Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 23

(BAEKHYUN)

Odepchnąłem chłopaka od siebie, gdy ten chciał ponownie objąć mnie w pasie.

– Stój tam, gdzie stoisz – powiedziałem, jąkając się, bo byłem strasznie zażenowany.

To był drugi pocałunek w moim życiu. Nie przejął się moimi słowami, tylko z uśmiechem na swoich ustach podszedł do mnie ponownie, a ja zrobiłem znowu krok do tyłu, on oczywiście też. I znaleźliśmy się pod ścianą. Chanyeol nagłym ruchem położył obie swoje dłonie po obu stronach mojej głowy, całkowicie mnie blokując. Ponownie zbliżył swoją twarz do mojej. Czułem jego oddech na swojej twarzy. Pachniał miętą.

– C–czego chcesz? – wyjąkałem, rumieniąc się po raz setny.

– Wiesz, czego chcę – wyszeptał głębokim głosem, powodując dreszcze na moim karku.

– N–nie wiem – zaprzeczyłem gwałtownie. – Odsuń się – powiedziałem. – Naruszasz moją przestrzeń osobistą.

Uśmiechnął się, ale nie odsunął się. Przybliżył twarz jeszcze bardziej, aż dzielił nas zaledwie milimetr.

– Zadałem ci pytanie

– Jakie?

Szczerze powiedziawszy, to nie pamiętam, żeby o coś pytać. Chyba za bardzo zatraciłem się w tym pocałunku. Przed sobą się przyznam, że mi się podobał, ale przed nim nie, bo będzie jeszcze bardziej nadęty, niż jest, a nie chciałem, żeby się puszył przed całą szkołą.

– Zostaniesz moim chłopakiem? – wyszeptał mi do ucha, lekko je przygryzając.

Westchnąłem. Chyba muszę jednak dać mu odpowiedź.

– Tak – powiedziałem, wciąż nie dowierzając, że się zgodziłem.

Uśmiechnął się triumfalnie.

– Wiedziałem, że się zgodzisz – powiedział i ponownie mnie pocałował.

Ten był nawet lepszy niż poprzedni. Dzisiaj całowałem się po raz trzeci. Pogładził mnie lekko po boku, powodując dreszcze na całym ciele. Odwzajemniłem pocałunek. Jego oprawa dłoń ześlizgnęła się z boku na mój pośladek, który pogładził i delikatnie zacisnął na nim palce. Zrobiło mi się gorąco. Pocałunkami zszedł na szyję, lekko ja kąsając i zostawiając na niej małe zaczerwienienia. Odchyliłem głowę do tyłu i zacisnąłem pięści na jego bluzce.

– Ach – jęknąłem.

Zaczął się delikatnie o mnie ocierać, przez co gwałtownie zaczerpnąłem powietrza. Byłem już nieźle podniecony, on też, bo czułem, jak jego sztywne przyrodzenie naciska na moją kość biodrową. Złapał mnie za pośladki i uniósł. Oplotłem nogami jego biodra. Przycisnął moje plecy bardziej do ściany.

– CO WY TU ROBICIE?!

Usłyszeliśmy zaszokowany głos, którejś z nauczycielek. Chanyeol wypuścił mnie z objęć, stawiając moje nogi na ziemi. Zachwiałem się, ale mnie przytrzymał.

Do pustej sali weszła nauczycielka od języka angielskiego z szeroko otwartymi oczami. Po raz kolejny w tym dniu się zarumieniłem i zażenowany nie byłem w stanie spojrzeć jej w oczy. Zostawiłem to wszystko w rękach Chanyeola, chowając się za nim. Do klasy weszli jacyś uczniowie, zaalarmowani głośnym krzykiem kobiety. Cholera, zaraz będzie wiedzieć cała szkoła.

– Powtórzę pytanie: Coście tu wyprawiali?!

– Nic – odpowiedział Chanyeol, złapał mnie za rękę i wyszedł na korytarz, zostawiając kobietę, bez żadnej konkretnej odpowiedzi.

**

Szatyn pociągnął mnie w stronę stołówki. Zaparłem się nogami o ziemię i nie chciałem dalej iść. Nie chciałem pokazać się im w takim stanie, czyli z rozpiętą koszulą i potarganymi włosami, ponieważ wszyscy domyśliliby się, co robiliśmy. Chanyeol był silniejszy ode mnie i zmusił mnie do przejścia jeszcze paru kroków. Nie mając wyjścia, poddałem się i pozwoliłem wprowadzić do stołówki. Na moje nieszczęście byli już tam wszyscy, nawet Luhan z całą paczką siedzieli przy naszym stoliku i uważnie nas obserwowali.

Wepchnął mnie przed siebie, wciąż trzymając za dłoń. Na ustach oczywiście miał wielkiego banana, bo jakże by inaczej.

– Słuchajcie wszyscy! – krzyknął, a ludzie momentalnie przestali jeść i rozmawiać, nawet wstali od stołów i zbliżyli się, aby mieć na nas bardzo dobry widok. Znowu czułem się zażenowany. Ten dzień jest najbardziej żenujący w moim życiu. To chyba za sprawą Chanyeol'a.

– Jest coś, co chciałbym wam wszystkim ogłosić – zaczął. – W imieniu E4 z liceum Seonam – uśmiechnął się leciutko, ścisnął moją dłoń i z dumą ogłosił.

– Od dzisiaj, Byun Baekhyun z klasy 2B – ludzie wstrzymali oddechy – jest moim chłopakiem. To formalne oświadczenie – przyciągnął mnie do swojego boku i objął w pasie.

Widziałem, że Luhan patrzy na nas wielkimi oczami. Na pewno był w niezłym szoku. Przez jego nieobecność lekko się od siebie oddaliliśmy. Bardzo chciałem to zmienić, ale nie wiedziałem jak. Wracając do wydarzeń w stołówce, to wszyscy zaczęli wiwatować, gratulując nam na okrągło, jakby co najmniej szatyn mi się oświadczył, co było raczej niemożliwe, bo zbyt krótko się znamy. Kai i Sehun klepali go serdecznie po plecach, gratulując, że wreszcie udało mu się mnie zdobyć, co według mnie wcale nie było takie trudne. Musiał się tylko trochę postarać, ale tego wolałem mu nie mówić. Mogę się przyznać, że od chwili kiedy byliśmy w klubie, po urodzinach Tiffany zacząłem czuć do niego coś więcej. To jak próbował mnie pocieszyć, po zobaczeniu całującego się Chena, było słodkie. Uwolniłem się z objęć szatyna, na co on spojrzał na mnie zdziwiony.

– Idę do Luhan'a – powiedziałem i skierowałem się w stronę stolika przyjaciela.

Luhan z dziwną miną patrzył, jak się do niego zbliżam. Wreszcie blisko stolika, usiadłem na jednym z wolnych stołków. Popatrzyłem na niego wyczekująco. Ciekawiło mnie, jakie ma zdanie na temat tego, że chodzę z Chanyeol'em.

– Baekhyun – powiedział cichym głosem, patrząc na mnie szklanym wzrokiem. W jego oczach ujrzałem łzy.

– Lu...

Przerwał mi.

– Pogratulowałbym ci, ale po prostu nie mogę, przepraszam. – Z tymi słowami, chwycił plecak z ziemi i wybiegł ze stołówki, zostawiając mnie w szoku.

– Co mu się stało? – zapytałem w stronę Suho, który także spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.

Milczał przez chwilę, a ja czekałem, aż mi to wyjaśni. Przez minutę tylko się na mnie patrzył, a po chwili wreszcie się odezwał.

– Luhan, chyba dalej ma depresję – powiedział.

– Depresje – powtórzyłem za nim. – Chyba nie w związku z tym incydentem z lodem?

Suho pokiwał głową, na znak, że o to chodzi.

– Ale to było ponad dwa miesiące temu – przypomniałem sobie.

Suho otwierał usta, by mi coś jeszcze powiedzieć, ale nagle zamilkł. Patrzył na coś za mną. Odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem zmierzającego w stronę naszego stolika Chanyeol'a. Bez słowa chwycił mnie za nadgarstek i zmusił do wstania. Pociągnął mnie w stronę Kai'a i Sehun'a, którzy stali przy wyjściu, najwyraźniej na nas czekając.

Bez słowa poszedłem za nim, no bo przecież ciągnął mnie za rękę. Skierowaliśmy się w stronę ich prywatnej jadalni. Na stoliku leżały już talerze z różnymi potrawami. Sehun i Kai usiedli obok siebie, od razu sięgając po jedzenie. Miałem zamiar usiąść obok nich na jednym z wolnych krzeseł, ale ubiegł mnie Chanyeol, który szybko usiadł, pociągająca mnie na swoje kolana.

Setny raz tego dnia na moich policzkach wykwitły rumieńce. Chciałem zejść, ale objął mnie w pasie i przytulił do siebie. Spojrzałem w stronę chłopaków, ale oni byli zajęci jedzeniem.

– Co ty robisz? – zapytałem szeptem.

– Przytulam Cię – oznajmił po prostu, sięgając po pałeczki leżące na stole.

Zaczął konsumować zawartość jednego z talerzy, na którym jak się przyjrzałem, znajdowało się marynowane kimchi. Do ust napłynęła mi ślinka, bo dawno tego nie jadłem. Ostatnio w domu nie wiodło nam się najlepiej. Ojciec przegrał ponownie sporą część na wyścigach konnych i od ponad dwóch tygodni jedliśmy w małych ilościach, a mama nie chciał przyjąć ode mnie pieniędzy, które zaoszczędziłem, tłumacząc się tym, że muszę zbierać na studia.

– Baekhyun częstuj się – usłyszałem głos Kai'a, który przestał jeść i się we mnie wpatrywał. Przeniosłem wzrok znad kimchi na niego i zobaczyłem, jak się do mnie delikatnie uśmiecha. Zwilżyłem usta językiem.

– Nie będzie wam to przeszkadzało? – zapytałem, bo przecież nie byłem panem tego pomieszczenia i pozostałym, czyli Chanyeol'owi i Sehun'owi, mogło się nie podobać, że jem z och stołu. Nie wiadomo, co Chanyeol'owi może wpaść do głowy.

– Bierz – wymamrotał Sehun z buzią pełną jedzenia. Pokiwałem głową i wziąłem wolne pałeczki.

Chwyciłem kawałek kimchi pomiędzy pałeczki i skierowałem do swojej buzi. Na moim języku poczułem niebiańska rozkosz. Smakowało lepiej, niż się spodziewałem, to było nawet lepsze niż mojej mamy, a moja mama całkiem niezłe gotuje, w przeciwieństwie do mnie, bo ja bym nawet przypalił wodę. Kimchi było takie jak trzeba ani ze słone, ani za ostre, po prostu takie jak trzeba. Nawet nie wiem, kiedy ale zjadłem całe kimchi.

– Ej – usłyszałem tylko oburzony głos Chanyeol'a. – Zjadłeś wszystko – powiedział z wyrzutem, ściskając moje kolano. Przekręciłem się na jego kolanach, twarzą do niego.

– Masz z tym jakiś problem? – zapytałem, mrużąc oczy. W odpowiedzi posłał mi szeroki uśmiech i cmoknął w usta.

– Nie, kochanie – oparł, kładąc podbródek na moim barku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro