Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 54

Wstałam, rozciągając się. Zaraz zaraz czemu ja jestem w domu. Usłyszałam krzyk matki z dołu, nie kurwa to nie może być prawda. Koło mnie spała Cat, a mi serce zaczęło bić 2 razy szybciej. Co ona tutaj robi?!

No tak, wypadek. 

Wstałam z mojego łóżka i ruszyłam w stronę drzwi, ale niestety ktoś otworzył je z impetem przez co upadłam na ziemię i złapałam się za krwawiący nos.

-O widzę córeczko, że już jesteś gotowa - powiedział ojciec i zaczął rozpinać zamek od swoich spodni. Popatrzyłam na Cat, która przestraszona patrzyła na mnie. Kiedy ojciec skończył ze mną zaczął iść w stronę Ariany.

Dziewczyna zaczęła krzyczeć, a ja chciałam się poderwać z podłogi, ale nie mogłam. Patrzyła przerażona na Arianę, która miała już podwiniętą spódniczkę i patrzyła błagalnie w moją stronę, ale nagle ojciec wszedł w nią na co ona okropnie krzyknęła.

Otworzyłam oczy i nabrałam powietrza, dobra spokojnie to był tylko sen. Popatrzyłam w lewo i zobaczyłam spokojnie śpiącego Vin'a. Patrzyłam na niego dopóki się nie uspokoiłam. Wzięłam jego rękę i delikatnie przesunęłam nie budząc białowłosego.

Wstałam z łóżka i wyszłam z sypialni, zamykając za sobą drzwi. Zeszłam na dół i wyszłam na balkon. Ruszyłam schodami na dół i po chwili moje nogi stąpały po piasku. Ruszyłam do morza i wsłuchałam się w uderzenia fal o brzeg. Usiadłam na piasku i zamknęłam oczy odprężając się.

Czy te pojebane koszmary kiedyś mnie zostawią w spokoju?

Nabrałam piasku do ręki i wypuściłam go i poleciał z wiatrem. Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam przedzierające się słońce. Czyli jest tak koło 6, usłyszałam jak mój brzuch zaczął burczeć, więc wstałam i ruszyłam w drogę powrotną. Otrzepałam stopy i zaczęłam wchodzić po schodach na górę. Popatrzyłam w tamto miejsce i stał tam Vin oparty o barierkę, przyglądający się mi.

-Dzień dobry - powiedziałam kiedy byłam już obok niego i pocałowałam go.

-Dzień dobry - odpowiedział twardo, a ja zdziwiłam się na jego ton. - Gdzie byłaś? - zapytał.

-Na plaży, chciałam zrobić sobie spacer - powiedziałam i potrzepałam ręce z piachu.

-Dlaczego wstałaś tak wcześnie? - zapytał się.

-Bo szkoda tracić czas na sen - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.

-Będziemy tutaj jeszcze 2 tygodnie, zdążysz się nacieszyć - powiedział już łagodniej i uśmiechnął się.

-Jak to 2 tygodnie? - zapytałam z niedowierzaniem.

-Należy ci się odpoczynek, tak samo jak mi - powiedział i złączyła nasze usta.

-Leć się ubrać, bo zaraz pojedziemy na śniadanie - powiedział i popchnął mnie lekko w stronę domu. 

Pobiegłam na górę i zaczęłam szperać w garderobie. Jak to zero czarnych rurek?! Nie pójdę przecież w brudnych spodniach. Przeglądałam całą garderobę i nie znalazłam żadnych długich spodni, a kurwa nie pójdę w dresie.

Zza drzwi wychylił się Vin i zapytał czy może wejść, a ja potwierdziłam.

-Jeszcze nie ubrana? - zapytał przytulając mnie od tyłu.

-Nie mam zbytnio w co - powiedziałam szczerze.

-Możesz się ubrać we wszystko co tutaj jest, wybór należy do ciebie - szepnął mi nad uchem, a ja poczułam prąd przechodzący po karku.

-Ale nie ma jeansów - powiedziałam z żalem.

-A więc o to chodzi - powiedział i przerzucił mnie przez ramię.

Posadził mnie na łóżku i złapał za żuchwę.

-Masz piękne ciało, maleńka - powiedziała i pocałował mnie w usta utwierdzając w tym. - I żadne blizny tego nie zmienią, rozumiesz? - zapytał. Ale nie dostał odpowiedzi, tylko spuściłam wzrok.

-Kocham ciebie całą, taką jaką jesteś, a poza tym, tych blizn w ogóle nie widać. A dla mnie dodają ci jeszcze większego piękna - powiedział uśmiechając się, a ja popatrzyłam w jego oczy wyszukując się tego, że kłamał, ale nic takiego nie zobaczyłam.

-Dziękuję - szepnęłam i łącząc nasze usta.

-Powiedziałem tylko prawdę - dopowiedział.

-Za to też dziękuję - podziękowałam i złożyłam jeszcze jednego buziaka na jego ustach.

Weszłam do pomieszczenia pełnego ubrań i założyłam jakieś shorty, trampki i koszulkę na ramiączka, może przesadziłam? Już chciałam zdjąć koszulkę, ale usłyszałam za sobą.

-Pięknie wyglądasz - powiedział Vin i przytulił mnie. -A teraz chodź, musisz coś zjeść, bo chudniesz w oczach - powiedział i pociągnął mnie w stronę drzwi.

Pod domem stał taki sam samochodzik jak wczoraj tylko że z innym kierowcą. Wsiedliśmy do niego i mężczyzna ruszył.

-Gdzie my tak w ogóle jesteśmy? - zapytałam w końcu, a Vin popatrzył na mnie uśmiechając się.

-Jesteśmy na Seszelach - powiedział, a ja otworzyłam usta z zaskoczenia.

Po 5 minutach byliśmy pod restauracją i wysiedliśmy z pojazdu. W restauracji było dużo ludzi, ale nie przeszkadzało mi to. Vin poszedł sobie nabrać jedzenie, a ja ruszyłam, żeby znaleźć jakiś fajny stolik z pięknym widokiem. Usiadłam przy idealnym dwuosobowym stoliku i podziwiałam widoki.

-Leć sobie coś wybrać - powiedział mężczyzna jak usiadł przy stoliku, nabrał sobie chyba kilo jajecznicy i boczku, typowy facet.

Wstałam od stołu i ruszyłam na łowy. Wszystko wyglądało tak smakowicie i pięknie, ale z głową wybrałam jakieś owocki, płatki i na deser sorbet z mango. Jak wracałam do stolika zobaczyłam jak grubas niesie całe półmiski żarcia, a potem jest to wyrzucane, bo kurwa jaśnie panowi nie smakowało. Idiota.

Wróciłam do stolika i zaczęłam jeść pyszny posiłek. To jedzenie było po prostu cudowne. Wstałam od stołu tak samo jak Vin, tylko że on zapytał.

-I ty się tym najadaś?

-Jestem pełna - powiedziałam przekonana, a mężczyzna potrząsnął głową niedowierzając. No tak, ja nie zjadłam nic w porównaniu co on na śniadanie. Tyle co on zjadł, to ja bym jadła tydzień.

Złapałam Vin'a za rękę i wsiedliśmy do samochodziku i ruszyliśmy z powrotem do domu. Podróż zajęła nam tyle samo, co poprzednia. Wykorzystałam moment kiedy Vin ruszył do domu i dałam mężczyźnie banknota, był tak samo wzruszony co jego kolega. Odjechał życząc nam miłego dnia.

Vin dla takich osób jest trochę gburowaty, ale postaram się to zmienić. Weszłam do domu, a Vin złapał mnie i zaczął całować.

-Kocham Cię, Vin - powiedziałam, kiedy oderwaliśmy się od siebie.

-Kocham Cię, maleńka - odpowiedział mi. - Idziemy na basen? - zapytał, a ja energicznie pokiwałam głową. Poszliśmy na górę. Vin wziął jakieś pierwsze lepsze kąpielówki i ruszył do łazienki. A przede mną stał wybór między czarnym, a niebieskim strojem oczywiście jednoczęściowym. Dwuczęściowy założę sobie jak będę sama.

Ubrałam na siebie strój i poprzednie ubrania. Wyszłam w garderoby i wpadłam na gołą klatkę piersiową mojego mężczyzny. Przygryzłam wargę przyglądając się bezkarnie mięśniom Vin'a.

-Nie przygryzaj wargi, maleńka - powiedział głębokim tonem i pocałował mnie.

Po trochę dłuższej chwili wyszliśmy z domu i ruszyliśmy plażą w stronę basenu, pełnego ludzi. Nasz dom, był na takim trochę odludziu i strefą VIP. W sumie mogłam się tego spodziewać.

Kiedy byliśmy na basenie, wszystkie podkreślam WSZYSTKIE baby gapiły się na mojego Vin'a, a mnie chciał szlak trafić. Zdjęłam z siebie spodenki i koszulkę, kładąc je na leżaku wraz z ręcznikiem.

Weszłam do wody i zaczęłam pływać w tą i z powrotem, a Vin wylegiwał się na leżaku zbierając wzrok wszystkich napalonych kobiet. Myślałam że wstanę i powystrzelam je wszystkie, a ten pacan leżał sobie nieświadomy, albo świadomy. Chuj wie. 

Kurwa, zaraz wyjdę z siebie i stanę obok. Taka jedna tępa szatynka co chwilę posyłała mu oczka jak paralityk i oblizywała usta. No nie, kurwa nie wytrzymam. 

Wyszłam z basenu i skierowałam się w stronę oceanu. Weszłam na molo i zaczęłam powoli po nim chodzić, tutaj woda była przejrzysta i turkusowa.

Usłyszałam gwizdy za mną, więc się odwróciłam. Gwizdał facet z motorówki i puścił mi oczko, a po molu szedł niezbyt zadowolony Vin. Widziałam jak każdy jego mięsień jest napięty.

W mgnieniu oka był obok mnie i zapytał:

-Czemu sobie poszłaś?

-Bo nie mogłam już patrzeć jak czarna lampucera wpierdala cie wzrokiem - powiedziałam poirytowana, a Vin się uśmiechnął. No nie, jak Boga kocham, zaraz go jebnę.

-Jesteś zazdrosna - powiedział, na co ja prychnęłam.

-Śnisz - powiedziałam, ale wewnętrznie poczułam, że to 100% prawdy, ale nie dam gnojowi tej satysfakcji. - A ty niby co? Nie jesteś zazdrosny? - zapytałam zakładając rękę na rękę i zrobiłam nadętą minę.

-Jestem w chuj zazdrosny, maleńka - powiedział i złączył nasze usta. -Mam ochotę zabić tego skurwiela w łódce - dodał i złapał mnie za biodra, lekko muskając pośladki. Uśmiechnęłam się i oddałam pocałunek.

-Wracamy? - zapytał, a ja potwierdziłam i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro