Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Witam Wrocław!

Samantha

15.03.2016

Po wejsciu do szkoły przytuliłam Nancy na przywitanie.

-Nie uwierzysz! - rzuciłam.

-Nowy chomik? Nowy krasz? Czy może kolejna impreza u Matta? - popatrzyła na mnie z zaciekawieniem.

-Nie, lepiej! - skakałam z radości.

-No, więc zamieniam się w słuch - usiadła na ławce obok i założyła noge na nogę.

-Tato kupił mi bileti dał mi go dzisiaj, czyli jade na Young Stars on Tour!

Uśmiech Nan momentalnie zniknął jej z twarzy.

-Co jest? Nie cieszysz się? - dosiadłam się do niej - Pojedziemy razem.

-Pojedziesz sama - wyszeptała.

-A co z twoim biletem?

-Firma mojego ojca ostatnio przeszła kryzys i tymaczowo jesteśmy spłukani. Musiałam sprzedać bilet żeby było te pare złoty więcej.

-No way! Siostra, tak mi przykro - przytuliłam ją.

-Nie no spoko - odsunęła się ode mnie - Ale tato mi obiecał, że pojade na YSF i tobie też zafunduje bilet, bo wie jak to jest u ciebie z kasą.

-No i wszystko - zaśmiałam się.

Zadzwonił dzwonek na lekcje i wraz z Nancy udałyśmy się do klasy.

*

Wróciłam do domu i oczywiście byłam sama. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej kasze gryczaną i gulasz i podgrzałam w mikrofali.
Po skończonym posiłku odstawiłam talerz do zmywarki i poszłam do pokoju. Musiałam spakować kilka rzeczy, bo jutro jedziemy do Wrocławia na weekend do cioci, a przy okazji w sobote jest YSoT. Nie wierze w to, że spotkam Sylwie, Sylwie, Artura, Jeremiego i innych z ekipy YS. Przy okazji zrobie sobie zdjęcie z chłopakami z tego całego duetu Bars and M... M... Melody? Jakoś tak to szło.
Nie jestem Bambino, więc nie znam ich, ale Nan nawija mi o nich w kółko. Opowiada jaki to Charlie jest wspaniały, że ma cudowny głos i w ogóle. O tym drugim też coś wspomina, ale to rzadko. W sumie to nie widziałam nawet zdjęć tego całego Leondre.
Nie myśląc o tym dłużej, zabrałam się za pakowanie.

*

Do Ciebie silnego i Ciebie słabszego,
Do świata szyderców i przekleństw,
Co wielce się znają i zapominają,
Że mogliby dawać kochając.
Pomysł jest prosty, idea logicz..

-Czego? - krzyknęłam do słuchawki.

-Zapamiętam to sobie- usłyszałam chichot Nan.

-Sorki... A mogę wiedzieć po co dzwonisz?- powiedziałam zaspanym głosem.

-Może dlatego, że jest 7:30?

-Przecież ja dzisiaj nie ide do szkoły!

-Co? Czemu mi nic nie powiedziałaś?

-Powtarzałam ci to kilka razy, ale ty mnie oczywiście nie słuchałaś, bo Charlie i jego zdjęcia na instagramie są ważniejsze...

-Ajj, no wybacz.

-No przynajmniej będę miała więcej czasu na przyszykowanie się.

-I pamiętaj, żeby podjechać pod mój dom. Moja mama przekaże ci ten prezent dla chłopców.

-Oki, oki. Postaram się nie zapomnieć...- zaśmiałam się.

-Sam!- krzyknęła oburzona.

-Paa!

-Spróbuj zapomnieć to cię zab...-w tym momencie się rozłączyłam. Kocham ją denerwować.

Odłożyłam telefon i przeciągnęłam się na łóżku, z którego następnie wstałam. Z szafy wyciągnęłam bielizne, czarne legginsy i szarą bluzę bez zamka.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki. Po drodze minęłam się z mamą, którą przywitałam.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy, które następnie rozczesałam i wyruszyłam. Ubrałam przygotowane wcześniej ciuchy i wróciłam do pokoju. Odłożyłam moją onesie do walizki, a następnie zaniosłam ją do samochodu, żeby później się z nią nie męczyć.
Wróciłam do domu i zjadłam śniadanie, czyli jak zwykle płatki z mlekiem. Umysłam zęby, zrobiłam sobie na szybko koka i delikatnie się pomalowałam. Na codzień nie maluje się mocno. Zazwyczaj jest to korektor, maskara i brwi kredką. Nie znam się ta tym i szczerze mówiąc nie potrafiłabym zrobić sobie lepszego makijażu.
Wracając...
Zrobiłam ten nieszczęsny makijaż i poszłam do salonu.

-Hej tato! - przywitałam się.

-Cześć Sami, już jestes gotowa?

-Tak, a o której wyjeżdżamy?

-O dziesiątej - uśmiechnął się.

-Oki - zawtórowałam mu.

Czyli mam jeszcze dziesięć minut... Wiem! Zadzwonie do Nan.

Jeden sygnał...

Drugi sygnał...

Trzeci syg..

-Już jesteś u mnie?! -krzyknęła do słuchawki przyjaciółka.

-Ups... Zapomniałam, już jestem poza miastem - zaśmiałam się w myślach.

-Samantha Jessica Logan! Już. Nie. Żyjesz!

-Zadzwoń do mamy i powiedz, że będę u niej za 5 minut! - powiedziałam i się rozłaczyłam.

Chwilę później usłyszałam donośny głos mojego taty, informujący mnie o tym, że mam już przyjść i wsiadać do samochodu. Tak też zrobiłam.

Chwilę później byliśmy pod domem Nancy po te prezenty dla chłopaków z BaM.
Wysiadłam z samochodu, a mama mojej przyjaciółki przyniosła dwa pluszaki. Były one mniej więcej mojego wzrostu. Jeden krzymał w łapce pudełko wyglądające jak słoik nutelli, drugi zaś pudełko-minionka.

-Postarała się - powiedziałam do pani Blue.

-Robiła to ponad miesiąc - uśmiechnęła się promiennie - Szkoda, że nie może ich zobaczyć.

-Następnym razem na pewno się uda! A jak narazie chłopcy będą musieli zadowolić się prezentem od niej.

-Przynajmniej tyle możesz dla niej zrobić, przekazać to - powiedziała na co się uśmiechnęłam.

Pożegnałyśmy się i z powrotem wsiadłam do samochodu.

*

-Hej ciociu! - przywitałam się.

-Cześć Sami, jak ty wyrosłaś - no i znów to samo...

-Bez przesady, minął tylko rok, a ja się prawie w ogóle nie zmieniłam.

-Nie urosła nawet centymetra - zaśmiał się mój tato.

-Tatooo...

-No przepraszam, musiałem - uśmiech nie schodził mu z twarzy.

-Dobra, ty leć do pokoju Filipa zostawić rzeczy, a ja zrobie herbate - przerwała nam ciocia.

Filip to mój kuzyn, syn cioci. Ma 13 lat, blond włosy i zielone oczy. Jest dla mnie jak brat, od dziecka się dogadywaliśmy.

Zapukałam w dębowe drzwi i weszłam do środka. Zobaczyłam kuzyna siedzącego na swoim łóżku z laptopem na kolanach.

-Heej - przeciągnęłam.

-Sam! - podbiegł do mnie i dosłownie wskoczył na mnie. Co z tego, że jest ode mnie wyższy?

-Aż tak tęskniłeś? - zaśmiałam się.

-Nie widziałem cię prawie rok! - zszedł ze mnie.

-No w sumie racja.

-Jesteś jeszcze ładniejsza niż cię zapamiętałem - uśmiechnął się.

-Dziękuje, a ty... Urosłeś - zrobiłam smutną minę.

-W końcu jestem od ciebie wyższy - wyprostował się.

-Zawsze byłeś ode mnie wyższy.

-Cśii...- w tym momencie oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Pogadałam z nim jeszcze chwilę aż w końcu zdecydowaliśmy się sprawdzić co Nancy włożyła do tych pudełek dla chłopców. Niby nie powinnam tego robić, ale jestem bardzo ciekawska.

Zaczęłam od pudełka-nutelli. Rysunki jakiegoś chłopaka, to pewnie ten cały Leo. Koperty, list, słoik nutelli i karteczka z social mediami Nancy i moimi. Zgodziłam się żeby napisała również moje, bo nie chciała dawać tylko swoich.

W pudełku dla tego drugiego było to samo, tylko zamiast nutelli-porcelanowy minionek i rysunki z blondaskiem, a nie Leo.

Zapakowałam wszystko z powrotem tak jak było i wraz z Filipem poszliśmy do salonu, gdzie siedziała cała rodzinka.

*

-Sami, Sami nie śpij - słyszałam głos Filipa.

-Człowieku, jest 2 w nocy. Jutro, a raczej dzisiaj, mam koncert od 14, chcę się wyspać.

-No ale Sam, teraz będzie najlepszy moment - pokazywał palcem na telewizor.

-Daj spać, chłopie.

-Ale pod jednym warunkiem...

-Jakim? - popatrzyłam się na niego groźnym wzrokiem.

-Załatwisz mi autograf Przybysz.

-Dobra...

-Z dedykacją dla mnie!

-Dobra, niech ci będzie, a teraz daj spać!

-Interesy z tobą to czysta przyjemność - uśmiechnął się - Dobranoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro