hi, i wanna fuck u so hard.
szczęśliwego nowego roku, skarby!
dziękuję, że przez Was 2017 mógł być lepszy.
Kochałem swoje życie.
Ciągle działo się mnóstwo rzeczy, przygód i wyzwań, których uwielbiałem się podejmować. Lubiłem adrenalinę, która za każdym razem buzowała wraz z moją krwią i to poczucie wolności, które rzadko kiedy opuszczało moją duszę. Najlepsze wspomnienia miałem jednak z nocnymi klubami i litrami alkoholu w żyłach oraz pięknymi blondynkami, rozkładającymi przede mną nogi. Kochałem to uczucie, kiedy wszystkie osoby na sali zwracały na mnie uwagę i wręcz krzyczały o atencję, chwilę spojrzenia, rozmowy, czy też dotyku.
Tak również było dzisiejszej sylwestrowej nocy, kiedy wraz z najlepszą paczką swoich znajomych siedziałem w strefie VIP i popijałem mocne drinki, wsłuchując się w stłumione piski i muzykę. Mimo tego, że nie przykładałem szczególnej uwagi do końca roku i sylwestrowego szaleństwa, chciałem, aby ta noc była wyjątkowa.
I coś czułem, że właśnie tak będzie.
— To jak, Chanyeol? — zaczął Kai, siedzący naprzeciwko na wielkiej, czerwonej kanapie. Jego do połowy rozpięta koszula odsłaniała kawałek umięśnionej piersi, a mokre od potu włosy delikatnie opadały na czoło, kiedy nachylił się do szklanego stolika, aby znów napełnić do pełna swój kieliszek alkoholem. — Stawiasz dzisiaj na brunetki czy blondynki?
— Nie — prychnąłem, bawiąc się swoją szklanką. — Dzisiaj mam ochotę na coś innego.
— Innego? — Sehun uniósł wysoko brew. — Masz może na myśli blondynkę i brunetkę naraz?
— Przestań, Sehun — zaśmiał się Kris, wypuszczając gęsty dym z buzi. — Takie rzeczy to dla niego codzienność.
— Dokładnie — zaśmiałem się pod nosem, upijając łyk alkoholu. — Dzisiaj mam ochotę na coś wyjątkowego, coś bardziej wymagającego.
— Czyżby komuś znudziły się łatwe dziewczynki? — Jongin uniósł brew, przyglądając mi się uważnie.
— Zdecydowanie tak — uśmiechnąłem się szatańsko, wypijając całą zawartość szklanki do dna.
Zabawę czas zacząć.
$
To nie miało tak wyglądać.
Dzisiejszego wieczoru planowałem upić się jak nigdy i świetnie bawić z kimś, na kogo sam sobie zasłużę. Miałem dość widoku łatwych i żałosnych kobiet, które same zaciągały mnie do łóżek, aby spełnić tę noc w rozkoszy i przyjemnym dotyku przystojnego chłopaka. Teraz potrzebowałem więcej adrenaliny, więcej podniecenia.
Pragnąłem czegoś bardziej kuszącego i tajemniczego. Czegoś niewinnego i zarazem wulgarnego w najbardziej grzeszny sposób.
— Odpuść sobie, stary. To głupie — powiedziałem sam do siebie, znów przykładając szklankę wypełnioną alkoholem do ust. Dalej siedziałem na wielkiej, czerwonej kanapie, obserwując, jak reszta przyjaciół już znalazła sobie swoje tymczasowe zabawki, całując się namiętnie i obmacując.
Nawet Sehun, który na co dzień był rozsądnym i poukładanym chłopakiem, teraz dziko całował się z drobnym blondynem, siedzącym na jego kolanach. Kris natomiast filtrował z długonogą szatynką z niebieskimi oczami, ciągle całując ją po szyi i ściskając delikatnie jej udo. Widziałem, jak dziewczyna co jakiś czas na mnie spogląda, jakby pragnąc mojej uwagi, a nie Krisa, który ciągle odwracał jej twarz w swoją stronę. Zabawne.
Po jakimś czasie, gdy w mojej głowie zaczęło już szumieć i mój umysł był już podpity, nagle pojawił się Jongin, wchodząc z nonszalancją do ich strefy VIP.
— Moi drodzy przyjaciele! — krzyknął pijackim głosem, zwracając na siebie uwagę wszystkich wokół. Podniosłem leniwie wzrok na chłopaka, który wypił chyba więcej niż ja sam tej nocy. — Spójrzcie, kogo znalazłem! Nasz słodki Baekhyun!
Gdy tylko to imię wypuściło usta Kaia, a czarna zasłona delikatnie przesunęła się w bok, ukazując sylwetkę czerwonowłosego chłopaka, poczułem, jak moje serce na chwilę przestaje bić. Pamiętałem Baekhyuna jako słodkiego chłopca z piaskownicy z lekką nadwagą, kiedy całą paczką dokuczaliśmy i straszyliśmy go żabami, a potem uciekaliśmy przed nim, kiedy naprawdę się zezłościł. Teraz jednak był to zupełnie inny Baekhyun, nie ten sam, uroczy kuzyn Jongina z placu zabaw na ich wspólnym osiedlu.
Oblizałem usta, czując, jak całe moje ciało delikatnie drga. Zeskanowałem całą sylwetkę chłopaka, zaczynając od czerwonych włosów, które ułożone delikatnie do góry potęgowały piękno jego twarzy i podkreślały pełne, malinowe wargi, po których przejechał językiem. Droga koszula, która ukazywał jego seksowną szyję i wystające obojczyki, opięte jeansy, które podkreślały jego idealne uda i tyłek, oraz to grzeszne, przygaszone spojrzenie i szatański, prowokujący uśmiech.
Natychmiast go zapragnąłem.
— Pamiętacie Byun Baekhyuna? — zapytał, przyciągając mocno drobnego chłopaka do uścisku. — Tego słodkiego dzieciaka z piaskownicy?
— Zamknij się już, Kai — syknął, trącąc kuzyna łokciem.
Natychmiastowo uśmiechnąłem się, słysząc słodki głos chłopaka i jego niewyparzony język. Chciałem, aby tej nocy to właśnie Baekhyun krzyczał moje imię, wyginając ciało w łuk i desperacko błagając mnie o więcej. Pragnąłem, aby czerwonowłosy krzyczał na cały głos, w momencie w którym dotykałbym go po rozpalonej skórze, a jego paznokcie zanzaczałyby krwiste ślady na moich plecach.
— Kopę lat, Baekhyun — wreszcie się odezwałem, uśmiechając się nonszalancko do chłopaka, który leniwie przeniósł na mnie wzrok, znów oblizując szatańskie usta. Czułem się jak w transie, kiedy obserwowałem jego malinowe wargi, a sama myśl, o ty jak słodko muszą smakować, sprawiała, że czułem przyjemne drgania w kroczu. — Długo się nie widzieliśmy.
— My się w ogóle znamy? — zapytał, marszcząc brwi i lustrując moją sylwetkę. W tamtym momencie poczuł się co najmniej dziwacznie.
Nie chciałem w to uwierzyć, wręcz nie potrafiłem. Nawet jeżeli ostatni raz widzieliśmy się ponad dziesięć lat temu, nie mogłem przyjąć do siebie faktu, że chłopak mnie nie pamięta.
Wszyscy pamiętali Park Chanyeola, każdy pragnął jego uwagi, każdy robił wszystko, żeby się mu przypodobać. Baekhyun nie mógł być inny.
— Kris! — chwilę ciszy przerwał głos Baekhyuna, który uśmiechnął się promiennie do chłopaka. — Ale ty się zmieniłeś. Pamiętam, jak jeszcze kiedyś miałeś ciemne włosy.
— Cześć, Baekhyun — odpowiedział, puszczając oczko do chłopaka. — Też się zmieniłeś, jesteś bardziej... — zawahał się na moment, szukając odpowiedniego słowa. Byłem lekko zdenerwowany całą sytuacją i faktem, że ktoś taki jak Baekhyun zupełnie mnie olał, nawet mnie nie pamiętając. Nie mogłem po prostu w to uwierzyć, czując się tak źle pierwszy raz w życiu. — Wyładniałeś, po prostu wyładniałeś.
— Dzięki — zaśmiał się, ukazując rząd idealnie prostych i białych zębów.
— Rozgość się, Baekhyun — powiedział Jongin, popychając go w stronę kanap. Uśmiechnąłem się, widząc, jak czerwonowłosy chłopak zmierza w moją stronę, po chwili zajmując miejsce obok.
Oczywiście to wcale nie było tak, że było to jedyne wolne miejsce...
— Napijecie się czegoś? — zapytał Kai, po chwili wysłuchując wszystkich alkoholowych życzeń, które każdy miał. Ja jednak nie zwracałem uwagi na nic, oprócz pięknego i seksownego Baekhyuna, który siedział niecały metr ode mnie. Mogłem poczuć słodki zapach jego perfum, wymieszanego z kilkoma kroplami drogich drinków. Jego uda w opiętych, skórzanych spodniach doprowadzały mnie na skraj wytrzymałości. Pragnąłem przynajmniej położyć rękę na jego kolanie lub po prostu ścisnąć te jędrne i kuszące nogi.
Cholera, nigdy nie czułem się tak podniecony drugą osobą.
— Uważaj, bo zaraz się zaślinisz na śmierć — powiedział chłopak, a ja kilka razy zamrugałem, nie wiedząc, czy to aby na pewno zwracał się do mnie. Byłem zbyt przejęty pięknością Baekhyuna.
— Spokojnie, potrafię nad sobą zapanować, mały — odpowiedziałem, kiedy wreszcie spostrzegłem, że czerwonowłosy mówi do mnie. Starałem się brzmieć jak najpewniej siebie i nie okazywać tego, jak bardzo onieśmiela mnie jego osoba.
— Mały? — prychnął, unosząc brew.
— Wolisz, żebym mówił duży?
— Najlepiej nic nie mów — odpowiedział wrednie, na co jedynie zaśmiałem się cicho, przygryzając wargę.
— Lubię taki typ — przyznałem, na chwilę odrywając wzrok od Baekhyuna, kiedy Kris i jego dzisiejsza towarzyszka opuścili nasze pomieszczenie.
— Jaki typ? — zapytał, podnosząc się na moment, aby sięgnąć do stołu po mojego, do połowy wypitego, drinka. Przyłożył szklankę do swoich bajecznych ust, upijając spory łyk alkoholu. Spojrzałem na niego wymownie, unosząc brew. — Co? — zapytał, oblizując wargi, po czym odłożył pustą szklankę na stolik.
— Nie jesteś zbyt odważny? — zapytałem, będąc pod lekkim wrażeniem jego pewności siebie. Chciałem, aby był przy mnie zawstydzony, aby moja obecność działała na niego tak, jak on na mnie. Jednak było zupełnie na odwrót, co było dla mnie nowe i nienaturalne.
— Odważny? Tak mam na czwarte imię — uśmiechnął się na moment, patrząc na mnie wyzywająco. Już mogłem stwierdzić, że uzależniłem się od jego wymownego spojrzenia, które powodowało przyjemny dreszcz, przechodzący po moim kręgosłupie.
Chciałem z nim zrobić wszystko.
Chciałem, aby jęczał słodko do moich powolnych, zmysłowych ruchów i błagał mnie o więcej dotyku. Chciałem, aby krzyczał głośno moje imię, kiedy brutalnie wbijałbym swoje palce w jego biodra. Chciałem, aby jego paznokcie mocno wżynały się w moje plecy, lub aby jego palce ciągnęły mnie dziko za kosmyki włosów, dając mi do zrozumienia, że wariuje przez mój dotyk.
Czy ja zdążyłem oszaleć w te kilka minut?
— Oh, tak? A więc jak masz na drugie i trzecie imię? — zapytałem, znów unosząc brew.
— Cholernie seksowny i zakazany.
Tak, zdecydowanie zdążyłem oszaleć.
$
Nie pamiętałem dokładnie momentu, w którym przestaliśmy rozmawiać, a czerwonowłosy wyciągnął mnie ze strefy VIP, wręcz wpychając na parkiet, gdzie tańczyło pełno ludzi. Doskonale wiedziałem, że owinął mnie sobie wokół palca, jednak nie chciałem przyjmować do siebie tej myśli. Po prostu był jak narkotyk.
— Chcę zatańczyć, Chanyeol — powiedział, wciągając mnie na parkiet drogiego klubu, a ja jedynie przygryzłem wargę, uśmiechając się. To była moja szansa. Musiałem pokazać Baekhyunowi, że ma do czynienia z najprzystojniejszym i najseksowniejszym facetem w całym klubie.
I kiedy miałem już pokazać mu, że jego wdzięk wcale mnie nie rusza i to on będzie tej nocy za mną szalał, chłopak odwrócił się tyłem do mnie, przyciskając swoje ciało do mojego torsu. Moje dłonie automatycznie powędrowały na jego biodra, które jak się okazało, ruszały się w najbardziej erotyczny sposób, jaki w życiu widziałem. Znów Baekhyun upił mój umysł swoimi wdziękami, powodując, że miałem ochotę oddać swoje życie, byleby tylko złączyć nasze usta razem.
— Ruszasz się tak cholernie dobrze — mruknąłem do jego ucha, przyciskając delikatnie jego pośladki do mojego krocza, aby chociaż na chwilę móc poczuć to błogie uczucie. Każdy jego najmniejszy gest powodował, że nie mogłem nad sobą panować i byłem w stanie zrobić dla niego dosłownie wszystko.
Jego pośladki ocierały się o mnie, kiedy przyciskałem je mocno do siebie, wdychając uzależniający zapach jego ciała. Pachniał jak najdroższe perfumy i kosztowne szampany, a gdzieś pomiędzy tym wszystkim mogłem wyczuć słodką nutę gorzkiego grzechu.
Marzyłem o nim, każda moja najmniejsza komórka wręcz do niego lgnęła. Czułem, że to właśnie Baekhyun jest osobą, z którą mogę zrobić wszystko.
— Daj mi wreszcie posmakować twoich ust, skarbie — powiedziałem do jego ucha, obracając go przodem do siebie. To był błąd.
Taki rozpalony Baekhyun, z kropelkami potu na skroni i potarganymi włosami był jeszcze seksowniejszy, a jego malinowe usta wręcz błagały mnie, abym go pocałował. I naprawdę już byłem przygotowany na to błogie uczucie, jakie dałyby mi jego wargi. Wszystko poszłoby po mojej myśli, gdyby nie jego dwa palce, które znalazły się między naszymi ustami.
— Masz przy sobie kartę kredytową, prawda? — zapytał mnie, dalej stojąc bardzo blisko mojej twarzy.
— Słucham? — zmarszczyłem brwi. — Oczywiście, że mam.
— Świetnie — uśmiechnął się, przygryzając kusząco wargę.
To był drugi mój błąd, popełniony tej nocy.
Pierwszym było poznanie go i uzależnienie się od wszystkiego, co było z nim związane.
$
— Co podać? — zapytał barman, kiedy Baekhyun ściągnął mnie z parkietu, zaprowadzając do ekskluzywnego baru, który świecił burgundowymi neonami.
— Chandon Bicentenary Cuvée Dry Imperial 1943 — odpowiedział z automatu, nawet nie pytając mnie o zdanie. Nie przeszkodziło mi to, nie wtedy, gdy mogłem obserwować, jak jego usta z nonszalancją odpowiadają na pytanie barmana. — Dwie butelki. Nie będziemy się oszczędzać, prawda Channie? — zwrócił się do mnie, uśmiechając się do mnie najsłodziej, jak tylko mógł.
— Oczywiście — odpowiedziałem, będąc zbyt zaślepiony jego pięknym uśmiechem, którym obdarzył mnie pierwszy raz tego wieczoru.
— Pewnie, już się robi — odpowiedział barman, odchodząc.
— Jakim cudem pojawiłeś się w Seulu? — zacząłem. — Jestem pewny, że musielibyśmy spotkać się chociaż raz gdzieś przez przypadek przez te dziesięć lat. Mieszkałeś w tej samej dzielnicy.
— Przez spory okres mieszkałem w Nowym Jorku, wróciłem dopiero kilka miesięcy temu. Gangnam bardzo się zmieniło? — uniósł brew, spoglądając na mnie swoimi przygaszonymi i cholernie seksownymi oczami.
— Mogę Ci je dzisiaj pokazać — zaproponowałem, patrząc, jak barman nalewa do dwóch kieliszków szampana. — Z mojego apartamentu mam ładny widok na praktycznie całe miasto. Spodobałoby Ci się — powiedziałem, licząc na to, że czerwonowłosy ochoczo pomacha głową.
Zdążyłem już wyobrazić sobie jego piękne ciało, stojące naprzeciwko wielkiej, szklanej ściany, kiedy obserwowałby miasto tonące w barwie kolorów zachodzącego, sierpniowego nieba. Całowałbym go po karku, wreszcie zaciskając swoje palce na jego jędrnych pośladkach, mrucząc sprośne słowa do ucha. Chciałem, aby był całkowicie mój. Chociaż na jedną noc, chociaż na kilka pocałunków.
— Moglibyśmy zabawić się lepiej niż tutaj — dodałem, przygryzając wargę i kładąc dłoń na jego kolanie. Delikatnie ścisnąłem jego udo, kiedy zamoczył swoje malinowe usta w szampanie, delektując się jego smakiem.
— Ręce przy sobie, Yeol — powiedział, strącając moją dłoń ze swojej nogi. — Ale mówisz, że chcesz się zabawić, tak?
— Mhm — mruknąłem, licząc już na to, że chłopak wreszcie powie mi, że mogę robić z nim co tylko zechcę. Nie chciało mi się wierzyć, że Baekhyun nie szalał na moim punkcie, nawet nie starał się, abym miał o nim dobre zdanie.
Wolałem kłamać samemu sobie, wmawiając mojej głowie, że Baekhyun to po prostu dobry aktor. Przecież musiał za mną szaleć, musiał mnie pragnąć mocniej, niż ja go.
— Przepraszam, ruletka jeszcze przyjmuje graczy? — zaśmiał się, zwracając się do barmana, który polerował kieliszki.
— Oczywiście. Z tego, co wiem, krupier* właśnie zapisuje graczy — odpowiedział, przyjaźnie uśmiechając się do chłopaka.
— Świetnie — powiedział, wypijając do końca szampana ze swojego kieliszka.
Nie wiedziałem, co siedzi Baekhyunowi w głowie, kiedy szeroki uśmiech wpłynął na jego twarz, a jego dłonie złapały mnie za nadgarstki.
— Chodź, Channie. Zabawimy się dokładnie tak, jak chciałeś.
Moja zgoda i posłuszne podążanie za nim było trzecim moim błędem tej nocy.
$
— Wygramy to, Channie — Baekhyun znów użył swojego słodkiego uśmiechu, mrucząc do mojego ucha. Ciągle podawał mi nowy kieliszek szampana, przez co byłem znów lekko podpity i w mojej głowie zaczęło szumieć. Jednak dopóki dostawałem od niego tyle przyjemnych mruknięć do ucha, byłem w stanie robić wszystko, a alkohol w moich żyłach tylko to potęgował.
— Ile państwo obstawiają? — zapytał krupier w podeszłym wieku, przejerzdżając wzrokiem po wszystkich graczach, których nawet nie znałem.
— Siedemset — odpowiedziała połowa z nich, a ja, jako skończony idiota, podwyższyłem kwotę, aby zrobić na Baekhyunowi większe wrażenie.
— Dziewięćset — odpowiedziałem, nonszalancko się uśmiechając. Poczułem, jak dłonie Baekhyuna dumnie zaciskają się na moich ramionach, przez co mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. Wszyscy rzucili mi krzywe spojrzenie, gdy chłopak znów podał mi kieliszek szampana, który znów po chwili był całkiem pusty.
Po jakimś czasie krupier wprawił w ruch obrotowy koło rulety, a w przeciwnym kierunku rzucił, z pozoru nieszkodliwą, kulkę. Wszyscy gracze automatycznie zaczęli obstawiać swoje żetony na wybranych przez siebie numerach, co też po chwili uczyniłem, stawiając wszystko na przedział trzydziesty.
— Koniec obstawiania!
Poczułem, jak Baekhyun zacisnął znów swoją dłoń na moim ramieniu, obserwując ze mną, jak kulka powoli się zatrzymuje.
5
10
12
11
14
15
17
19
23
26
24
30.
Kilka osób wrzasnęło, przegrywając swoje ostatnie pieniądze przez wysoką stawkę, jaką podałem, inni cieszyli się, że nie przegrali a reszta, czyli ja i Baekhyun, uśmiechnęliśmy się zwycięsko, przyciągając do siebie wszystkie żetony.
— Świetna robota, kochanie — mruknął kuszącym głosem do mojego ucha, znów podając kieliszek szampana. — Jeszcze jedna rundka?
— Oczywiście — odpowiedziałem pewnie, czując się jak młody bóg.
To był czwarty i najgorszy błąd tej nocy.
—dwa dni później—
— Dzień dobry, Park Chanyeol? — zapytał mnie jeden z policjantów, kiedy otworzyłem drzwi od mojego apartamentu, przecierając oczy. — Starszy sierżant Kim Jaebum — przedstawił się, unosząc do góry swoją legitymację.
— To wy już wszystko wiecie? — zapytałem, marszcząc brwi. — Przecież jeszcze nie zgłaszałem tego na policję.
— Możemy wejść, panie Park? — zapytał, unosząc jedną brew. — Porozmawiamy na spokojnie.
— Um, no dobrze — zgodziłem się, przesuwając się w bok i przepuszczając policjantów. Nie wiedziałem, kto zgłosił im kradzież i oszustwo, jednak cieszyłem się, że tutaj są. Co prawda mogliby przyjść trochę później, a nie o dwunastej rano, kiedy jeszcze spałem, a apartament tonął w bałaganie.
Ja, Park Chanyeol, dwudziestodwuletni syn i prawa ręka ojca biznesmena, zostałem oszukany w najgorszy sposób, w jaki tylko mogłem przez Byun Baekhyuna. Byłem tak zaczarowany jego wdziękami i pięknem, że nie spostrzegłem nawet, jak chłopak podstępnie mnie upija i po kolei kradnie moje wszystkie karty kredytowe, wraz z zegarkiem, telefonem i kluczami od domu.
Jedyne, co pamiętałem z ostatniej, sylwestrowej nocy to obraz pięknego Baekhyuna i jego idealnej sylwetki na tle miliona fajerwerków, które rozjaśniały Seulskie niebo o północy. Najgorsze jednak było to, że ciągle myślałem o tym, jak bardzo kuszące były jego usta, jak bardzo seksowne miał pośladki i jak bardzo chciałbym potrzymać go przez chwilę w swoim łóżku.
Byun Baekhyun był w tym specjalistą, wręcz mistrzem. W ciągu jednej nocy owinął mnie sobie wokół palca, robiąc ze mnie swoją marionetkę. Dalej nie mogłem uwierzyć w to, że ktoś taki jak ja dał się na to nabrać.
— Więc — zacząłem, kiedy wraz z policjantami usiadłem w salonie na białych kanapach. — Zniknęły mi cztery kardy kredytowe, telefon, zegarek i klucze do apartamentu. Wiem, że był to Byun Baekhyun, dlatego liczę na profesjonalizm z waszej strony i jak najszybsze złapanie tego seksownego gnojka — syknąłem.
— Panie Park, chyba się nie zrozumieliśmy — powiedział spokojnie policjant, spoglądając na drugiego, który dziwnie się na mnie patrzył. — Dostaliśmy rachunek sprzed dwóch dni, który należy do pana i nie został jeszcze opłacony, co grozi panu karą.
— I o to tyle zachodu? — prychnąłem, marszcząc brwi. — Mogę opłacić go nawet teraz, powinienem jeszcze gdzieś mieć gotówkę, której ta wredota nie ukradła — westchnąłem, wstając z kanapy. Byłem pewny, że chodzi tylko o kilka drinków lub jednego szampana, za którego pewnie zapomniałem zapłacić.
— Proszę zaczekać, Panie Park — powiedział policjant, gestem dłoni mówiąc, aby znów usiadł. — Rachunek wynosi grubo ponad dziesięć milionów won*.
Właśnie takim sposobem zostałem drugi raz okradziony przez Byun Baekhyuna, którego miałem ochotę zabić. Najgorsze było jednak to, że za każdym razem, gdy tylko przypominałem sobie jego sylwetkę, pełne wargi i kuszące biodra, mój umysł szalał. Nie skradł mi jedynie rzeczy materialnych, ta mała bestia skradła cały mój zdrowy rozsądek i połowę moich myśli.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że był to dopiero początek mojej przygody z Byun Baekhyunem.
*Krupier — pracownik kasyna, obsługujący grę hazardową.
*32 730 złotych.
____
serce mi wali jak szalone, naprawdę mam nadzieję, że mój wysiłek nie poszedł na marne i spodobał wam się pierwszy rozdział!
gwarantuję Wam, że będzie gorąco, musicie być tylko cierpliwi, bo nie mam pojęcia, kiedy pojawi się kolejny part -- mam nadzieję, że niebawem.
piszcie koniecznie co o tym wszystkim myślicie i czy się Wam podobało!
chciałabym jeszcze Wam szybko podziękować za 2017 rok i za to, że ze mną byliście, skarby. (a nowe osoby serdecznie witam). bez Was nie byłoby mnie tutaj i naprawdę nie potrafię Wam opisać tego, jak bardzo wdzięczna za wszystko jestem. dlatego mam nadzieję, że spodobał się wam ten rozdział. traktujcie go jako moje podziękowania, dobrze?
ps. fanfiction nie przekroczy góra pięciu rozdziałów.
see you soon, buziaki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro