Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Wieczorem Harry samotnie siedział w salonie zatopiony we własnych myślach. Jego myśli ciągle błądziły wokół Malfoya. Było mu go zwyczajnie żal. Nie wyobrażał sobie siebie w takiej sytuacji. Chociaż on może zniósłby to nieco lepiej niż Draco. W końcu z Ginny i tak niezbyt mu się układało. Potrząsnął szybko głową. Jak w ogóle mógł tak myśleć? Zaczął wgapiać się w okno. 

Do pokoju weszła Ginny, trzymając w ręku pergamin. Harry spojrzał na nią unosząc jedną brew. Miała zmartwioną minę. 

- O co chodzi? - zapytał, gdy kobieta się nie odzywała, a jedynie na niego patrzyła.

Westchnęła i podeszła bliżej.

-Twój syn napisał, żebyśmy zabrali go ze szkoły.

Harry nie zdziwił się. Albus często chciał, aby rodzice pozwolili mu nie jechać do Hogwartu. Harry wierzył, że pewnego dnia chłopiec polubi to miejsce. Mężczyzna wzruszył ramionami.

- Chcesz chociaż wiedzieć, dlaczego?

Harry zrobił zdumioną minę.

- Chcę.

- Malfoy zabrał swojego syna do domu. Albus napisał, żebyśmy zabrali go ze szkoły, dopóki Skorpius nie wróci. Wiesz może, czemu syn Malfoya wrócił do domu? - zapytała podejrzliwie.

Harry westchnął. Przypomniał sobie obietnicę złożoną Draco, i nie miał zamiaru jej złamać. 

- Nie mam pojęcia.

Ginny spojrzała na niego wzrokiem, który świadczył, że mu nie uwierzyła. Harry wzruszył ramionami. I tak nic by jej nie powiedział. Kobieta wręczyła mu list od syna i odeszła.

- James coś napisał? - zapytał, gdy przekraczała próg.

- Nie - odpowiedziała nawet na niego nie patrząc i zniknęła za drzwiami.

Harry zaczął czytać list. Albus nic nie napisał o powodzie powrotu jego przyjaciela do domu. Pisał tylko, że został teraz sam, i nie chce chodzić na zajęcia. Harry napisał do niego list. Chciał dodać synowi otuchy, dać mu jakieś wsparcie. On sam nie wiedział, jak to by z nim było, gdyby w czasach szkolnych nie miał Rona i Hermiony, więc był w stanie zrozumieć boleść syna. Włożył list do koperty i wysłał go za pomocą domowej sowy, która należała głownie do niego i Ginny. Ich dzieci miały własne sowy, nawet najmłodsza Lily. 

Harry postanowił, że gdy tylko dowie się, że Skorpius wrócił do szkoły, odwiedzi Draco. Na razie chciał dać mu czas, który mógłby spędzić z najbliższymi. Aby mógł sobie wszystko poukładać. Znał ból straty na tyle dobrze, że wiedział jak to jest, zwłaszcza w pierwszych dniach, kiedy dopiero zaczyna docierać do najbliższych zmarłego co się tak właściwie stało.

***

Nieco ponad tydzień później Harry z listu od Albusa dowiedział się, że syn Draco wrócił już do szkoły. Harry postanowił odwiedzić Malfoya. Akurat bez problemu miał na to czas. Miał wolne, Ginny była w pracy, a Lily u dziadków. Ubrał się w ciemnych barwach, aby wyglądać bardziej stosownie. Zastanawiał się jeszcze przez chwilę, czy oby na pewno powinien tam iść. zdecydował, że zaryzykuje. Teleportował się do dworku Malfoyów. 

Znalazł się przed domem, w którym był już raz przed laty. Nawiedziły go dość nieprzyjemne wspomnienia, które szybko wyrzucił z głowy. Nie przybył tu po to, aby wspominać to, co było złe. Złapał za kołatkę i stuknął trzykrotnie w drzwi. Ogarnęły go wątpliwości, czy zastanie kogoś w domu. Po chwili drzwi się otworzyły. Zobaczył w nich starszą kobietę, o blond, gdzieniegdzie lekko posiwiałych włosach, upiętych w ciasny kok. Narcyza Malfoy trzymała się całkiem nieźle. Była ubrana w czarną sukienkę, jej twarz była smutna. 

- Dzień dobry, czy zastałem Draco?

Dopiero po wypowiedzeniu tych słów Harry uświadomił sobie, że muszą brzmieć nieco dziwnie. Harry i Draco nigdy nie byli chociażby znajomymi. Kobieta zdawała się nie dostrzec dziwności całej sytuacji. 

- Proszę za mną, panie Potter - powiedziała spokojnie. 

Odwróciła się i zaczęła iść wgłąb korytarza. Harry zamknął za sobą drzwi i podążył za nią. Weszli do dużego, szykownego salonu. Na fotelu przy kominku Harry dostrzegł sylwetkę Dracona. 

- Draco, masz gościa - powiedziała Narcyza, po czym znikła w korytarzu.

Harry niezbyt wiedział, co powinien zrobić. Jego wątpliwości rozwiał Draco, który gestem zaprosił go, aby usiadł na fotelu obok niego. Harry podszedł niepewnym krokiem i usiadł Przez chwilę wpatrywali się w siebie w ciszy. Włosy Draco były rozczochrane, ale zdawał się o to nie dbać. Jego twarz była bledsza niż zwykle. Harry zastanawiał się, czy to w ogóle możliwe. W końcu Draco postanowił przerwać ciszę.

- Co cię tu sprowadza? - zapytał, a w jego głosie nie było nawet cienia złośliwości, raczej zaciekawienie i zdumienie. 

-Chciałem złożyć ci kondolencje. Wiem jak to jest - Harry mówił powoli, ostrożnie dobierając słowa - jak traci się kogoś bliskiego. Pomyślałem, że zobaczę jak się trzymasz... 

- Dziękuję - Draco wszedł mu w słowo.

Harry uniósł brwi z lekkim zdziwieniem. Spodziewał się różnych reakcji, ale nie takiej.

- Może napijemy się herbaty? I  skoro już tu jesteś to pogadamy jak... no właśnie, jak kto? - kontynuował Draco.

- Jak kumple?

- Nigdy nie byliśmy kumplami - odparł smutno i spuścił delikatnie głowę.

Harry wzruszył ramionami. W tamtym momencie poczuł wielką sympatię, do mężczyzny, który siedział na przeciwko niego. Draco wstał i gestem głowy poprosił, aby Harry poszedł za nim. Szli przez korytarz, i w końcu trafili do kuchni. Draco wyjął dwa kubki i zaparzył herbatę. 

- Używasz cukru? - zapytał.

Harry potrząsnął przecząco głową. Draco podał mu kubek. Posłodził swoją herbatę łyżeczką cukru. Wrócili do salonu, jednak tym razem, zamiast na fotelach, usiedli na kanapie. Harry dostrzegł smutek w tych szarych oczach. 

- Jeśli chciałbyś się wygadać, to śmiało - zachęcił go Harry, wiedząc jak czasem zwykła rozmowa potrafi pomóc. - To zostanie między nami. 

Draco westchnął i spojrzał na niego nieufnie. Harry wiedział, że Draco nie ma powodu, aby mu ufać, nie wymagał tego od niego. Nie chciał go do niczego zmuszać. Chciał mu tylko pomóc. 

- Wiesz - odezwał się w końcu - nikomu tego nie mówiłem, ale uważam, że zniszczyłem Astorii życie żeniąc się z nią - Harry chciał mu przerwać, ale mężczyzna kontynuował - nigdy nie kochałem jej tak, jak mąż powinien kochać żonę. Bardziej jak przyjaciółkę. Z kimś innym byłaby szczęśliwsza. Chyba to mnie najbardziej dręczy. 

Harry nie wiedział co powiedzieć. Draco mówił dalej.

- Nie jestem dobrą osobą. Nigdy nią nie byłem. Wiążąc się z nią tylko ją zraniłem. Może tego nie widziała. Zawsze starała się dostrzegać w ludziach dobro.

- Jesteś dobrą osobą, Draco. Nie myśl, że jest inaczej. 

Draco zaśmiał się sztucznie.

- I akurat ty mi to mówisz. Tobie chyba wyrządziłem najwięcej krzywd. 

- Każdy czasem popełnia błędy...

Harry zamilkł. Po policzkach Draco spływały łzy. Nie starał się ich ukryć. Patrzył przed siebie. Harry nie mógł na to patrzeć. Nie zwracał już uwagi na to, co powinien, a czego nie. Odstawił na podłogę kubek, który trzymał w rękach. Przysunął się bliżej Draco i objął go. Mężczyzna nie sprzeciwiał się. Przysunął się nieco bliżej. Potrzebował pocieszenia, a Harry mu je dawał. 

Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas. Draco opowiadał o tym, co czuł, że tak naprawdę nigdy nie był w stanie prawdziwie pokochać swojej zmarłej żony. Często przy tym się rozklejał, a Harry w każdym momencie był gotowy, aby go pocieszyć. Pozwalał mu rozmawiać o sobie. Widział, że to pomagało. 

- Wiesz, Potter, w szkole zawsze chciałem się z tobą zaprzyjaźnić. Ale po tym, jak na pierwszym roku brutalnie mnie odrzuciłeś byłem dla ciebie nie miły, aby zagłuszyć chęć przyjaźni. 

- Pomagało?

- Nie. Z resztą, nie dziwię ci się, bo nic nie usprawiedliwia tego, jaki byłem.

- Wiesz, czasem za to jaki byłeś miałem ochotę cię udusić, ale nigdy nie myślałem o tobie źle - wyznał Harry.

Draco spojrzał mu w oczy i ku swojemu zdumieniu zobaczył w nich szczerość. Harry poderwał się z siedzenia. 

- Pora na mnie. Już późno.

- Czekaj - powiedział Draco. Harry zatrzymał się. - Przyjdziesz jeszcze? Znaczy - lekko się zarumienił - jeśli chcesz. Ja... nie mam chyba nikogo, oprócz ciebie. Ale nie czuj się zobowiązany.

Harry uśmiechnął się lekko.

- Wyślij sowę jak tylko będziesz chciał. Znajdę czas, obiecuję.

----
Jak wam się podoba to opowiadanie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro