Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 91

Otworzyłam szeroko oczy i rozejrzałam się dookoła. Byłam w sypialni Kary. Popatrzyłam na dziewczynę i zobaczyłam, że leżała bez stanika z piersiami na wierzchu. Odgarnęłam kołdrę na bok i ruszyłam do salonu.

Włączyłam telewizor i zobaczyłam, że jest kilka minut po 2. Włączyłam netflixa i zaczęłam oglądać film "Kwarantanna". Ej, na prawdę dawno się tak nie usrałam. Kiedy film się skończył rozejrzałam się dookoła. Kiedy miałam pewność, że nikt się nigdzie nie czai ruszyłam do łazienki.

Puściłam wodę i zaczęłam się myć. Stałam pod strumieniem wody i wgapiałam się w to jak po mnie spływała. Złapałam za butelkę od żelu do ciała i wycisnęłam na moją dłoń płyn. Zaczęłam nadzwyczajnie powoli go wcierać w moje ciało, włosy postanowiłam umyć tym samym żelem.

Kiedy wyszłam z kabiny otworzyłam szafę Karoliny i zaczęłam szukać bielizny dla siebie. Kiedy znalazłam bieliznę z metką uśmiechnęłam się. Założyłam na siebie bieliznę i zaczęłam szukać odpowiednich ciuchów, ale dziewczyna nie miała, ani jednej pary spodni lub kombinezonu.

Popatrzyłam na słodko śpiącą dziewczynę i założyłam jedną z jej sukienek. Czarna sukienka sięgała mi lekko za dupe i była bardzo obcisła, może nawet uznać, że za bardzo. Założyłam moje szpilki, ponieważ buty dziewczyny były na mnie za małe, jednak te 10 centymetrów różnicy ma też znaczenie.

Złapałam za kartkę i napisałam wiadomość do rudej piękności:

Kochana Kuzyneczko,

Nie miałam serca ciebie budzić, więc jak wstaniesz przeczytasz ten list na spokojnie. Jadę na chwile do domu po ubrania, do zobaczenia w pracy :*

Sheila

Kiedy napisałam list położyłam go na stoliku nocnym koło budzika, żeby mieć pewność, że dziewczyna na pewno to przeczyta. Na palcach wyszłam z mieszkania i zawołałam windę. Weszłam do jeżdżącej puszki i nacisnęłam guzik -1, a drzwi się zamknęły.

Wsiadłam do Teslii i ruszyłam w stronę domu. Może nie powinnam tam w ogóle wracać? Może powinnam kupić sobie ubrania na mieście? Nie, to nie w moim stylu. Zabiorę ciuchy i nie wrócę już do tego domu. Co ja mam zrobić? Czy oni w ogóle wrócą, czy już nie żyją? Kiedy pomyślałam o ich śmierci, od razu przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.

Tesla jest samochodem przyszłości, ale czy ja wiem czy mi się tak podoba [?] O wiele bardziej wole manewrować sprzęgłem niż tylko dawać gazu i hamować, to jest takie monotonne. Skręciłam na naszą leśną dróżkę i skręciłam na naszą posesję.

Wjechałam do garażu i wysiadłam z samochodu. Stukot moich szpilek obijał się po korytarzu i po całym domu, ale jak jestem sama w domu, to po co ja mam w ogóle się tym wszystkim przejmować.

Weszłam po schodach na górę i złapałam za walizkę. Najpierw zdjęłam z siebie sukienkę i założyłam spodnie i koszulę. Włożyłam sukienkę na dno walizki i zaczęłam pakować do środka najpotrzebniejsze ciuchy, czyli koszule, spodnie, bieliznę, szpilki. Kiedy wszystko włożyłam do walizki i zniosłam ją na dół weszłam do kuchni.

Złapałam za czystą szklankę i zaczęłam nalewać sobie wodę. Zakręciłam kran i przyłożyłam szkło do ust. Kiedy wypiłam całą zawartość przepłukałam szklankę i wytarłam ją papierowym ręcznikiem. Odłożyłam ją na miejsce i usłyszałam jak ktoś schodził po schodach i zaczęłam nasłuchiwać, kurwa ewidentnie ktoś jest w domu. Pierdole jeszcze włamywacza mi tu brakowało.

Złapałam za broń, która jest ukryta w jednej z szafek. Czekałam jak złodziejaszek wejdzie do kuchni, ale okazało się, że to był Dylan, który patrzył na mnie szeroko otworzonymi oczami. Miał kilku dniowy zarost i dłuższe włosy. Był do połowy goły, przez co widziałam jego klatkę piersiową. W lewym ramieniu miał czerwony ślad po strzale. Przeładowałam broń i skierowałam ją w jego pierś gdzie znajdowało się serce. Nie mam bladego pojęcia dlaczego to zrobiłam, ale nie panowałam nad sobą, czułam że to mój kolejny popierdolony koszmar.

-Odłóż broń - powiedział spokojnie zachrypniętym głosem, to tylko koszmar. -Sheila, odłóż broń - powtórzył, a ja mocniej zacisnęłam dłonie na pistolecie. Chłopka stał bez ruchu i patrzył na moje poczynania.

Zagryzłam wargę starając się wybudzić, ale to nic nie dawało. Znowu poczułam ten kurewski ból serca i jak klatka piersiowa zaczęła mi się zapadać. Z dłoni wyleciała mi broń, a ja poczułam jak tracę czucie w nogach.

Upadłam na ziemię i uderzyłam głową o płytki, może teraz się wybudzę.

Wstałam gwałtownie pociągając powietrze. Otworzyłam szeroko oczy i rozejrzałam się po pokoju, kurwa to niemożliwe. Jestem w moim pokoju, a obok mnie leży Ariana, tylko że już nie ma czerwonych włosów, tylko brązowe.

Odsunęłam się od niej i wyszłam z pokoju. Podeszłam do lustra i popatrzyłam w moje odbicie. Miałam na sobie tą samą koszulę, którą miałam na sobie kiedy przyjechałam po ubrania. Chwila moment, co tu się dzieje. Jest ze mną tak źle, że nie jestem w stanie rozróżnić rzeczywistości od snu.

Przetarłam zmęczone oczy i znowu popatrzyłam w lustro. Czy to możliwe, że to sen? Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale spoliczkowałam się, a po łazience rozległ się charakterystyczny dźwięk uderzenia. Spojrzałam znowu na moje odbicie i miałam czerwony ślad na policzku.

Po chwili poczułam mocne przytulenie przez Cat, która płakała mi w koszulkę. Złapałam ją za twarz i przybliżyłam do swojej. Zobaczyłam tą wystraszoną dziewczynę i te jej biedne brązowe oczy.

Przeciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam, to nie jest sen. Przynajmniej mam taką nadzieje.  Kiedy oderwałyśmy się od siebie dziewczyna odsunęła się ode mnie, a ja podałam jej chusteczkę.

-Tak bardzo za tobą tęskniłam -szepnęła i pociągnęła nosem. -Musieliśmy to zrobić, a ty musiałaś tutaj zostać, przepraszam - powiedziała swoją plątaninę, a ja westchnęłam, nie denerwuj się, oddychaj, stres jest dla ciebie nie wskazany.

-Muszę pojechać z Will'em do miasta, potrzebujesz coś? - zapytała cichutko, a ja pokręciłam głową. -Będziemy wieczorem - dodała na odchodne i wyszła z łazienki. Kiedy usłyszałam trzask drzwiami dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego. Oni wrócili.

Wybiegłam z łazienki i pobiegłam do sypialni Vin'a, ale go tam nie było. Wbiegłam do jego biura, ale go tam też nie było. Zbiegłam na dół, ale nikogo już nie było. Sfrustrowana uderzyłam pięścią w ścianę i poczułam przechodzący przez mnie ból, tak to na pewno nie sen.

Zeszłam do garażu i wsiadłam do Jaguara, to prawda nie ma wielu samochodów, czyli wrócili. Wyjechałam z piskiem opon i ruszyłam do firmy, na pewno tam jest. Usłyszałam za sobą syreny policyjne, więc zjechałam na pobocze. Zobaczyłam jak policjant wysiadł z radiowozu i zaczął kierować się w moją stronę.

Zsunęłam szybę i zaczęłam szykować dokumenty.

-Bardzo przepraszam panie władzo - powiedziałam podając lewe prawo jazdy i lewy dowód. Dobra czas zacząć występ. Sapnęłam i złapałam się za serce.

-Wszystko w porządku, proszę pani? - zapytał policjant.

-Jadę właśnie do szpitala, mam podejrzenie zawału - powiedziałam patrząc się na niego i skrzywiłam się. Policjant patrzył jeszcze chwilę na mnie, ale oddał mi dokumenty.

-Proszę jechać - powiedział.

-Dziękuję - podziękowałam i ruszyłam. Poszło i tak lepiej niż myślałam. Wrzuciłam 4 i wjechałam na zjazd z obwodnicy. Kiedy byłam w mieście musiałam zwolnić, żeby się nie zabić i przy okazji kogoś.

Zaparkowałam samochód i wyskoczyłam z niego jak poparzona. Naciskałam guzik od windy jak nienormalna, aż w końcu drzwi się otworzyły. Nacisnęłam piętro 40 i urządzenie ruszyło. To był najdłuższy wjazd jaki kiedykolwiek miałam. Wyskoczyłam z windy i Emma popatrzyła na mnie wystraszona, ale jak zobaczyła że to ja uśmiechnęła się i chciała coś powiedzieć, ale jej przeszkodziłam.

-Prezes u siebie? - zapytałam szybko, a ona potwierdziła. Ruszyłam szybko do biura prezesa i otworzyłam drzwi nie pukając. Zamknęłam je szybko za sobą i zobaczyłam go. Patrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami i wstał, szybko ominął biurko i zaczął do mnie podchodzić.

-Stój! - rozkazałam łamiącym się głosem, a on się zatrzymał i popatrzył na mnie z bólem. -Gdzieś ty kurwa był? - zapytałam, a mój głos w ogóle nie przypomniał mojego. Powiedziałam głosem pełnym bólu jaki czułam w środku. -Gdzie byłeś?! Gdzie wy byliście?!- krzyknęłam i poczułam jak łzy zaczęły mi się lać po policzkach.

-Maleńka - szepnął i zaczął do mnie podchodzić, a ja znowu go zatrzymałam.

-Dlaczego mnie zostawiłeś? - zapytałam złamanym głosem jak moje serce.

-Nie zostawiłem cię - powiedział od razu.

-To gdzie byłeś przez te 6 pierdolonych tygodni? - zapytałam, a dolna warga latała mi jak nienormalna. -No gdzie?! - zapytałam głośniej, a on nerwowo przełknął ślinę.

-Musiałem coś załatwić - powiedział z bólem.

-I nie byłeś w stanie zadzwonić do mnie, albo cokolwiek napisać, dać znaku życia?!- zapytałam i przymknęłam oczy. Odpowiedziała mi cisza. Vin stał przede mną całkowicie skołowany, a ja teraz dopiero zobaczyłam jego czerwony ślad na policzku jaki mu zostawiłam podczas balu, czyli to jednak był on. -Nic mi nie powiesz? - zapytałam cicho, ale w dalszym ciągu po pokoju roznosiła się grobowa cisza. Prawą dłonią starłam łzy i popatrzyłam na mężczyznę, który patrzył się na mnie. -Rozumiem - powiedziałam i wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Pobiegłam do windy i nacisnęłam parter. Widziałam przez szparę od windy, jak Vin wybiegł z pokoju i wszedł do mojego. Popatrzyłam na siebie w lustrze windy i założyłam okulary przeciwsłoneczne, żeby zakrywały ślady łez.

Szybkim krokiem opuściłam firmę i zderzyłam się z atakiem paparazzi, więc dodatkowo zakryłam twarz ręką. Pobiegłam do biurowca, w którym mieszkali pracownicy i zawołałam windę. Wjechałam na 10 piętro i weszłam do mieszkania. Rzuciłam torebkę w kąt i usiadłam zrezygnowana na kanapie.

Po policzkach znowu zaczęły lać mi się łzy, a pogoda jaka była za oknem nie pomagała mi w tym. Lało jak z cebra, a ja czułam się tak chujowo jak wcześniej. Zdjęłam szpilki i rzuciłam je nie wiadomo gdzie. Może powinnam pozwolić mu wszystko wyjaśnić, ale co by to dało? Zdenerwowałabym się tylko bardziej i może doszło by do kolejnego zawału, tylko że tym razem mogłoby to się skończyć gorzej.

Podciągnęłam nogi pod klatkę piersiową i oparłam brodę o kolana. W apartamencie nie było słychać nic, poza odbijaniem się kropli deszczu o szybę. Czułam jak łzy moczyły całe moje ubranie, a ja nie mogłam wziąć się w garść. Próbowałam wiele razy, ale po ostatnim poddałam się.

Płakałam dobre kilka godzin siedząc nieustannie w tej samej pozycji, aż poczułam skręt kiszek, więc pobiegłam do łazienki i nachyliłam się nad klozetem. Kiedy zwróciłam kwasy żołądkowe i wodę usiadłam na podłodze i znowu poczułam te kurewskie łzy na policzkach.

A niech pizdy lecą i tak ich nie jestem w stanie powstrzymać. Wydmuchałam nos i weszłam do wanny. Zaczęłam nalewać do środka wrzącą wodę, czego prawie nigdy nie robię i nalałam do środka jakiś żel. Związałam włosy w niechlujnego koka i zamknęłam oczy.

Kurwa mać, ile można wypłakiwać oczy?! Najwyraźniej długo. Kiedy poczułam, że moja skóra na palcach była pomarszczona jak kora drzewa wyszłam z wanny. Wypuściłam wodę i zaczęłam wycierać się. Założyłam na siebie te same ciuchy co miałam wcześniej tylko, że bez bielizny.

Weszłam z powrotem do salonu i usiadłam za kanapie. Na dworze była jeszcze bardziej chujowa pogoda niż była wcześniej, bo teraz pioruny i grzmoty pieściły niebo. Pociągnęłam nogi pod klatkę piersiową i oparłam brodę o kolana wpatrując się tępo za okno.

Nie wiem ile się tak gapiłam, ale usłyszałam otwieranie się drzwi. Nie wiem czy płakałam, czy nie, ale było mi to już bardzo obojętne. Usłyszałam tupot szpilek zbliżając się w moją stronę, a chwilę potem przy mnie zjawiła się smutna rudowłosa.

Złapała mnie ramiona i przytuliła mnie.

-Nie płacz kuzyneczko - powiedziała i wytarła moje policzki, czyli płakałam. -Chodź tu kurwa głąbie - warknęła do kogoś za moimi plecami, więc się odwróciłam.

Nie wierze kurwa, popatrzyłam z niedowierzeniem na dziewczynę, a ona wstała i ruszyła do drzwi.

Minęła Vin'a, który stał w drzwiach z ogromnym bukietem róż. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, a ja podwinęłam nogi z powrotem i wpatrywałam się za okno. Mężczyzna usiadł obok mnie i patrzył na mnie, a ja mimo wielkiego zawzięcia poczułam kolejną falę łez zalewającą moją twarz, a twarz wykrzywiła się w gryzam wewnętrznego bólu.

Mężczyzna położył kwiaty na stoliku koło mnie i otulił mnie silnymi ramionami. Próbowałam wyrwać się, za wszelką cenę, ale nie udało mi się, więc się poddałam. Położyłam głowę na piersi chłopaka, a łzy spływały mi po policzkach prosto na jego koszulę.

Czułam jego dłoń na dole pleców, która mnie kojąco głaskała, a ja powoli zaczęłam się uspokajać. Kiedy przestały lecieć mi łzy, usłyszałam ten głos, za którym cholernie tęskniłam.

-Przepraszam maleńka - szepnął i zawinął na palec kosmyk moich włosów. -Tak strasznie cię przepraszam - powtórzył, a ja popatrzyłam na jego twarz. Mówił prawdę, on nie umiał kłamać.

-Gdzie wy byliście? - szepnęłam.

-Musiałem wreszcie załatwić sprawę z Gonzalezem - powiedział i zaczął zataczać kółka na mojej miednicy. -Na pewno słyszałaś o strzelaninie - bardziej powiedział niż zapytał. -Polało się wtedy mnóstwo krwi, a ja nie mogłem pozwolić ci na to, żebyś znowu przeżywała piekło, w końcu raz już je przeżyłaś - powiedział.

-To dlaczego Cat z wami pojechała? - zapytałam.

-Potrzebowaliśmy kogoś kto umie szyć ludzi - powiedział.

-A dlaczego nie mogłeś mi powiedzieć, że wszystko w porządku, mogłeś wysłać chociaż wiadomość - powiedziałam i wsłuchiwałam się w bicie jego serca.

-Jakbym to zrobił, na pewno znalazłabyś sposób, żeby nas znaleść, a po drodze w poszukiwaniu nas na pewno byś nie przeżyła - powiedział, a ja zaczęłam zastanawiać się nad tym co powiedział, było w tym dużo racji, ale sam fakt tych pierdolonych 6 tygodni. -Wybaczysz mi? - zapytał i złapał mnie za brodę nakierowując moją twarz w jego.

-Tak, ale pod jednym warunkiem - powiedziałam i patrzyłam na jego reakcje.

-Jakim? - zapytał.

-Po prostu mnie nie zostawiaj - powiedziałam łamiącym się głosem.

-Nie mam najmniejszego zamiaru - powiedział uśmiechnięty i zaczął zbliżać się do moich ust. Kiedy musnął moje usta poczułam jak serce zabiło mi szybciej, a w brzuchu zaczęło latać miliard motylów. Przyciągnęłam męża bliżej i pogłębiłam pocałunek, bardzo potrzebowałam teraz jego bliskości.

Kiedy się od siebie oderwaliśmy pierwszy raz uśmiechnęłam się szczerze i znowu przytuliłam mężczyznę, a on mnie też. Nagle do domu weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Karolina i patrzyła na nas z dumą.

-Jakim cudem tutaj trafiłeś? - zapytałam oddalając się lekko od niego.

-Ta oto osoba - powiedział wskazując na dziewczynę - Weszła do twojego biura, a ja myślałem, że wróciłaś po coś i w taki sposób spotkałem Carolin - powiedział uśmiechnięty. -Oczywiście zostałem powyzywany od debili, wieśniaków, głąbów i skończonych idiotów, ale zgadzam się z tym w 100% - powiedział, a Kara zaśmiała się.

-Co ty na to, żeby przyjść do nas jutro na kolację? - zapytałam, a dziewczyny uśmiech się powiększył.

-Oczywiście, z największą przyjemnością - potwierdziła mi puściła mi oczko, przypominając nasz plan.

-A tak w ogóle, to jesteście przyjaciółkami? - zapytał i popatrzył na rudowłosą.

-Nie widać między nami podobieństw? - zapytała się zdziwiona. -To jest moja kuzynka - wyjaśniła, a Vin pokiwał głową. -No skoro się już pogodziliście, to proszę o opuszczenie lokalu - powiedziała i pokazała na drzwi.

Wróciłam do łazienki i założyłam biustonosz. Znalazłam szpilki i założyłam je na stopy. Przy wyjściu stał Vin z moją torebką i płaszczem. Najpierw założyłam płaszcz, a potem wzięłam torebkę od mężczyzny.

-Dziękuję - powiedział Vin jak wychodziliśmy.

-Jeżeli jeszcze raz ją zranisz, nie będę się zastanawiać kim jesteś, po prostu cię zabije - powiedziała poważnie, a on pokiwał głową. Weszliśmy do windy, a ja powąchałam piękne róże.

Kiedy byliśmy już na dole pobiegliśmy szybko do biurowca i zjechaliśmy na parking podziemny. Wsiedliśmy na parking podziemny i wskoczyliśmy do samochodów. Vin ruszył pierwszy Romą, a ja ruszyłam od razu za nim.

Podróż zajęła nam zadziwiająco długo, ale to chyba dlatego że na trasie był wypadek. Kiedy w końcu dojechaliśmy, ruszyliśmy do domu. Kiedy weszliśmy do kuchni przy stole siedział Andy i Dylan. Od razu jak mnie zobaczyli podeszli do mnie i przytulili długo.

-Przepraszam - powiedzieli w tym samym momencie i już chcieli wyjaśnić wszystko, ale ich powstrzymałam.

-Vin mi wszystko powiedział - wytłumaczyłam i nalałam do wazonu wody, wkładając do środka róże i położyłam je na wyspie kuchennej. Wyglądały tutaj idealnie. Uśmiechnęłam się lekko i przypomniało mi się, jak w tym właśnie miejscu Vin pierwszy raz mnie pocałował. Zobaczyłam, że chłopcy się zmyli, a do mnie podszedł Vin i położył mi dłonie na biodrach.

-Pamiętasz? - zapytał z ogromnym uśmiechem.

-Tego nie da się zapomnieć - zapewniłam go i pocałowałam go. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, ruszyliśmy powoli na górę. -Mogę spać z tobą? - zapytałam.

-Maleńka, nie wyobrażam sobie spać bez ciebie, już i tak długo spałaś sama - powiedział i złapał mnie za dłoń. Weszliśmy do sypialni, a ja zdjęłam z siebie spodnie i położyłam się w łóżku przykrywając się kołdrą.

-Kocham cię - powiedziałam kiedy mężczyzna zdjął z siebie ubrania i położył się obok mnie.

-Kocham cię maleńka - szepnął i pocałował mnie, a ja odleciałam wreszcie w spokojny sen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro