Rozdział 13
Po wypadkach z poprzedniego dnia Hinata poczuła się gorzej i cały dzień nie wychodziła z pokoju. Nikt nie przeszkadzał jej, gdyż członkowie rodziny myśleli, że pobyt sam na sam dobrze jej zrobi.
– Więc, ile ona już tam siedzi? – zapytał Mamoru.
– Mamoru, chyba nie powinieneś pytać... – odpowiedziała matka.
– Dobra, ale dlaczego na cały dzień zamknęła się w pokoju? Może to znak, że zaczyna być hikikomori*?
– Nie śmiej się, Mamoru! – zganił go ojciec.
– No co? Ja nic przecież nie robię! – wytłumaczył się chłopiec.
Ojciec już go nie słuchał, gdyż włączył na swoim telefonie piosenkę Michaela Jacksona pod tytułem „You Are Not Alone".
– Tato, a ty znowu z tym Białym Murzynem?! – jęknął zirytowany Mamoru.
– Cicho, synu – odpowiedział ostro pan Oda.
– Dobra. – Chłopiec przewrócił oczami.
Hinata tymczasem wymieniała wiadomości z Yurim.
Hinata: I co powiedział twój ojciec?
Yuri: Kazał mi się trzymać od Ciebie z daleka
Hinata: Dlaczego świat jest przeciwko nam?
Yuri: Po prostu nas nienawidzi. Albo to mój wrodzony pech...
Hinata: Jaki pech? O czym ty mówisz?
Yuri: No wiesz, mam taki wrodzony pech, który zawsze mnie atakuje, gdy zaznam choć trochę szczęścia
Hinata: Głupku, nie myślałeś chyba, że to koniec?
Yuri: ...
Hinata: No przecież to Ty nie chciałeś ze mną zrywać!
Yuri: ...
Hinata: Nie możemy się poddać! Proszę, napisz coś więcej... To nie może się TAK skończyć.
Yuri: Wiesz, że tego nie chcę...
Yuri: Ale chyba tak będzie najlepiej...
Hinata: Gdzie te Twoje zapewnienia, że wszystko się ułoży, że wszystko przezwyciężymy?!
Yuri: Nie wiem
Hinata: Proszę, chociaż porozmawiajmy twarzą w twarz
Yuri: Okej... będę za pół godziny
Dziewczyna jak we śnie wstała z łóżka i wyszła z pokoju. W kuchni słychać było piosenkę Childhood.
– People say I'm not okay, 'cause I love such elementary things... – rozbrzmiały słowa piosenki.
Hinata przypomniała sobie, jak kochała tą piosenkę. Dlatego też do oczu napłynęły jej łzy, jednak starła je szybkim ruchem ręki.
– Wychodzę! – powiedziała.
– Tylko uważaj! – krzyknęła zmartwiona matka.
Dziewczyna wybiegła na klatkę schodową, wymijając przy okazji zrzędliwą sąsiadkę.
– A gdzie ci tak spieszno?! – gderała.
Jednak dziewczyna jej nie słuchała. W ciągu dwóch minut znalazła się na dworze. Stała chwilę pod budynkiem, próbując wyrównać oddech. Czekała. Czekała na szatyna. Widziała przechodniów wpatrujących się w nią badawczym wzrokiem. Czasem zauważała jakąś parę zakochanych ludzi, spacerujących powoli i ze spokojem. Po piętnastu minutach zauważyła Yoshikazu wracającego do domu.
– Hejka, Miyano! – powiedziała niemal bez emocji.
– A tobie co się stało? – zapytał przyjaciel.
– Nic, nic mi się nie stało. Po prostu gorszy dzień. Wszystko okej – odpowiedziała szybko.
– Na pewno?
– Tak, na pewno. – Dziewczyna poczęła się irytować.
– Wiesz, jeśli coś cię gryzie, to możesz powiedzieć...
– Nie potrzebuję twojej pomocy, poradzę sobie sama! – wykrzyknęła, wściekła.
– Nie musisz krzyczeć – powiedział Miyano.
– Wiem, wiem, tylko... mam dużo spraw do załatwienia – odpowiedziała, próbując powstrzymać łzy.
– Czy ty... – zaczął podejrzliwie Yoshikazu – masz okres?
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, a później westchnęła z ulgą. Przez kilka strasznych sekund myślała, że czarnowłosy wie o jej problemach.
– Nie, nie! To tylko taki dziwny czas! – powiedziała, niemal parskając śmiechem.
– Aha – odparł brązowooki, po czym wszedł do budynku.
***
Yuri musiał poprosić ojca, by ten pozwolił mu wyjść. Na szczęście (lub nie) pan Uchida nigdy nie stosował aresztu domowego. Jakiś czas zbierał się w sobie, ponieważ bał się jakiejkolwiek reakcji ze strony ojca.
– Tato, czy mogę iść do przyjaciela? – zapytał niby od niechcenia. W rzeczywistości jednak bał się pytać w ogóle.
– Oczywiście – odpowiedział ojciec, nie odrywając wzroku od dokumentów.
Chłopak od razu wybiegł z gabinetu, żeby rodziciel nie zmienił zdania. Musiał teraz tylko wymyślić, co powie Hinacie.
***
Drgnęła, kiedy tylko zobaczyła w oddali sylwetkę Yuriego. Chciała wybiec chłopakowi, jednak powstrzymała się przed tym w ostatniej chwili.
– Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać – powiedział chłodno.
– Nic się nie stało. – Dziewczyna spuściła głowę.
– Wiesz... no bo... – chłopak gubił się w słowach – mój ojciec się dowiedział o nas... i musimy... musimy... zerwać...
Najbardziej bał się reakcji dziewczyny. Ta przez kilka minut nie podnosiła głowy ani nic nie mówiła. Delikatnie ujął jej podbródek i uniósł jej głowę. Zauważył jej załzawione oczy i drżące wargi.
– Jeśli ty mnie zostawisz, to kto się mną zajmie? – powiedziała przez łzy.
– Wierzę, że sobie poradzisz.
Po tych słowach odszedł, zostawiając dziewczynę samą sobie. Nie chodziło jej o to, że nie miała nikogo, tylko o to, że prawdziwie pokochała tego zamkniętego szatyna. Dowiedziała się o tym właśnie w tej chwili – kiedy miała stracić go na zawsze. A przynajmniej tak myślała.
*Hikikomori – termin opisujący ludzi, którzy unikają ludzi, zamykają się w domach, najczęściej we własnych pokojach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro