Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▪︎three▪︎ 2

Obudziłem się znowu w najlepszym humorze. Czekałem tylko na to żeby Richie podszedł do mnie w szkole i powiedział że mnie kocha i że żałuję.

Nie potrafię być na niego zły. Nie potrafię to nienawidzić...

Ubrałem się szybko i wyszedłem z domu. Po drodze oczywiście wziąłem parę leków żeby mama się nie czepiała.

Patrzyłem cały czas w ziemię po drodzę kopiac kamień. W głowie miałem nadal Richie'go i jego uśmiech A później dzień w którym że mną zerwał.

Nagle na kogoś wpadłem i prawie upadlem gdyby nie to że ktoś złapał mnie w pasie. Przez łzy nie widziałem kto to. Chłopak postawił mnie A ja dotarłem łzy.

-Dziękuję...-przed sobą ujrzałem Richie'go Toziera. Moje serce od razu zaczęło szybciej bić. Bev miała rację faktycznie źle wyglądał.

- Eddie ja...- chłopak nie zdarzył dokończyć bo uciekłem stamtąd.

Biegiem ile miałem sił w nogach aż w końcu astma dała o sobie znać.
Użyłem inhalatora i reszta drogi szedłem w miarę szybko tak aby nie spotkać się z Richie'm.

▪︎▪︎▪︎

Siedziałem na lekcji i rysowałem sobie po zeszycie. W pewnym momencie dostałem kulka w głowę. Przez chwilę myślałem że to od Richie'go Ale niestety karteczka była od Bev.

"Znów tam gdzie wczoraj po lekcjach?"

Odpisałem dziewczynie i odrzucielem kartkę. Ta odczytuje moja wiadomość uśmiechnęła się. Rozmowy z Bev trochę mi pomagały. Mogłem się komuś wyzalic. Wcześniej pomagał mi Richie. I znów do moich oczy napłynęły łzy. Naszczecie dzwonek szybko zadzwonił więc zabrałem swoje rzeczy i wybiegłem z klasy.

Resztę dnia minęło mi w miarę spokojnie. Porozmawiałem z Bev A potem poszedłem do domu i od razu usnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro