5
Znowu czuję tą samotność, która otacza mnie już od dłuższego czasu, ale zazwyczaj nie była ona tak bardzo uciążliwa. Moje serce pęka z tęsknoty, ale także czuje w końcu wolność, wolność o którą tak długo walczyłem.
Jimina widziałem kilka dni temu, chłopak wydawał się szczęśliwy dniem, w którym spędzał miłe chwile ze swoimi przyjaciółmi, a kiedyś można by powiedzieć, że naszymi przyjaciółmi. Cholera tak bardzo za nim tęsknie, że gdybym tylko mógł, to cofnąłbym się w czasie i powiedziałbym mu jak bardzo go kocham, niestety jestem idiotą i myślę tylko o sobie.
Znajduje się aktualnie na polanie za miastem i patrzę w gwieździste niebo, które tak samo jak ja stara się zwrócić swoją uwagę inny, jednakże wszyscy są za bardzo skupieni na sobie.
***
Biała pusta kartka zleciała na ziemie w pokoju młodego nastolatka, a chłopak o pięknych oczach od razu skierował tam swój wzrok mówić
-Kooki? -wstał z łóżka- to ty? Proszę daj mi znak - prosił spoglądając w każdym możliwym kierunku, a ja jako dobry przyjaciel zakręciłem krzesełkowy znajdujące się przy biurku - oo mój boże Jungkook- rozpłakał się
-Nie płacz - powiedziałem wiedząc, że młodszy mnie nie usłyszy, przykucnołem obok klęczącego chłopaka i położyłem swoją zimną dłoń na jego policzk, nagle chłopak spojrzał na mnie
- Tęsknię za tobą - wychlapał- nawet nie wiesz jak bardzo - westchnął wybierając dłonią policzki - kocham cię
W tym momencie nie wiedziałem czy czas stanął czy, to tylko moje martwe serce, ale nie mogłem nabrać oddechu po wyznaniu Chima, dlatego ulotniłem się najszybciej.
***
- Jungkook ja naprawdę przepraszam, ale nie mogę ci pomóc zrozum
- Właśnie kurwa nie mogę tego zrozumieć ty głupia ludzka istoto - warknąłem na chłopaka siedzącego metr ode mnie
- Już ci to tłumaczyłem - westchnął - nie mogę ci pomóc, bo nie potrafię, a poza tym oni mi nie uwierzą w to, że ich zmarły przyjaciel nagle zmartwychwstał, jako duch kroczący przez świat, ale nikt nie może go zobaczyć, bo jest niewidzialny, ale tylko moje oczodoły są w stanie go ujrzeć
-I co teraz masz zamiar mnie tak po prostu zostawić?! - warknąłem wstając - myślisz, że jest mi łatwo patrzeć jak moi najbliżsi cierpią? Jak moja miłość obwinia się o moją śmierć? - podszedłem do blondyna z mordem w oczach- Nie masz kurwa zielonego pojęcia, bo jesteś tylko słabą istotą, która nawet nie potrafi zaakceptować sama siebie, a co dopiero zaakceptować kogoś takiego jak ja- krzyknąłem omijając przestraszonego nastolatka - nie chcę cię więcej widzieć a - stanąłem i odwróciłem się jeszcze przodem do młodego - jeżeli nie zmienisz swojego postępowania to twoja śmierć wkrótce nadejdzie.
Hej hej hej wszystkim, jak tam mija wam weekend? Bo mi strasznie haha dzisiaj znowu oberwałem psychicznie od ojca hahahahah ale dobra nieważne. Przepraszam za tak słaby rozdział, ale nie dałem rady niczego lepszego wymyśleć
Przepraszam że jestem beznadziejny
nie sprawdziłem nawet rozdziału
możecie mnie zabić...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro