Chapter 45
Zabijecie mnie, jak przeczytacie do końca.
Zamarłem. W zwolnionym tempie odwróciłem się do niej z powrotem. Na mojej twarzy malował się szok.
– Słucham, co pani powiedziała? – zapytałem dla pewności, czy dobrze usłyszałem.
Kobieta przyglądała mi się beznamiętnie.
– Nie udawaj, że nie słyszałeś, chłopcze!
Jej protekcjonalny ton lekko mnie wnerwił. Jestem miły do czasu. Spokojnie, Baek oddychaj!
– Czy pani właśnie groziła moim bliskim?!
Tym razem się zaśmiała, a ja nie widziałem nic śmiesznego w tej sytuacji. To było porąbane. Jak jeszcze daleko mogła się posunąć, bym zerwał z Chanyeol'em?
– Dobrze słyszałeś. Twój ojciec ma wiele długów – sięgnęła po długopis i zaczęła się nim bawić. – Nie chcesz, chyba żeby trafił więzienia, nie prawda?
Mimowolnie zadrżałem na jej słowa. Nie wyobrażałem sobie mojego ojca w więzieniu, właściwie to nikogo z moich bliskich.
– Nic pani na niego nie ma – rzekłem.
– Tak myślisz? – sięgnęła do szuflady i wyciągnęła coś z niej.
Machnęła tym w moim kierunku. Podszedłem z pewną obawą, ale wziąłem. Podała mi dwie koperty, jedna zawierała weksle, a było ich dwadzieścia, wszystkie na nazwisko mojego ojca. Spojrzałem przerażony na panią Park, która przyglądał mi się teraz z zaciekawieniem.
– S–skąd to pani ma?!
– Za pieniądze, wszystko można dostać. Teraz długi twojego ojca są moje i jako wierzyciel, żądam spłaty w ciągu dwóch dni, albo twój ojciec trafia do więzienia.
Poczułem, że mam mroczki przed oczami. Złapałem się za krawędź biurka i przymknąłem oczy. Zaczynało robić mi się słabo. Nie mamy skąd wziąć pieniędzy na czynsz i jedzenie, a co dopiero na spłatę długu.
– Czemu pani to robi? – wykrztusiłem, czując ucisk w gardle.
– Chcę, tylko żebyś zerwał z moim synem. Otworzy tą drugą — zasugerowała.
Drugą kopertę dość długo obiecałem w dłoni. Jak ją otwierałem to, aż mi się ręce trzęsły ze zdenerwowania, co takiego może zawierać. Po kilku sekundach, które trwały jak godziny, zdecydowałem się ją otworzyć. To, co z nich wypadło, tak mnie zamurowało, że zapomniałem, jak się oddycha.
Do moich oczu napłynęły łzy. Koperta zawierała pięć zdjęć, aż pięć za dużo. Wszystkie przedstawiały Chanyeol'a i tego chłopaka, co go widziałem z nim parę dni temu. Na każdym zdjęciu obejmowali się ramionami, z twarzami zwróconych ku sobie. Na piątym i ostatnim te same osoby, całował się, co doszczętnie złamało mi serce i postanowiło, nie przejmując się rozumem, który mówił co innego, powiedzieć.
– Zgadzam się.
Uśmiechnęła się triumfalnie.
– W takim razie podpisz to oświadczenie – podała mi jakieś papiery, które odruchowo przyjąłem.
Było tam napisane, to samo, co na tamtych wcześniejszych dokumentach:
„Oświadczam, że w dniu 4 marca 2015 roku, zakończę swój związek z Park Chanyeolem. Od tej chwili nie będę się z nim spotykał."
Chwyciłem drżącą dłonią długopis, po moich policzkach płynęły łzy, ale nie wahają się ani sekundy dłużej podpisałem się w prawym dolnym rogu. Oddałem dokument, a właściwie rzuciłem prosto w jej paskudnego ryja, którego chciałem już więcej nie oglądać. Długopis także odrzuciłem, a on stoczył się z biurka i poleciał, gdzieś na podłogę.
– Mam nadziej, że jesteś z siebie zadowolona?
Nie miałem zamiaru zachowywać się oficjalnie dlatego, odezwałem się do niej jak do koleżanki.
Zachichotała, chyba za bardzo się tym nie przejęła. Dostała to, czego chciała.
– Nawet nie wiesz, jak mnie to ciesz, panie Byun. A to weksle pana ojca — rzuciła we mnie koperta. — Dług został umorzony w chwili podpisania, przez pana stosownych dokumentów. Dziękuję jeszcze raz z całego serca. Wie pan, gdzie jest wyjście. Żegnam — Dłużej już na mnie nie patrzyła. Wzrok miała utkwiony w jakiś dokumentach.
Szybko wyszedłem z jej gabinetu, mocno trzaskając drzwiami. Sekretarka podskoczyła za biurkiem odrobinę przerażona tym hukiem, ale nie zwróciłem na nią uwagi i nie przeprosiłem. Od razu udałem się do wind. Długo nie musiałem czekać. Zjawiła się bardzo szybko.
**
Nacisnąłem czerwoną słuchawkę, odrzucając połączenie od Chanyeol'a, który od dobrych piętnastu minut próbował się do mnie dodzwonić. Nie miałem najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, zwłaszcza po tym, jak ujrzałem zdjęcia, które zresztą miałem teraz przed oczami. To był cios dla mojego biednego serca, ujrzeć Chanyeol'a z innym. Myślałem, że mnie kocham, ale zdjęcia mówiły co innego. Pociągnąłem nosem i otarłem go rękawem bluzy. Telefon ponownie się rozdzwonił, więc tym razem postanowiłem odebrać. Od razu usłyszałem zmartwiony głos Chanyeol'a.
– Baekhyun, kochanie. Dlaczego nie odbierałeś?
Chciałem zaśmiać na słowo „kochanie" i powiedzieć, aby więcej mnie tak nie nazywał, ale się powstrzymałem. Postanowiłem powiedzieć mu to twarzą w twarz, dlatego odchrząknąłem parę razy, po czym powiedziałem.
– Spotkajmy się za dwadzieścia minut w parku obok mojego bloku – Za nim zdążył odpowiedzieć, rozłączyłem się i odrzuciłem telefon na łóżko. Postanowiłem wziąć ze sobą zdjęcia i rzucić mu je prosto w twarz. Ciekawe, jak na nie zareaguje.
Ubrałem ciemne jeansy oraz za dużą bluzę, bo przecież nie będę chodzić w dresie po okolicy. Jeszcze stanie mi się krzywda. Krzyknąłem do matki, że wychodzę i zamknąłem za sobą drzwi.
Dwadzieścia minut później, stałem przy wejściu do parku, czekając na Chanyeol'a, któremu jak, widzę, nie spieszy się tu przyjść. Pewnie żegna się czule z tym swoim nowym chłopakiem. Wreszcie po dziesięciu minutach raczył się zjawić, oczywiście cały uśmiechnięty.
Pochylił się w moją stronę, chcąc pocałować, ale go odepchnąłem. Nie chciałem, żeby dotykał mnie ustami, które dotykały jego.
Był zdziwiony moim zachowaniem.
– Baekkie?
– Nie nazywają mnie tak – krzyknąłem, odpychając jego dłoń, kiedy zetknęła się z moim barkiem. Spojrzał na mnie zdumiony. Nie spodziewał się takiej reakcji.
– Kochanie, co jest?
– Zerwijmy – przerwałem, nie patrząc na niego. Nie miałem na to siły, a tym bardziej ochoty.
– Co? – krzyknął. – Zerwijmy?! Dlaczego?
Złapał mnie za ramie i odwrócił. Czułem jego spojrzenie na swojej twarzy, przyglądał mi się uważnie, a ja miałem głowę spuszczoną na dół i gapiłem się na trampki. Nie chciałem, żeby zobaczył w moich oczach łzy.
– Baekhyun – złapał mnie za ramiona, chcąc, abym na niego spojrzał, ale odepchnąłem jego dłonie i cofnąłem się o krok.
– Czemu chcesz zerwać? Zrobiłem coś nie tak? – zapytał delikatnie.
Pociągnąłem nosem i podniosłem głowę. Teraz na mojej twarzy widniał uśmiech, ale nie był to wesoły uśmiech. Gapiłem się na mojego chłopaka chłodno.
– Czy zrobiłeś coś złego? – roześmiałem się. – Pewnie, że tak. W czym on jest lepszy ode mnie? Co?!
– Jaki on?
Otworzył usta ze zdumienia, a jego oczy, zrobiły się większe.
– On – wyszarpałem z koperty zdjęcie ich dwóch i rzuciłem w niego. – Ten chłopak, z którym mnie ZDRADZASZ – Ostatnie słowo wykrzyknąłem, zalewając się łzami. Po moich słowach, szybko otworzył kopertę i wyciągnął fotki. Jego i tego jego nowego chłopaka.
– Ale Baek, to jest mój kuzyn Kyungsoo – powiedział, wymachując zdjęciami.
– Może bym ci uwierzył, że to kuzyn, jakbym nie widział was ostatnio w restauracji. Ha świetnie razem wyglądaliście, z głowami schylonymi ku sobie, z uśmiechami na ustach. Mówiłeś, że mnie lubisz, a tak naprawdę pewnie śmialiście się oboje, ze mnie. Dobrze było bawić się moim kosztem?
– To naprawdę mój kuzyn – wycedził przez zęby, ignorując moje ostatnie słowa. – Nie wiem, skąd masz te zdjęcia, ale zamierzam udowodnić, że jest to fotomontaż – zmiął w dłoni jedną z odbitek.
– Rób, co chcesz, ale z nami koniec – wycedziłem.
Odwróciłem się i odszedłem, zostawiając go sam na sam z tymi zdjęciami. Niech patrzy i się cieszy, może będzie mógł być z tym całym Kyungsoo.
Na pewno teraz będą bardzo szczęśliwi, zwłaszcza że zniknąłem z ich widoku. Nie miałem zamiaru wierzyć w to, że ten chłopak jest jego kuzynem, bo zdjęcia były jasnym dowodem, że łączył ich związek.
A/N: Jeszcze tylko 3-4 odcinki i koniec :(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro