Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 101

Otworzyłam ponownie oczy, a do moich uszy doleciało denerwujące pikanie.

Otworzyłam szerzej oczy i rozejrzałam się. Okey, jestem w szpitalu, tylko czy w tym, gdzie pracuje ciocia?

Rozejrzałam się po sali i leżałam sama. Byłam w dosyć dużym pokoju, na ścianie wisiał duży plazmowy telewizor, koło łóżka po lewej stronie było ogromne okno i stolik nocy, a po prawej blat z umywalką i wiele szafek.

Spojrzałam pod kołdrę i leżałam w samej piżamie. Zerknęłam pod koszulkę i zobaczyłam bandaż, który osadził mi całe żebra przy okazji zasłaniając żebra.

Miałam mnóstwo elektrod przypiętych do klatki piersiowej, a w lewej i prawej dłoni miałam wenflon. Ten z prawej był z kończącą się kroplówką, a ten z lewej krwią.

Westchnęłam tylko i wyobrażam sobie jaką jazdę urządzi mi nadwrażliwy wujek.

Poczekałem jeszcze z jakieś 15 minut, ale nikt nie przyszedł, wiec nacisnęłam czerwony guzik, który wolał pielęgniarkę i oparłam się z powrotem na łóżku.

Przekręciłam głowę na lewo i przyjrzałam się pięknemu widokowi zza okna. Berlin w całej okazałości z wysokości 8-10 piętra, trudno było mi określić przez kręcenie się w głowę.

Po chwili do środka weszła uśmiechnięta ciocia z pielęgniarką. Byłam zdziwiona jej radością, ale nic nie powiedziałam tylko patrzyłam na nią przestraszoną miną.

-Witaj Sheila z powrotem w świecie żywych - przyznała i podeszła do woreczka z krwią do mojego krwiobiegu. - Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym, że masz rozcięte żebra? - zapytała patrząc na mnie uważnie, a ja przygryzłam wargę.

-Nie było się czym chwalić - przyznałam nerwowo się śmiejąc, a ciocia poparzyła na mnie z politowaniem, wiec przestałam i wróciłam do miętoszenia wargi.

-Sheila, twoje zdrowie jest mocno nadszarpnięte, nie powinnaś się denerwować, wiec nie będę ci prawiła wywodów i chyba nie muszę nadmieniać, że zachowałaś się bardzo nie rozsądnie - powiedziała, a mi spadł kamień z serca.

-Tak, wiem - przyznałam.

-Przeszłaś transfuzje krwi, twoje serce miejmy nadzieje, że będzie się lepiej czuło, a ty przez cały pobyt, o ile nie będzie on przedłużony musisz być bardzo spokojna i zero stresu, dopilnuje tego - przyznała z uśmiechem, co odwzajemniłam, a w tym samym momencie pielęgniarka wbiła mi igłę w żyłę, co nie było zbyt przyjemne, ale konieczne.

-Wujek po pracy przyjedzie do ciebie, tak około - zamilkła na chwilę zerkając na swojego Applewatch'a. - Za 2 godziny - dodała.

-Ile byłam nieprzytomna? - zapytałam i patrzyłam jak pielęgniarka wstrzyknęła mi coś do świeżej kroplówki.

-Dwa dni - przyznała, a ja westchnęłam. -Spokojnie, to i tak mało, twój ogranizm musi się dobudowywać, wiec daj mu taką szanse, a praca serca jest trochę za duża, ale w normie. Jeszcze przed twoim wyjazdem będę chciała, żeby całkowicie się unormowała, wiec jeszcze raz podkreślam zero stresu - ostrzegła i wstała.

Zbadała mnie jeszcze i wyszła razem z pielęgniarką, a do środka wszedł jakiś chłopak z kwiatami.

Popatrzyłam na niego dziwnie, a on uśmiechnął się niewinnie. Miał blond pasemka i typowo azjacką urodę, ma maksymalnie 30 lat.

-Chyba pan pomylił pokoje - powiedziałam podpierając się na łokciach.

-Sheila Brown? - zapytał, a ja przełknęłam ślinę, a maszyna zaczęła szybciej pikać, co nie uszło uwadze mężczyzny. - Spokojnie, nic ci nie zrobię - zapewnił.

-Co cię sprowadza? - zapytałam siadając po turecku.

-To ja cię złapałem w salonie - wyjaśnił, a ja zmarszczyłam brwi.

-Usiądź - powiedziałam spokojnie i wskazałam na fotel, który stał koło drzwi. Mężczyzna kiwnął głową. Przyciągnął bliżej mnie fotel i usiadł na nim.

-To dla ciebie - posiedział i podał mi chyba niezapominajki, nie znam się na kwiatach. Ja tylko na 100% wiem jak wyglądają róże.

-Dziękuję, nie trzeba było - powiedziałam wysilając się na uśmiech. Mężczyzna włożył kwiaty do wazonu i z powrotem usiadł na fotelu. -To opowiadaj kim jesteś - zażądałam, a on się zaśmiał.

-Nazywam się Calum Hood - powiedział, a mi nagle zaświtało w mózgu. Wujek przed ślubem nazywał się Hood, ale przyjął nazwisko cioci, czyli Richardson, ale nie wiem z jakiego powodu. -Mam 27 lat i jestem synem Henryka - przyznał, a ja słuchałam go w skupieniu. -Kiedy matka zaszła w ciąże uciekła bojąc się reakcji Henryka, a ja odszukałem go po latach i staramy się odbudować kontakt - przyznał z uśmiechem.

-Czyli jesteś moim kuzynem? - zapytałam niedowierzając.

-W gruncie rzeczy tak - przyznał, a ja się uśmiechnęłam lekko. - Coś cię gryzie? - zapytał, a ja spojrzałam w jego czekoladowe ciepłe oczy takie jakie ma wujek.

-Nie - zaprzeczyłam wysilając się na uśmiech i chciałam przejechać palcem po obrączce, ale jej nie wyczułam.

Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy, a maszyna zaczyna wariować. Mężczyzna wstał z fotela i złapał mnie za twarz.

-Co się dzieje? - zapytał szybko, ale ja nie mogłam nic odpowiedzieć, bo poczułam jak gula w gardle mi nie pozwalała, a klatka piersiowa się powoli zapadała. - Kurwa - przeklnął Calum i wybiegł z pokoju.

Nerwowo szukałam obrączki na wszystkich palcach, ale za cholerę nie mogłam jej znaleść.

W oddali słyszałam jak ktoś wbiegł do pokoju, ale ja patrzyłam jak zahipnotyzowana na dłonie gdzie został tylko blady ślad po obrączce.

Ktoś założył mi tlen na twarz i oparł mnie na łóżko. Spojrzałam na tą osobą i to była ta sama pielęgniarka co była wcześniej i wykonała mi wkłucie, a ja złapałam powietrze.

Oddychałam powoli i ciężko, ale mogłam przynajmniej oddychać. Popatrzyłam przepraszającym wzrokiem na Calum'a, a do środka weszła szybkim krokiem ciocia.

-Sheila, co się dzieje? - zapytała rozszerzając mi lekko przymknięte oczy i poświęciła w nie latarką.

Nie mogłam nic powiedzieć tylko pokazałam na serdeczny palec.

-Dziecko to nie jest powód, żeby się tak denerwować! - warknęła, a ja powoli się uspokajałam. -Nie możesz się denerwować takimi rzeczami, bo dostaniesz wylewu przy najbliższej okazji - powiedziała już spokojniej, a ja pokiwałam głową.

Ciocia wyszła z sali, a pielęgniarka coś robiła przy maszynie. Popatrzyłam przepraszającym wzrokiem na wystraszonego Calum'a.

-Przepraszam - powiedziałam szeptem i wzięłam głęboki wdech.

-Spokojnie nic się nie dzieje - zapewnił mnie uśmiechając się lekko i usiadł z powrotem na fotelu. - Co się stało, że tak zareagowałaś? Powiedziałem coś źle? - zapytał, a ja pokręciłam głową przecząc i poruszyłam palcem wskazującym, do którego przypięty jakiś klips. Zdjęłam maskę z tlenem i uśmiechnęłam się smutno.

Sięgnęłam po szklankę wody i wypiłam 1/3 zawartości. Przejechałam językiem po wargach i westchnęłam. Złapałam za jego dłoń i przejechałam po niej.

-Wystraszyłam się, bo nie wyczułam obrączki - powiedziałam już normalnym głosem, a mężczyzna się uśmiechnął.

-Masz męża? - zapytał, a ja uśmiechnęłam się smutno. -To gratuluje - przyznał, a ja poczułam jak wspomnienia z wieczoru jego urodzin wracają. Przygryzłam wargę i popatrzyłam w jego oczy.

-Dziękuje - powiedziałam, ale na koniec słowa trochę zadrżał mi głos co nie uszło uwadze Calum'a, który zmarszczył brwi.

-Coś ci zrobił? - zapytał twardo, a ja uśmiechnęłam się smutno.

-Nie, nic mi nie zrobił - przyznałam. -Po prostu bardzo go kocham. Nad życie - ostatnie słowa powiedziałam bardziej do siebie, ale mężczyzna i tak je usłyszał.

-Jeżeli dowiem się, że cię skrzywdził - warknął i zacisnął pieść, a ja pogłaskałam go kojąco.

-On nigdy by mnie nie skrzywdził, jest najwspanialszym człowiekiem na świecie. Bardzo mi pomógł, za co będę mu do końca życia wdzięczna, powinieneś go poznać - przyznałam uśmiechając się miło. -A ty masz kogoś? - zapytałam i zobaczyłam zmieszanie na jego twarzy.

-Mam chłopak - powiedział i podrapał się po kątku, a ja uśmiechnęłam się szeroko.

-To cudownie - powiedziałam szczerze i pogratulowałem mu. - Jak się nazywa? - zapytałam.

-Teodor - przyznał, a ja uśmiechnęłam się szeroko.

-Śliczne imię, muszę go kiedyś poznać - przyznałam.

Cudownie rozmawiało mi się z kuzynem, ale przerwało nam pukanie do drzwi. Spojrzeliśmy w tamtym kierunku, a do środka wszedł uśmiechnięty wujek. Jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył kiedy zobaczył syna.

Wstawił do wazonu słoneczniki, za które podziękowałam i przytuliłam go. Wujek opowiedział pare cudownych historii z dzieciństwa, przez które prawie popuściłam ze śmiechu.

Co jak co, ale wujek ma za dobry charakter na bycie prawnikiem, powinien być komikiem. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że w całej swojej karierze nie przegrał, ani jednej sprawy.

Siedzieliśmy jeszcze razem czas do 22 kiedy kończyły się odwiedziny, a ciocia przyszła zobaczyć jak się czuje i przyniosła mi coś czego mi cholernie brakowało.

Na złotym łańcuszku wisiała obrączka, a ja myślałam, że się popłacze ze szczęścia. Ciocia poinformowałam mnie, że nie mogę nosić żadnych uciskających rzeczy na palcach, wiec zrobiła mi taki prezent, złota kobieta.

Kiedy wszyscy poszli odpaliłam telewizor i przewinęłam wszystkie niemieckie kanały. Zatrzymałam się. A BBC, które jak na moje nieszczęście mówiło o Vin'ie i o mnie [?] Co kurwa?

Wytężyłam słuch i poczułam jak robi mi się słabo, co oczywiście nie uszło uwadze maszynie, która zaczęła pikać częściej.

-Miliarder, prezes Adam Watson oświadczył, że wyszedł za mąż, za swoją asystentkę Cheryl Smith, teraz już Watson, czy będzie to najgorętsza para 2021 roku?! - zapytał z ekscytacją prezenter, a ja miałam nadzieje, że się przesłyszałam, ale nadzieja matką głupich.

Z niedowierzaniem przyglądałam się swoim i Vin'a zdjęciom uchwyconym przed biurowcem jak wychodziliśmy z niego lub jak wchodziliśmy, a potem zoom na nasze dłonie, które oczywiście były przyodzianego w srebrne obrączki, moja z kawałkami diamentów, a Vin'a czystą.

-Jak mogliśmy nie zauważyć ozdoby na dłoni prezesa największej sieci hotelów na świecie?! Nie dostrzegliśmy chemii między dwójką zakochanych?! Może noea pani Watson poskromi rekina biznesu. A może jest tylko z prezesem dla korzyści finansowych?! - zagadywał prezenter, a ja z frustracją wyłączyłam telewizor odkładając pilota z hukiem.

Teraz wszystkie czasopisma będą mi się patrzeć na ręce, będę pod stałym postrzałem mediów!

Vin, coś ty narobił?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro