Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 66

Właśnie skończyliśmy jeść nasz obiad, a ja wyciągnęłam szybko portfel i sięgnęłam po paragon, który wynosił 90 dolarów.

Zachowałam kamienny wyraz twarzy i włożyłam odpowiednią sumę i zostawiłam 10 dolarowy napiwek.

Podeszłam do wieszaka i już chciałam wziąć mój płaszcz, ale Vin mnie wyprzedził i założył mi go jak prawdziwy gentleman.

-I co ja mam z tobą zrobić? - zapytał szeptem przy moim uchu przez co uśmiechnęłam się, a po karku przeleciał mi prąd.

-Kochaj mnie, karm mnie i nie opuszczaj - powiedziałam, a on się zaśmiał.

-Za dużo bajek się naoglądałaś - powiedział, a uśmiech na mojej twarzy się powiększył.

-Przepraszam cię bardzo Garfield to jest bardzo pouczająca bajka - powiedziałam odgarniając moje włosy w kucyku na bok. - Zresztą skoro zauważyłeś skąd był ten cytat to też musiałeś go oglądać - dodałam i pstryknęłam go w nos.

On nic nie odpowiedział tylko posłał mi czarujący uśmiech i otworzył drzwi restauracji.

Wyszliśmy powoli, ale gdy zobaczyłam chmarę biegnących w naszą stronę paparazzi szybko założyłam okulary i zasłoniłam się dłonią. Przyspieszyłam kroku i chciałam jak najszybciej dostać się do biura.

Przepychałam się przez tłum ludzi z mikrofonami i aparatami, starając jak najszybciej się wydostać z tego armagedonu. Kurwa co za chujowa praca, w życiu nie chciałabym być taką hieną, która żeruje na ludziach.

Po 10 minutach szybkiego marszu weszliśmy do środka holu, a ja odetchnęłam z ulgą i zdjęłam okulary.

-Następnym razem jedziemy autem - powiedziałam i ruszyłam do windy posyłając miły uśmiech recepcjonistce, ale ona nawet na mnie nie patrzyła tylko pożerała Vin'a wzrokiem. Miał szczęście, że nawet na nią nie spojrzał.

Kiedy byliśmy w windzie i nacisnęłam odpowiedni guzik winda ruszyła. Popatrzyłam na Vin'a, a on od razu wbił się w moje usta i jego ręce poleciały od razu na moją dupę ściskając ją przez co sapnęłam.

-Marzyłem o tym odkąd wyszliśmy z biura - powiedział uśmiechając się przez pocałunek. Lecz ku mojemu zdziwieniu winda otworzyła się na 15 piętrze, więc szybko się oderwałam od Vin'a i strzepnęłam jego rękę.

Do windy wszedł Rick z jakąś dziewczyną.

-Cześć Cheryl - powiedział uśmiechnięty, a jak zobaczył że obok mnie jest Vin, który zaciskał szczękę przywitał się też z nim. - Dzień dobry prezesie - ale Vin mu nie odpowiedział przez co nabrałam naburmuszonego wyrazu twarzy i popatrzyłam na niego, ale on wgapiał się w drzwi windy zamyślonym wzrokiem.

-Do później - powiedział Rick jak zajechaliśmy na 20 piętro. - Do widzenie panie prezesie - powiedział poważnie i już ich nie było.

-Co ciebie z nim łączy? - zapytał od razu jak drzwi windy się zamknęły.

-Nic, pomógł mi zajść do biura i był pierwszą osobą jaką spotkałam w firmie. Tyle - powiedziałam uśmiechając się lekko. - Zazdrośniku - powiedziałam uśmiechając się szeroko, on tylko prychnął i popatrzył mi głęboko w oczy.

-Ty też jesteś zazdrośnikiem - rzekł i uśmiechnął się chytrze. - Myślisz, że nie widziałem jak patrzyłaś na Isabellę na recepcji - powiedział, Isabella imię warte jej właścicielki. Prychnęłam tylko, a Vin uśmiechnął się zwycięsko.

Wysiadłam z windy w ekspresowym tempie i zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam za biurkiem i już chciałam odpalić tableta, gdy ktoś wszedł do pokoju i zobaczyłam, że to był uśmiechnięty Vin, więc wróciłam do odpalania tableta, ale został mi on bezczelnie wyrwany z rąk. Znowu.

-Na dzisiaj już skończyłaś pracę - powiedział uśmiechnięty, a ja popatrzyłam na wyświetlacz Mac'a.

-Przecież jest dopiero 3 - powiedziałam i oparłam się, przyglądając się przystojnemu mężczyźnie.

-Ale pracujesz od 6 i dzisiaj i tak już za długo pracujesz - powiedział uśmiechnięty i schylił się żeby mnie pocałować. Nasze usta idealnie ze sobą współgrały, ale kiedyś musiało się to skończyć.

-Dziękuje prezesie - powiedziałam i wstałam zamykając laptopa.

-Proszę bardzo, panienko Smith - powiedział i wyciągnął z kieszeni kartę kredytową. - To dla pani - dodał i uśmiechnął się.

-Co to takiego? - zapytałam z głupkowatym uśmiechem.

-Tutaj będziesz miała przelewaną pensję - powiedział i puścił mi oczko, na co się zarumieniłam.

-Dobrze, to z tych pieniędzy zrobię dzisiaj cudowną kolację, panie prezesie - powiedziałam i zarzuciłam torebkę na ramię.

-Nie wiem co pani kupi za 20 milionów, ale jestem ciekaw - powiedział i zaśmiał się, a ja przystanęłam i popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.

-ILE?! - szepnęłam zaskoczona i popatrzyłam na kawałek plastiku, który był już w moim portfelu.

-20 milionów - odpowiedział tak jakby to było nic.

-Vin, gorzej ci? - warknęłam i już wyciągałam kartę z mojego portfela.

-Maleńka, zarabiam tyle przez dzień także się nie martw - powiedział i mrugnął do mnie, wychodząc z pokoju zostawiając mnie w ogromnym szoku.

Po 5 minutach dopiero ruszyłam się i wyszłam z mojego biura. Ruszyłam korytarzem pożegnałam się z Emmą i wsiadłam do windy. Nacisnęłam poziom -2 i winda zaczęła zjeżdżać na parking.

Kiedy byłam na odpowiednim poziomie wysiadłam i otworzyłam kluczykiem Jaguara, obok niego stał Ferrari Roma, który na 100% był Vin'a. Uśmiechnęłam się i wsiadłam do Jaguara.

Odpaliłam go i szybko wyjechałam z parkingu. Nie wiem co mnie podkusiło, ale pojechałam pod salon Mercedesa i zaparkowałam na parkingu.

Wysiadłam z auta i zaczęłam chodzić między autami i oglądać je.

-Mogę w czymś pomóc? - zapytał mnie ktoś z zaskoczenia, więc szybko się rozejrzałam i zobaczyłam za mną faceta ubranego w ubrania z mercedesa, więc uśmiechnęłam się.

-Tylko przeglądałam różne samochody - powiedziałam od razu i rozejrzałam się jeszcze raz po pięknych nowiuśkich samochodach.

-A szuka pani jakiegoś specjalnego modelu? - zapytał z uśmiechem facet około 40.

-Wie pan co, zawsze marzył mi się Mercedes klasy G - powiedziałam szczerze i poprawiłam okulary na moim nosie.

-Bardzo dobry ma pani gust - przyznał uśmiechając się serdecznie. -Proszę iść za mną - powiedział i zaczął mnie prowadzić w nieznanym mi kierunku. Weszliśmy do środka salonu i w moje oczy od razu rzuciło mi się wymarzone auto. Piękny, potężny, szybki Mercedes moich marzeń.

-Podoba się pani ten model? - zapytał mnie mężczyzna, a ja przytaknęłam. - Jak pani chce to możemy się umówić na jazdę próbną - powiedział, a na moich ustach pojawił się jeszcze większy uśmiech.

-Oczywiście, a ile to będzie kosztować? - zapytałam.

-Jazdy próbne są bezpłatne, proszę się nie martwić - powiedział rozbawionym głosem, a ja pokiwałam głową. - Dobrze, to na kiedy chcę się pani umówić? - zapytał, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że trzymał w ręce notes, a w drugiej długopis.

-Yyy, nie wiem, a kiedy jest jakiś wolny termin? - zapytałam zakłopotana.

-Jutro o 19 - powiedział.

-Idealnie - odpowiedziałam z uśmiechem i uścisnęłam jego rękę. - Do widzenia - dodałam.

-Do zobaczenia - powiedział miło, a ja wyszłam z salonu z ogromnym uśmiechem.

Wskoczyłam do Jaguara i ruszyłam w powrotną drogę. Oczywiście zatrzymałam się jeszcze w sklepie, żeby zrobić kolację.

Wzięłam wózek i zaczęłam go pchać do przodu. Wzięłam do środka różne owoce, warzywa, makaron tagliatelle i mięso mielone, na kolację zrobie tym żarłokom spaghetti. Oczywiście wzięłam też różnego rodzaju przekąski słodkie jak i słone.

Kiedy udało mi się to wszystko zanieść do auta i wpakować do bagażnika rozejrzałam się po parkingu, nie było dużo aut, ale za to był piękny zachód słońca.

Od razu przypomniała mi się scena z Ethan'em, Grayson'em i Mike'iem. Aż sama się zaśmiałam jak Grayson się cieszył, że dojechaliśmy bezpiecznie do domu. Pamiętam jak Mike zrobił znak krzyża kiedy zobaczył, że zaczynamy drugą rundę ścigania się.

Zamknęłam bagażnik i wsiadłam za kółko. Pod domem byłam 20 minut później. Zobaczyłam, że Vin już jest w domu, bo Ferrari jest zaparkowane w garażu.

Zaparkowałam tyłem, żeby móc jutro rano wyjeżdżać bez problemu. Zamknęłam garaż i weszłam do domu, chciałam żeby ktoś mi pomógł wnosić siatki do środka, ale jak zobaczyłam, że wszyscy się śmieją, a w domu jest siwo od dymu wiedziałam, że się zjarali.

Westchnęłam i wróciłam do garażu po 8 siatek, czyli będę musiała mieć parę podejść. Kiedy wnosiłam 4 raz i ostatni 2 siatki ze słodkimi napojami plułam sobie w brodę, że w ogóle je kupowałam.

Kiedy wszystkie siaty były już w kuchni i jak już je porozkładałam do lodówki i do misek, przyszedł do mnie zjarany Vin i zaczął całować mnie w szyję.

-Vin daj sobie spokój - powiedziałam i odepchnęłam go od siebie, ale po chwili znowu się do mnie przysunął. - Vin proszę cię, zostaw mnie - powiedziałam niemalże błagalnie.

-Nie mogę, jesteś taka seksowna - powiedział i zaczął zgniatać moje piersi przez stanik co wcale nie było przyjemne. Przynajmniej nie dla mnie.

-Błagam Cię Vin, ja na prawdę nie chcę - błagałam, ale on nic sobie z tego nie robił. Poczułam jak moja klatka piersiowa zaczyna się zapadać, a ja nie mogę nabrać powietrza. W przypływie sił odepchnęłam Vin'a od siebie i zaczęłam uciekać na górę, jak najszybciej umiałam.

Przebiegłam obok uprawiających seks Cat i Will'a i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Moje płuca aż paliły od braku tlenu, ale nie mogłam złapać powietrza. Wiedziałam co mnie czeka, ostatkami sił podeszłam do łóżka i na nim usiadłam.

Ostatnie co widziałam to jak ojciec otworzył drzwi od balkonu, wszedł do środka, posłał mi ten swój perfidny uśmiech, odpiął pasek i poczułam piekący ból na plecach i pośladkach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro