Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 21

– Przestań panikować – powiedział Chanyeol. – Siedź spokojnie, zaraz po kogoś zadzwonię – włożył dłoń do kieszeni płaszcza, ale telefonu nie znalazł. To samo było z kieszeniami w spodniach.

– Gdzie jest mój telefon ? – zamruczał, macając się po piersi.

Niestety telefonu nie było.

– Nie masz telefonu? – krzyknął Baekhyun, odwracając się w jego stronę.

– A ty?

– Zapomniałem naładować – odrzekł lekko zarumieniony. On to ma pecha.

– To przez Ciebie nas tu zamknęli

– Niby dlaczego przeze mnie? – wydarł się Baekhyun. – Skoro było ci zimno, to mogłeś wejść do jakiegoś sklepu, żeby się ogrzać. Posąg udawałeś czy co?

– Po prostu byłem wkurzony – oburzył się Chanyeol. – Pierwszy raz w życiu tak na kogoś czekałem – dodał już ciszej, aż Baekhyun musiał, wytężył słuch, aby go usłyszeć.

– Że co?

Tym to go zaszokował. Chanyeol ponownie szarpnął za klamkę, ale drzwi ani drgnęły.

– I co? – zwrócił się ponownie do Baekhyuna, oczekując, że chłopak ma jakiś pomysł. Teraz to Baekhyun podszedł do drzwi, otworzył je, o ile mógł i przycisnął usta do szpary. – Ahjussi! – krzyknął głośno. Szatyn obserwował blondwłosego, przez dobre trzydzieści sekund, zanim spytał.

– Co ty robisz?

Baek odwrócił się w jego stronę.

– Nie widzisz, że wołam pomocy?

Chanyeol wywrócił oczami.

– Myślisz, że to zadziała? Nikogo tutaj nie ma, więc nie potrzebnie wrzeszczysz.

– Może masz rację – przyznał Baekhyun i spojrzał na wagonik. – Może tam wejdziemy? – Nie czekając na Chanyeol'a, wspiął się po schodach. Na szczęście wagonik był otwarty. Brunet wszedł za nim i zamknął drzwiczki. Było tu trochę chłodno. Chanyeol włożył ręce do kieszeni i postawił kołnierz, żeby grzał mu szyję. Niestety nie miał szalika, którym mógłby się obwiązać. Usiadł na ławeczce i zamknął oczy. Baekhyun natomiast kucnął w najdalszym kącie, jak by się bał, że może mu coś zrobić.

– Ale zimno – wymruczał i zrobił to samo co chłopak, czyli włożył ręce do kieszeni.

Po chwili zrezygnował z kucania, bo nogi zaczęły go już boleć. Obserwując czy Chanyeol czasami nie otworzył oczu, zaczął się cofać, aż usiadł na ławeczce obok niego. Chanyeol nie otwierając oczy, zaczął kaszleć. Z jego ust wylatywał biały obłoczek.

– Przepraszam – powiedział cicho Baekhyun.

– Co ? – odezwał się Chanyeol.

– Powiedziałem "przepraszam" – powtórzył, ale tym razem głośniej. – W końcu to wszystko przeze mnie.

– Przynajmniej znasz swoje miejsce.

– No i co? Dlaczego się tak zachowujesz ? – Nie doczekawszy odpowiedzi, ciągnął dalej. – Przez cztery godziny stałeś na mrozie, nikt ci nic nie powiedział? Ani ochroniarz, ani szofer, ani nawet lokaj? Co z nimi? Dlaczego nie kazali ci wrócić do domu?

– Odesłałem ich – kolejny raz mocno zadziwił Barka, po raz pierwszy czekając na mrozie, a teraz był ten drugi raz.

– Dlaczego?

Chanyeol wzruszył ramionami. – Chciałem dostosować się do poziomu przeciętnego człowieka.

– Ty naprawdę za bardzo się starasz – burknął.

Zapadł cisza, przerywana odgłosami oddychania.

– Hej, mogę być z tobą szczery? – zapytał, nachylając się w jego stronę.

– A w jakiej sprawie?

Chanyeol zaczął się do niego przesuwać.

– O co chodzi? – Baekhyun przywarł do szyby, patrząc, co brunet zamierza zrobić. Był coraz bliżej.

– Hej... Odsuń się, to porozmawiamy.

– Wydaje mi się, że chyba... – nie dokończył, tylko upadł na niego. Baekhyun poczuł, jak przywiera do niego ciało chłopaka, które było bardzo ciężkie.

– Nigdy nie przepuszczasz żadnej okazji? – warknął Baekhyun, pewien, że zachciało mu się amorów – Zboczeniec. Naprawdę masz ochotę na takie rzeczy w takiej sytuacji – zapytał Baek, ale nie dostał odpowiedzi. – Złaź ze mnie – jęknął, próbując zrzucić z siebie ciało chłopaka, które upadło na drugą stronę.

Chanyeol znowu zakaszlał, ale tym razem gorzej niż poprzednio. Z jego płuc wydobył się rżenie, które wystraszyło Baekhyun'a. Kaszel ustal, ale nie drżenie ciała. Baekhyun zaniepokojony podniósł rękę i przystawił dłoń do czoła bruneta.

– Dlaczego jesteś taki rozpalony? – mruknął, zdejmując dłoń, która zaczynała go lekko parzyć. Dotknął jego ramienia, potrząsając nim. – Nic ci nie jest – Żadnej reakcji ze strony wyższego, oprócz cichego.

– Jestem chory.

– Chory? – Przyłożył dłoń do czoła raz jeszcze. – Rzeczywiście masz wysoką gorączkę – zauważył.

– Zimno mi – wyjąkał Chanyeol.

Baekhyun spanikował, ale zaraz się uspokoił. Ściągnął plecak, który miał na ramionach, o którym kompletnie zapomniał. Otworzył i ze środka wyciągnął szary koc. Miał dzisiaj po pracy nocować u Xiumin'a, więc wziął dodatkowy koc, gdyby było mu zimno u kumpla. Rozłożył koc i nałożył go na głowę chłopaka, szczelnie go nim przykrywając.

– Co ty robisz ? – Chanyeol próbował się ponieść, ale nie miał siły. Opadł bezsilnie z powrotem na ławeczkę.

– Moja mama zawsze mi mówiła, że jak owiniesz sobie tak głowę, to zrobi ci się cieplej – wytłumaczył Baekhyun i przykrył go drugim kocem. Skończył owijać chłopaka i objął jego ciało, przytulając go do swojego boku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro