Rozdział 11
Obudziły mnie jęki z salonu, a ja nie byłam w stanie uwierzyć, że zostałam w taki sposób obudzona w drugi dzień wakacji.
Zerknęłam na zegar wiszący nad moją głową. 2:30. Serio kurwa? Mój umysł zaczął płatać mi figle, poprzez słyszane dźwięki, więc postanowiłam założyć pierwsze lepsze ubrania i wyjść się przewietrzyć.
Założyłam czarną bluzę i czarne jeansy oraz tego samego koloru moje ukochane trampki. Im byłam bliżej drzwi wyjściowych tym jęki mojej matki były mocniejsze i bardziej wyraźne. Kurwa współczuje sąsiadom z całego mojego nieistniejącego serca.
Przed tym jak wyszłam z mieszkania popatrzyłam na moją rodzicielkę, która zaraz miała dojść. Jak można się tak zeszmacić?
Zresztą ja sama też nie jestem lepsza, ale przecież nie robie tego dobrowolnie, jestem zmuszana. A może jednak jestem dziwką?
Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w kierunku parku, czułam się tutaj bezpieczniej niż w moim własnym domu, chociaż nie wiem czy powinnam.
Tyle złych rzeczy spotkało mnie w tym miejscu, te wszystkie pościgi za mną w sumie kurwa nie wiem po co, ale były i mam nadzieję, że jak przyszłam tu o tak późnej porze to będę tutaj tylko ja. Niestety nie wiedziałam w jakim ogromnym błędzie byłam.
Dzisiaj nie miałam zamiaru zatrzymywać się nawet na chwilę, chciałam pochodzić trochę po parku usprawniając nogę i odświeżyć umysł, ale i trochę pomyśleć na temat ostatnich wydarzeń. Na początku strzelanina koło magazynów, zarazem pobicie pierwszego mężczyzny i ucieczka.
Potem ten typ w parku, który za mną łaził. Przystojny brunet z brązowymi oczami, pobicie go, ale on za razem dźgnął mnie nożem, a potem ucieczka.
Następnie już dwóch mężczyzn, jeden z jednej strony mostu drugi z drugiej, a ja w samym środku, przeskok przez barierkę, złapanie mnie, uderzenie o dno co spowodowało lekki paraliż mojej nogi, podpucha i znowu ucieczka, a to wszystko w ciągu niecałego tygodnia. Niesamowite.
Nie miałam bladego pojęcia co oni mogli ode mnie chcieć. Przecież pieniędzy nie dostaną od moich kochanych rodziców, w sumie sądzę, że mogliby się ucieszyć z tego, że mnie nie ma.
Ojciec zapraszałby sobie kumpli i pił hekto litry alkoholu, a matka mogłaby otworzyć burdel w moim pokoju i przyjmowałaby klientów wtedy kiedy nie byłoby ojca lub byłby nawalony jak szpadel.
Nie widziałam w tym, żadnego sensu ani powiązania, no może poza tym, że wszyscy działali w tym samym niemalże czasie? Może to wszystko jest jakoś powiązane?
Właśnie przechodziłam, obok miejsca gdzie zostałam dźgnięta, zaraz potem minęłam staw, gdzie próbowali mnie dorwać we dwóch. Jest jeszcze jedno i ostatnie chyba miejsce gdzie mnie nie dorwali, to była altana na końcu parku, gdzie właśnie się skierowałam.
Po chwili dopadła mnie jeszcze jedna myśl która mnie nurtowała. Czy ja na prawdę jestem dziwką? Przecież nie robie tego do chuja dobrowolnie tak jak matka. Czy można nazwać mnie ladacznicą? Kurwą? Panną lekkich obyczajów?
Ja chyba nigdy tak siebie nie postrzegałam, pierwszy raz pomyślałam pod tym kątem, ale moje myśli nagle się rozproszyły jak byłam na miejscu.
Koło altany byłam w 10 minut i złamałam moją jedyną zasadę tej nocy, miałam się nie zatrzymywać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro