Rozdział 67
Otworzyłam oczy i popatrzyłam na zegarek, który wskazywał 2 w nocy. Przetarłam twarz dłonią i wstałam powoli i poczułam kłucie w sercu. Złapałam się za klatkę piersiową i wykrzywiłam się z bólu.
Zagryzłam wargę, żeby nie krzyknąć z bólu. Kiedy ból przestał już narastać wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Popatrzyłam na siebie w lustrze i zobaczyłam rozmyty makijaż, na co westchnęłam.
Zdjęłam z siebie jeszcze wczorajsze ubrania i umyłam się. Kiedy wykonałam wszystkie poranne czynności i kiedy się ubrałam chciałam wyjść z pokoju, ale coś przeszkodziło mi w tym. To był opierający się o drzwi śpiący Vin.
Nie miałam serca go zostawiać w takim stanie, więc złapałam go pod pachami i zaczęłam ciągnąć do mojego pokoju. Byłam z siebie dumna kiedy położyłam go na moim łóżku.
-Przepraszam maleńka, tak bardzo cię przepraszam - powiedział przez sen, a ja wzdrygnęłam się na wspomnienia mienionego wieczoru. Przykryłam go kołdrą i pocałowałam w czoło.
Wyszłam z sypialni zamykając za sobą drzwi i zeszłam na dół. Na dole zobaczyłam że Ethan i Grayson leżeli na podłodze w salonie, a Mike na stole prawie goły. Uśmiechnęłam się na ten widok, ale wiem, że jak nic z tym nie zrobię wstaną połamani.
Rozłożyłam kanapę i najpierw zdjęłam Mike ze stołu i położyłam go pierwszego na kanapie. Potem Grayson'a, a na samym końcu Ethan'a. Poszłam jeszcze do biblioteki po ogromny koc i ich przykryłam.
Weszłam do kuchni i szybko zrobiłam naleśniki rozkładając je na 7 talerzy. Obok dałam karteczkę, że smacznego i postawiłam syrop klonowy koło niej.
Kiedy wysprzątałam kuchnię ruszyłam do salonu i tam zaczęłam sprzątać. Kurwa jak można się tak urządzić na początku tygodnia? Właśnie, wtorek! Dzisiaj jest wtorek, a ja jestem pewna, że nie wstaną przed południem.
Ja pierdole, a Vin ma dzisiaj jakieś ważne zabranie do kurwy! I to w dodatku o 8. Kurwa na pewno on nie pójdzie.
Obstawiam, że on wstanie najwcześniej o 1 popołudniu. Popatrzyłam na zegar i szeroko otworzyłam oczy. Jest już 5 ?!
Chwyciłam za torebkę sprawdzając czy na pewno mam wszystko i ruszyłam do wyjścia. Założyłam jeszcze tylko czarne szpilki, które idealnie pasowały do mojego kombinezonu i wsiadłam do Jaguara.
Pod firmą byłam chwilę przed 6. Wjechałam na ostatnie piętro i zastałam tam Rick'a wpatrującego się w piękny widok za oknem.
-Cześć - przywitałam się, a on szybko się odwrócił w moją stronę.
-Boże, jak mnie wystraszyłaś - powiedział i złapał się za serce.
-Przepraszam - powiedziałam podchodząc do niego i też rozejrzałam się.
-Ładnie wyglądasz - powiedział po chwili, a ja przeskanowałam jego ubiór. Miał na sobie granatową koszulę i czarne jeansy.
-Dziękuję, ty też - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. -Dobra, ja lecę. Do później - powiedziałam i ruszyłam do mojego biura.
-Do zobaczenia - powiedział przed tym zanim zamknęłam drzwi.
Usiadłam do biurka i pierwsze co to zobaczyłam to jakie ma zebranie jednak o 12. Może zdąży dojechać.
Zebranie dotyczyło ustalenia ceny jaka ma być podczas doby hotelowej w Antole w Teksasie. Czyli w tym co szykowałam wystrój. Zgarnęłam odpowiednie materiały, które przydadzą się na zebraniu i wzięłam tableta do ręki. Była jeszcze godzinę do zebrania, więc miałam nadzieję, że zdążę ze zrobieniem luksusowego apartamentu, a w międzyczasie Vin zdąży przyjechać.
Uradowana tym, że skończyłam ogólny plan najlepszego apartamentu wstałam i popatrzyłam za okno. Słońce było już wysoko i oświetlało LA.
Jesień zbliżała się dużymi krokami, na dworze robiło się coraz zimniej, a słońce nie wstawało już tak szybko jak podczas wakacji.
Niestety, Vin nie przyjechał, wiec cała 2 nerwach zaczęłam zbierać potrzebne materiały, dokumenty i ruszyłam do sali konferencyjnej, która byłą piętro niżej.
Zebranie miało zacząć się za 5 minut, więc lekko zapukałam do drzwi i weszłam do środka. Trochę było mi dziwnie z tym, że byłam tutaj jedyną kobietą, ale nie płeć się liczy.
-Dzień dobry, nazywam się Cheryl Smith, jestem asystentką pana Wilson'a i dzisiaj niestety go nie będzie, ale ja jestem w 100% przygotowana i odpowiem na państwa wszystkie pytania- powiedziałam ułożoną historyjkę w mojej głowie i uśmiechnęłam się. Podszedł do mnie facet po 50 i posłał mi przyjemny uśmiech.
-Jestem Jeremy Bieber, zajmuję się doglądaniem jak wszystko działa w terenie - powiedział i pocałował moją dłoń. - A to jest mój syn i prawa ręka Justin Bieber - powiedział, a ja popatrzyłam na wydzieranego młodego mężczyznę, który tak samo jak jego ojciec pocałował mnie w dłoń. Reszta pracowników też się przedstawiła, więc mogliśmy zaczynać.
~~~~~~
-W ramach podziękowania za tak udaną naradę, zapraszam panią na obiad - powiedział uśmiechając się pan Bieber.
Zgodziłam się z nim i powiedziałam, że pójdę tylko po płaszcz i spotkamy się na dole. Postanowiłam pójść po schodach to jedno piętro i wziąć torebkę wraz z płaszczem.
Zawołałam windę i zerknęłam na godzinę w telefonie, która pokazywała 15 i zero powiadomień. Wiedziałam, że będzie spał długo, ale że aż tak?
Jak drzwi windy się otworzyły weszłam do środka i założyłam płaszcz.
Kiedy byłam już na dole przy drzwiach czekali mężczyźni i kiedy mnie zobaczyli uśmiechnęli się.
-Znam tutaj bardzo dobrą restaurację - powiedział pan Roberts i otworzył drzwi puszczając mnie pierwszą. Oczywiście zaatakowali nas reporterzy.
Kurwa myślałam, że oni reagują tak tylko na Vin'a, ale się jednak myliłam. Zaczęli robić mi zdjęcia, a ja zasłoniłam się ręką przyspieszając kroku.
Wsiedliśmy do długiej limuzyny i ruszyliśmy w stronę restauracji. Po 20 minutach byliśmy już pod restauracją. Piękny i ekskluzywny wystrój zapraszał ludzi bogatych do środka. Weszliśmy do środka, a młody Bieber pomógł mi zdjąć płaszcz, za co podziękowałam.
W tle leciała klasyczna muzyka, a my powoli zajmowaliśmy miejsca przydzielone do naszej ilości. Po chwili podeszła do nas uśmiechnięta kelnerka i podała nam menu.
Widziałam, że młody Bieber prawie gwałcił wzrokiem kelnerkę dostał „dyskretnego" kopa od ojca pod stołem na co się zaśmiałam cicho, ale ukryłam nos w menu i wybrałam sałatkę cezar, bo jakoś nie byłam zbytnio głodna. Ogólnie teraz bardzo mało jem co odbija się na mojej wadze, schudłam już z 5 kg w ciągu miesiąca.
Kiedy kelnerka wróciła i zaczęła zbierać zamówienia poprosiłam ją o tą sałatkę i o wodę niegazowaną. Miło rozmawialiśmy na różne tematy i czekaliśmy na podanie potraw. Po 15 minutach kelnerka przyniosła nam napoje i dania.
Pan Bieber chciał mi nalać czerwonego wina, ale uprzejmie podziękowałam.
-Nie piję i jeszcze będę dzisiaj prowadziła - powiedziałam uprzejmie.
-Dobrze i popieram, alkohol bardzo szybko uzależnia - powiedział i nalał innym czerwonego wina.
-Prawda - powiedziałam i zaczęłam jeść.
Mój ojciec bardzo szybko stracił kontrolę nad piciem.
Ciekawe jakby to wyglądało jakby nie pił, może byłby dobrym ojcem? Może moje życie wyglądałoby całkowicie inaczej?
Obiadokolacja przeciągnęła się aż do 20, ale było bardzo miło w ogóle się nie męczyłam, a wręcz przeciwnie. Gdyby Vin odpisał mi na jednego z 10 wiadomości mogłabym siedzieć tutaj spokojnie i bawić się w najlepsze.
Pisałam do każdego pare wiadomości, ale nikt z domowników mi nie odpisał, więc zaczęłam się jeszcze bardziej martwić.
-Przepraszam bardzo, ale jest późno, a ja muszę już powoli wracać do domu - powiedziałam i wstałam.
-Tak szybko? - zapytał pan Bieber wstając.
-Tak, muszę jeszcze coś załatwić, ale następnym razem obiecuję, że zostanę dłużej - powiedziałam uśmiechając się szczerze.
-Trzymamy za słowo - powiedział młodszy Bieber i założył mi płaszcz.
-I następnym razem ja zapraszam i ja płacę - powiedziałam ostrzegawczo do pana Bieber'a na co ten się zaśmiał i podniósł ręce do góry w celu obronnym.
-Oczywiście - przyznał i wyciągnął w moją stronę rękę, którą złapałam, a on pocałował jej wierzch. Tak samo pożegnałam się z resztą. Już chciałam wychodzić gdy zatrzymał mnie pan Bieber.
-Justin odwieź panienkę Smith do biura - powiedział i wysłał swojego syna, który potwierdził głową i założył swoją marynarkę. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz zimny wiatr zaczął rozwiewać moje włosy w kucyku.
-Możemy przejść na "ty"? - zapytał uśmiechnięty Bieber.
-Cheryl - powiedziałam wyciągając w jego stronę rękę, którą przyjął.
-Justin - powiedział i otworzył mi drzwi pasażerskie w jego porsche. Wsiadłam do środka i zapięłam pas bezpieczeństwa. Podczas drogi rozmawiałam z Justin'em o jakiś pierdołach z czego się śmialiśmy. Wjechał na parking i zapytał się.
-Gdzie jest twoje auto? - zapytał rozglądając się.
-Podjedź do głównego wejścia - powiedziałam, a kiedy zatrzymał się przy wejściu odpięłam pasy i pocałowałam go w policzek dziękując za podwózkę. On jednak cały czas czekał na to aż zobaczy do jakiego auta wsiadam. Kiedy zobaczył, że do Jaguara jego oczy się rozszerzyły.
-To twój? - zapytał, a ja pokręciłam głową na nie.
-Pożyczony - powiedziałam i wsiadłam do środka. - Co ty na to żeby się pościgać? - zapytałam, a on uśmiechnął się.
-Ja zawsze, tylko gdzie? - zapytał uśmiechając się.
-Na obwodnicę - powiedziałam, a on ruszył z piskiem, zresztą ja tak samo.
Jechaliśmy równolegle, ale dodałam gazu i go wyprzedziłam. Pędziłam 200 km/h i wybrałam numer Vin'a, ale nie odebrał. Zwolniłam kiedy zobaczyłam, że zaraz jest mój zjazd i pożegnałam się z nim.
Zjechałam z obwodnicy i dodałam jeszcze bardziej gazu, kurwa czemu nikt nie odbiera?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro