Rozdział 10
Obudził mnie znowu ból, tym razem kurewsko kłujący ból nogi. Starałam się rozmasować pulsującą nogę, ale to w ogóle nie dawało mi ulgi, tylko przynosiło kolejną falę bólu, którego nie dało się wytrzymać. Ja pierdole, nie wytrzymam.
Popatrzyłam na zegar 1, zajebiście. Zeszłam na dół do kuchni i zaczęłam szukać jakiś proszków przeciwbólowych, bardzo rzadko je brałam, wiec miałam nadzieję, że szybko pomogą.
Ale jak już wszyscy wiemy, nadzieja matką głupich, leków nie było. Wróciłam do mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Prawie wyłam z bólu przez prawie całą godzinę, ale przyszedł upragniony sen, a może straciłam przytomność?
Obudziły mnie promienie wakacyjnego słońca, nareszcie wakacje. Próbowałam wstać, ale nie mogłam. Odkryłam moją nogę i zobaczyłam ogromny obrzęk przy miednicy. To będzie zajebisty dzień, ehhh.
Dzisiaj też zacznę szukać pracy. Widziałam, że w McDonaldzie jest możliwość pracy, ale to nie dla mnie. Myślałam o pracy w Starbucksie, miłe z pożytecznym. Podobno dobrze płacą, więc to dla mnie jeszcze większy plus.
Zwlekłam się w końcu z łózka co prawda z trudem, ale mi się udało. Poszłam wziąć lodowaty prysznic, który mam nadzieję trochę rozluźni moją napiętą nogę. Na szczęście ból trochę popuścił, więc zeszłam na dół zrobić sobie coś do jedzenia, ale jak zobaczyłam, że matka jest w kuchni od razu zmieniłam kierunek i poszłam założyć trampki.
Po niecałej godzinie byłam pod domem Ben'a, więc zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż ktoś mi otworzy drzwi. Nie czekałam długo, bo w drzwiach zaraz stanął uśmiechnięty chłopak.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz - powiedział i zaprosił mnie do środka, nie miał na sobie koszulki, ani spodni co świadczyło tym, że był na basenie.
-Dołącz do nas - zawołał Luke uśmiechając się od ucha do ucha i poruszając figlarsko brwiami, na co się zaśmiałam.
Ben ma 15 letniego brata, który chyba mnie lubi, chyba za bardzo.
-Ty mały zboczuchu - zawołał Ben wskakując do wody podduszając chłopaka na co ja tylko się zaśmiałam.
-Ale jak chcesz, to możesz do nas dołączyć - przyznał rację bratu z łobuzerskim uśmiechem.
-Co za zboczuchy - pomyślałam.
-Nie tym razem - powiedziałam i czekałam na burknięcie, które uświadomi mojego przyjaciela w tym, że jestem głodna. 3...2...1... BRRRR.
Jestem pewna, że słyszeli to obydwaj.
-Ile razy ma ci mówić, że możesz sobie zjeść u mnie co chcesz - powiedział podnosząc podejrzliwie brew do góry.
-Milion - opowiedziałam i skierowałam się w stronę lodówki, żeby sobie coś przygotować i przy okazji im.
Postanowiłam zrobić nam tosty i ciast marchewkowe. Podczas wyrabiana masy na ciasto robiłam tosty. A jak zrobiłam wieżę pysznie wyglądających tościków zaniosłam chłopakom. Jak przekroczyłam próg patrzyli na mnie jak głodny lew na mysz.
-Mam nadzieję, że będą wam smakować, smacznego - powiedziałam i położyłam im przed twarzą talerz na który się od razu rzucili.
-Zostań moją żoną - powiedział Luke z pełną buzią, a ja się zaśmiałam.
-Zamknij się - rzekł Ben, zanurzając młodszego brata.
Oni są cudowni.
Pierwszy dzień wakacji uciekł mi jak przez palce i nawet nie zobaczyłam kiedy zrobiła się 11.
-Oj chłopcy, czas na mnie - powiedziałam do nich, wstając z kanapy.
-Nie możesz jeszcze zostać? -zapytał niemalże błagalnie Luke.
-No właśnie - dodał Ben, popierając swojego brata chyba pierwszy raz tego dnia.
-Chciałabym chłopcy, ale muszę już iść - powiedziałam zakładając buty.
-No to chociaż daj się odwieść - powiedział Ben.
-Właśnie - dodała Lissa wyłaniając się zza rogu kuchni. - Swoją drogą musisz mi kiedyś podać przepis na to przepyszne ciasto - dodała komplementując mój wypiek.
-Na pewno kiedyś dam ten przepis - powiedziałam z uśmiechem.
-No to chodźmy - powiedział Ben i złapał mnie za rękę.
-Cześć Luke, do widzenia Pani Johnson - pożegnałam się i poszłam śladami Ben'a do jego samochodu.
W samochodzie śpiewaliśmy do naszych ulubionych kawałków, nie przejmując się tym, że fałszowaliśmy jak dwa koty na dachu.
Ważna byłą tylko dobra zabawa. Pożegnałam się z Ben'em namiętnym pocałunkiem.
-Dobranoc Sheila - powiedział z uśmiechem.
-Dobranoc Ben - powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Starałam się tego dnia kuśtykać jak najmniej, ale wywoływało to u mnie dużo bólu, więc byłam wykończona tym dniem i jedyne co chciałam to położyć się w moim łóżku.
Po 15 minutach byłam już gotowa do snu i leżałam w łóżku już usypiając, lecz usłyszałam jak ktoś otwierał drzwi, więc udawałam jak najbardziej realnie, że jestem w krainie Morfeusza.
Ktoś usiadł na moim łóżku i założył mi pasmo włosów za ucho. Poczułam, że to pijany ojciec, mimo wszystko spięłam się kiedy usłyszałam jak zaczął schylać się w moją stroną.
-Dobranoc, księżniczko - szepnął i pocałował mnie w policzek przez co prawie nie wytrzymałam, ale w brew pozorom zostawił mnie w spokoju.
Trochę zajęło mu wyjście z mojego pokoju, bo pod jego nogami wszystkie moje rzeczy się przewracały. Ale jak już opuścił mój pokój odetchnęłam z ulgą i usnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro