Chapter 43
Puściłem klamkę, zrobiłem jeden krok do tyłu i odwróciłem się, w stronę chłopaków, którzy stali z dość smutnym minami, patrząc na mnie współczująco.
– To na pewno kolega – próbowałem się zaśmiać, ale zbyt mi to nie wyszło. – Chodźmy, gdzie indziej – zaproponowałem, mijając ich i idąc w nieznanym kierunku. Słyszałem, jak pobieli za mną.
**
Następnego dnia w szkole byłem markotny. Od wczoraj intensywnie myślałem, kto to może być, ale nic nie przychodziło mi do głowy. To na pewno był tylko kolega, bo kto poprzedniego dnia wyznaje komuś miłość, a na drugi spotyka się z innym. Znałem Chanyeol'a na tyle, że nie mógł mnie zdradzić z innym, bo w końcu tak długo za mną chodzi, więc teraz nie mógł mnie zostawić. Chciałem nawet wypytać o tego chłopaka, ale Chanyeol'a znowu nie było w szkole, a Kai mówił to samo, co ostatni, że Yeol jest zajęty i nie może chodzić do szkoły. Rozumiałem to, ale żeby nawet nie odbierać ode mnie telefonu i nie odpowiadać na moje smsy to już lekka przesada.
Miałem zamiar się do niego po szkole przejść, ale pracodawczyni pokrzyżowała moje plany, mówić, że muszę przyjść do pracy za takiego innego pracownika, którego ostatni zatrudniła, bo stwierdziła, że ktoś będzie nam jeszcze do pomocy potrzeby, A dzisiaj nie mógł być w pracy, więc musiałem go zastąpić, ale przynajmniej to pozwoliło mi oderwać myśli od Chanyeol'a.
W domu byłem około godziny dwudziestej trzeciej, jak się okazało, nikogo nie było w domu. Mama zostawiła karteczkę, że ojciec wróci dopiero za trzy dni, a ona jest u koleżanki, bo zrobiły sobie babski wieczór i ma u niej zostać na noc, więc miałem chatę wolną tylko dla siebie. Zmęczony usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor, ale jakoś nic specjalnego nie szło. Zostawiłem na jakiś wiadomościach. Zerkałem na nie kątem oka, bawiąc się telefonem. Dzwonek do drzwi tak mnie przestraszył, że upuściłem komórkę. Zerwałem się na równe nogi, podniosłem telefon i poszedłem otworzyć. Ku mojemu zdumieniu stał tam Chanyeol.
– Są twoi rodzice? – zapytał na wstępie.
– Nie ma, mama u koleżanki, a tata na deleg...
Moje dalsze słowa zostały przerwane, przez namiętny pocałunek, jakim obdarzył mnie chłopak, zamykając tym samym moje usta.
Zatrzasnął drzwi i po chwili poczułem, jak moje plecy uderzają o ścianę. Zabolało, ale nie przejąłem się tym, bo ważne było, że całowałem się z Chanyeol'em, którego nie widziałem od dwóch dni.
**
– Czy Chanyeol nie zamierza zejść na śniadanie? – zapytał Tae Hee, wchodząc do jadalni, w towarzystwie swojego sekretarza. W pomieszczeniu znajdowała się tylko Chanyang, kamerdyner Chanyeol'a oraz trzy pokojówki, które usługiwały.
Chanyang się nie odezwała. Za bardzo była zajęta konsumowaniem posiłku, aby odpowiedzieć matce. Można powiedzieć, że ją zignorowała.
– Pytam się, gdzie Chanyeol? Nie zamierza zejść na dół?
Spojrzała na córkę wyczekująco. Chanyang odłożyła widelec na stół obok talerza i dopiero po chwili popatrzyła na matkę.
– Najwyraźniej nie – odpowiedział krótko. – Daj mu trochę pospać.
– Sunbin idź, obudź Chanyeol'a – zwróciła się do kamerdynera.
– Nie mogę, proszę pani – odezwał się mężczyzna, kompletnie zaskakując panią domu.
Kobieta nie spodziewała się odmowy swojego pracownika, któremu płaci pensje.
– Co powiedziałeś? – zapytała z niedowierzaniem, szybko mrugając oczami.
– Nie mogę spełnić pani życzenia, panicz Park może być niezadowolony.
Tae Hee wstała gwałtownie ze swojego miejsca. Wściekłym wzrokiem zmierzyła wszystkich obecnych.
– Idę go obudzić – powiedziała głośno.
Wyszła z jadalni a za nią jej sekretarz. Szybkim krokiem wbiegła na górę i od razu udała się do pokoju swojego syna. Gwałtownym ruchem nie przejmując się pukaniem, otworzyła drzwi. Zlustrowała wzrokiem pokój i zatrzymała wzrok na pustym łóżku.
– Gdzie Chanyeol?
Kamerdyner nie odpowiedział na to pytanie, z kamienną miną stał przy drzwiach. Tae Hee zmierzyła go złowrogim spojrzeniem.
– W porządku. I tak się dowiem, gdzie jest. Możesz odejść – odprawiła Sunbin'a, na co ten ukłonił się w pasie i wycofał.
Tae Hee westchnęła i udała się do swojego gabinetu, który znajdował się na parterze. Usiadła przy biurku i zwróciła się do swojego sekretarza.
– Masz coś?
Mężczyzna bez słowa otworzył teczkę i wyciągnął z niej kopertę, którą podał swojej pracodawczyni. Kobieta wzięła ją w swoje szczupłe palce i otworzyła. Wysypała zawartość na blat biurka.
Wzięła do ręki jedno, że zdjęć, które wypadło. Na jednym znajdował się jej syn w towarzystwie chłopaka, o którym kazała się sekretarzowi dowiedzieć.
Na drugim ta sama para się całowała. Na trzecim byli przed restauracją, trzymali się za ręce. Odrzuciła z niesmakiem zdjęcia.
– Masz coś o nim? – zapytała, splatając dłonie.
– Tak, proszę pani – potwierdził sekretarz. – Nazywa się Byun Baekhyun i ma osiemnaście lat. Chodzi razem z Chanyeol'em do szkoły. Jego matka prowadzi rodzinną pralnię, a ojciec pracuje w pani firmie.
– Pralnie?! Och, rozumiem. Przygotuj samochód.
Sekretarz ukłonił się i wyszedł z pomieszczenia.
**
– Baekhyun, czemu tam są...
Usłyszałem głos mamy, po chwili ona sama weszła do pokoju bez pytania i krzyknęła na widok naszej dwójki. Otworzyłem szybko oczy i spojrzałem na moją mamę. Przykryłem szybko Chanyeol'a kołdrą, która zsunęła się z niego, ukazując kawałek nagiego uda.
– Co ta za ubrania w salonie? – położyła dłonie na biodrach i spojrzała na mnie groźnie – Za pięć minut widzę was ubranych w salonie – Jeszcze raz odrzuciła nas spojrzeniem i wyszła z pokoju. Szturchnąłem Chanyeol'a ramieniem.
– Wstawaj!
Przekręcił się nad drugi bok pociągająca mnie za sobą, tak że znalazłem się pod nim. Podparł się na łokciach i z uśmiechem na ustach, spojrzał na mnie.
– Cześć Baekkie! – zamruczał, składając na mych ustach czuły pocałunek.
– Moja mama czeka na nas w salonie – powiedziałem.
Reakcja była natychmiastowa. Sturlał się ze mnie wprost na podłogę, kołdra razem z nim, więc miał miękkie lądowanie. Zacząłem się z niego śmiać, nie przejmując się tym, że teraz ja byłem nagi, bez żadnego przykrycia.
Szybko się pozbierał, owinął kołdra i zaczął szukać swoich ubrań.
– Widziałeś moje ciuchy? – zapytał, okręcając się dookoła.
– Są w salonie – odrzekłem i wdziałem na siebie leżące na krześle spodnie dresowe.
W szafie znalazłem trochę za duży podkoszulek i jakieś spodniej, które były na mnie za duże i rzuciłem w Chanyeol'a. Ubrania wylądowały na jego głowie.
Chwycił je i zaczął się szybko ubierać. Chwilę później przygładził włosy, ale i tak odstawały mu na wszystkie strony. Sam nie wyglądałem lepiej, ale nie miałem się czym przejmować, bo byłem w swoim domu.
– Idziemy?
Skinął mi głową i wyszliśmy z mojego pokoju do czekającej na nas mojej mamy. Nie było jej w salonie. Za to na stole leżały dwa talerze, na których jak się okazało, leżało śniadanie.
Nasze ubrania, które wczoraj z siebie zdarliśmy, leżały poskładane w dwie osobne kupki na kanapie.
– Mogę wiedzieć czemu, te ciuchy były rozrzucone po salonie? – zapytała, wchodząc do pokoju.
– Ee...no bo...
Zarumieniłem się mocno, a Chanyeol zrobił to samo.
– Dobra, nic nie mówcie – odpowiedział, widząc nasze rumieńce. To mówi chyba za wszystko.
– Zjedzcie śniadanie.
Piętnaście minut później Chanyeol wyszedł, żegnając się ze mną krótkim pocałunkiem i obietnicą, że później zadzwoni. Po jego wyjściu zająłem się właściwie niczym pożytecznym. Uwaliłem się na kanapie, przeskakując po kanałach w telewizji. Trafiłem na jakąś dramę, ale nie minęła nawet chwila, gdyż odezwał się dzwonek do drzwi.
Przez myśl mi przeszło, że może Chanyeol czegoś zapomniał, dlatego poszedłem otworzyć.
– Zapomniałeś czegoś? – zapytałem z uśmiechem, który szybko zszedł z mojej twarzy, gdy zobaczyłem przed sobą elegancko ubraną kobietę i stojącego za nią mężczyznę w garniturze. Rozpoznałem ich natychmiast.
Była to matka Chanyeol'a i jej sekretarz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro