Rozdział 45
Vin złapał mnie za uda i posadził na swoim biurku. Całował mnie tym razem inaczej. Całował mnie powoli i z uczuciem. Dalej nie byłam w stanie uwierzyć w to co powiedział, to był pojebany sen.
Oderwaliśmy się od siebie dysząc i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałeś - potrząsnęłam głową i patrzyłam na jego reakcję, która świadczyła by o tym, że kłamał. On nie kłamał.
-Kocham Cię - powtórzył i patrzył tym jego zawstydzającym wzrokiem, na co się zarumieniłam.
-Kocham Cię, Vin - tym razem to ja zaczęłam go całować. Nasze języki walczyły o dominację, którą oczywiście wygrał Vin.
Wplotłam ręce w jego włosy i lekko pociągałam za nie. Chciałam sprawić przyjemność mężczyźnie, ale po prostu nie byłam na to gotowa.
Psychika nie pozwalała mi na zbliżenie się większe do niego. Mimo, że mu ufałam.
-Znasz jakiegoś dobrego psychologa? - zapytałam, a on pokiwał głową. - Mógłbyś do niego zadzwonić i poprosić żeby przyjechał jeszcze dzisiaj? - dopytałam, prawie błagalnym tonem.
Vin wyciągnął telefon i wykręcił jakiś numer telefonu. Rozmowa była krótka i bardzo formalna. Niezbyt skupiłam się na słowach jakie wypowiadał mężczyzna, tylko skupiłam się na tym jak to robił.
Miał zaciśniętą szczękę i poważny wyraz twarzy. Jego umięśnione ramiona obejmowały mnie, a ja zaczęłam delikatnie całować go po szyi czym trochę go dekoncentrowałam. Kiedy skończył rozmowę rzucił telefon na biurko i złapał mnie za pośladki.
Przeniósł nas na sofę i wbił się w moje usta nachalnie je całując, a w moim podbrzuszu poczułam pierwszy raz podniecenie, pierwszy raz miłe uczucie. Gdy nagle przypomniały mi się słowa lekarza.
Oderwałam się od mężczyzny i uśmiechnęłam się. Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi żegnając się z nim miło. Kiedy byłam przed moimi drzwiami stał Will ze spuszczoną głową.
-Hej, wszystko w porządku? - zapytałam podchodząc do niego. Szybko podniósł wzrok na mnie, miał bardzo przekrwione oczy co znaczyło, że płakał.
-Przepraszam - powiedział ze skruchą i marnym głosem.
-Wejdź - powiedziałam i otworzyłam drzwi na oścież, zapraszając mojego gościa do środka.
-Nic się nie stało - powiedziałam jak byliśmy już na balkonie i patrzyliśmy na zachód słońca.
-No właśnie stało się - powiedział zaciągając się papierosem, którego przed chwilą zapalił. Zaproponował mi jednego i ten jeden raz wzięłam. Zaciągnęłam się nikotyną, która rozpłynęła się po moim płucach.
-Posłuchaj mnie Will - zaczęłam zaciągając się nikotyną. -Nie żywię do ciebie urazy, za to co się stało, bo cię rozumiem i uwierz nigdy sobie nie wybaczę tego, że Cat jest w takim stanie przeze mnie - dodałam wydychając dym. -Staram się zrobić wszystko żeby wyciągnąć ją z tego stanu, ale ty też nie możesz być tak impulsywny w stosunku do niej - skończyłam wypuszczając dym.
-Wiem, ale po prostu rozpierdala mnie to od środka - powiedział i wypuścił chmurę dymu z jego płuc. -Ta nie wiedza, kurwa przecież my dostaliśmy list, że nie żyjecie - powiedział i spuścił głowę, a ja popatrzyłam na niego zaskoczona. Zaczęłam wszystko kalkulować. O kurwa.
-Gonzalez nie zdążył nas dopaść - powiedziałam i zaciągnęłam się kolejny raz.
-Jak to? - zapytał niedowierzając.
-Tak to, zdążyłyśmy uciec zanim po nas wrócił - wypuściłam dym robiąc kółka.
-To dlaczego jesteś tak bardzo pobita i w jaki sposób miałaś krwotok wewnętrzny - zapytał podejrzliwie. Nie dobrze, zaczynam topić się w własnych kłamstwach.
-Miałyśmy mocne zderzenie z drzewem - odpowiedziałam po chwili, a on chyba połknął haczyk.
-O 8 będzie psycholog - powiedziałam, ostatni raz się zaciągając się papierosem i wrzuciłam go do popielniczki.
Will zrobił to samo i ruszył w kierunku drzwi, ale zatrzymał się i popatrzył mi w oczy.
-Jeszcze raz przepraszam - powiedział i zamknął za sobą drzwi.
Powąchałam palce i stwierdziłam, że strasznie mi waliły, z włosami było podobnie, więc poszłam pod prysznic. Umyłam się w miarę szybko i wysuszyłam włosy.
Po tym jak doprowadziłam się do w miarę dobrego stanu, zeszłam na dół gdzie siedziała Cat, Will, Vin i Andy. Dochodziła więc 8, czekali na psychologa. Jak Cat mnie zobaczyła podeszła do mnie i wtuliła się we mnie.
-Możesz powiedzieć psycholog wszystko co chcesz, możesz też opowiedzieć to co widziałaś. Pozawalam ci o tym opowiedzieć, ale tylko jemu, dobrze? - powiedziałam i uśmiechnęłam się pokrzepiająco. - On będzie tutaj żeby ci pomóc także się nie bój - dodałam, głaszcząc ją po plecach.
-Dziękuje - powiedziała i zadzwonił dzwonek do drzwi.
Wszyscy co siedzieli wstali, a Vin ruszył w stronę drzwi. Po chwili ujrzałam psychologa, miał około 30 lat, młody.
-Dzień dobry, jestem Peter Morgan - powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę, a potem uścisnął rękę Cat.
-Będę z tobą rozmawiał, tak? - zapytał łagodnie uśmiechając się w stronę mojej przyjaciółki, a ta pokiwała głową. -Gdzie możemy rozmawiać? - zapytał, a ja zaprowadziłam go do takiego specjalnego pokoju, które było nieużywane.
Kiedy zniknęli za ścianą usiadłam na kanapie i czekałam na zakończenie się sesji.
Czułam się jak przed pisaniem matury, czyli chujowo pomimo, że poszła mi najlepiej z całej szkoły.
Dobra kurwa bez jaj, nie będę siedziała Bóg wie ile przed tym gabinetem. Poszperałam trochę w bibliotece i patrzyłam jakie książki są tutaj.
Chyba było ich po tonę z każdego rodzaju. Złapałam za książkę, którą poprzednio czytałam, ale nie mogłam się skupić, nerwy miałam na wierzchu.
Odłożyłam zrezygnowana książkę na swoje miejsce i poszłam znowu pod gabinet, kurwa jest już 10 co oni tak długo tam robią?
Jak na zawołanie drzwi otworzyły się na oścież, a ze środka wyszła zapłakana Cat, która trzymała chusteczkę przy zaczerwienionym nosie.
-Idź Cat na górę - powiedziałam. - Ja muszę jeszcze porozmawiać z Panem Peter'em - powiedziałam uśmiechając się i weszłam do środka pokoju, patrząc na poczynania Morgan'a.
Kiedy zobaczył, że to właśnie ja weszłam do pokoju, na jego twarz wpełzł grymas, który zaraz potem zniknął.
-Chcesz ze mną o tym porozmawiać? - zapytał po chwili. - Mogę zostać tu tyle ile potrzebujesz - dodał, a ja zaczęłam do niego podchodzić.
Wyciągnęłam mój scyzoryk i patrzyłam na jego reakcję, sądzę że był zesrany ze strachu.
-Posłuchaj mnie kurwa - warknęłam i oparłam ręce o biurko, a on usiadł na drugim jego końcu. - Masz pomóc mojej przyjaciółce, nie wpierdalając się w moje prywatne sprawy, a jeżeli dowiem się, że komukolwiek to powiedziałeś. Najpierw obetnę ci chuja, a potem głowę, rozumiesz? - zapytałam, a on energicznie pokiwał głową, że zrozumiał. - No i super.
Usłyszałam jak za mną otwierają się drzwi, więc szybko schowałam nożyk do kieszeni i odwróciłam się w tamtym kierunku. W drzwiach stał Vin.
-I co z nią doktorze? - zapytał podchodząc bliżej.
-Bardzo dobrze, pacjentka nie ma problemu z opowiedzeniem co się wydarzyło, także proces terapii powinien minąć bezproblemowo, przypisałem jej leki. Sądzę, że jeszcze tylko pare sesji i wszystko wróci do normy - powiedział formalnym tonem i wyszedł.
Vin odprowadził go do drzwi i wrócił do mnie. Wszyscy byli w swoich pokojach, więc Vin złapał mnie za rękę i poprowadził mnie do kuchni.
-Co byś zjadła? - zapytał, a ja zaskoczona dopytałam.
-A ty umiesz w ogóle gotować? - zaśmiałam się lekko z mojego pytania, a białowłosy posłał mi to jedno z jego zabójczych spojrzeń, ale chyba pierwszy raz się nie wystraszyłam.
-Nie, ale możemy zamówić pizze - przyznał po chwili, a ja wybuchnęłam śmiechem. Wydzwonił do jakiejś pizzerii i zamówiła nam po pizzy.
Jestem w stanie powiedzieć, że był to mój jeden z najlepszych wieczorów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro