Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

Zimna woda lała mi się po rękach, przez co poczułam znowu pieczenie, ale to było nic w porównaniu do cięć.

Umyłam włosy malinowym żelem i nasmarowałam ciało balsamem, a większe nacięcia polałam wodą utlenioną. Chciałam mieć pewność, że nie miałam w nich zakażenia.

Wyszłam z łazienki z suchymi włosami i wybrałam jakieś czarne ubrania z Tommy'ego Hilfinger'a do tego jeszcze założyłam buty z tej samej marki i zeszłam na dół. Przy stole siedzieli wszyscy wyczekując mnie, a gdy już się pojawiłam każdy spojrzał na mój policzek.

-Co chcecie wiedzieć? - zapytałam, gdy usiadłam na moim miejscu.

-Wszystko - odezwał się Mike przyglądając się mi uważnie.

-To było tak... - zaczęłam opowiadać, oczywiście pominęłam temat młynu, po prostu powiedziałam, że przywiązali mnie do krzesła.

-I tak oto tu jestem - skończyłam mów monolog, a wszyscy siedzieli zamyśleni.

Pozadawali jakieś pytania, na które podpowiadałam i byłam wolna, więc poszłam do mojego pokoju i ubrałam jakieś sportowe ciuchy, ruszyłam na siłownie, która była pusta, jak zawsze.

Nie wiem dlaczego, ale cieszyłam się z tego "porwania", dlatego że nie musiałam spać i nie miałam koszmarów. Jestem podupcona, wiem.

Trening zajął mi jakieś 2 godziny. Zmęczona wróciłam do pokoju i weszłam do łazienki w celu szybkiego prysznica. Zdjęłam już koszulkę, ale Oni tam byli. Stali koło jacuzzi i patrzyli na mnie tym obrzydliwym wzrokiem.

-Zobacz jaka jesteś brzydka, zdziro. Ojciec na pewno by cie teraz wyrżnął za wsze czasy - wysyczała matka, a ojciec się zaśmiał. - Jesteś nic nie wartą szmatą, brzydką, grubą i oszpeconą, jeżeli myślisz, że kiedykolwiek ktoś ciebie zachce? Jesteś w ogromnym błędzie - dodała z parszywym uśmieszkiem.

-A Vin? - zapytałam ją kąśliwie.

-Co ja? - zapytał za mną mężczyzna, a matka z ojcem zniknęli.

Szybko podniosłam koszulką i zakryłam nią moje ohydne ciało, niestety matka miała rację. Nikt nie pokocha takiego ohydztwa jakim jestem.

-Nic - odpowiedziałam od razu patrząc w jego oczy.

-Z kim rozmawiałaś? - zapytał podejrzliwie.

Nie mogę mu powiedzieć prawdy, bo mnie wyśle do psychiatryka.

-Z nikim - zaprzeczyłam. - Musiało ci się wydawać - dodałam uśmiechając się.

-No dobrze, jak się umyjesz to przyjdź do mojego biura - poprosił i wszedł, zostawiając mnie roztrzęsioną.

Weszłam pod prysznic. Może powinnam powiedzieć o tym Vin'owi? Może by mi pomógł?
Nie, prędzej by mnie zabił niż miałby się użerać z wariatką.

Ubrałam na siebie te same ubrania, co wcześniej i ruszyłam do biura Vin'a. Zapukałam cicho i po chwili weszłam do środka. Mężczyzna stał do mnie tyłem i wpatrywał się w krajobraz za oknem.

-Podejdź - powiedział, a ja wykonałam jego polecenie.

-Jesteś na siłach porozmawiać z tymi, którzy cię porwali? - zapytał prosto z mostu, a mnie lekko zatkało.

-Tak, mogę - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi, żeby zejść do pomieszczenia gdzie było dwóch mężczyzn.

Poczułam jak Vin pociągnął mnie z powrotem, aż wpadłam na jego klatkę piersiową. Złapał mnie za brodę i nakierował do góry, żebym spojrzała w jego niebieskie oczy.

-Wszystko dobrze, maleńka? - zapytał.

-Tak - odpowiedziałam i zadrżałam na jego twardy głos. Złapał mnie za pośladki i podrzucił do góry, żebym mogła oprzeć się o jego biodrach.

Nasze usta idealnie ze sobą współgrały, Vin oczywiście dominował, ale starałam się odebrać mu ten immunitet.

-Leć maleńka - powiedział kiedy odłożył mnie na ziemię i lekko uszczypnął mnie w pośladek, na co posłam mu zabójczy wzrok, a on tylko się uśmiechnął.

Po 5 minutach stałam w drzwiach i otworzyłam je, a w moje uszy uderzył głośny krzyk, podeszłam do Dylan'a, który był cały we krwi tych idiotów.

-Ooo, widzę że księżniczka zaszczyciła nas swoją obecnością - odezwał się pierwszy z okropnym uśmiechem. Dylan już ruszył w stronę pierwszego, ale położyłam mu rękę na ramieniu dając mu do zrozumienia, że sama się tym zajmę.

Podeszłam do wyszczerzonego mężczyzny, który nie miał już wielu zębów i zajebałam mu prawego sierpowiego. Podeszłam do krzesła i usiadłam na nim patrząc na te pokraki, a Dylan oparł się o krzesło uśmiechając się w diabelski sposób.

-No chłopcy, czemu nie chcecie współpracować? - zapytałam uśmiechając się tak samo jak Dylan.

-Pierdol się - wysyczał drugi plując w moją stronę krwią, a ja patrząc na niego wyciągnęłam rękę do Dylan'a, a on położył mi na nim kawał metalu. Odbezpieczony. Po chwili z brzucha drugiego zaczęła wylewać się krew, a po pokoju rozległ się ryk bólu.

-Słuchaj kurwa - powiedziałam patrząc na drugiego - Zaraz się wykrwawisz, jak masz na imię i nazwisko? - zapytałam.

-Matthew Collins - odpowiedział kaszląc krwią.

-Bądź chodź trochę milszy, jak chcesz żeby twoja żonka i synek nie dostali twojej głowy w paczce - warknęłam. - Wolisz być skremowany czy zostać zeżartym przez robaki? - zapytałam poważnie.

-Skremowany - odpowiedział.

-A ty? - zapytałam. - Imię, nazwisko i sposób bycia zakopanym - dopełniłam.

- Carl Berns, skremowany - odpowiedział ze skruchą.

-I co? Nie można było tak od razu? Nie cierpielibyście tak, a teraz do zobaczenia w piekle - pomachałam do nich i wykonałam dwa ostateczne strzały.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro