Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 43

Wszyscy stoją nad grobem Sheili Cheryl Richardson i opłakują zmarłą, wszyscy poza jej rodzicami, którzy nawet nie raczyli pojawić na ceremonii ich jedynego dziecka. To było bardzo smutne. Cały gang stał nad grobem i wrzucał do środka czerwone róże, łącznie było ich ponad kilka tysięcy. Dużo osób przybyło na ceremonie, pomimo tego, że praktycznie nie znali Sheili. Na samym końcu zostało rodzeństwo i Cat, która opierała się o ramię Will'a. Nie mogli uwierzyć w to, że już jej nie ma.

~~~~~~

Pociągnęłam powietrze i otworzyłam oczy, rozejrzałam się wokoło, ale nie zobaczyłam niczego po za białym sufitem w małym pokoju.

Powoli usiadłam i rozejrzałam się jeszcze raz. Bardzo sterylny pokój, poczułam ciągnięcie na brzuchu, więc odchyliłam lekko koszulę nocną i zajrzałam co znajdowało się pod spodem, a był tam plaster. Odkleiłam go trochę i zobaczyłam niewielką szytą ranę, ale nie pamiętam dlaczego ją mam.

Dlaczego tu tak na prawdę jestem? Starałam sobie na spokojnie przemyśleć wszystko. Mam na imię Sheila Richardson, a ostatnie co pamiętam to jak upadłam na Vin'a w kuchni i wyznałam mu miłość. Kretynka, jak ja mu spojrzę w oczy, ale chwila. Dlaczego ja żyję?

Przecież ja umarłam.

Dobra, najwyraźniej to cud. Leżę sobie wpatrując się w ścianę i podziwiam jej idealność. Ja pierdole jakie nudy!

Odpięłam się od maszyny i wyciągnęłam wenflon z mojej dłoni. Bosymi stopami ruszyłam w stronę drzwi, pociągnęłam je w moją stronę i ustąpiły więc ruszyłam w dalszą podróż, po szpitalu, ale zdziwiłam się kiedy weszłam do pokoju, a tak na prawdę to do salonu. Usłyszałam jak ktoś krzątał się po kuchni, więc też tam ruszyłam w tamtym kierunku lekko kuśtykając.

Oparłam się o framugę i skanowałam wzrokiem mężczyznę krzątającego się po pomieszczeniu. Był to chudy, wysoki blondyn, który robił sobie śniadanie.

-Kim jesteś? - zapytałam bez zastanowienia, a mężczyzna odwrócił się w moją stronę łapią się za serce.

-Kurwa - jęcząc wydmuchując powietrze i przełykając po chwili ślinę. -Jestem twoim lekarzem, Scott Anderson i powiedz mi dlaczego ty nie leżysz? I jak się czujesz?- zapytał.

-Nudziło mi się, więc wstałam. I czuję się wyśmienicie - odpowiedziałam uśmiechając się, tak na prawdę czułam się chujowo.

-Usiądź - powiedział i położył mi przed twarzą jajecznicę, powoli zaczęłam ją jeść. - A teraz powiedz mi, jakim cudem wybudziłaś się z narkozy przed czasem? - zapytał podnosząc brew i usiadł na przeciwko mnie i też zaczął jeść.

-Magia - odpowiedziałam i wytarłam usta chusteczką jak już zjadłam pyszną jajecznicę. - Ile spałam dni? - zapytałam teraz ja.

-To jest niesamowite, tylko jeden, albo ja jestem zajebisty, albo ty - powiedział i sam zaśmiał się ze swojego żartu, a ja mu zafturowałam.

-Czemu miałam operację? - zapytałam, popijając wodę.

-Bo miałaś krwotok wewnętrzny - odpowiedział i zabrał mój talerz.

Włożył go do zmywarki wraz ze swoim i z powrotem posadził swoje cztery litery przede mną i zadał mi to pojebane pytanie:

-Co się stało? - zapytał.

-Spadłam ze schodów - odparłam, uśmiechając się.

-Widzę, że jesteś tak samo uparta jak twoja przyjaciółka - powiedział załamany. - Tylko że ona nic nam nie powiedziała, bo podobno tobie to obiecała i z żadnej strony nie dało się jej podejść żeby powiedziała prawdę - powiedział, a ja uśmiechnęłam się dumnie z Ariany.

-Napisałem do Will'a, zaraz tu będzie - powiedział, a ja wstałam z zamiarem klapnięcia na sofie, ale usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a ja zdziwiona popatrzyłam w stronę drzwi. -Co się tak patrzysz powiedziałem, przecież że zaraz będzie.

-Ale nie wiedziałam, że takie szybkie "zaraz" - powiedziałam zaskoczona.

Gospodarz domu otworzył drzwi, a do salonu wbiegła czerwonowłosa i rzuciła się na mnie płacząc.

-Ej, czemu płaczesz? - zapytałam, jak oderwała się ode mnie, a ja poczułam ulgę, że nie ugniata mi boleśnie organów.

-Kurwa ze szczęścia! - krzyknęła i jeszcze raz mnie przytuliła, a ja szepnęłam:

-Dziękuję, że mnie nie zdradziłaś - a ona się odsunęła i posłała mi piękny uśmiech, a za nią stał Will, a ja nerwowo przełknęłam ślinę, denerwując się starciem z brunetem.

Podszedł do mnie i zrobił coś czego, w ogóle się nie spodziewałam. Przytulił mnie mocno i szepnął do ucha:

-Dziękuję. Dziękuję, że mi ją przywiozłaś w jednym kawałku. Jestem twoim dłużnikiem - odsunął się ode mnie i uśmiechnął się szczerze. Okey skoro on mnie nie zabił, to Vin może też mnie nie zabije za auto.

-Mogę ją zabrać? - zapytał Will Scott'a na co on potwierdził i ruszył w moją stronę.

-Wypisałem ci wszystkie leki jakie potrzebujesz i takie moje zalecenie, brak jakiegokolwiek wysiłku, żebyś miała pewność, że wszystko się idealnie wygoiło - uśmiechnął się w moją stronę i podał mi kilka recept, które zabrał mi Will i podziękował Scott'owi w męski sposób.

Poszłam do łazienki i ubrałam na siebie pierwsze lepsze ubrania jakie dała mi Cat i ruszyliśmy do wyjścia, podziękowałam chłopakowi za pomoc.

Wyszliśmy wszyscy na dwór i zobaczyłam na podjeździe Jaguara, a mi samej zrobiło się smutno, przecież ja do końca mojego popieprzonego życia się nie wypłacę, nigdy nie odkupię tego samochodu Vin'owi.

Patrzyłam uważnie w stronę Cat, która zaczęła się trząść jak zobaczyła auto. Will popatrzył zdezorientowany na Arianę, która prawie wybuchnęła płaczem gdy staliśmy przed autem. Złapałam dziewczynę za ramię i przyciągnęłam do siebie.

-Nie bój się, Will będzie prowadził i nic się nie stanie, obiecuję - powiedziałam pewnie i posadziłam ją na tylne siedzenia, a sama chciałam okrążyć auto, żeby usiąść koło niej, ale Will mi to uniemożliwił.

-Co się dzieje? - zapytał patrząc z troską na Cat, która nerwowo ściskała swoje dłonie.

-Pogadamy o tym później, Will. Proszę cie, jedź ostrożnie - dodałam cicho i usiadłam z tyłu przytulając Cat przez całą drogę, która nie była długa, bo trwała tylko 15 minut.

Jak dojechaliśmy Cat wybiegła z auta jak poparzona i pobiegła do domu. Też wysiadłam z auta i zaczęłam kierować się w stronę drzwi do domu, Will patrząc na mnie zaniepokojony.

-Co się dzieje z Arianą? - zapytał od razu, a ja popatrzyłam na niego zamyślona. Musi znać prawdę.

-Kochasz ją? - zapytałam.

-Oczywiście, że tak - powiedział od razu, a ja się uśmiechnęłam lekko.

-To bądź przy niej i znajdź dobrego psychologa - powiedziałam, a mój wyraz twarzy zmienił się na poważny, tak samo jak jego.

-Psycholog? Po co? - zapytał zaskoczony.

-Ariana, przeszła stanowczo za dużo i też za dużo widziała - powiedziałam ciszej. - I nie wyciągaj z niej informacji na siłę, bo tylko pogorszysz sytuację - dodałam i zostawiłam go za mną zdezorientowanego i przestraszonego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro