16
Harry obudził się rano u boku Draco. Czuł się taki szczęśliwy. Jego ukochany jeszcze spał. Harry tak bardzo chciał zostać, ale musiał iść do pracy. Wpatrywał się w blondyna jeszcze przez chwilę. Pocałował go delikatnie w czoło, mając nadzieję, że przy tym go nie obudzi. Ubrał się i zostawił Draco notatkę, że wyszedł do pracy, oraz zapasowe klucze. Jeszcze ostatni raz przez wyjściem ustał w drzwiach sypialni. Po cichu liczył, że może jednak się obudzi, aby mogli się pożegnać, ale sam nie chciał przerywać jego snu.
Poszedł do pracy, i tak jak ostatnim razem unikał jak tylko mógł Rona i Hermiony. Siedział w swoim gabinecie robiąc to co zwykle. Podpisywał dokumenty i pisał listy wzywające na rozprawy. Z niechęcią stwierdził, że jest kilka papierów, które musi zanieść Hermionie. Uznał, że zrobi to na koniec dnia. Nie chciał psuć sobie dobrze zaczętego poranka. Poranka, w którym obudził się przy mężczyźnie, którego kocha.
Harry nie rozumiał, czemu w ostatnim czasie miał tak mało interwencji. Niby powinien się cieszyć, ale miał już dość pracy za biurkiem. Po jakimś czasie Harry nie miał już nic do roboty, więc żeby się nie nudzić, nie pozostało mu nic innego jak zanieść Hermionie dokumenty. Westchnął głęboko, po czym wziął papiery i przeszedł przez korytarz prosto do jej gabinetu. Zapukał do drzwi.
- Proszę - usłyszał zmęczony, kobiecy głos.
Wszedł do środka. Hermiona uniosła wzrok i spojrzała na niego. Jej mina nie wyrażała niechęci, tak jak Harry się spodziewał, lecz bardziej zakłopotanie i może trochę żal. Potter nie miał zamiaru rozmawiać z nią dłużej, niż byłoby to konieczne. Położył papiery na jej biurku. Wzięła je do ręki i przekartkowała szybko. Jako, że milczała, Harry uznał, że może już iść. Już łapał za klamkę, gdy kobieta nagle go zatrzymała.
- Harry - mężczyzna odwrócił się - powinieneś to przejrzeć - powiedziała zdawkowo, wyciągając do niego rękę z czterema, może pięcioma pergaminami.
Potter westchnął głęboko. Wziął od kobiety papiery, po czym wyszedł z jej gabinetu. Jakby tego było mało, na korytarzu wpadł na Rona.
- Przepraszam - powiedział rudzielec.
Spojrzeli po sobie. Harry obdarzył go nienawistnym spojrzeniem. Weasley poczerwieniał, wyminął Harry'ego i poszedł dalej. Potter miał ochotę dać mu w szczękę ale w porę opanował emocje i poszedł do swojego gabinetu. Przeglądał na spokojnie to, co dała mu Hermiona. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Zastanawiał się, kto to może być.
- Proszę - powiedział.
Drzwi się otworzyły i wszedł Draco. Harry uśmiechnął się szeroko. Blondyn zamknął drzwi i usiadł na krześle naprzeciwko Harry'ego. Nachylił się ponad biurkiem i pocałował ukochanego w usta. Potter wsunął palce w jego włosy przybliżając go bliżej siebie. Z niemałą trudnością oddalili się od siebie, i usiedli prosto na krzesłach. Draco uśmiechnął się ciepło, a Harry rozpływał się pod tym uśmiechem.
- Wiesz jak smutno mi było, gdy obudziłem się bez ciebie u boku? - zrobił udawaną, smutną minę.
- Musiałem iść do pracy.
- Wiem - Draco roześmiał się.
Wyciągnął z kieszeni klucze, które zostawił mu Harry i rzucił je w jego stronę. Mężczyzna złapał je w locie, po czym odrzucił blondynowi.
- Zatrzymaj je.
Draco złapał klucze, schował je z powrotem do kieszeni, i nachylił się.
- To już jesteśmy na takim etapie, że dajesz mi klucze od swojego domu?
Harry pokiwał głową. Obszedł biurko i usiadł na jego krawędzi. Sam nie miał pojęcia dlaczego to zrobił. Draco spojrzał na zamknięte drzwi. Wstał i ustał przed Harrym. Złapał go za ramiona i nachylił się tak, że jego usta niemal dotykały ucha Harry'ego.
- Robiłeś to kiedyś w swoim gabinecie? - wyszeptał.
Harry'ego przeszły ciarki, gdy poczuł na sobie ciepły oddech ukochanego. Pokręcił głową. Draco uśmiechnął się zawadiacko i przygryzł płatek jego ucha. Zaczął rozpinać guziki od koszuli Pottera, którego oddech nagle przyśpieszył. Harry wyciągnął ręce aby rozebrać górną część garderoby Draco. Nagle drzwi się otworzyły. Obaj mężczyźni odskoczyli od siebie jak oparzeni. Harry pośpiesznie zaczął zapinać guziki swojej koszuli. W progu stał Ron, czerwony ze złości aż po same uszy. Zamknął za sobą drzwi i zbliżył się niebezpiecznie. Jego wzrok wyrażał furię.
- A więc to tak?! - wykrzyczał, Harry miał nadzieję, że rudzielca nie usłyszy nikt z zewnątrz.
Draco podszedł bliżej zasłaniając częściowo Harry'ego.
- Czego chcesz, Weasley? - zapomniał o uprzejmościach, i przez chwilę wyglądał jak chłopiec, który był wrogiem Harry'ego w Hogwarcie.
Ron, o ile to było w ogóle możliwe, poczerwieniał jeszcze bardziej. Odepchnął Draco i wyciągnął różdżkę. Malfoy wyciągnął swoją i skierował ją w niego. Harry, który nadal siedział na biurku nie spuszczał wzroku z mężczyzn i próbował wymacać swoją różdżkę, która leżała gdzieś na biurku. W końcu udało mu się to. Chwycił ją i wycelował w Rona.
- Posłuchaj, Weasley, lepiej się wycofaj. Nie chcemy, żeby komukolwiek stała się krzywda - powiedział Draco ze złością, starając się załagodzić sytuację.
- Czyli to dlatego rozstałeś się z Ginny?! - Ron spojrzał na Harry'ego - dla niego?! Jestem w stanie zrozumieć naprawdę wiele ale to?! Wiesz co, Harry, niżej już nie mogłeś upaść! Pieprzony pedale!
Harry nie mógł uwierzyć, że usłyszał to od najlepszego przyjaciela. A raczej od człowieka, o którym myślał, że był jego najlepszym przyjacielem. Poderwał się z miejsca i podszedł do rudzielca.
- Rictusempra! - krzyknął, ale Weasley zrobił unik.
Draco wycelował różdżkę w Rona.
- Drętwota! - kolejny unik.
Rudzielec schował się za biurkiem i rzucił w Draco Cruciatus. Draco na szczęście zrobił unik. Harry doszedł do wniosku, że Ronowi totalnie odbiło. Nawet nie chciał myśleć, co by mu zrobił, gdyby trafiło Draco.
- Expluso - krzyknął Potter. Zaklęcie chybiło o dosłownie kilka milimetrów.
Harry i Draco spojrzeli po sobie i przestali rzucać zaklęcia.
- Weasley, wyjdź. Po prostu wyjdź. Nie chcemy wojny - powiedział Draco.
Harry pokiwał głową. Już myśleli, że Weasley się uspokoił. Przez chwilę siedział cicho. Draco powoli opuścił swoją różdżkę.
- Petrificus Totalus! - usłyszeli nagle, i zaklęcie poleciało prosto na Draco.
Harry w porę skoczył przed ukochanego.
- Protego! - wykrzyczał. - Expelliarmus!
Różdżka Rona wyleciała mu z ręki.
- Accio - powiedział Draco, przywołując ją do siebie.
Weasley był całkiem bezbronny. Harry opuścił różdżkę.
- A teraz grzecznie stąd wyjdziesz - powiedział Draco.
Ron spojrzał na niego ze złością, ale nic nie powiedział. Wstał i wyszedł. Gdy był już przy drzwiach odwrócił się jeszcze.
- Nadal nie wierzę, że upadłeś tak nisko, Harry. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Też tak myślałem. Najwyraźniej przez te wszystkie lata się myliłem.
Draco wyrzucił różdżkę Rona za drzwi. Rudzielec posłał mu pogardliwe spojrzenie i wyszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro