Chapter 38
(BAEKHYUN)
Obudziłem się z bólem dupy i to w dosłownym znaczeniu, a to za sprawą Chanyeol'a, który smacznie spał przyklejony do moich pleców.
Oswobodziłem się z jego objęć, co było trudnym zadaniem, bo oplótł mnie w pasie, z jedną nogą przerzuconą przez biodro i pochrapywał w moją szyję, co mnie łaskotało. Poczłapałem do łazienki, w celu wzięcia szybkiego prysznica, zanim będziemy musieli iść na śniadanie, w ostatni dzień naszej wycieczki.
Będąc już pod prysznicem i myjąc się, wczorajsza noc wkradła się do mojej głowy niespodziewanie. Wspomnienie tego, co robiliśmy, wywołało rumieńce na policzkach i dolne części ciała wyprężyły się gwałtownie.
Starając się zapomnieć o namiętnych pocałunkach i jego dłoniach wędrujących po moim nagim ciele, Wycisnąłem na dłoń trochę żelu o zapachu dzikich róż i zacząłem namydlać ciało. Miałem zamknięte oczy, gdy stałem pod gorącą wodą, spłukując piane, gdy poczułem jak czyjeś dłonie opalające mój nagi brzuch.
Przestraszony zerknąłem kątem oka, dostrzegając twarz Chanyeol'a za sobą. Odwróciłem się gwałtownie w jego stronę, chcąc zapytać, jak tu wszedł, ale uniemożliwił mi to, kładąc podbródek na moim nagim ramieniu.
– Umyć ci plecy? – zapytał niewinnym tonem, przebiegając palcami po mojej piersi.
Poczułem, jak jego dłoń zatrzymała się na chwilę na napiętych sutkach, po czym ruszyła niżej i od razu zawinął jedną wokół mojego penisa. Mruknąłem cicho na kontakt jego chłodnej ręki z moją rozgrzaną skórą.
– Nie mo–ahh – sapnąłem, czując, jak poruszył lekko dłonią.
Wypchnąłem biodra do tyłu, pocierając tyłkiem o pachwinę Chanyeol'a, jego śliskie od wody przyrodzenie naciskało na mój tył.
– Mogą poczekać – szepnął, nie przestając zaciskać i poruszać palcami. Doszedłem gwałtownie, brudząc przy okazji kafelki.
**
Dziesięć minut później całkowicie umyciu i ubrani dołączyliśmy do czekających na nas chłopaków. Ból tyłka zależał, ale nadal miałem trudności w poruszaniu się. Miałem cichą nadzieję, że nikt tego nie zauważy, ale się myliłem. Pierwszy dostrzegł to Sehun, który ze znaczącym uśmiechem puścił do mnie oczko, sprawiając pojawienie się na mojej twarzy rumieńców. To także dostrzegli.
– Baek, co ci? – zapytał Luhan, wskazując na moją zaczerwienioną twarz.
Ukryłem twarz w zagięciu ramienia i jęcząc cicho, zająłem swoje miejsce przy stole.
– Nic.
Zająłem się swoim śniadaniem. Chanyeol rozglądnął się, dostrzegając Chena siedzącego obok Minseok'a. Jego oczy zapłonęły gniewem.
– Co ty tu robisz? – spytał, mrużąc oczy. Chen obdarował go kpiącym spojrzeniem.
– Siedzę, jakbyś nie zauważył – sarknął, wgryzając się w tosta, posmarowanego dżemem brzoskwiniowym. – Widzę, że zaliczyłeś – dodał złośliwie, rzucając w moją stronę znaczące spojrzenia. Ponownie się zarumieniłem.
Minseok i Luhan patrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby nie dowierzali w sytuację, która była dla mnie odrobinę upokarzająca, przez idiotę Chena.
– Nie twój interes – warknął Chanyeol, splatając nasze dłonie.
Chen wzruszył ramionami.
– W porządku, ale gdyby nie ja, to byś nie zaliczył – zaczął ponownie, ale umilkł pod karcącym wzrokiem Kaia.
– Dość tego – krzyknął Chanyeol, uderzając pięścią w stół. – Przesadziłeś – podniósł się z krzesła, by zostać usadzony z powrotem przez moją dłoń, ciągnącą jego koszulkę.
– Odpuść – szepnąłem, starając się go uspokoić. Chanyeol lekko dyszał ze złości.
Miał dość swojego przyjaciela, widziałem to w jego oczach. Chłopak uspokoił się na tyle, abyśmy mogli dokończyć w spokoju nasze ostatnie śniadanie w tym miejscu.
**
Od ponad tygodnia próbuje porozmawiać z Chanyeol'em na temat jego przyjaźni z Chen'em. Yeol był nadal zły na te sytuacje z pocałunkiem i rozmową przy stole. Chciał wyrzucić chłopaka ze szkoły, ale przeszkodził mu w tym Sehun razem z Kai'em, tłumacząc mu, że ot, tak nie może sobie wyrzucać, kogo chcę, w końcu nie jest dyrektorem.
Namierzyłem Chanyeol'a pod jego własnym domem, gdy wysiadał z samochodu.
– Hey! – krzyknąłem, wskazując na niego placem. Zatrzymał się przed drzwiami i odwrócił w moją stronę.
– Ty! – sapnął cicho.
Dostrzegłem na jego twarzy malujące się zdziwienie. Najwyraźniej nie spodziewał się mnie, ale ja tak łatwo nie odpuszczę, musiał pogodzić się z Chen'em.
– Co tu rob... – urwał, widząc, jak się do niego zbliżam z chęcią mordu w oczach.
– Porozmawiajmy Chanyeol – powiedział, lekko dysząc. Całą drogę przebiegłem i miałem trochę trudności z wyrównaniem oddechu.
– Nie mam ci nic do powiedzenia – odrzekł, kręcąc głową. – Powiedziałem ci też, że więcej się do niego nie odezwę – powiedział, mając na myśli osobę, o którą cały czas mi chodziło.
– Mam ci coś do powiedzenia – powtórzyłem, prostując się ze zgiętych kolan.
– Ale ja nie mam – powtórzył, ruszając do środka, ale stanąłem przed nim.
– Za to ja mam – krzyknąłem, łapiąc go za rękaw.
Miałem zamiar wepchnąć go do domu i pogadać, ale skubany wyrwał swoją rękę i schował się za kolumną, podtrzymującą ścianę.
– Idź sobie. Powiedziałem ci już, że mnie nie przekonasz – krzyknął, uciekając przede mną. Biegłem za nim wokół całego terenu jego domu, ale nie dał się złapać. Dobiegł do samochodu i się w nim schował.
– Chanyeol! – uderzyłem pięściami w drzwi od samochodu, ale nie chciał otworzyć, zamiast tego odpalił silnik i przejechał obok mnie.
Poderwałem się do biegu, ale wyprzedził mnie, zostawiając na środku drogi.
– Cholera – warknąłem, przesuwając palcami po włosach, robiąc na nich bałagan. – Gdzie ty, kurwa jedziesz? – spytałem za odjeżdżającym samochodem, kładąc dłonie na biodrach.
Chciałem go dorwać, ale nie miałem jak. Biegać za nim nie będę. Jeszcze mnie nie pojebało, ale z tego, co widzę, jego tak. Jak na zawołanie przede mną pojawił się biały mercedes. Szyba zsunęła się na dół, a z wnętrza wychyliła się ciemna głowa.
A/N: Oglądałam dzisiaj teaser do Monster i nie mogę doczekać się całej piosenki, bo fragment był zajebisty. Jeszcze tylko 4 dni i mogę umierać xD
Aha i mam pytanie. Czy chcielibyście może czytać o mpregu? Bo mam fajny zamysł i nie wiem, czy go wprowadzić xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro