9. Cardiff, Queen st 17
Samantha
04.07.2016 14:00
Od mojej rozmowy z Remkiem minęły cztery dni. Moi rodzice nadal nie rozmawiali ani z babcią, ani z ciotką. W sumie to nie wiem co z nami będzie. Za trzy dni ma nas tu już nie być. Mówiąc krótko, mamy przejebane.
Staram się być dobrej myśli, Leo cały czas jest ze mną, pomaga mi ze wszystkim, potrafi wysłuchać moich narzekań i problemów. Coraz bardziej się do niego przekonuje, ale nadal nie wiem czy mogę nazwać to miłością.
Co robię teraz? Siedzę w studio i czekam na Remka. Za chwilę nagrywam swój pierwszy cover, którym jest ,,I'm Yours" Jasona Mraz (media).
-Samantha, chodź - zawołał mnie Remo.
Weszłam do tego całego pomieszczenia z mikrofonem i w sumie tylko on tu był. Dali mi słuchawki, które założyłam. Po chwili usłyszałam melodie z wybranej przeze mnie piosenki, wię po prostu zaczęłam śpiewać.
Well you done done me and you bet I felt it
I tried to be chill but you're so hot that I melted
I fell right through the cracks
And now I'm trying to get back
Before the cool done run out
I'll be giving it my best-est
nothings going to stop me but divine intervention
I reckon it's again my turn to win some or learn someI won't hesitate no more, no more
It cannot wait, I'm yours
Nagrania skończyły się o 15:30. Po tym wszystkim Remuś odwiózł mnie do domu.
Otworzyłam drzwi i usłyszałam szloch. Weszłam wgłąb domu i zauważyłam ciocię Carol, siostrę babci Danielle.
-Coś się stało? - zapytałam widząc całą tą sytuację.
-Twoja babcia nie żyje.
-Jak to? Kiedy umarła? - niby jej prawie w ogóle nie znałam i byłam wkurzona za tą całą sytuację z moim tatą, ale to nie zmienia faktu, że jest moją babcią.
-Wczoraj w nocy, dostała zawału.
-Za dwie godziny mamy samolot do Cardiff - oznajmiła moja mama.
-Do Cardiff? Po co?
-Do notariusza, który przeczyta testament babci i oczywiście na pogrzeb.
-A kiedy wrócimy?
-Pojutrze, idź i spakuj najważniejsze rzeczy.
Kiwnęłam głową i pobiegłam na górę. Jak zwykle odpaliłam laptopa i zadzwoniłam na skypie do Leo. Po odebraniu od razu włączył kamerkę, tak samo jak i ja. Laptopa położyłam na ziemi, przy szafie, aby przy okazji się spakować.
-No hej mała - uśmiechnął się.
-Nie przeszkadzam?
-Nie, spokojnie. Co robisz?
-Pakuje się.
-A po co? - podniósł jedną brew.
-Moja babcia wczoraj umarła, jadę na jej pogrzeb i coś tam jeszcze.
-Przykro mi - posmutniał.
-A mi jakoś nieszczególnie. Zostawiła mojego ojca na pastwe losu, bo ożenił się z moją mamą, której ta nie lubiła.
-To wszystko tłumaczy, a gdzie jedziesz na ten pogrzeb?
-Do Cardiff.
-Przesłyszałem się czy powiedziałaś Cardiff?
-Nie, słuch masz dobry, a co?
-Do Cardiff mam jakieś 30 minut drogi.
-No way! Dasz radę wpaść?
-Dla ciebie? Zawsze!
-Jesteś kochany.
-Wiem - zaśmiał się.
-Dobra ja zadzwonie później, bo jak z tobą rozmawiam to się w ogóle nie pakuje.
-No oki, do później.
-Bye! - rozłączyłam się.
Wrzuciłam do torby dwie koszulki, bluzę, jeansy, legginsy i onesie. Nic więcej chyba nie potrzebuje, w końcu to tylko dwa dni.
Zeszłam na dół, ubrałam moje czarne trampki i wyszłam. Torbę wrzuciłam do bagażnika taksówki, a sama wsiadłam na tylne siedzenia.
Na lotnisku byliśmy po kilku minutach. Podróż samolotem niestety nie trwała tak krótko, dlatego postanowiłam się przespać. Ponad dwie godziny później obudziła mnie mama. Byliśmy na miejscu.
-Nie żeby coś, ale gdzie teraz jedziemy?
-Do domu babci i cioci Carol.
-Mogłam się w sumie domyśleć - zaśmiałam się.
Kiedy byliśmy już na miejscu byłam pod wielkim wrażeniem. Willa babci to coś pięknego, nie wiedziałam, że tak się urządziła. Weszłam do środka, ciocia od razu zaprowadziła mnie do pokoju gościnnego, w którym spędzę te dwie noce. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i oczywiście odpaliłam skypa.
Samii: Ja już na miejscu!!
Dopamineleondre: To jak, kiedy moge wpaść?
Samii: Zapytam cioci i ci napisze ;3
Dopamineleondre: Oki, czekam ;*
Zbiegłam na dół i poszłam do salonu.
-Ciociuu - zrobiłam maślane oczka.
-Tak, słucham?
-Co ty na to gdyby mój kolega przyjechał, mieszka niedaleko i chcieliśmy się spotkać.
-Czy to ten cały Leondre z tego zespołu co Nancy go lubi? - zapytała moja mama.
-Tak, tak, to on. To może?
-Może, tylko że jutro po 13, bo o 11 mamy do notariusza.
-Dziękuje! - krzyknęłam i wróciłam do pokoju.
Samii: Możesz!
Dopamineleondre: To super! A kiedy?
Samii: Jutro po 13
Dapamineleondre: Podaj adres i przyjade :3
Samii: Cardiff, Queen st 17
Dopamineleondre: Widzimy się jutro, księżniczko xx
Samii: Czekam ♥
*
05.07.2016 12:00
Właśnie wracamy od notariusza, jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ okazało się, że babcia wszystkie swoje pieniądze przekazała mojemu tacie, a wille i firmę cioci Carol.
Teraz wszystko się zmieni...
Na koncie mamy dobre kilka milionów.
Mój tato stwierdził, że założymy restauracje. To od zawsze było morzeniem moich rodziców. Jeżeli chodzi o dom, to kupimy lub wybudujemy, oczywiście w Poznaniu, bo nie mamy zamiaru się stąd wynosić.
Kiedy byliśmy już na miejscu, wysiadłam z samochodu i poszłam do 'mojego' pokoju. Rzuciłam się na łóżko, a po chwili już spałam.
Leondre
Właśnie dojechałem na miejsce, nie mogę się już doczekać aż znów zobaczę tą śliczną buźkę. Wysiadłem z samochodu, a zaraz po mnie moja mama.
-To na pewno tutaj? - zapytała moja mama, widziałem, że byłą pod wrażeniem willi.
-Tak, Sam mówiła, że jej babcia była nadziana.
Podszedłem do drzwi i zapukałem. Po chwili otworzyła mi je wysoka brunetka, bardzo podobna do Sam. Zgaduje, że to jej mama.
-Ty pewnie jesteś Leo - uśmiechnęła się.
-We własnej osobie - zaśmiałem się.
-Miło mi, Angelika - podała mi rękę, a następnie mojej mamie.
-Victoria - uśmiechnęła się moje rodzicielka.
-Zapraszam do środka - wpuściła nas gestem ręki.
Wszedłem zaraz za moją mamą i zdjąłem buty.
-Gdzie znajdę Sam? - zapytałem.
-Schodami na górę, drugie drzwi po prawej.
-Dziękuje.
Wszedłem do pokoju i zobaczyłem moją księżniczkę, która spała sobie słodko na łóżku. Podszedłem do niej i położyłem się obok niej i pocałowałem ją w czoło.
-Leo? - powiedziała zaspanym głosem.
-Leo.
*
Samantha
Położyłam głowę na jego ramieniu i mocno go przytuliłam.
-Stęskniłaś się?
-Bardzo - zaśmiałam się.
-Wiesz, że minął tydzień?
-Wiem, dlatego nie mam pojęcia jak mam bez ciebie wytrzymać resztę wakacji.
-Jeszcze się spotkamy w te wakacje, obiecuje ci to.
Nie odpowiedziałam, zamiast tego mocniej się w niego wtuliłam.
-Może się gdzieś przejdziemy? - zaproponował.
-Jasne, tylko jest mały problem.
-Jaki?
-Nigdy nie byłam w Cardiff i nie znam tego miasta.
-Zaufaj mi, mam tu rodzine i wiem gdzie co jest.
-Więc na co czekamy? Chodź.
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do parku. Przez całą drogę się wygłupialiśmy i rozmawialiśmy. Kiedy byliśmy już na miejscu, usiedliśmy na trawie tuż przy stawie.
-Dlaczego musisz mieszkać tak daleko? - oparł głowę o moje ramie.
-Wiesz że moja mama jest Walijką? - zignorowałam jego pytanie.
-Tak?
-Mieszkała tutaj, w Cardiff. Później mój tato wraz z babcią się tu przeprowadził.
-Czyli dlatego masz taki akcent i tak płynnie gadasz po angielsku...
-Dokładnie - zaśmiałam się.
-Podziękuj Nan.
-Za co?
-Za to, że podała twojego skypa w tej paczce - uśmiechnął się.
Siedzieliśmy tak wpatrzeni w siebie przez dłuższy czas. W końcu Leo zaczął się do mnie przysuwać.
O boże
Nie
Tak
Odsuń się
Zostań
Gorąco tu trochę
-Ała! - krzyknęłam.
-Uważaj z tą piłką - powiedział Leo do jakiegoś chłopca, od którego oberwałam w głowę - Nic ci nie jest? - zwrócił się do mnie.
-Nie, spokojnie.
-Trochę, tak jakby - odchrząknął - zepsuł nam romantyczną chwilę - zaśmiał się.
-Tak jakby - dołączyłam do niego.
Kurwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro