Rozdział 46
Cała mokra szybko usiadłam odpędzając złe wspomnienia ze snu. Przetarłam moją twarz rozbudzając się. Odrzuciłam kołdrę na bok i wstałam.
Poszłam do łazienki, złapałam za szczypce i zaczęłam wyciągać szwy z brzucha i z nogi. Nieprzyjemne uczucie, ale chciałam jak najszybciej zdjąć to cholerstwo, bo bardzo przeszkadzało mi w dziennym funkcjonowaniu.
Po 20 minutach na miejsca gdzie miałam szwy przykleiłam plastry wodoodporne i ubrałam na siebie strój kąpielowy, a na strój jakieś luźne ubrania.
Zeszłam po cichu na basen i rozejrzałam się wokół, to że jestem tutaj sama to było pewne. Zdjęłam z siebie ubrania i położyłam na leżak. Podeszłam do termometra i zobaczyłam, że woda miała 20 stopni, zmniejszyłam ją do 5 i czekałam aż przybierze daną temperaturę.
Po 10 minutach relaksowałam się wodną kąpielą, pływałam kraulem długość basenu. Jak się zmęczyłam postanowiłam odpocząć, więc oparłam ręce o brzeg i zamknęłam oczy. Woda uspokajała mnie wprowadzając w trans myśli.
Może zbyt mocno nastraszyłam tego doktorka? Może przesadziłam i już więcej nie przyjdzie? Ciekawe co Cat mu naopowiadała. Czy powiedziała wszystko? Czy może coś tłamsi w swoim umyśle i cierpi? Aż przeszedł mnie dreszcz.
Nie wiem skąd, ale w głowie zaczęła mi płynąć piosenka Gdy Słońce Zgaśnie - Kali. Ten raper ma tak prawdziwe teksty, które uderzają dobitnie, wytykając twoje błędy.
Zacisnęłam zęby na moich ustach, by powstrzymać się przed krzykiem. "Czuje się jak małe dziecko, nie poradzę z tym sobie", ten fragment dobitnie podkreślał moje uczucia.
Próbowałam sobie z tym wszystkim poradzić, ale czuję że nie daje rady. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą buty, podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam ten wzrok. Nienawidzony przeze mnie wzrok mojego ojca.
Spokojnie Sheila, on nie jest prawdziwy mówiłam sobie w głowie, ale nie byłam w stanie w to uwierzyć, on był prawdziwy. Złapał mnie za włosy i czułam jak połowa mojego ciała była nad wodą.
-Przede mną nigdy nie uciekniesz - wysyczał i wrzucił mnie do wody, a ja złapałam się za drabinkę i nie chciałam wypływać. Nie chciałam już go zobaczyć.
Poczułam jak moje sine żebra zaczęły mnie okropnie boleć, a płuca palić od środka. Nie chciałam się wynurzać, ale musiałam. Wyłoniłam się na powierzchnie i rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, nie było go.
Odetchnęłam z ulgą i wyszłam z basenu, osuszając się jakimś ręcznikiem. Wyszłam z sali basenowej, z mokrym strojem kąpielowym i ruszyłam do mojego pokoju.
Rozłożyłam mokry strój na kaloryfer i szybko obmyłam się chloru. Zostawiłam włosy rozpuszczone i wyszłam na balkon, słońce było jeszcze za horyzontem, więc podziwiałam ciemny las otaczający naszą posesje.
Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy gdy poczułam jak wiatr rozwiewał moje wilgotne włosy. Przejechałam wzrokiem po całej długości płotu i zobaczyłam tam tym razem ją. Dupczyła się z jakimś facetem, a w mojej głowie cały czas echem odbijały się jęki. Zacisnęłam oczy i pociągnęłam powietrze. Jęki ustały kiedy poczułam czyjąś rękę na ramieniu, szybko przekręciłam głowę, żeby zobaczyć kto to jest.
-Co jest? - zapytałam jak zobaczyłam wystraszonego i zdyszanego Will'a.
-Musisz mi pomóc - powiedział i pociągnął mnie w stronę schodów.
Kiedy zbiegliśmy na dół zrozumiałam dlaczego był w takim stanie. Cat stała koło umywalki z nożem. Zaczęłam powoli do niej podchodzić, a ona tylko zaczęła wymachiwać nożem w powietrzu.
-Ari, to ja Sheila - powiedziałam i szybko do niej podeszłam co było błędem.
Poczułam jak ostry metal przejechał po moich żebrach, kurwa mać. Złapałam za krwawiące miejsce i docisnęłam tam koszulkę. Ja pierdole dlaczego zawsze te jebane żebra.
Wykorzystałam moment, w którym Cat upadł nóż i szybko do niej podeszłam. Miała zamknięte oczy, czyli lunatykowała.
Złapałam ją, a ona bezwładnie wpadła w moje ramiona, znowu usypiając.
-Will, kurwa podejdź, a nie się gapisz - warknęłam w stronę chłopaka, a on otrząsnął się i szybko do mnie podszedł i wziął Cat na ręce w stylu panny młodej i poszedł z nią do pokoju. Nie ma za co kurwa.
Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam z niej gazę i wodę utlenioną. Rozerwałam opakowanie zębami i przyłożyłam do rany. Odkręciłam butelkę i polałam sobie rozcięcie, piekło jak cholera, ale zacisnęłam zęby na wardze by nie wydać z siebie bolesnego dźwięku.
Przykleiłam nową gazę do moich żeber i pociągnęłam koszulkę w dół, zasłaniając resztę moich okropnych blizn. Schyliłam się i zaczęłam wycierać podłogę z mojej krwi.
Włożyłam nóż do zlewu i znowu schyliłam się, żeby tym razem zebrać pobrudzone krwią gazy.
-Co się stało, maleńka? - zapytał Vin podchodząc do mnie, a ja prawie dostałam zawału, nienawidzę jak się skrada.
-Nic, skaleczyłam się tylko - powiedziałam wyjaśniając.
-To nie mogło być skaleczenie, za dużo krwi - dodał i podszedł do mnie, a ja poczułam supeł w moim gardle.
-Cat lunatykując przez przypadek drasnęła mnie nożem, ale to nic - dodałam pewnie patrząc w jego oczy.
-Gdzie? - tylko tyle wyleciało z jego ust, a ja przełknęłam gulę, tylko po to żeby na jej miejscu pojawiła się nowa, większa.
-Na żebrach - powiedziałam, a on popatrzył w tamtym miejscu i zobaczył rozerwaną i poplamioną koszulkę.
Złapał za skrawek koszulki i zaczął ją podwijać, ale ja mu to uniemożliwiłam.
-Chce zobaczyć - zażądał, a jego ton był twardy.
-To na prawdę nic - powiedziałam starając się go do tego. Złapał mnie za uda i posadził przed nim na wyspie.
-Chcę zobaczyć - powtórzył i znowu złapał mnie za koszulkę.
-Proszę nie - szepnęłam do niego, łapiąc jego duże dłonie.
-Ufasz mi? - zapytał mnie, a ja niepewnie potrząsnęłam głową. - Więc pozwól mi zobaczyć, nic tobie nie zrobię, bo cię kocham maleńka, rozumiesz? - zapytał, a ja znowu potwierdziłam.
Kolejny raz złapał mnie za koszulkę powoli ją podciągając, a mi zabrakło powietrza. Chciałam się uspokoić, ale w ogóle mi to nie wychodziło.
Poczułam jak mało mu brakowało do odkrycia moich blizn, ręce zaczęły mi się trząść, co nie uszło Vin'owi, więc zaprzestał swoich czynów i popatrzyła na moją twarz.
Patrzyłam przerażona na niego, a klatka piersiowa zaczęła mi się całkowicie zapadać.
-Maleńka, co się dzieje? - zapytał kiedy zobaczył, że nie mogę złapać powietrza. -Sheila, zacznij oddychać, bo się udusisz - powiedział zaniepokojony i całkowicie puścił moją koszulkę.
Złapał mnie pod kolano i zaczął kierować się w nieznaną dla mnie stronę. Kiedy otworzył drzwi ujrzałam ogromne łóżko na środku pokoju, pewnie to sypialnia Vin'a.
-Sheila oddychaj - starał się mnie zachęcić do tego, ale nie pomagało mi to zbytnio. - Wdech i wydech - instruował mnie, a ja starałam się mimo wszystko wykonywać to co mówił. Po dłuższej chwili, gdy mój oddech był w miarę spokojny popatrzyłam w oczy Vin'a.
-Maleńka, obiecuję ci nigdy ciebie nie skrzywdzę, musisz mi zaufać i przezwyciężyć to - powiedział przytulając mnie do jego muskularnego ciała. To koniec, dał mi spokój. Chociaż na chwilę, ale wtedy nie wiedziałam w jakim błędzie byłam. - A teraz chodź, dam ci jakąś koszulkę, żebyś nie musiała się męczyć w tej brudnej - dodał uśmiechając się do mnie, co odwzajemniłam.
Podał mi jakąś za dużą o pare dobrych rozmiarów koszulkę, ale przyjęłam ją i ruszyłam do łazienki. Zdjęłam swoją pobrudzoną koszulkę, zostając tylko w staniku, złożyłam ją w kostkę i położyłam na umywalce. Odkleiłam gazę od moich żeber. Nie leciała z nich już krew, więc wyrzuciłam gazę do kosza na śmieci i założyłam koszulkę mężczyzny. Ruszyłam w stronę drzwi i to co tam zobaczyłam, moje emocje wtedy były nie do opisania.
Vin stał w drzwiach i patrzył na mnie uważnie, a ja wiedziałam, że dopiął swego i zobaczył to co chciał, widział mnie bez koszulki, czyli zobaczył wszystkie moje blizny. Zobaczył moje obrzydliwe ciało.
Popatrzyłam na niego wystraszona, ale to co tym razem zobaczyłam, jeszcze bardziej mnie zabolało. Za plecami mojego ukochanego stał ojciec z matką uśmiechając się obrzydliwie.
Moja głowa od razu stała się ciężka, klatka piersiowa zapadła się maksymalnie, a przed oczami pojawiły się mroczki. Ciemność zaczęła mnie zjadać, a ja po prostu się jej poddałam, nie walcząc wiedziałam, że nie miałam już po co.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro