Rozdział 75
Otworzyłam oczy, po usłyszeniu strzału we śnie i rozejrzałam się. Leżałam goła przytulona do Vin'a gdy usłyszałam melodyjkę z doły, która oznaczała, że ktoś dzwonił. Popatrzyłam na dekoder, który wskazywał kilka minut po 2. Wstałam bezszelestnie i zbiegłam na dół zakładając na siebie jeszcze bieliznę. Zaspana dopadłam do telefonu i oślepiła mnie jego jasność.
-Halo? - zapytałam kiedy zobaczyłam uśmiechniętą twarz Cat.
-Shelia, musisz nam pomóc - powiedziała bełkocząc, a ja szybko zaczęłam zakładać na siebie ubrania z wczoraj, które były rozwalone po całej kuchni.
-Co się stało Ariana? - zapytałam zapinając w pośpiechu guziki, oczywiście pomyliłam się w zapinaniu, więc musiałam jeszcze raz odpiąć i zapiąć na nowo.
-Jesteśmy na komisariacie - powiedziała i się zaśmiała. - Musisz zapłacić za nas kaucję - tym razem szepnęła, ale chwilę potem zaśmiała się głośno.
-Podaj mi nazwę komisariatu - powiedziałam i chciałam wpisać ją w nawigację, ale jak usłyszałam tą nazwę, nie musiałam. Bardzo dobrze znałam ten komisariat.
-Będę za 40 minut - powiedziałam i rozłączyłam się. Złapałam za długopis i nabazgrałam na kartce, że pojechałam po tych debili. Sami będą się jutro, yyy właściwie to dzisiaj tłumaczyć, że zabierałam ich z policji. Zabrałam torebkę i nałożyłam na nogi szybko reeboki.
Zbiegłam do garażu i najpierw musiałam wyjechać z garażu Ferrari, żeby dostać się do jakiegoś większego bardziej pojemnego samochodu, nigdzie nie widziałam Audi czyli nim pojechali, westchnęłam lekko, ale kiedy wyjechałam Romą wróciłam do garażu po Citroenem Spacetourer i ruszyłam po tych głąbów, wcześniej oczywiście parkując Romę w głąb garażu.
Ruszyłam ogromnym samochodem, którym dziwnie mi się jechało i też na pewno miał mniejszą moc niż Jaguar, którym jeżdżę na codzień. Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Na komisariacie byłam minutę przed czasem i podeszłam do tak zwanej "recepcji" gdzie policjantki robiły lody policjantom.
-Dobry wieczór - powiedziałam, a policjant obleśnie uśmiechnął się w moją stronę. - Przyszłam zapłacić kaucję za imprezowiczów - powiedziałam uśmiechając się.
-2100 dolarów - powiedział, a mi oczy wyszły na wierzch. - Możesz księżniczko zapłacić w naturze - powiedział i spojrzał na łóżko, które było za nim.
-Można kartą? - zapytałam.
-Oczywiście - powiedział lecz trochę spochmurniał, że nie zgodziłam się, ale bez protestów wyjął terminal, a ja przyłożyłam kartę i wpisałam pin. I świzdu gwizdu dużo pieniędzy poszło w pizdu.
Po chwili usłyszałam jak rozbawiona Cat rzuca mi się na szyję i przytula.
-Wiedziałam, że po nas przyjedziesz - powiedziała uradowana i pocałowała mój policzek śliniąc go.
Posłałam wszystkim zły wyraz twarzy i kazałam się pakować do samochodu. Kiedy wszyscy już zapakowali się do środka, włączyłam radio i zaczęłam jechać.
Oczywiście nie minęło nawet 5 minut, a ja musiałam się zatrzymywać, bo Cat chciało się żygać. I tak wyglądała nasza podróż do domu, że każdy zdążył się wyżygać w czasie jazdy, a mnie chciał chuj strzelić.
Mogłam kurwa po nich nie jechać. I w taki o to sposób, wracałam do domu 2 godziny i 45 minut, a na dworze zaczął już się robić widno.
Kiedy wreszcie wjechałam na posesje, zobaczyłam Vin'a opierającego się o drzwi wejściowe. Wszyscy zaczęli wysiadać z samochodu, tak na prawdę to nie można tego nazwać wysiadaniem, tylko kurwa wypadaniem oparłam zmęczoną głowę na kierownicę ziewając.
Poczułam jak Vin otworzył mi drzwi i patrzył ze współczuciem na mnie. Zerknęłam na radio, które wskazywało 5:50, na co jęknęłam i położyłam z powrotem łeb na kierownicy.
-Daj mi chwilę - powiedziałam do Vin'a, a w głowie zbierałam się w sobie żeby wysiąść, ale nie mogłam. Poczułam jak Vin złapał mnie w talii i zaczął kierować się w stronę domu.
-Pójdę sama - powiedziałam, ale sama nie wierzyłam w to co powiedziałam.
-Daj sobie chociaż raz pomóc - powiedział, a ja odpuściłam i wtuliłam się w męża.
Poczułam pod sobą mięciutki materac, a zaraz obok mnie położył się Vin.
-Dziękuję, że pojechałaś po moich braci i Cat - powiedział i pocałował mnie, a ja się uśmiechnęłam.
-Nie ma sprawy - powiedziałam i popatrzyłam w jego oczy.
-Śpij maleńka - powiedział i przytulił mnie mocno. Można powiedzieć, że prawie leżałam na nim, ale najwyraźniej nie przeszkadzał mu mój ciężar, więc odpoczywałam tak na nim i rozmyślałam, lecz szybko oderwałam się od piersi Vin'a i wstałam.
-Co jest maleńka? - zapytał wstając od razu tak jak ja.
-Miałam do Lissy pojechać - powiedziałam i już chciałam zakładać buty, ale Vin mi je zabrał sprzed nosa.
-Rozmawiałem z nią i mówi, że wszystko jest w jak najlepszym porządku - powiedział i założył mi kosmyk włosów za ucho. - Nie sądzę, żebyś wrócił do snu, więc co ty na żeby wziąć relaksującą kąpiel? - zapytał po chwili, a ja potwierdziłam. Po chwili byliśmy już w wannie i czerpaliśmy przyjemność ze swojej obecności.
Ta kąpiel, bardzo mnie rozluźniła tak samo jak Vin'a. Po godzinie wyszliśmy z wanny i ubraliśmy się. Ja postawiłam na czarne leginsy i luźną szarą bluzę. Wbiegłam uradowana do kuchni i podwinęłam rękawy.
Wyciągnęłam z lodówki 2 kg mięsa mielonego i podzieliłam to na dwa. Przecież jak ta hołota wstanie, zeżrą wszystko. Włączyłam po cichu muzykę i zaczęłam ruszać biodrami do rytmu, nucąc pod nosem melodię.
Kiedy lasagna była gotowa do pieczenia włączyłam piekarnik i zabrałam się za robienie sałatki, a może zrobimy sobie grilla wieczorem? Uśmiechnęłam się szeroko kiedy do moich uszy doleciała mi moja ukochana piosenka.
-Havana ooh na-na - zaczęłam po cichu śpiewać, zapominając że w każdym momencie może tutaj ktoś wejść.
-He took me back to East Atlanta na-na - śpiewałam coraz głośniej, a biodra i ręce same mi chodziły.
Kiedy skończyła się zwrotka Camili miał zacząć się rap, poczułam dłonie na biodrach, a do moich uszy dotarł męski głos Vin'a, który zaczął rapować.
-Jeffery - sapnął, a ja się uśmiechnęłam i dalej poruszałam biodrami.
-Just graduated, fresh on campus, mm - ciągnął dalej, a ja byłam zaskoczona jak dobrze umiał rapować.
Kiedy piosenka się skończyła Vin wbił mi się w usta całując zachłannie. Odepchnęłam go lekko od siebie i uśmiechnęłam się.
-Nie wiedziałam, że umiesz tak dobrze rapować - powiedziałam kiedy oparł swoje czoło o moje.
-A ja nie wiedziałem, że umiesz tak pięknie śpiewać - powiedział i złączył nasze usta. - Pojedziemy dzisiaj do centrum - powiedział kiedy się ode mnie oderwał.
-A po co? - zapytałam.
-Niespodzianka - powiedział posyłając mi łobuzerski uśmiech i wyszedł z kuchni. Od razu ruszyłam za nim i odwróciłam go w moją stronę. Popatrzyłam na niego poważnym wzrokiem i trochę zbyt agresywnie warknęłam:
-Nienawidzę niespodzianek - patrzyłam na niego lodowatym wzrokiem i przeszyłam go na wylot.
-To je polubisz - powiedział i ruszył do swojego biura. Kurwa.
Odwróciłam się napięcie i zeszłam na dół. Zdjęłam z siebie ubrania i wskoczyłam do basenu w bieliźnie. Oparłam ręce na odpływie basenowym i wróciłam do wspomnień.
-Księżniczko mam dla ciebie niespodziankę - powiedział uradowany tata ciągnąc 9 latkę do sypialni. Grzeczna dziewczynka podążała za ojcem ciesząc się, że może miał coś dla niej fajnego, ale nie wiedziała, że zapoczątkuje to lawinę piekła życiowego.
Powiedział, żebym usiadła na łóżku, więc wykonałam jego polecenie. Usiadłam na skraju łóżka, a on uklęknął obok mnie i uśmiechnął się.
Zdjął mi spodnie i zostałam tylko w majtkach i w koszulce. Przyglądałam się tacie, a on zaczął zdejmować swoje spodnie i bokserki. Zadrżałam na widok penisa, dotąd widziałam go tylko w podręcznikach od biologii. Nigdy nie widziałam go na żywo.
-Rozłóż nogi, księżniczko - wybełkotał, a ja zadrżałam z powrotem. Pokręciłam głową za co dostałam uderzenie w policzek, które okropnie piekło. Ojciec już więcej nie poprosił, sam rozłożył moje nogi i rozdarł moje majtki.
Pamiętam jak bardzo bolało jak mnie rozdziewiczał, jak przebijał błonę. Bałam się krzyczeć. Bałam się sprzeciwić. Bałam się zrobić cokolwiek. I w taki sposób straciłam to co jest najważniejsze dla dziewczyny, kobiety, czyli dziewictwo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro