Rozdział 96
Uśmiechnięta zaczęłam zapinać stanik i założyłam bluzę Vin'a. Mężczyzna posłał mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłam. Podszedł do mnie i położył mi swoją ogromną dłoń na policzku i zaczął masować opuszkiem kciuka mój policzek, na co się zarumieniłam.
-Dziękuje maleńka - powiedział i złączył nasze usta w delikatny pocałunek, tak na prawdę powiedziałabym, że to było muśnięcie. Oparł czoło o moje i uśmiechnął się. -Dziękuję za piękny prezent - podziękował, a na moich ustach zawitał jeszcze większy uśmiech.
-A dzień się dopiero zaczął - powiedziałam i zarzuciłam mu ręce na kark przyciągając go bliżej mnie. -Czeka cię jeszcze wiele niespodzianek - szepnęłam i odepchnęłam go z prowokatorskim uśmiechem.
Wsiadłam na miejsce pasażera i przyglądałam się Vin'owi, który z gracją kroczył w stronę samochodu. Wsiadł za kierownicą, ruszył i westchnął.
-Coś nie tak? - zapytałam przyglądając się mu zmartwiona.
-Niestety, przed chwilą kochałem cię na całego, a on znowu jest twardy - powiedział i pokręcił głową z niedowierzeniem. Posłałam mu łobuzerski uśmiech i powoli zaczęłam sunąć w górę spodni, na co mężczyzna tylko westchnął.
Kiedy moja dłoń znalazła się na jego członku pociągnął powietrze i przyspieszył. Złapałam za pasek i zaczęłam szybko go zdejmować. Wreszcie kiedy poradziłam sobie z tym nie lada wyzwaniem, złapałam za guzik i rozporek od spodni. Złapałam za jego kutasa przez bokserki i poczułam jego pulsowanie. Odpięłam pasy, a Vin popatrzył na mnie zaskoczony.
-Co ty robisz? - zapytał, a ja położyłam mu palec na usta przejeżdżając po nich.
-Cii, zaufaj mi - powiedziałam seksownym głosem i nachyliłam się nad jego kroczem i wzięłam go do buzi. Vin jęknął gardłowo, a ja się uśmiechnęłam i przejechałam po nim językiem, a mężczyzna sapnął. Położyłam dłoń na jądrach i zaczęłam je ugniatać w przyjemny sposób. Przyspieszyłam swoje poczynania, a po samochodzie rozchodziły się tylko jęki Vin'a, co jeszcze bardziej mnie nakręcało.
Zdjął dłoń ze skrzyni biegów i włożył mi dłoń we włosy przyspieszając moje ruchy. Chciałam dać Vin'owi jak największą przyjemność, więc jeszcze bardziej przyspieszyłam i brałam go tak głęboko, że czułam jak główka obija mi się o koniec gardła.
W końcu poczułam jak Vin doszedł i połknęłam całe nasienie, całując na koniec główkę jego penisa, na co westchnął z rozkoszą. Poprawiłam jego spodnie i zapięłam rozporek. Uśmiechnęłam się w stronę białowłosego, a on dalej sapał zmęczony.
-Kurwa - szepnął kiedy już unormował oddech. -Kocham cię maleńka - przyznał nie odrywając wzroku od jezdni, w sumie to byliśmy już prawie pod domem. Kiedy Vin zatrzymał samochód wbił się w moje usta.
Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy na górę. Byliśmy zmęczeni po naszych igraszkach, więc padliśmy jak zabici na łóżko.
Poczułam jak promienie słoneczne strzeliły w moją twarz jak bicze, więc odwróciłam twarz i zobaczyłam uśmiechniętego męża, który się mi przypatrywał. Odgarnął kosmyk moich włosów do tyłu i uśmiechnął się. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam go.
-Wreszcie się doczekałem - powiedział i masował moje ramie.
-No wiem, powinnam wstać wcześniej - powiedziałam, a on cmoknął mnie w nos.
-Wreszcie się doczekałem zastać moją żonę w łóżku obok mnie, nigdy nie myślałem, że doczekam - powiedział, a ja zachichotałam. -Ja pierdole, mam już 24 lata - westchnął, a ja pocałowałam go w szczękę.
-Oj tam, to tylko liczba - przyznałam i rysowałam opuszkami palców kółka na jego torsie. -Ale zobacz, w tak krótkim czasie masz wszystko czego chcesz - dodałam i popatrzyłam na jego twarz. Niebieskie oczy jak lód skanowały moją twarz i uśmiechnął się lekko.
-Jeszcze nie mam wszystkiego, ale nie wiele mi brakuje do osiągnięcia życiowego celu - powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.
-Czego ci brakuje? Może uda mi się to ogarnąć na twoje następne urodziny - powiedziałam i zaśmiałam się wtulając w niego.
-Brakuje mi owoca naszej miłości - powiedział, a ja oderwałam się od niego i patrzyłam w jego oczy.
-Chciałbyś mieć dziecko? - zapytałam niedowierzając. - Ze mną? - zapytałam, a on też usiadł.
-Nie jestem w stanie wyobrazić sobie lepszej mamy niż ty, byłabyś cudowną matką - przyznał i złapał za mój pod brudek i spojrzał swoim wzrokiem.
-A ty byłbyś cudownym ojcem, ale ja chyba nie jestem gotowa na bycie mamą, ja mam dopiero 18 lat - wytłumaczyłam, a on delikatnie przejechał po moim policzku kciukiem i złączył nasze usta.
-Ale maleńka, ja cię do niczego nie zmuszam - powiedział od razu i przytulił mnie. -Będziemy mieli dziecko, kiedy ty tego będziesz chciała, chcę żebyś tylko wiedziała, że i tak zawsze będę z tobą - powiedział i złączył nasze usta w pocałunek.
-Kocham cię - szepnęłam i pogłębiłam pocałunek. Kiedy zapiekło mnie w płucach od braku tlenu oderwałam się od męża i uśmiechnęłam. Wstałam i pobiegłam do mojego pokoju.
Wzięłam szybki prysznic i zaczęłam myśleć o tym co mówił do mnie Vin. On chciałby mieć dziecko, ale czy ja jestem na to gotowa? Czy nie poronię przez to co robił mi ojciec przez tyle lat? Czy uda mi się być w ciąży? Potem rozstępy, kolejne blizny.
Odgoniłam złe myśli, a pomyślałam, o tym dobrych. Mała pociecha, która jest twoim największym szczęściem i radością życiową, ale czy nic jej się nie stanie? Czy to nie będzie znowu życie w wiecznym stresie? Kurwa mać.
Zakręciłam kurek i wyszłam z pod prysznica zakładając na siebie szlafrok. Weszłam do garderoby i ubrałam na siebie czyste ubrania. Mianowicie czarne rurki i obcisłą koszulkę z Ralpha Laurena, którą polubiłam.
Związałam włosy w wysokiego kucyka i zeszłam na dół. Wyciągnęłam z szafki gofrownicę i podłączyłam ją do prądu. Wyciągnęłam z lodówki i z szafek odpowiednie produkty i zaczęłam wyrabiać masę. Dodałam do środka owoce leśne i zaczęłam jak podgrzewać w gofrownicy, żeby dostały chrupiącej konsystencji.
Kiedy zrobiłam 7 porcji i polałam je bitą śmietaną, i posypałam posypką jak na zawołanie wszyscy zjawili się w kuchni. Dla siebie zostawiłam suchego gofra, bo uczulenie na nabiał nie pozwalało mi na więcej. Wzięłam jedynie banana i ozdobiłam nim kawałek spieczonego ciasta.
Wszyscy składali Vin'owi życzenia urodzinowe, a ja patrzyłam uśmiechnięta na to. Vin co jakiś czas patrzył na mnie i posyłał mi uśmiechy. Dostał mnóstwo fajnych rzeczy, a ja dałam mu pendrive'a, na którym były nasze wszystkie zdjęcia gdzie przyłapali nas albo w sklepie, albo przed nim.
Mężczyzna podziękował za prezent i włożył go do kieszeni. Ruszyliśmy do sali kinowej i Vin odpalił jakiś film. Puścił na pilocie play i usiadł obok mnie zarzucając rękę na moje ramie. Rozejrzałam się nerwowo dookoła, czy ktoś zobaczył ten ruch, ale każdy był zajęty filmem, co okazało się, że był to mój ulubiony film "Autopsja Jane Doe", oczywiście Cat piszczała na każdej scenie, chociażby nawet jak przywieźli trupa do kostnicy. Wszyscy się śmiali z dziewczyny, a ona wtulała się w Will'a, a ten też ją straszył.
Kiedy film się skończył bracia poinformowali, że wszyscy bez wyjątku, tutaj skierowali wzrok na mnie, idziemy do klubu wznieść toast za 24 lata brata. Ku zaskoczeniu Vin poprosił, żeby jeszcze wszyscy zostali, bo chce coś ogłosić. Wszyscy usiedli na kanapie wraz ze mną i patrzyłam z wyczekiwaniem na słowa mężczyzny.
-Jak już wiecie, skończyłem 24 lata i czuję się mega staro - przyznał, a wszyscy się zaśmiali. -Ale chciałbym wam coś powiedzieć - powiedział, a ja poczułam dreszcz jak na mnie popatrzył. -Maleńka - powiedział i podał mi dłoń, a wszyscy poza Dylan'em byli zaskoczeni na jego słowa. Złapałam za jego dłoń i wstałam z kanapy, wbijając wzrok w dywan, zajebisty szary dywan.
-Więc chce was poinformować, że jestem z Sheilą - powiedział, a ja zbladłam. Popatrzyłam na reakcje wszystkich i byli w ciężkim szoku, tak mi się przynajmniej wydaje. - I nie chodzi o to, że chodzimy ze sobą, jesteśmy małżeństwem - dodał i pokazał podniósł moją prawą rękę i swoją. Wszyscy w salonie mieli szeroko otworzone oczy, ale pierwsza z otępienia wyszła Ariana.
Wstała z kanapy i podbiegła do nas piszcząc.
-Wiedziałam, po prostu wiedziałam - powiedziała i przytuliła nas mocno. -Mój ship is real! - krzyknęła i odwróciła się do Will'a wyciągając dłoń. -Jedziemy na zakupy kochasiu - powiedziała i pociągnęła go w stronę drzwi dalej piszcząc, a Will jęknął.
Grayson uśmiechnął się, a Ethan wyciągnął portfel z kieszeni i dał 100 dolarów bratu, czy to są jakieś zakłady bukmacherskie? Serio zakładali się o to czy jesteśmy ze sobą? Nie wiedziałam, że to takie interesujące.
Mike wstał pierwszy i przytulił mnie gratulując, a potem podszedł do brata. Wszyscy jak wyszli z szoku podążyli w ślady brata, nawet Dylan, dla niepoznaki. Chłopaki powiedzieli, że muszą nadrobić wieczór kawalerski i panieński. Wymyślili, że zrobią to jednego dnia i to dzisiaj. Będzie ciekawie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro