▪︎Epilog▪︎
Chłopak odszedł A ja wróciłem do domu. Krecilem się po nim nie mogąc sobie znaleźć jakiegoś miejsca. Richie mnie przeprosił A ja nic nie zrobiłem.
Zacząłem znów płakać. Tak bardzo brakowało mi chłopaka że nie potrafiłem nic innego w tym momencie zrobić. Wspominałem wszystkie chwilę z Tozierem. Uświadomiłem sobie że nie ważne jak bardzo bym się starał to i tak jego brak obecności przy mnie po prostu mnie zabija od środka.
Wybieglem z domu i biegiem w stronę domu Richie'go. Po drodze potknąłem się o coś i zdarłem całe kolana Ale nie przejmowałem się tym. Biegiem nadal aż dotarłem do celu. Po policzkach ciekły mi słone łzy A z kolan kapała krew. Zapukałem do drzwi i Po chwili otworzył mi Richie.
Wpadłem w jego ramiona od razu głośniej płacząc. Tak bardzo bolał mnie brak Richie'go. Nie potrafiłem się opanować. Wszystkie emocje które starałem się ukrywać w szkole wlasnie ujrzały światło dzienne.
- Eddie już spokojnie.- chłopak zaczął delikatnie jeździć ręką po moich plecach.
Poczułem jak mnie delikatnie podnosi i niesie do salonu. Posadził mnie na swoich kolanach i delikatnie kołysał.
-Co się stało?- chłopak złapał moja twarz w swoje dłonie i zmusił żebym spojrzał mu w oczy.
-J-jestem t-taki beznadziejny...
-Eds nie jesteś beznadziejny. Jesteś niesamowity kochany, uroczy po prostu jednym słowem idealny.
-K-kocham Cię i tak b-bardzo za Tobą tęskniłem.
-Ja też za Tobą bardzo tęskniłem. Przepraszam że tak bardzo Cię skrzywdziłem. Kocham Cię i to się nigdy nie zmieni.- Richie spojrzył na moje usta A potem pocałował mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro