Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 29

Westchnąłem zrezygnowany i podziękowałem recepcjonistce, kłaniając się jej na pożegnanie. Ruszyłem hotelowym lobby do wyjścia, czując na sobie spojrzenia gości, którzy obserwowali mnie od chwili kiedy wszedłem do hotelu.

Na zewnątrz w samochodzie czekał na mnie Luhan, który zaproponował swoje towarzystwo w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek, które mogłyby nas doprowadzić do tego nieznajomego chłopaka, który zniszczył moje dobre imię.

Na razie byłem w czarnej dziurze, bo recepcjonistka nic nie wiedziała o wczorajszej nocy, bo to nie była jej zmiana, a osoba, która była wczoraj wieczorem na recepcji i przyjmowała gości, już dłużej tutaj nie pracuje, bo dzisiaj rano odeszła.

Wyszedłem z hotelu przybity, że nic nie udało mi się ustalić. Otworzyłem drzwi samochodu i wślizgnąłem się do środka.

– I co? – zapytał Luhan, podskakując na siedzeniu, ciekawy czego się dowiedziałem. Wzruszyłem ramionami i zacząłem zajmować się zapinaniem pasów.

– No i ? – ponaglił mnie, gdy długo nie odpowiadałem.

– Niestety nic nie wiedzą – odwróciłem się do niego ze zbolałym wyrazem twarzy. – Co ja teraz zrobię?

– Znajdziemy go – poklepał mnie po ramieniu.

Dał znak kierowcy, że możemy jechać. Chwilę później poczułem wibracje na nodze. Wyciągnąłem telefon z kieszeni jeansów i przeczytałem wiadomość. Minseok kazał mi przyjechać.

– Luhan, jedziemy do mojej pracy – oznajmiłem przyjacielowi.

**

Wchodząc do cukierni, od razu skierowałem się w stronę stojącego na kasie Minseok'a. Podawał zamówienie klientowi i uważnie na coś patrzył. Korzystając z okazji, że klient wyszedł z cukierni i na razie nie było nikogo, kto mógłby coś zamawiać, podszedłem do kasy.

– Co się stało? – zapytałem, kładąc dłoń na ladzie oddzielającą mnie od przyjaciela. Byłem ciekawy, po co miałem przyjechać. Potrząsnął głową i obudził się z letargu.

– Znasz tych dwóch? – Wskazał na coś za mną delikatnym ruchem podbródka.

Odwróciłem się do tyłu i cofnęło mnie, przez co oparłem się o ladę. Przy jednym ze stolików przy oknie siedział Sehun i Kai. Oboje sprawiali wrażenie, że na kogoś czekając. Byłem ciekawy na kogo, bo chyba nie na Chanyeol'a.

– Co oni tu robią? – Luhan pojawił się koło mnie, zadając to pytanie i wskazując na tamtą dwójkę.

– Siedzą tak od godziny, zamówili tylko ciastko i kawę – oznajmił Minseok i spojrzał na Luhan'a – Hej. Jestem Minseok – zwrócił się do Luhan'a i podał mu dłoń, którą brunet potrząsnął, mówiąc swoje imię.

Podszedłem do chłopaków i stanąłem przed nimi. Dopiero po minucie mnie spostrzegli, bo byli zajęci dyskutowaniem o czymś pomiędzy sobą.

– Co wy tu robicie? – zapytałem, zaplatając ręce na piersi.

Kai się uśmiechnął.

– Czekamy na ciebie.

**

– Najpierw musimy znaleźć tego gościa – powiedział Sehun, wskazując na chłopaka na zdjęciu, które wyświetlił na ekranie swojego laptopa, który parę minut temu wyciągnął z torby. Nie wiedziałem, skąd może je mieć, ale podejrzewałem, że ściągnął je z telewizora w szkole.

– Mówiłeś, że poznałeś go w klubie, tak?

Pokiwałem głową.

– Pytałem o niego, ale nikt go nie zna – westchnąłem z rezygnacją. Poczułem na barku dłoń Luhan'a, na co z wdzięcznością odwróciłem się do niego i posłałem mu blady uśmiech.

– A jak się obudziłeś, to znalazłeś coś w tym pokoju? – Kontynuował zadawanie pytań Kai. – Wizytówkę albo jakieś jego rzeczy?

– Ach – przypomniałem sobie o lustrze. – Napisał na lustrze wiadomość „Dziękuję za tę noc".

– „Dziękuję za tę noc"? – powtórzył zdumiony Sehun, odchylając się na krześle.

Przypomniałem sobie coś jeszcze, co teraz było dziwnie, a przedtem nie zwróciłem na to uwagi.

– Zrobił to czerwoną szminką.

– Czekaj no – przerwał Kai, unosząc dłoń. – Szminką?

– Tak – pokiwałem głową.

– To była twoja szminka?

– Nie.

– Więc musiała należeć do niego – zauważył Minseok, który do tej pory się nie odzywał. – W pokoju były trzy osoby.

– Chwila, on ma racę – Kai odwrócił laptop w swoją stronę. – Sam nie mógłby zrobić zdjęcia pod takim kątem – wskazał na zdjęcie. – W pokoju były trzy osoby i szminka należała do niej.

Minseok poślinił palec i zaczął trzeć ekran.

– Co robisz?

– To wygląda jak plama, ale nie chce zejść – pokazał na ramię w zdjęciu. Kai i Sehun nachylili się nad ekranem i Kai powiększył obraz. Ujrzeliśmy na ramieniu miętowowłosego chłopaka tatuaż.

– Patrzcie! – krzyknął Sehun i spojrzał na Kai'a, który prawie niedostrzegalnie kiwnął głowa. Sehun zamknął laptopa i schował go do torby.

– Zostaw to nam – rzucił przez ramie i zanim odpowiedziałem, już ich nie było.

**

– W czym mogę pomóc? – spytał mężczyzna tatuujący kotwice. Nie odrywał przy tym wzroku od igły. Był łysy, miał kozią bródkę i duży tunel w uchu, dobrze widoczny z miejsca, w którym stał Kai.

Sehun rozglądał się po pomieszczeniu w kolorze czerwieni. Ktoś najwyraźniej miał zły gust, dekorując studio tatuaży. Z dwóch głośników umieszczonych po obu przeciwnych stronach sali leciała muzyka. Sehun rozpoznał utwór „Dope" Bangtan Boys.

– Czy wiesz, kto ma taki tatuaż? – zapytał Kai, pokazując facetowi wydrukowane zdjęcie tatuażu przedstawiającego węża. Mężczyzna wziął zdjęcie do ręki, podniósł do oczu i momentalnie go odłożył.

– Przepraszam, ale nie jestem w stanie wam pomóc – Miał zamiar się odwrócić i zignorować ich, ale zobaczył pieniądze na kontuarze, położone przez Sehun'a, który widząc, że facet nie ma zamiaru nic powiedzieć, wyciągnął portfel z kieszeni i położył banknoty.

Mężczyzna chytrze na nie spojrzał, oblizał wargi i szybko jej porwał, rozglądając się na boki, schował je do kieszeni dżinsów. Nic tak nie działało na ludzi, jak drobna łapówka, pomyślał Sehun, uśmiechając się kącikiem ust. Po chwili na zdjęciu położył żółtą kartkę. Kai schował ją do kieszeni i nie żegnając się, wyszli ze studia tatuaży.

**

– To może być trudne – Właściciel klubu „Bambi" potarł nasadę nosa.

– Słyszałem, że ten koleś jest tutaj numerem jeden – Kai rozparł się wygodnie na brązowej sofie.

– Bez niego chyba ciężko będzie wam się prowadziło interesy – stwierdził, kiwając się Sehun.

– Ach, dziękujemy za zrozumienie – westchnął z ulgą właściciel.

Spodziewał się kłopotów, a ci, co do niego przyszli byli bardzo wyrozumiali. Nie mógł tak po prostu zwolnić tego, którego szukali, bo on przynosił znaczny dochód.

Ludzi zauroczył swoim słodkim wyglądem i uśmiechem. Jednym minusem pracy z tamtym gościem, było notoryczne spóźnianie się, co strasznie irytowało właściciela i innych pracowników klubu.

Jongin nachylił się i złożył dłonie na stoliku przed nim.

– Chyba pan nie rozumie – uśmiechnął się ironicznie. – Jeśli nam go nie wydacie, to nie tylko was to zaboli, ale jeszcze będziecie musieli zamknąć interes. Co ty na to?

– C–co?? – zająknął się właściciel, robiąc przerażoną minę.

– Zajmie to jakieś dwa tygodnie, prawda?

Sehun rozsiadł się na kanapie, splatając ręce na piersi i patrząc z satysfakcją na przestraszonego mężczyznę, który zrobił się blady na twarzy. Bardzo bawiła go ta sytuacja.

– Jesteśmy E4 – stwierdził Sehun, podnosząc kącik ust do góry w kpiącym uśmiechu. – Myślę, że uda nam się wykończyć to miejsce w tydzień.

– Nie, no panowie – Mężczyzna wstał gwałtownie z kanapy i podniósł ręce do góry w geście kapitulacji. – Nazywa się Min Yoongi, ale woli jak się na niego mówi Suga.

– Suga – powtórzył na głos Jongin. – Czemu Suga?

– Bo jest słodki jak cukierek – facet uśmiechnął się nerwowo. – Lada chwila powinien się zjawić. O już tu jest – wskazał palcem na wchodzącego do klubu chłopaka ubranego w żółtą kurtkę pilotkę z mnóstwem naszywek, poprzecierane na kolanach czarne spodnie podtrzymane przez szelki i białą koszulę.

Wchodził do lokalu, jakby był, co najmniej właścicielem. Od razu skierował się do baru, przy którym usiadł i coś zamówił.

Kai i Sehun wstali z kanapy, zostawiając samego właściciela i skierowali się w stronę baru.

– Ty jesteś Suga? – zapytał Kai, klepiąc chłopaka w ramie.

Suga odwrócił się do tyłu z uśmiechem, który zaraz zszedł z jego ślicznej twarzy, kiedy zobaczył kogo ma za sobą. Jego oczy zrobiły się wielkie.

Znał ich. Ta dwójka była najniebezpieczniejsza w dzielnicy i wszyscy ich znali i się bali. To oni byli właścicielami ponad połowy klubów w dzielnicy Hongdae.

– Ja nic nie wiem – powiedział na wstępie i chciał się podnieść, ale ręka Sehun'a mu to uniemożliwiła.

– Chyba jednak coś wiesz – stwierdził Kai i razem z kumplem wytargali wyrywającego się chłopaka na zewnątrz.

– Kto cię wynajął?

Gdy chłopak nie odpowiedział Kai, walnął go w brzuch, powodując u tamtego zgięcie się w pasie. Za ramiona trzymał go Sehun, który może i na silnego nie wyglądał, ale dawał radę z trzymaniem.

– Nic nie powiesz? – Uderzył go w twarz. Suga charknął, wypluwając krew z ust, wprost na asfalt.

Nie zamierzał nic mówić, bo jeszcze tamten by się dowiedział i miałby przechlapane. Bardziej od zemsty pracodawcy wołał pobicie przez Jongin'a, dlatego też milczał, pozwalając się kopać. Kai po raz ostatni wymierzył mu potężnego kopniaka w brzuch i kucnął przed nim.

Podniósł poobijanego Suga za włosy, przez co chłopak zawył z bólu i spojrzał w jego przeszklone oczy.

– Powtórzę po raz ostatni. Kto cię wynajął?

Suga powiedział tylko jedno imię, ledwo słyszalnym szeptem, ale Kai to usłyszał. Uśmiechnął się kącikiem ust i szepnął.

– Ciekawe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro