•Six•
Minęły dwa tygodnie od pocałunku z Eddiem. Przez ten czas już nie rozmawialiśmy o tym i zachowywaliśmy się jak wcześniej.
Również od tego wydarzenia nie pojawiłem się ani razu w szkole. Nie potrafi zaakceptować że czuje coś do chłopaka...
Dziś wyjeżdżamy na wycieczkę szkolną i w końcu muszę się z nim spotkać. Bardzo się boję.
Nie wiem czy pójść do niego i porozmawiać czy lepiej zapomnieć i znów trzymać z Henrym i Patrickiem.
Ale jak znów zacznę się z nimi zadawać to będę zmuszony do dęczenia Eddiego.
Stałem już pod autokarem. Oczywiście siedziałem na końcu z chłopakami. Nagle do autokaru wszedł Edi że złamaną ręką?!
Jezu co mu się stało? I czemu się nim martwię?
Chłopak spojrzał na mnie smutno i usiadł gdzieś z przodu. Przez całą drogę słuchałem muzyki i się zastanawiałem co mu się mogło stać.
Muszę chyba o nim zapomnieć...
~~~
Pani przydzielała nam pokoje. Były dwu osobowe więc nie będę z Bowersem i Hockstterem.
Nie moglem oderwać wzroku od Eddiego. Non stop był smutny. Ale czy przeze mnie?
-Kaspbrak i Tozier zostaliście z chłopaków tylko wy. Więc musicie być razem. Tozier tylko usłyszę że dokuczasz Eddiemu to osobiście Cię odwiaze do domu.-Szepneła do mnie kobieta i dała klucz do pokoju.
Zostawiłem chłopaka w tyle i sam poszedłem do pokoju.
Jak mam o nim zapomnieć gdy mam z nim spędzić pięć dni? NO KURWA JAK?
Rzuciłem z całej siły torbą A potem usiadłem na łóżku. Byłem wściekły na siebie że nie potrafie przestać o nim myśleć.
Chłopak po cichu wszedł do pokoju taszczac dwie torby. Było mu ciężko nieść to jedna ręką.
-Daj.-podszedlem i siłą zabrałem torby z jego ręki i polozyłem przy drugim łózku.-Co ci sie stało?
I po raz kolejny utonąłem w jego pięknych oczach.
- Nic takiego.- usiadł na łóżku I uważnie przyglądał się swoim trampką.
- To może inaczej. Kto ci to zrobił?- kucnałem przy nim i dostrzegłem siniaki na jego rękach. Wstałem i delikatnie podwinąłem koszulkę. Miał ich jeszcze więcej. Myślałem że serce rozpadnie mi się na milion kawałków.
-Kurwa Eds kto Ci to zrobił?!
Słyszałem jak chłopak zaczął cichutko płakać. Usiadłem obok niego i przytuliłem.
Nie wiedziałem co w tamtej chwili zrobić. Ale gdy chłopak się uspokoił odsunął się ode mnie.
-G-dy Cię nie było Patrick i Henry mnie pobili. P-powiedzieli że mam się trzymać od Ciebie z daleka bo zmieniam Cię w mikka faje.- po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Spojrzałem na chłopaka z troską i wytarłem łze.
Po chwili wpatrywania się w siebie delikatnie to pocałowałem. Eddie od razu oddał pocałunek.
-Zaraz wracam. Pójdę coś załatwić. A Ty zamknij pokój jak wyjdę dobrze.
Wybiegłem z pomieszczenia zostawiając Eddiego samego.
-Siema Tozier jak tam pokój z zjebe...- chłopak nie dokończył bo przywaliłem mu w twarz.
-Co wy sobie wyobrażacie?! Czemu to pobiliscie?!- byłem tak wściekły że nie panowałem nad tym co robię.
-A ty co? Matka jego jesteś? A może taki sam pedał jak on? Patrick wytarł rękawem od bluzy krew która leciała z jego nosa.
- Nie jestem pedałem.
-Udowodnij. Pobij to na stołówce albo my to zrobimy... znowu.- Bowers wtrącił się w rozmowę A potem razem z Hockstterem odeszli.
No i co ja mam do cholery zrobić?!
~~~
Rozdział taki se Ale niestety brak weny.
#LOSERS
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro