Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. część 1

Większy radiowóz odjechał kilka minut temu, a ja w dalszym ciągu stałem w tym samym miejscu.

Nie mogłem w to uwierzyć. Nie chciałem. Skąd Prevc znał Wolańskiego i co najlepsze - dlaczego nic mi o tym nie powiedział?! Tak, znaliśmy się dwa tygodnie, ale sądziłem... że między nami jest jakaś więź. Szkoda, że tylko ja tak uważałem.

- Kamil... - usłyszałem, ale szybko mu przerwałem.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś?! Myślałem, że sobie ufamy!

- Ale ja go nie znam, uwierz mi! Widzę go pierwszy raz na oczy! - powiedział, trzymając mnie za ramiona i zmuszając, żebym spojrzał mu w oczy. - Nie wiem, kim jest ten człowiek i nikomu nie ufam w tak dużym stopniu jak Tobie, pomijając familię.

Jęknąłem, opierając głowę o jego klatkę piersiową.

- Przepraszam... nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio - wydukałem.

- Może w ciąży jesteś?

- Ale zabawne - mruknąłem, patrząc na niego spod byka. W odpowiedzi dostałem sztuczny uśmiech i już wiedziałem, że ten dzień nie będzie stracony.

***

Kiedy na komendzie wreszcie zapanował spokój po tym całym zamieszaniu z mafią, postanowiłem złapać Stefka i z nim porozmawiać. Znalazłem go w stołówce.

- Hej, Stefan! - uśmiechnąłem się, dosiadając się do niego.

- Cześć - odpowiedział, posyłając mi blady uśmiech.

- Chciałbym pogadać. I nie próbuj się wykręcać, bo widzę, że coś Cię trapi. Lub ktoś.

Hula podniósł wzrok na kilka sekund i westchnął z rezygnacją.

- Nie mogę... Oni zabiorą mi rodzinę.

- Ludzie Wolańskiego? -  zmarszczyłem brwi. - A czego niby mogą od Ciebie chcieć?

- Pracuję w Policji najdłużej. W każdym wydziale mam znajomych. Oni... - zawahał się na moment. - ... Oni tutaj byli, przyszli tamtego dnia, kiedy Kuba mnie szukał. Powiedzieli, że mam zrobić wszystko, aby Alan wyszedł z więzienia. Nie przyjmują sprzeciwu.

- Ale przecież zamknęliśmy dzisiaj Oliwiera, na co im jego syn? Sprawia wrażenie mniej inteligentnego.

Odpowiedziało mi wzruszenie ramionami.

- A on się kwalifikuje na wyjście z aresztu za kaucją? - zapytałem.

- Kto, Oliwier? Mowy nie ma.

- Mówię o Alanie.

Stefan zmarszczył brwi, jakby nad czymś myślał. Dłuższą chwilę później uniósł głowę i odparł:

- Wydaję mi się, że tak. Dla pewności zapytam Adama.

Kiwnąłem głową i wstałem od stołu. Położyłem mu dłoń na ramieniu i powiedziałem z uśmiechem:

- Pamiętaj, że zawsze możesz pogadać. Komenda jest jak jedna wielka rodzina.

- Dziękuję - wyszeptał.

Tydzień później, gdy razem z Peterem rozmawialiśmy o jego rodzeństwie, do pokoju przyszedł Hula. Przeprosił i zapytał, czy mógłbym na moment.

- Coś w sprawie Alana? - zapytałem za drzwiami.

- Tak. Młody Wolański mógłby wyjść za kaucją, która do najmniejszych nie należy.

- Ile?

- Pięćdziesiąt pięć tysięcy.

- Oh... - tylko tyle byłem w stanie wydusić. - Czy... Czy masz zamiar z nimi się spotkać?

- Nie mam wyjścia, muszę chronić swoją rodzinę.

Uśmiechnąłem się smutno i pokiwałem głową. Tak bardzo mu współczułem.

- Kamil, wszystko w porządku? - usłyszałem głos Petera.

- Zastanawiam się, co z tym Wolańskim. Jego syn może wyjść za kaucją.

- Ponoć jest tylko marionetką ojca. Bez niego chyba nie jest takim chojrakiem.

- Lepiej, żeby tak było.

***

Następnego dnia, zaraz po odprawie, mnie i Petera dopadł zasapany Kuba.

- Stefek próbuje przesłuchać Oliwiera, ale ten się uparł, że odezwie się w Waszej obecności.

- To nie koncert życzeń, co to za chore fanaberie?! - mruknął Prevc.

- Myślałem, że on już tydzień temu był przesłuchiwany.

- No właśnie nie - odpowiedział Kuba i zaprowadził nas pod odpowiednie drzwi.

Kilka minut później byliśmy już w pokoju przesłuchań. Mężczyzna w dalszym ciągu milczał, powodując u mnie skrajną irytację.

- Człowieku, my nie mamy całego dnia.

- A ja owszem.

- Zacznij gadać na temat - warknął Słoweniec. - Inaczej z chęcią napiszemy, że odmawiasz współpracy.

- Nie gorączkuj się tak, panie Prevc. Nie jesteś ciekaw, skąd Ciebie znam?

Spojrzałem na mojego partnera, który wolno wypuścił powietrze i uśmiechnął się najsztuczniej jak potrafił.

- Więc - zaczął z przesadzoną słodyczą w głosie. - Skąd mnie pan zna? Nie przypominam sobie naszego spotkania.

Facet uśmiechnął się paskudnie, nachylił się w naszą stronę i wyszeptał:

- Robert Kranjec. Odmawiam dalszego składania zeznań.

///
Taki Lolsat ze mnie, ciekawa jestem czy macie jakieś scenariusze w głowie

KDP❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro