Rozdział 79
Nie, kurwa nie mogę. Wstałam z łóżka i złapałam za telefon wyciszając go. Usiadłam na pufie na balkonie i odblokowałam urządzenie.
Ja: Błagam cie, co mam zrobić żebyś wypuścił chłopaków? Mogę się z tobą spotkać kiedy tylko chcesz tylko błagam jak naszybciej.
Wyślij.
Podkulałam kurczowo nogi, przygryzając wargę. Oby im nic nie było. Czułam, że mija wieczność, a minęło dopiero 30 sekund. Odłożyłam telefon na szklany stolik zerkając jeszcze na godzinę 12.59. Zajebiście.
Kiedy usłyszałam wibracje rzuciłam się na telefon i zaczęłam czytać wiadomość.
Nieznany: Widzę, że jest ci śpieszno do chłopców, ale nie można mieć wszystkiego od zaraz, ale jak chcesz możesz pogadać teraz z chłopaczkami, o ile w ogóle chcesz.
Ja: Oczywiście, że chcę
Zbiegłam na dół do biblioteki i usiadłam na fotelu, tutaj prawie nikt nie przychodzi zwłaszcza w nocy. Odebrałam połączenie i zobaczyłam nieprzytomnych chłopaków przywiązanych do krzesła. Po chwili zobaczyłam jak jest na nich wylewana woda, ale to nie była normalna woda, to był wrzątek. Zobaczyłam jak para unosi się z ich oparzonych ciał, a ja poczułam się najgorzej.
-Witaj księżniczko - odezwał się nieznajomy, a ja rozpoznałam ten głos, Bob Russo. Najlepszy przyjaciel ojca, przełknęłam ślinę, a wszystkie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. -Chłopcy jeszcze nie wiedzą o twojej przeszłości, ale wszystko może ulec zmianie, jeżeli powiesz komukolwiek o tym wszystkim nie zostawię z ciebie suchej nitki, ani z nich, rozumiesz? - zapytał jadowicie.
-Tak, co mam zrobić? - zapytałam.
-Pamiętasz projekty jakie masz do zrobienia w pracy? - zapytał.
-Tak - odpowiedziałam od razu.
-Musisz zrobić je wszystkie, ale tylko od ciebie zależy w jakim czasie to zrobisz. Kiedy je wykonasz weźmiesz kartę twojego mężulka i wybierzesz z banku 40 milionów na głowę, czyli łącznie 80. Napiszesz do mnie kiedy to wszystko zrobisz i potem się dogadamy co w związku z tobą księżniczko - skończył, a ja patrzyłam cały czas na obolałych chłopaków.
-Rozumiem - odpowiedziałam, a z rogu pokoju zaczął wychodzić masywny mężczyzna i wiózł za sobą jakiś gorący żar, a w środku był specjalny pręt do piętnowania na co się przeraziłam. - Co mam zrobić, żeby on im tego nie zrobił? - zapytałam drżącym głosem.
-Musisz się pospieszyć - rzekł śmiejąc się, a połączenie zostało zerwane. 4 projekty. Muszę zrobić 4 projekty.
Pobiegłam na górę i ubrałam na siebie w pośpiechu rurki, koszulę i wbiegłam do łazienki. W ekspresowym tempie umyłam zęby i pomalowałam się. Wypsikałam się perfumami i nabazgroliłam Vin'owi, że jestem w pracy. Zbiegłam na dół potykając się o własne nogi i pobiegłam do garażu, wyjechałam z garażu i po 20 minutach byłam już w firmie.
Jest niedziela, więc musiałam wszystko otwierać własnoręcznie przedtem wyłączając wszystkie alarmy. Wbiegłam do windy i wjechałam na ostatnie piętro. Włączyłam od razy tableta graficznego i zabrałam się do roboty.
Zadzwonił do mnie telefon kiedy za oknem było już widno. Przetarłam zmęczone oczy i zobaczyłam kto dzwoni, Vin.
-Dzień dobry, kochanie - powiedziałam przełączając na głośnomówiący.
-Sheila, na miłość boską gdzie ty jesteś? - zapytała od razu.
-W biurowcu, muszę dokończyć projekty - powiedziałam i zaczęłam robić restaurację.
-Maleńka, masz nieograniczony termin na zrobienie tych projektów, także przyjedź do domu - powiedziała, a ja zagryzłam wargę.
-Męczy mnie ta sprawa z Dylan'em, wolę pochłonąć się wirem pracy niż się zamartwiać - powiedziałam pierwszą lepszą wymówkę jaka przyszła mi do głowy.
-Niech ci będzie - powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą.
-Kocham cię, pa - powiedziałam i rozłączyłam się pośpiesznie.
Czułam jak miałam napuchnięte oczy ze zmęczenia i pierwszy raz chciało mi się, aż tak bardzo spać, ale wiedziałam, że nie mogę teraz pójść spać.
Kiedy dodałam już ostatnie fragmenty głównego apartamentu, gdy usłyszałam pukanie.
-Proszę - zawołałam i dołożyłam ostatnie fragmenty wystroju.
Poczułam zapach pięknego jedzenia, a w brzuchu od razu mi zawibrowało z głodu, już zapisywałam plik, kiedy Vin wyrwał mi tableta i złapał mnie za pod brudek.
-Czy ty w ogóle spałaś dzisiejszej nocy? - zapytał, a ja przełknęłam ślinę.
-Za bardzo się stresuje tym co mogło skłonić twojego brata do "ucieczki" - przyznałam robiąc cudzysłów w powietrzu. Vin złapał mnie za biodra i posadził na sofę, która stała koło drzwi.
-Maleńka, masz problemu z sercem nie możesz się stresować - powiedział i pocałował mnie w usta.
-Łatwo ci mówić, po prostu się martwię - powiedziałam kiedy Vin otworzył pudełka z chińszczyzną. - Dziękuję - podziękowałam i zaczęłam powoli jeść. Byłam okropnie zmęczona, ale próbowałam nie dawać po sobie znać.
Po tym jak zjedliśmy oczy wydawały mi się cholernie ciężkie. Wstałam z sofy i wyrzuciłam do śmietnika opakowania po jedzeniu.
-Kochanie? - zapytałam niepewnie odwracając się do niego, a on od razu był za mną.
-Słucham - powiedział łapiąc mnie w talii.
-Mogę jutro popracować z domu? - zapytałam się patrząc głęboko w oczy.
-Oczywiście, że tak - odpowiedział od razu, ale miał bardzo niemrawą minę tak samo jak ja. - Co się dzieje Sheila? - zapytał w końcu, a ja czułam, że prawie się rozprułam.
-Po prostu mnie przytul - szepnęłam i od razu znalazłam się w żelaznym uścisku którego tak bardzo potrzebowałam. - Mam gorszy dzień, to nic - dodałam po chwili i pocałowałam go w usta.
Chyba połknął haczyk, bo złapał mnie za rękę i zabrał z biura. W ostatniej chwili złapałam tableta i wyszliśmy z biurowca. Wsiadłam do Jaguara, a Vin do Romy. Trochę się pościgaliśmy, ale nie tak mocno jak poprzednio bo nie chciałam bulić za kolejne opony.
Dojechaliśmy pod dom jak była 5 po południu. Wysiadłam z samochodu i popatrzyłam na samochód Dylan'a i westchnęłam. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do jacuzzi.
Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do wody, a po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk przychodzącej wiadomości. Złapałam za telefon i odblokowałam wyświetlacz czytając wiadomość od nieznanego.
Nieznany: Bardzo dobrze się spisałaś :) Dzięki twojemu posłusznemu zachowaniu twój kumpel i szwagier nie zostali dzisiaj pobici, zostali tylko pare razy porażeni prądem :)) Jak będziesz się tak dalej dobrze spisywać to może dostaną dzisiaj kolację, wiedziałem że jesteś mądra, księżniczko.
Ja: Proszę nie rób im krzywdy
Cała się trzęsłam z obawy, że ten psychopata mógłby zrobić im jeszcze większą krzywdę. Dźwięk wiadomości przysporzył u mnie odruch wymiotny.
Nieznany: Wszystko zależy od ciebie księżniczko
Poczułam jak łzy zbierały się w moich oczach na wspomnienie tego co robił mi ten drań, ale wzięła pare głębokich wdechów i się uspokoiłam. Zamknęłam oczy z zamiarem rozluźnienia się, ale usnęłam.
Maraton 1/5 :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro