Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 45

Zabijecie mnie, jak przeczytacie do końca.

Zamarłem. W zwolnionym tempie odwróciłem się do niej z powrotem. Na mojej twarzy malował się szok.

– Słucham, co pani powiedziała? – zapytałem dla pewności, czy dobrze usłyszałem.

Kobieta przyglądała mi się beznamiętnie.

– Nie udawaj, że nie słyszałeś, chłopcze!

Jej protekcjonalny ton lekko mnie wnerwił. Jestem miły do czasu. Spokojnie, Baek oddychaj!

– Czy pani właśnie groziła moim bliskim?!

Tym razem się zaśmiała, a ja nie widziałem nic śmiesznego w tej sytuacji. To było porąbane. Jak jeszcze daleko mogła się posunąć, bym zerwał z Chanyeol'em?

– Dobrze słyszałeś. Twój ojciec ma wiele długów – sięgnęła po długopis i zaczęła się nim bawić. – Nie chcesz, chyba żeby trafił więzienia, nie prawda?

Mimowolnie zadrżałem na jej słowa. Nie wyobrażałem sobie mojego ojca w więzieniu, właściwie to nikogo z moich bliskich.

– Nic pani na niego nie ma – rzekłem.

– Tak myślisz? – sięgnęła do szuflady i wyciągnęła coś z niej.

Machnęła tym w moim kierunku. Podszedłem z pewną obawą, ale wziąłem. Podała mi dwie koperty, jedna zawierała weksle, a było ich dwadzieścia, wszystkie na nazwisko mojego ojca. Spojrzałem przerażony na panią Park, która przyglądał mi się teraz z zaciekawieniem.

– S–skąd to pani ma?!

– Za pieniądze, wszystko można dostać. Teraz długi twojego ojca są moje i jako wierzyciel, żądam spłaty w ciągu dwóch dni, albo twój ojciec trafia do więzienia.

Poczułem, że mam mroczki przed oczami. Złapałem się za krawędź biurka i przymknąłem oczy. Zaczynało robić mi się słabo. Nie mamy skąd wziąć pieniędzy na czynsz i jedzenie, a co dopiero na spłatę długu.

– Czemu pani to robi? – wykrztusiłem, czując ucisk w gardle.

– Chcę, tylko żebyś zerwał z moim synem. Otworzy tą drugą — zasugerowała.

Drugą kopertę dość długo obiecałem w dłoni. Jak ją otwierałem to, aż mi się ręce trzęsły ze zdenerwowania, co takiego może zawierać. Po kilku sekundach, które trwały jak godziny, zdecydowałem się ją otworzyć. To, co z nich wypadło, tak mnie zamurowało, że zapomniałem, jak się oddycha.

Do moich oczu napłynęły łzy. Koperta zawierała pięć zdjęć, aż pięć za dużo. Wszystkie przedstawiały Chanyeol'a i tego chłopaka, co go widziałem z nim parę dni temu. Na każdym zdjęciu obejmowali się ramionami, z twarzami zwróconych ku sobie. Na piątym i ostatnim te same osoby, całował się, co doszczętnie złamało mi serce i postanowiło, nie przejmując się rozumem, który mówił co innego, powiedzieć.

– Zgadzam się.

Uśmiechnęła się triumfalnie.

– W takim razie podpisz to oświadczenie – podała mi jakieś papiery, które odruchowo przyjąłem.

Było tam napisane, to samo, co na tamtych wcześniejszych dokumentach:

„Oświadczam, że w dniu 4 marca 2015 roku, zakończę swój związek z Park Chanyeolem. Od tej chwili nie będę się z nim spotykał."

Chwyciłem drżącą dłonią długopis, po moich policzkach płynęły łzy, ale nie wahają się ani sekundy dłużej podpisałem się w prawym dolnym rogu. Oddałem dokument, a właściwie rzuciłem prosto w jej paskudnego ryja, którego chciałem już więcej nie oglądać. Długopis także odrzuciłem, a on stoczył się z biurka i poleciał, gdzieś na podłogę.

– Mam nadziej, że jesteś z siebie zadowolona?

Nie miałem zamiaru zachowywać się oficjalnie dlatego, odezwałem się do niej jak do koleżanki.

Zachichotała, chyba za bardzo się tym nie przejęła. Dostała to, czego chciała.

– Nawet nie wiesz, jak mnie to ciesz, panie Byun. A to weksle pana ojca — rzuciła we mnie koperta. — Dług został umorzony w chwili podpisania, przez pana stosownych dokumentów. Dziękuję jeszcze raz z całego serca. Wie pan, gdzie jest wyjście. Żegnam — Dłużej już na mnie nie patrzyła. Wzrok miała utkwiony w jakiś dokumentach.

Szybko wyszedłem z jej gabinetu, mocno trzaskając drzwiami. Sekretarka podskoczyła za biurkiem odrobinę przerażona tym hukiem, ale nie zwróciłem na nią uwagi i nie przeprosiłem. Od razu udałem się do wind. Długo nie musiałem czekać. Zjawiła się bardzo szybko.

**

Nacisnąłem czerwoną słuchawkę, odrzucając połączenie od Chanyeol'a, który od dobrych piętnastu minut próbował się do mnie dodzwonić. Nie miałem najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, zwłaszcza po tym, jak ujrzałem zdjęcia, które zresztą miałem teraz przed oczami. To był cios dla mojego biednego serca, ujrzeć Chanyeol'a z innym. Myślałem, że mnie kocham, ale zdjęcia mówiły co innego. Pociągnąłem nosem i otarłem go rękawem bluzy. Telefon ponownie się rozdzwonił, więc tym razem postanowiłem odebrać. Od razu usłyszałem zmartwiony głos Chanyeol'a.

– Baekhyun, kochanie. Dlaczego nie odbierałeś?

Chciałem zaśmiać na słowo „kochanie" i powiedzieć, aby więcej mnie tak nie nazywał, ale się powstrzymałem. Postanowiłem powiedzieć mu to twarzą w twarz, dlatego odchrząknąłem parę razy, po czym powiedziałem.

– Spotkajmy się za dwadzieścia minut w parku obok mojego bloku – Za nim zdążył odpowiedzieć, rozłączyłem się i odrzuciłem telefon na łóżko. Postanowiłem wziąć ze sobą zdjęcia i rzucić mu je prosto w twarz. Ciekawe, jak na nie zareaguje.

Ubrałem ciemne jeansy oraz za dużą bluzę, bo przecież nie będę chodzić w dresie po okolicy. Jeszcze stanie mi się krzywda. Krzyknąłem do matki, że wychodzę i zamknąłem za sobą drzwi.

Dwadzieścia minut później, stałem przy wejściu do parku, czekając na Chanyeol'a, któremu jak, widzę, nie spieszy się tu przyjść. Pewnie żegna się czule z tym swoim nowym chłopakiem. Wreszcie po dziesięciu minutach raczył się zjawić, oczywiście cały uśmiechnięty.

Pochylił się w moją stronę, chcąc pocałować, ale go odepchnąłem. Nie chciałem, żeby dotykał mnie ustami, które dotykały jego.

Był zdziwiony moim zachowaniem.

– Baekkie?

– Nie nazywają mnie tak – krzyknąłem, odpychając jego dłoń, kiedy zetknęła się z moim barkiem. Spojrzał na mnie zdumiony. Nie spodziewał się takiej reakcji.

– Kochanie, co jest?

– Zerwijmy – przerwałem, nie patrząc na niego. Nie miałem na to siły, a tym bardziej ochoty.

– Co? – krzyknął. – Zerwijmy?! Dlaczego?

Złapał mnie za ramie i odwrócił. Czułem jego spojrzenie na swojej twarzy, przyglądał mi się uważnie, a ja miałem głowę spuszczoną na dół i gapiłem się na trampki. Nie chciałem, żeby zobaczył w moich oczach łzy.

– Baekhyun – złapał mnie za ramiona, chcąc, abym na niego spojrzał, ale odepchnąłem jego dłonie i cofnąłem się o krok.

– Czemu chcesz zerwać? Zrobiłem coś nie tak? – zapytał delikatnie.

Pociągnąłem nosem i podniosłem głowę. Teraz na mojej twarzy widniał uśmiech, ale nie był to wesoły uśmiech. Gapiłem się na mojego chłopaka chłodno.

– Czy zrobiłeś coś złego? – roześmiałem się. – Pewnie, że tak. W czym on jest lepszy ode mnie? Co?!

– Jaki on?

Otworzył usta ze zdumienia, a jego oczy, zrobiły się większe.

– On – wyszarpałem z koperty zdjęcie ich dwóch i rzuciłem w niego. – Ten chłopak, z którym mnie ZDRADZASZ – Ostatnie słowo wykrzyknąłem, zalewając się łzami. Po moich słowach, szybko otworzył kopertę i wyciągnął fotki. Jego i tego jego nowego chłopaka.

– Ale Baek, to jest mój kuzyn Kyungsoo – powiedział, wymachując zdjęciami.

– Może bym ci uwierzył, że to kuzyn, jakbym nie widział was ostatnio w restauracji. Ha świetnie razem wyglądaliście, z głowami schylonymi ku sobie, z uśmiechami na ustach. Mówiłeś, że mnie lubisz, a tak naprawdę pewnie śmialiście się oboje, ze mnie. Dobrze było bawić się moim kosztem?

– To naprawdę mój kuzyn – wycedził przez zęby, ignorując moje ostatnie słowa. – Nie wiem, skąd masz te zdjęcia, ale zamierzam udowodnić, że jest to fotomontaż – zmiął w dłoni jedną z odbitek.

– Rób, co chcesz, ale z nami koniec – wycedziłem.

Odwróciłem się i odszedłem, zostawiając go sam na sam z tymi zdjęciami. Niech patrzy i się cieszy, może będzie mógł być z tym całym Kyungsoo.

Na pewno teraz będą bardzo szczęśliwi, zwłaszcza że zniknąłem z ich widoku. Nie miałem zamiaru wierzyć w to, że ten chłopak jest jego kuzynem, bo zdjęcia były jasnym dowodem, że łączył ich związek.


A/N: Jeszcze tylko 3-4 odcinki i koniec :(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro