1. Witam Wrocław!
Samantha
15.03.2016
Po wejsciu do szkoły przytuliłam Nancy na przywitanie.
-Nie uwierzysz! - rzuciłam.
-Nowy chomik? Nowy krasz? Czy może kolejna impreza u Matta? - popatrzyła na mnie z zaciekawieniem.
-Nie, lepiej! - skakałam z radości.
-No, więc zamieniam się w słuch - usiadła na ławce obok i założyła noge na nogę.
-Tato kupił mi bileti dał mi go dzisiaj, czyli jade na Young Stars on Tour!
Uśmiech Nan momentalnie zniknął jej z twarzy.
-Co jest? Nie cieszysz się? - dosiadłam się do niej - Pojedziemy razem.
-Pojedziesz sama - wyszeptała.
-A co z twoim biletem?
-Firma mojego ojca ostatnio przeszła kryzys i tymaczowo jesteśmy spłukani. Musiałam sprzedać bilet żeby było te pare złoty więcej.
-No way! Siostra, tak mi przykro - przytuliłam ją.
-Nie no spoko - odsunęła się ode mnie - Ale tato mi obiecał, że pojade na YSF i tobie też zafunduje bilet, bo wie jak to jest u ciebie z kasą.
-No i wszystko - zaśmiałam się.
Zadzwonił dzwonek na lekcje i wraz z Nancy udałyśmy się do klasy.
*
Wróciłam do domu i oczywiście byłam sama. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej kasze gryczaną i gulasz i podgrzałam w mikrofali.
Po skończonym posiłku odstawiłam talerz do zmywarki i poszłam do pokoju. Musiałam spakować kilka rzeczy, bo jutro jedziemy do Wrocławia na weekend do cioci, a przy okazji w sobote jest YSoT. Nie wierze w to, że spotkam Sylwie, Sylwie, Artura, Jeremiego i innych z ekipy YS. Przy okazji zrobie sobie zdjęcie z chłopakami z tego całego duetu Bars and M... M... Melody? Jakoś tak to szło.
Nie jestem Bambino, więc nie znam ich, ale Nan nawija mi o nich w kółko. Opowiada jaki to Charlie jest wspaniały, że ma cudowny głos i w ogóle. O tym drugim też coś wspomina, ale to rzadko. W sumie to nie widziałam nawet zdjęć tego całego Leondre.
Nie myśląc o tym dłużej, zabrałam się za pakowanie.
*
Do Ciebie silnego i Ciebie słabszego,
Do świata szyderców i przekleństw,
Co wielce się znają i zapominają,
Że mogliby dawać kochając.
Pomysł jest prosty, idea logicz..
-Czego? - krzyknęłam do słuchawki.
-Zapamiętam to sobie- usłyszałam chichot Nan.
-Sorki... A mogę wiedzieć po co dzwonisz?- powiedziałam zaspanym głosem.
-Może dlatego, że jest 7:30?
-Przecież ja dzisiaj nie ide do szkoły!
-Co? Czemu mi nic nie powiedziałaś?
-Powtarzałam ci to kilka razy, ale ty mnie oczywiście nie słuchałaś, bo Charlie i jego zdjęcia na instagramie są ważniejsze...
-Ajj, no wybacz.
-No przynajmniej będę miała więcej czasu na przyszykowanie się.
-I pamiętaj, żeby podjechać pod mój dom. Moja mama przekaże ci ten prezent dla chłopców.
-Oki, oki. Postaram się nie zapomnieć...- zaśmiałam się.
-Sam!- krzyknęła oburzona.
-Paa!
-Spróbuj zapomnieć to cię zab...-w tym momencie się rozłączyłam. Kocham ją denerwować.
Odłożyłam telefon i przeciągnęłam się na łóżku, z którego następnie wstałam. Z szafy wyciągnęłam bielizne, czarne legginsy i szarą bluzę bez zamka.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki. Po drodze minęłam się z mamą, którą przywitałam.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy, które następnie rozczesałam i wyruszyłam. Ubrałam przygotowane wcześniej ciuchy i wróciłam do pokoju. Odłożyłam moją onesie do walizki, a następnie zaniosłam ją do samochodu, żeby później się z nią nie męczyć.
Wróciłam do domu i zjadłam śniadanie, czyli jak zwykle płatki z mlekiem. Umysłam zęby, zrobiłam sobie na szybko koka i delikatnie się pomalowałam. Na codzień nie maluje się mocno. Zazwyczaj jest to korektor, maskara i brwi kredką. Nie znam się ta tym i szczerze mówiąc nie potrafiłabym zrobić sobie lepszego makijażu.
Wracając...
Zrobiłam ten nieszczęsny makijaż i poszłam do salonu.
-Hej tato! - przywitałam się.
-Cześć Sami, już jestes gotowa?
-Tak, a o której wyjeżdżamy?
-O dziesiątej - uśmiechnął się.
-Oki - zawtórowałam mu.
Czyli mam jeszcze dziesięć minut... Wiem! Zadzwonie do Nan.
Jeden sygnał...
Drugi sygnał...
Trzeci syg..
-Już jesteś u mnie?! -krzyknęła do słuchawki przyjaciółka.
-Ups... Zapomniałam, już jestem poza miastem - zaśmiałam się w myślach.
-Samantha Jessica Logan! Już. Nie. Żyjesz!
-Zadzwoń do mamy i powiedz, że będę u niej za 5 minut! - powiedziałam i się rozłaczyłam.
Chwilę później usłyszałam donośny głos mojego taty, informujący mnie o tym, że mam już przyjść i wsiadać do samochodu. Tak też zrobiłam.
Chwilę później byliśmy pod domem Nancy po te prezenty dla chłopaków z BaM.
Wysiadłam z samochodu, a mama mojej przyjaciółki przyniosła dwa pluszaki. Były one mniej więcej mojego wzrostu. Jeden krzymał w łapce pudełko wyglądające jak słoik nutelli, drugi zaś pudełko-minionka.
-Postarała się - powiedziałam do pani Blue.
-Robiła to ponad miesiąc - uśmiechnęła się promiennie - Szkoda, że nie może ich zobaczyć.
-Następnym razem na pewno się uda! A jak narazie chłopcy będą musieli zadowolić się prezentem od niej.
-Przynajmniej tyle możesz dla niej zrobić, przekazać to - powiedziała na co się uśmiechnęłam.
Pożegnałyśmy się i z powrotem wsiadłam do samochodu.
*
-Hej ciociu! - przywitałam się.
-Cześć Sami, jak ty wyrosłaś - no i znów to samo...
-Bez przesady, minął tylko rok, a ja się prawie w ogóle nie zmieniłam.
-Nie urosła nawet centymetra - zaśmiał się mój tato.
-Tatooo...
-No przepraszam, musiałem - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Dobra, ty leć do pokoju Filipa zostawić rzeczy, a ja zrobie herbate - przerwała nam ciocia.
Filip to mój kuzyn, syn cioci. Ma 13 lat, blond włosy i zielone oczy. Jest dla mnie jak brat, od dziecka się dogadywaliśmy.
Zapukałam w dębowe drzwi i weszłam do środka. Zobaczyłam kuzyna siedzącego na swoim łóżku z laptopem na kolanach.
-Heej - przeciągnęłam.
-Sam! - podbiegł do mnie i dosłownie wskoczył na mnie. Co z tego, że jest ode mnie wyższy?
-Aż tak tęskniłeś? - zaśmiałam się.
-Nie widziałem cię prawie rok! - zszedł ze mnie.
-No w sumie racja.
-Jesteś jeszcze ładniejsza niż cię zapamiętałem - uśmiechnął się.
-Dziękuje, a ty... Urosłeś - zrobiłam smutną minę.
-W końcu jestem od ciebie wyższy - wyprostował się.
-Zawsze byłeś ode mnie wyższy.
-Cśii...- w tym momencie oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Pogadałam z nim jeszcze chwilę aż w końcu zdecydowaliśmy się sprawdzić co Nancy włożyła do tych pudełek dla chłopców. Niby nie powinnam tego robić, ale jestem bardzo ciekawska.
Zaczęłam od pudełka-nutelli. Rysunki jakiegoś chłopaka, to pewnie ten cały Leo. Koperty, list, słoik nutelli i karteczka z social mediami Nancy i moimi. Zgodziłam się żeby napisała również moje, bo nie chciała dawać tylko swoich.
W pudełku dla tego drugiego było to samo, tylko zamiast nutelli-porcelanowy minionek i rysunki z blondaskiem, a nie Leo.
Zapakowałam wszystko z powrotem tak jak było i wraz z Filipem poszliśmy do salonu, gdzie siedziała cała rodzinka.
*
-Sami, Sami nie śpij - słyszałam głos Filipa.
-Człowieku, jest 2 w nocy. Jutro, a raczej dzisiaj, mam koncert od 14, chcę się wyspać.
-No ale Sam, teraz będzie najlepszy moment - pokazywał palcem na telewizor.
-Daj spać, chłopie.
-Ale pod jednym warunkiem...
-Jakim? - popatrzyłam się na niego groźnym wzrokiem.
-Załatwisz mi autograf Przybysz.
-Dobra...
-Z dedykacją dla mnie!
-Dobra, niech ci będzie, a teraz daj spać!
-Interesy z tobą to czysta przyjemność - uśmiechnął się - Dobranoc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro