Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 33

– Zgłaszam sprzeciw!!!

Szybko odwróciłem głowę w stronę adresata tych słów. Moje oczy momentalnie zrobiły się wielkie, widząc znajomą postać przy wejściu do jadalni.

– Chen – krzyknął Kai, widząc swego najlepszego przyjaciela. Chen wszedł głębiej ubrany w kurtkę z plecakiem na ramieniu.

– Chen! – krzyknął zaskoczony Sehun.

– Wróciłem – Pomachał nam dłonią, uśmiechając się przy tym szeroko.

Poczułem, jak przy moim boku Chanyeol momentalnie się spiął. Najwyraźniej nie był zadowolony z pojawienia się swego najlepszego przyjaciela, który parę tygodni temu wyjechał razem z Tiffany do Paryża.

Nie rozumiałem dlaczego. Chen mi się już od dawna nie podoba, więc nie ma prawa być o nic zazdrosny. Moje uczucie do Chena po prostu się wypaliło. Teraz byłem z Chanyeol'em i tylko on się liczył. Chwyciłem Yeol'a za dłoń i uśmiechnąłem się do niego lekko, ściskając ją.

– Chodźmy, gdzieś porozmawiać – rzucił Sehun i złapał Chena za dłoń.

Pociągnął go w stronę wyjścia. Ruszyliśmy za nim do ich prywatnej jadalni. Chen rzucił plecak pod ścianę i powiesił kurtkę na wieszak. Chanyeol usiadł na kanapie, pociągając mnie od razu na swoje kolana. Objął mnie w pasie, przyciągając bliżej. Chen miał do góry uniesioną jedną brew i przypatrywał nam się zaciekawiony. Zarumieniłem się pod jego spojrzeniem.

– Kiedy to się stało? – zapytał, wskazując na nasze złączone dłonie.

– Dzień po twoim wyjeździe – odrzekł sucho Chanyeol, kładąc swój podbródek na moim ramieniu. Zaczął gładzić moją nogę powolnym ruchem.

– Aha – mruknął cicho Chen.

Kai klepną go po plecach, zwracając uwagę na siebie. Rozłożył się wygodnie na fotelu z Sehun'em u swojego boku, który siedział na podłokietniku po jego lewe stronie.

– Opowiadaj, bo jesteśmy ciekawi.

Chen się zaśmiał.

– Jak tam u Tiffany? – zapytał.

Uśmiech momentalnie szedł z twarzy Chena zastąpiony lekkim grymasem.

– Aż tak źle? – zmartwił się, widząc jego minę.

– Ech – westchnął. – Tiffany wyszła za mąż – oznajmił, powodując krzyk wszystkich obecnych.

Podczas opowiadania chłopaka, poczułem wibrację na nodze. Odsunąłem się od Chanyeol'a i wyciągnąłem komórkę z kieszeni. Na wyświetlaczu pisało „Mama". Wstałem z jego kolan, powstrzymując jego ręce, które chciały mnie zatrzymać.

– Muszę odebrać – powiedziałem z przepraszającym uśmiechem i odszedłem parę kroków. Stanąłem przy ścianie i oparem się o nią. Odebrałem połączenie.

– Baekhyun masz w trybie natychmiastowym pojawić się w domu – odsunąłem aparat od ucha, słysząc głośny krzyk mojej kochanej mamy.

Zerknąłem na ekran, ale nie było trybu głośno mówiącego. Przyłożyłem telefon z powrotem do ucha.

– Co się stało? – zapytałem zaniepokojony. Nigdy tak na mnie nie wrzeszczała, więc musiało się stać coś strasznego.

– Widzę cię za pół godziny w domu – zakończyła połączenie. Schowałem telefon do kieszeni.

Wróciłem do chłopaków, którzy przerwali rozmowę i patrzyli na mnie.

– Muszę iść do domu – powiedziałem. – Zadzwonię do ciebie późnej – powiedziałem do swojego chłopaka, nachylając się nad nim, w celu dania mu buziaka w policzek.

Chan miał jednak inne plany. Całus w policzek zamienił się w namiętny pocałunek z użyciem języka. Usłyszałem gwizdy i pokrzykiwania ze strony pozostałych. Oderwałem się od chłopaka zawstydzony i oblizałem usta, rumieniąc się z zażenowania.

Prawie wybiegłem z prywatnej jadalni. Na korytarzu spotkałem się z Luhan'em, który zmierzał w moją stronę.

– Baek – krzyknął i podbiegł do mnie. Objął mnie mocniej, powodując lekki ból moich żeber, które były całe obolałe. Przez jeden wieczór nie mogłem cudownie ozdrowieć.

– Coś cię boli? – krzyknął, odsuwając mnie na długość ramienia i dokładnie zbadał każdy skrawek mojego ciała.

– Trochę bolą mnie żebra – wyjaśniłem, krzywiąc się lekko.

– Przepraszam – wyszeptał. – Nie powinienem puszczać cię wczoraj samego do domu – W jego oczach nagromadziły się łzy, spuścił głowę na dół. Podniosłem jego podbródek dwoma palcami, patrzyliśmy sobie w oczy.

– Nie masz za co przepraszać – otarłem łzę, która skapnęła na jego policzek.

– Naprawdę? – pociągnął nosem, patrząc na mnie szklanym wzrokiem. Zrobiło mi się go żal. Zaczynałem się o niego martwić, bo od miesiąca chodził smutny.

Jego spokój i przyjazne usposobienie było tylko maską, która na siebie nałożył. Miałem tylko nadzieję, że nie nabawił się depresji.

Zanotowałem sobie, w głowie, że muszę jak najszybciej z nim porozmawiać o jego stanie zdrowia.

– Naprawdę – uśmiechnąłem się do niego.

Odwzajemnił uśmiech i przetarł oczy rękawem marynarki.

– Idziemy na lekcję, czy wracasz do Chanyeol'a? – zapytał.

– Muszę iść do domu – powiedziałem, drapiąc się po głowie.

– Acha, to zobaczymy się jeszcze jutro.

– Tak. Cześć – klepnąłem go w ramie i wybiegłem ze szkoły.

**

Wbiegłem do mieszkania czym prędzej i zatrzymałem się, jak wryty na widok rzeczy, które znajdowały się w salonie.

– Mamo! – krzyknąłem, rozglądając się za nią.

Wyłoniła się zza wielkiej lodówki. Miała wkurwiony wyraz twarzy, ścierką trzymaną w dłoni, uderzała się po nodze.

– Czy możesz mi wytłumaczyć, co to niby jest? – zatoczyła dłonią kółko nad tymi wszystkimi rzeczami.

Podrapałem się po głowie, bo sam nie wiedziałem.

– Nie mam pojęcia.

– Jak to nie masz? To przecież Twój chłopak...

– Chanyeol? – zapytałem zdziwiony. No tak, tylko on mógłby wpaść na taki genialny pomysł, żeby przysłać mi te wszystkie sprzęty do domu.

– Tak, Park Chanyeol to wszystko przysłał – Ojciec wyłonił się zza szafki na buty. Miał tak sam, jak mama, wściekły wyraz twarzy. – Cholerny bogacz – warknął pod nosem.

– Czy my jesteśmy jakimiś biedakami? – wydarła się mama w moją stronę.

Wzdrygnąłem się. Przecież ja nic nie zrobiłem, o niczym nie wiedziałem a oni do mnie z pretensjami.

Przetarłem twarz dłonią i przeciągle westchnąłem. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę drzwi.

– A ty gdzie? – wydarła się znowu.

– Idę zabić Chanyeol'a – odpowiedziałem i trzasnąłem drzwiami.

Wkurwiony do granic możliwości, przeklinając tego idiotę – mojego chłopaka, który chyba naprawdę nie miał mózgu, wszedłem, trzaskając drzwiami do ich miejscówki. Siedzieli tam wszyscy, ale nie zwróciłem na nich uwagi. Swoje kroki skierowałem w stronę Chanyeol'a, który siedział na kanapie przed plazmowym telewizorem z kierownicą w rękach i grał w jakieś wyścigi.

– Musimy porozmawiać – rzuciłem do niego.

Zerknął na mnie, ale zaraz z powrotem wlepił wzrok w ekran.

– Przyszedłeś tu osobiście? Co się stało, że przybiegłeś aż tutaj?

Bardziej był zainteresowany grą niż mną, więc zasłoniłem mu ekran telewizora.

– Nie rozumiesz, co do ciebie mówię? Powiedziałem, że musimy porozmawiać – krzyknąłem.

– Odsuń się! – odepchnął mnie prawą dłonią, lewą wciąż trzymał kierownice. – Nie zamierzasz się odsunąć?

Przeczesałem palcami włosy i powziąłem ostrzejsze środki zwrócenia na siebie jego uwagi. Przeskanowałem ścianę w poszukiwaniu kontaktu, znalezienie go zajęło mi dosłownie pięć sekund. Podszedłem i pociągnąłem za wtyczkę od telewizora, wyciągając kabel. Obraz na telewizorze zgasł, ukazując czarny ekran.

– Co jest? – krzyknął zdumiony, szukając przyczyny problemu. – Co się stało?

Triumfalnie uniosłem wtyczkę i pomachałem mu ją przed nosem. Ha i jak się teraz czujesz, pomyślałem, uśmiechając się z satysfakcją. Nikt nie będzie mnie ignorował.

– Właśnie miałem pobić rekord a przez ciebie wszystko poszło się jebać! – wrzasnął, wstając z kanapy. – Czego ty do diabła chcesz?

– To ja się powinienem zapytać, czego ty do cholery chcesz – krzyknąłem, kładąc dłonie na biodra. – Jak możesz przewracać mój dom do góry nogami?

Zamysł się na chwilę. Pewnie nawet nie pamięta, co zrobił. Ciekawe czy jak go kopne w dupę, to sobie przypomni?

– Och, o to ci chodzi – wyszczerzył zęby. Usiadł z powrotem na kanapie, dalej uśmiechając się szeroko, jak jakiś wariat.

– Jest jakaś rzecz, z której nie jesteś zadowolony? To powiedz, przyśle coś innego – zaproponował.

– Hej!! W moim domu są już łóżka. Krzesła tez mamy. Pralka, lodówka i telewizor też stoją na swoim miejscu!

– No, ale chyba lepiej jest zmienić to wszystko na nowszy sprzęt?

– A tobie co do tego? Za kogo ty się uważasz?

– Jak to za kogo? – zdziwił się. – Jestem twoim chłopakiem.

– Zawsze się, tak zachowujesz, kiedy masz jakiegoś chłopaka? Kupujesz mu ubrania – wyliczałem – samochody i nowe meble? A może jeszcze kupisz mi nowy dom? – dodałem z sarkazmem.

Zmarszczył czoło.

– Prawdę mówiąc to taki był mój początkowy plan – przyznał – ale sekretarz Jung powiedział mi, że wasz dom jest połączony z pralnią, a na razie nie udało mi się znaleźć czegoś takiego.

Tupnąłem nogą.

– Za kogo ty mnie masz? Czy ja zostałem ci sprzedany? – wrzasnąłem. Poziom mojego wkurwienia groził wybuchem. To chyba był dobry pomysł z kopnięciem go w dupę.

– Nie wiem, jak do tej pory traktowałeś swoich chłopaków, ale mi się coś takiego nie podoba

– Nie miałem żadnego – wyszeptał cicho, spuszczając głowę w dół.

Co? Co on powiedział?

– Do tej pory nigdy nie chodziłem z żadnym chłopakiem – wytłumaczył zawstydzony.

– To... – rozczuliło mnie to, ale tylko trochę. – W takim razie tym razem przymknę na to oko... ale następnym razem uważaj! – ostrzegłem łagodnym tonem.

– Ty i twój piekielny charakterek – uśmiechnął się leciutko.

A/N: Haha, to jednak nie był Lay, jak wszyscy myśleliście.

Chen wrócił. Ktoś się cieszy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro