Rozdział 74
Pożegnałam się z Lissą obiecują, że zajrzę do niej przed pracą i ruszyłam do samochodu. Patrzyłam tępym wzrokiem przed siebie. On wrócił, po to żeby mnie zabić. Słyszałam leniwe odbijanie się moich szpilek o chodnik.
-Sheila, ja na prawdę zadzwonię po Dylan'a - powiedział, a ja pokręciłam głową.
-Pojadę sama - potwierdziłam i pocałowałam go lekko i wsiadłam do samochodu. Odpaliłam Jaguara ostatkiem sił i oparłam się o fotel. Pociągnęłam powietrze i ruszyłam spod domu Lissy w ślimaczym tempie.
Zacisnęłam oczy kiedy stanęłam na światłach. Moje życie to na prawdę jest żart. Otworzyłam oczy kiedy usłyszałam trąbienie za sobą, ruszyłam z piskiem opon i przeprosiłam awaryjnymi światłami. Wyjechałam na obwodnicę i dodałam gazu z nadzieją, że chociaż trochę odreaguję.
Wymijałam auta i pędziłam jak nienormalna. Zjechałam z obwodnicy w zabójczej prędkości i sama się zdziwiłam, że dalej trzymałam przyczepność. Może gdybym uciekała Jaguarem to nie miałabym wypadku z Cat? Może nie musiałabym patrzeć na cierpienie przyjaciółki.
Zahamowałam gwałtownie na żwirze pod sklepem i ruszyłam do środka, ale nie było mi to dane, bo zaraz obok mnie usłyszałam takie samo hamowanie tylko, że tym razem Vin'a.
-Życie ci nie miłe? - zapytał, a ja miałam ochotę odpowiedzieć, że "tak".
-Miałam wszystko pod kontrolą - powiedziałam i ruszyłam znowu do sklepu. Usłyszałam, że Vin ruszył za mną, więc nie odwracałam się.
-Wiem, że to jest dla ciebie trudne, ale musisz sobie jakoś z tym poradzić - powiedział ciągnąc mnie do tyłu i przytulając. - Pamiętaj, że zawsze jestem przy tobie - dodał całując mnie.
-Wiem - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego. Zaciągnęłam się jego perfumami, a na moją twarz wpłynął mały uśmiech. Wykańcza mnie ta niemoc. Wykańcza mnie to, że przez mnie inni cierpią.
-A teraz chodź, zrobimy te cholerne zakupy i wracajmy jak najszybciej - powiedział i ruszyliśmy do sklepu trzymając się za ręce. Puściłam Vin'a, kiedy ten się męczył z prowadzeniem wózka jedną ręką, a sama ruszyłam do przodu i zaczęłam ładować najpotrzebniejsze produkty.
-Na co masz ochotę? - zapytałam kiedy stanęliśmy przed warzywami.
-Na ciebie - szepnął i przygryzł płatek mojego ucha.
-Do jedzenia - dodałam i westchnęłam.
-Co zrobisz to zjem z chęcią - powiedział i posłał mi śnieżnobiały uśmiech. Jest weekend, czyli trzeba zrobić coś dla wszystkich i coś dobrego. Wiem co!
Zaczęłam pakować odpowiednie produkty, gdy nagle poczułam rękę na moim tyłku, którą szybko zgarnęłam, ale usłyszałam charakterystyczny dźwięk robienia zdjęcia, więc rozejrzałam się po markecie i zobaczyłam faceta, który ukrył się w dziale z makaronami.
-Zaraz wracam, weźmiesz 2 kg mięsa mielonego? - zapytałam Vin'a, a on uśmiechnął się i przytaknął. Dał mi szybko buziaka i ruszył z wózkiem do działu z mięsem, a ja ruszyłam do działu z makaronami. Stanęłam koło faceta, który robił nam zdjęcia i sięgnęłam po składniki do Lasagne, którą chciałam zrobić.
-Oddasz mi teraz ładnie kartę pamięci, albo wydarzy ci się coś złego, jak będziesz wracał do domu - powiedziałam udając, że czytam skład przyprawy.
-Pani do mnie mówi? - zapytał przestraszony.
-A czy widzi pan jakąś inną hienę, która robi ludziom zdjęcia? - zapytałam i przewróciłam saszetkę z bazylią. Zobaczyłam, że zesrany wyciągał kartę i mi ją podał.
-Proszę - powiedział, a ja posłałam mu uśmiech. Chciał już iść, ale złapałam go za koszulę w palmy.
-Nie można było tak od razu? - zapytałam i się lekko zaśmiałam. - A jak powiesz komukolwiek o tym co tutaj widziałeś, to gorzko tego pożałujesz, do końca twoich tchórzliwych dni wieśniaku - wysyczałam i go popchnęłam. Upadł na podłogę i zaczął uciekać. Lamus.
Wzięłam resztę potrzebnych rzeczy, a kartę schowałam do kieszeni spodni i uśmiechnięta wróciłam do Vin'a.
-Co zrobisz pysznego? - zapytał i pocałował mnie.
-Niespodzianka - powiedziałam i dorzuciłam potrzebne składniki.
Napakowałam jeszcze pare piw, wódki, win, chipsów, żelków, paluszków oraz jakiś słodkich napojów.
Podeszliśmy do kasy, a Vin sięgnął po portfel, żeby zapłacić, ale wyprzedziłam go i przyłożyłam kartę do czytnika.
Zapakowaliśmy zakupy do siatek i ruszyliśmy do aut.
-Ja chciałem zapłacić - powiedział wrzucając ostatnią torbę do bagażnika Jaguara i pocałował mnie w usta. Oddałam pieszczotę i wplątałam ręce w jego włosy.
-Ale ja byłam pierwsza - powiedziałam uśmiechając się.
-Następnym razem ja płacę - powiedział i zamknął bagażnik. Zobaczyłam jak jego mięśnie się napinają przez ten ruch. Przygryzłam wargę, gdy poczułam że Vin łapie mnie za żuchwę i każe popatrzeć w oczy.
Zobaczyłam, że uśmiecha się łobuzersko, a oczami prześwietla mnie na wylot przez co się zarumieniłam. Złapał mnie za uda i posadził na masce samochodu. Wbił mi się dogłębnie w usta. Nasze języki prowadziły bój o dominację, którą wygrał Vin.
-Co ty na to, żeby zrobić mały zakładzik? - zapytałam i uśmiechnęłam się.
-Zamieniam się w słuch - powiedział i oparł się o maskę.
-Możemy w domu świętować budowę hotelu w Nevadzie. Jeżeli ty wygrasz będziemy robić co ty chcesz, a jeżeli ja wygram zrobimy to co ja chcę - powiedziałam u przechyliłam głowę na prawo, a Vin uśmiechnął się pewnie.
-Zgoda, kto pierwszy w domu, tak? - dopytał, a ja potwierdziłam i szybko zeskoczyłam z maski odpychając go i wsiadłam odjeżdżając zostawiając za sobą chmurę pyłu od żwiru. Oj kochanie, to będzie mój wieczór, pomyslałam i wrzuciłam 5 wjeżdżając na obwodnice.
Byłam bardzo usatysfakcjonowana z tego, że nigdzie nie widziałam Romy. Zwolniłam trochę jak zjechałam z obwodnicy, ale to mnie zgubiło, bo Vin to wykorzystał i zaorał trochę ziemią, wyprzedzając mnie poboczem.
Nie dam mu tej satysfakcji! Dodałam gazu i teraz byłam na równi z nim, ale zobaczyłam ciężarówkę sunącą prosto na mnie, więc szybko zaczęłam hamować. Oczywiście szybko zjechałam z pasa, przez co wpadłam w poślizg, ale system ABS zatrzymał samochód, a ja stałam w poprzek.
Popatrzyłam w lewo i zobaczyłam bardzo daleko światła Ferrari, więc wiedziałam już, że przegrałam, ale teraz to nie było ważne. Wysiadłam z samochodu i obejrzałam go dookoła. Na szczęście nic się nie stało, ale zrobiłam ogromne ślady po spalonej gumie na asfalcie. Zrobiłam zdjęcie temu imponującemu śladowi i oponom. Kurwa, zdarłam je całkowicie.
Dopiero teraz do nosa napłynął mi zapach spalonej gumy, kurwa!!! Obejrzałam wszystkie opony, ale były tak samo styrane jak wszystkie, bo to napęd na 4. Ja pierdole. Sprawdziłam ilość powietrza w oponach i zobaczyłam, że jestem w stanie jeszcze dojechać nimi pod dom.
Wsiadłam z powrotem do środka i odpaliłam silnik, jechałam może z 20 km/h i dojechałam pod dom dopiero 5 minut później, a Vin stał uśmiechnięty oparty o Ferrari, a ja kipiałam ze złości.
Wysiadłam z samochodu i trzasnęłam drzwiami.
-Widzę, że wygrałem - powiedział zadowolony podchodząc do mnie, ale ja zdenerwowana podeszłam do bagażnika i zaczęłam brać siatki do domu. Vin jak zobaczył moją minę tylko się zaśmiał, ale pomógł mi wnosić siatki.
-Cześć! - krzyknęłam, żeby powiadomić wszystkich, że jesteśmy w domu, ale nikt mi nie odpowiedział. Weszłam do kuchni i zaczęłam pakować rzeczy do lodówki. Kiedy skończyłam pakować wszystko do lodówki, poczułam jak Vin zaczął całować mnie po szyi i położył dłonie na moich biodrach odwracając mnie w jego stronę. Złapał mnie za gumkę i zdjął rozpuszczając je.
-Od razu lepiej - powiedział i pocałował mnie w usta.
-Przestań, jeszcze ktoś może tutaj wejść - powiedziałam.
-Po pierwsze: nikt tutaj nie wejdzie, bo wszyscy są w klubie, a po drugie: wygrałem zakład, więc robie to na co mam ochotę - powiedział i wbił się w moje usta co niechętnie odwzajemniłam, ale jak poczułam jego dłonie na moich pośladkach od razu złość zastąpiło podniecenie. Odpięłam koszulę Vin'a i zaczęłam całować jego pierś, a rękami jeździłam po jego sześciopaku, a on w tym czasie rozpiął moją koszulę i zdjął spodnie, pozostawiając mnie w samej bieliźnie i w balerinkach, które po chwili zrzuciłam z nóg.
Odpiął mi stanik i od razu przyssał się po moich piersi. Zdjęłam jego spodnie i przede mną od razu ukazał się stojący na baczność członek. Zdjęłam z siebie majtki, a Vin od razu wszedł we mnie. Pojękiwaliśmy, a ja sobie przypomniałam jak Will i Ari ruchali się w miejscu, które było zaraz obok nas. Zaśmiałam się na to wspomnienie, a Vin dziwnie na mnie popatrzył.
-Co jest? - zapytał przyspieszając, na co westchnęłam.
-Przypomniało mi się, jak przyłapałam tutaj ruchających się Will'a i Cat - przyznałam, a Vin zaśmiał się.
-Ja widziałem wszystkich pieprzących się na tej wyspie kuchennej - powiedział i sapnął.
-Fuj kurwa - powiedziałam ze wstrętem i jęknęłam ostro kiedy wbił się we mnie po nasadę.
-Nie martw się, jutro pomogę ci wypucować ten blat - powiedział i zassał się w moją szyję. Pociągnęła go za włosy pojękując, na co on zamruczał.
-Ale nie wymarzesz mi z umysłu tego co sobie wyobraziłam - jęknęłam.
Po chwili Vin nas uszczęśliwił, a ja zeskoczyłam z blatu i zaczęłam się ubierać, ale poczyłam na sobie dłonie Vin'a.
-A ty co robisz? - zapytał.
-Jak to co, ubieram się - powiedziałam i założyłam bieliznę.
-Ale ja jeszcze nie skończyłem świętować - powiedział i złapał mnie w stylu panny młodej i zaczął prowadzić nas na górę. - Jeszcze długo będziemy świętować - powiedział i otworzył drzwi do jego sypialni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro