że ta akurat była idealna pod względem ekspresowej przesyłki. Sowa miała do nóżki przywieszoną krótką notkę z odpowiedzią od Draco, że zjawi się na wyznaczonym przez Harry'ego miejscu spotkania.

Harry'emu czas do spotkania minął dosyć szybko. Narzucił na siebie płaszcz i ponownie tego dnia poszedł wzdłuż ulicy Pokątnej, już dużo bardziej zatłoczonej. Z daleka zauważył Draco, który już na niego czekał. Podszedł do niego. Miał niewyjaśnioną ochotę rzucić mu się w ramiona, jednak powstrzymał się od takich czułości.

- Cześć - Draco przywitał się, a na widok Harry'ego jego twarz się rozpromieniła.

- Cześć. Czemu chciałeś się że mną spotkać? - Harry nie krył zaciekawienia.

- Musimy pogadać. - Rozejrzał się wokół - ale może chodźmy w jakieś bardziej ustronne miejsce.

Harry zastanawiał się o czym Draco chce z nim porozmawiać. Jego wyraz twarzy nie wskazywał na to, aby było to coś poważnego. Tłum z każdą minutą zdawał się być coraz większy. W końcu były to godziny popołudniowe. 

- Wynajmuję pokój w dziurawym kotle. Może tam pogadamy? -  Draco skinął głową.

Obaj poszli do dziurawego kotła i nie zatrzymując się w barze weszli do pokoju Harry'ego. Draco rozejrzał się po przytulnym pomieszczeniu.

- Jak długo będziesz tutaj mieszkał? 

- Nie mam pojęcia. Dopóki nie znajdę jakiegoś domu.

Harry usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Draco spojrzał na niego, po czym opadł na miękki materac. 

- O czym chciałeś porozmawiać?

Draco spojrzał prosto w zielone oczy Harry'ego.

- To co zaszło między nami... Może dla ciebie to był jeden raz, pod wpływem chwili. Zrozumiem to. Ale ja nie potrafię o tym zapomnieć. Dla mnie to było coś więcej niż jednorazowy seks pod wpływem alkoholu. Czuję coś do ciebie, Harry.

Draco spuścił głowę, jakby Harry miał go wyśmiać, lub zwyzywać. Harry wyciągnął dłoń i uniósł jego podbródek, tak aby mężczyzna na niego spojrzał. 

- Dla mnie też to było coś więcej. Czuję przy tobie coś... Nie umiem tego wyjaśnić. Coś czego nie czułem przy Ginny. Czuję, że cię kocham.

Draco nic nie odpowiedział. Zbliżyli się do siebie. Nie potrzebowali słów. Słowa bywają źródłem nieporozumień*. Złączyli swoje usta w pocałunku. W ten sposób niemo powiedzieli sobie wszystko, co do siebie czuli.

-------

* To skądś cytat ( tak mi się wydaje) ale nie mam pojęcia skąd. 

Maraton, rozdział 1/3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro