Prolog
Podobno, gdy kogoś nienawidzisz musisz żywić do tej osoby jakieś uczucia. Bo nienawiść to jedna z tych emocji, kiedy nie wiesz za bardzo, co masz zrobić ze swoim wewnętrznym gniewem i żalem, dlatego ubierasz to wszystko w nienawiść, a nienawiść jest męcząca. Bo na ten przykład można się nauczyć, że tak naprawdę to, że kogoś nienawidzisz to twoja wina – i powinnaś odpuścić, wyluzować.
I to nie tak, że ja nigdy nikogo nienawidziłam. Czasami nienawidziłam kogoś tak bardzo, że skazywałam tę osobę na wyimaginowaną serię cierpienia w swojej głowie, co większość psychologów mogłaby uznać za przejawy socjopatii.
Przestałam nienawidzić pewnego zimnego poranka. Cała złość zniknęła, żal prysł, a ja patrzyłam wokół, jakbym pierwszy raz mogła zobaczyć świat w pełnej okazałości barw.
Tamtego zimowego poranka wszystko wydawało się ruszać z tą samą rutyną. Nic w moich ruchach się nie zmieniło, nic nie zmieniło się też w ludziach, których mijałam każdego dnia, a mimo to cała nienawiść wyparowała i zostałam w bezgranicznej ciszy. Cisza stała się w jakiś sposób siedliskiem samotności, bo kiedy miałam nienawiść byłam zmobilizowana do tego, żeby coś robić, żeby pokazać, że żyję. Ale teraz byłam tylko ja i cisza. Tkwiłyśmy w bolesnej samotności, a ta samotność trwała, trwała i trwała, jakby miała trwać setki tysięcy lat. Ale nie trwała.
Pamiętam, że tamtego zimowego ranka wydawało się, że tym razem utonę we łzach, że zniknę bez pamięci i przepadnę w nicość. I pamiętam, że tamtego zimowego ranka uśmiechałeś się. I pamiętam, że ten uśmiech sprawił, że oślepłam. Na chwilę straciłam wszystko w zasięgu wzroku, bo nie widziałam nic, jakby nic też nie istniało, nie miało znaczenia, a potem gdy zamrugałam – nie chciałam już tonąć we łzach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro