Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Wstałam o 2 zwijając się z bólu, kurwa co ja takiego złego zrobiłam?! W porównaniu do tego co robiłam w szkole, a co mam w domu to jest jakaś kurwa przepaść.

Wiedziałam, że tej nocy nie zmrużę oka, więc wstałam wiedząc, że zrobienie makijażu zajmie mi dzisiaj o wiele więcej czasu niż zawsze.

Popatrzyłam do lustra i aż sama się wystraszyłam, wyglądam jakbym przed chwilą wyszła z oktagonu i to w dodatku po przegranej walce.

Po nałożeniu 5 warstw dopiero nie było widać siniaków i worów pod oczami. To jest jakiś kurwa dramat, nie wiem czy długo wytrzymam jeszcze z tymi ludźmi.

Uprasowałam moją koszulę i założyłam ją na siebie. Bardzo ładnie komponowała się z moimi czarnym rurkami. Mam nadzieję, że nie prześwituje tak bardzo, żeby można było zobaczyć siniaki na reszcie ciała.

O 4 wyszłam z domu i postanowiłam iść na plaże, a potem pod dom Ben'a i pojechać z nim razem na akademie zakończeniową rok szkolny i na odebranie świadectw.

Przez plażę przechodziło mnóstwo ludzi ubranych na galowo spacerujących lub spieszących się niewiadomo gdzie.

Ku mojemu zaskoczeniu ktoś usiadł obok mnie, więc podniosłam głowę i popatrzyłam na tą osobę.

To była Lissa.

-Jesteś bardzo podobna do swojej matki, wiesz? - powiedziała uśmiechnięta. - Często tutaj przychodziłyśmy i całe ranki przesiadywałyśmy właśnie na tej plaży śmiejąc się z niewiadomo czego jedząc kanapki z tamtego baru - powiedziała wskazując palcem na budkę stojącą pod palmą oddaloną niedaleko od nas. Popatrzyłam na jej zamyśloną twarz i nie wiedziałam co zrobić.

-Nie jestem do niej podobna - zaprzeczyłam bez grama grzeczności, dzisiaj nie miałam na to siły.

-Nawet nie wiesz jak się mylisz - przyznała kręcąc obrączką. -Jesteście bardzo do siebie podobne, tylko Ellen zakochała się w nieodpowiedniej osobie, jak ręka? - zapytała zmieniając temat.

-Bardzo dobrze - skłamałam, bo wczoraj ojciec narobił mi jeszcze większych szkód w tym obrębie.

-To dobrze - skwitowała, siedziałyśmy w ciszy i wpatrywałyśmy się w ciszy w ocean - Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie jesteś z Ben'em razem. Bylibyście idealną parą - wyżaliła się, a mnie zaskoczyła tym.

-Niestety, traktujemy się jak rodzeństwo, fajna byłaby z ciebie teściowa - powiedziałam dalej patrząc na wodę, a z boku usłyszałam śmiech.

-Nie mów tak, bo czuje się już maga staro - powiedział z uśmiechem lekko szturchając mnie w ramię - Dobra na mnie czas zaraz przyjedzie tutaj po ciebie Ben i pojedziecie razem do szkoły - dodała wstając.

-Skąd wiedziałaś, że tu jestem? - zapytałam podejrzliwie.

-Widuje cie tutaj każdego dnia - puściła mi oczko i odeszła, a ja usłyszałam za sobą klakson samochodu, to był Ben, więc pomachałam w jego stronę i zaczęłam kierować się w daną stronę.


-Sheila Richardson - usłyszałam przez megafon, więc wstałam z niewygodnego krzesła i ruszyłam w stronę mojej wychowawczyni, która z dumą dawała mi najlepsze szkolne świadectwo. Podałam jej rękę i podziękowałam odbierając świadectwo.

Przed szkołą razem z Collins'em czekaliśmy na resztę, żeby pójść uczcić koniec roku szkolnego. W pizzerii bawiliśmy się na całego i rozeszliśmy się dopiero po 10 wieczorem.

Ja uradowana wracałam do domu, żeby poszukać jakiejś dobrej oferty pracy i żeby przed końcem sierpnia wyprowadzić się z domu i zamieszkać we własnym mieszkaniu daleko od mojej pojebanej rodziny.

Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do domu, lecz poczułam zapach alkoholu co bardzo źle wróżyło, starałam się przemieścić do mojego pokoju niezauważona, ale mi się kurwa nie udało.

-O moja córcia wróciła do domu - wybełkotał mój ojciec. Obok niego siedzieli jego obrzydliwi koledzy. - Patrzcie jaką mam piękną córeczkę, jak prawdziwa księżniczka - powiedział dotykając moich włosów, to jest kurwa obrzydliwe. Jego koledzy zaczęli się ślinić na mój wygląd, co podkreślam kolejny raz nie wróży nic dobrego!

----------

Nienawidzę tego... Właśnie szczotkuje zęby po... a szkoda sami wiecie co się stało. Jestem już tym wykończona, mam tego po prostu kurwa dosyć. Zmyłam twarz z makijażu i wyszłam zobaczyć na dół, czy wszyscy już pousypiali.

-Chcesz powtórki, księżniczko? - zapytał Bob zbliżając się niebezpiecznie w moją stronę. Miałam dwie opcje, albo dać mu tego czego chce, albo spierdolić jak najszybciej i potem dostać od ojca wpierdol. Chuj, wybrałam 2.

Odwróciłam się na pięcie i skierowałam się bardzo szybko w stronę drzwi zdążyłam wziąć tylko trampki i wyszłam z domu kierując się w stronę parku.

W parku byłam za jakieś 20 minut i stanęłam nad mostem, postanowiłam usiąść i spuścić nogi w dół.

-A co jakby tak skończyć? - zapytałam sama siebie. Tak skoczyć z wieżowca? Utopić się w stawie, który znajduje się pode mną? Wziąć jeden z kuchennych noży i wbić go sobie w tętnice szyjną? Kurwa, co ja pierdole? Całe życie przede mną, a ja już się zastanawiam nad śmiercią?

Wstałam z mostu i otrzepałam się z niewidzialnego kurzu. Podniosłam wzrok z tafli wody i popatrzyłam w stronę parku. Ja pierdole! Kurwa mać! Znowu?! Pierdole to wszystko.

Na początku mostu stał mężczyzna znacznie wyższy ode mnie i patrzył centralnie na mnie spod kaptura, zresztą tak samo jak ja, było bardzo ciemno, więc ani ja ani on nie był w stanie dostrzec twarzy, w moim przypadku pokiereszowanej twarzy.

Patrzyłam tak chwilę na niego dopóki nie zaczął się kierować w moją stronę, a ja odwróciłam się w przeciwną w celu odejścia w przeciwną. Ja kurwie, tam też jest mężczyzna. To jest jakiś nieśmieszny pierdolony żart...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro