Chapter 20
– Zaczął padać śnieg – ogłosił Minseok, spoglądając przez okno restauracji na ulicę, którą pokrywała warstwa śniegu.
– Żaden klient już dzisiaj nie przyjdzie – westchnął, zasunął zasłonę i wrócił na swoje miejsce, które znajdowało się za ladą.
Baekhyun wytarł stół i postawił na nim z powrotem wazonik ze świeżymi kwiatami, kupionymi przez szefową.
– Baek – krzyknął chłopak, zauważając, że kumpel go nie słucha.
– O czym tak dumasz? – rzucił w niego ścierką, którą czyścić kubki. Baekhyun wzruszył ramionami.
– O niczym. Luhan wrócił – poinformował, siadając na stołku.
– Co?! – krzyknął z niedowierzaniem. – Po miesiącu? Wiesz w ogóle, dlaczego nie chodził do szkoły? – zapytał zainteresowany Minseok. Baek ponownie wzruszył ramionami.
– Miał depresję, bo najadł się wstydu przez Chan... – przerwał. Jego oczy zrobiły się wielkie.
– Chanyeol – krzyknął, przypominając sobie, o czym zapomniał. – Chanyeol na mnie czeka. Kompletnie o tym zapomniałem – rozwiązał fartuszek z tyłu i rzucił go do Minseok'a, który obserwował go ze zdumioną miną.
– Która godzina? – Spojrzał na zegarek i aż się przeraził.
Była ósma wieczór. Spóźnił się i to bardzo dużo. Miał nadzieje, że chłopak już dawno poszedł do domu, bo kto przy zdrowych zmysłach czekał na kogoś cztery godziny. To chyba niemożliwe.
– Hyung, to chyba niemożliwe, żeby ktoś czekał na mnie cztery godziny na śniegu?
Minseok spojrzał na przyjaciela z politowaniem. Baekhyun był czasami strasznie naiwny i może trochę głupi.
– To możliwe. Wiesz "Jak kocha, to poczeka", powinno dać ci do myślenia.
– Ale on mnie nie kocha – jęknął.
– Baekhyun, rusz dupe i biegnij do Chanyeol – krzyknął, wskazując na drzwi.
– Mogę? – zapytał szefowej, robiąc słodkie oczka.
– Idź – machnęła dłonią, wyrażając zgodę.
– Dziękuję – posłał jej szeroki uśmiech, jednocześnie ubierając kurtkę, szalik i czapkę. Pomachał chłopakowi i wybiegł z restauracji.
**
Baekhyun biegł najszybciej, jak potrafił, choć nie tak szybko, jak powinien za sprawą padającego coraz mocniej śniegu, przez co na chodniku robiło się ślisko. Dobiegł w końcu dziesięć minut później i zaczął się rozglądać wokoło siebie, mając nadzieję, że Minseok się nie mylił i Chanyeol jeszcze na niego czekał. No ale trzeba być idiotą, czekając cztery godziny, choć nawet się nie zgodził na spotkanie. Nic dziwnego, że zapomniał. On sam by nie czekał, tylko poszedł się ogrzać do domu. Już miał wrócić, gdy dźwięk kichania zwrócił jego uwagę. Odwrócił się w stronę, skąd dochodził dźwięk i zobaczył jakąś skuloną postać w czarnym płaszczu siedzącą na murku. Chłopak szeroko otworzył oczy. To był Chanyeol; we włosach miał małe płatki śniegu. Twarz miał czerwona z zimna, dłonie schowane do kieszeni.
– Channie – wyszeptał i podbiegł do chłopaka, otwierając nad jego głową parasolkę.
Ciemnowłosy podniósł do góry głowę. Oczy miał smutne.
– Czy ty wiesz, która jest już godzina? – zapytał trzęsącym się głosem.
– To chyba ja powinienem o to zapytać. Wiesz, która jest godzina?! – naskoczył na niego, choć to jemu powinno być przykro. – Naprawdę nie masz nic innego do roboty?
– Chyba powiedziałem, że już po tobie, jeśli się spóźnisz – przypomniał mu.
– Czy ja powiedziałem, że przyjdę?
– No, ale przyszedłeś – zauważył.
– To dlatego, że...! – westchnął. – Pomyślałem, że może jednak będziesz tu na nie czekał – skłamał, bo nie miał odwagi się przyznać, że zwyczajnie zapomniał.
– I co by było, gdybym tutaj nie przyszedł?
– No, ale w końcu przyszedłeś – wykrzyknął. – Jak myślisz, przez kogo tutaj stercze? I co jesteś taki naburmuszony? – wskazał głową na twarzy chłopaka.
– Ale zimno – kichnął i za trzęsły mu się ramiona.
– Wstawaj – rozkazał Baekhyun – Kupię ci coś ciepłego do picia – obiecał.
Chwycił go za ramię, usiłując podnieść. Chanyeol stanął na nogach, ale odrobinę się zachwiał, opadając głową na ramię Baekhyun'a. Wtulił twarz w zagłębienie jego szyi. Chłopak kopnął większego w nogę, powodując u wysokiego ból. Chanyeol oderwał się od Baekhyun'a i zaczął rozbierać obolałą nogę.
– Chcesz się napić herbaty czy po prostu pospacerować? – zmrużył oczy.
**
Baekhyun zaprowadził Chanyeol'a do automatu z różnymi napojami. Tylko tutaj można było wypić coś gorącego za małą cenę, w portfelu nie miał za wiele pieniędzy. Wybrał gorącą czekoladę i gdy kubeczek się napełnił, podał mu go. Chanyeol spojrzał na niego z obrzydzeniem.
– To czekolada za trzydzieści tysięcy won – wyjaśnił, widząc spojrzenie chłopaka.
– Nie wypije takiego świństwa – pokręcił głową.
– Tylko spróbuj – zachęcił. – Smakuje wyśmienicie – Na potwierdzenie swoich słów, upił łyk swojej czekolady. Chanyeol podniósł kubeczek do nosa i powąchał, nie pachniało najgorzej, raczej dało się wypić.
– Chcesz wiedzieć, dlaczego ta kawa kosztuje 30,000 won*? – zapytał Baekhyun. – To chodź za mną – zaprowadził go obok wagonika.
Usiedli na podłodze, wyciągając nogi przed siebie. Baek oparł się o barierkę i zapatrzył się na panoramę całego Seulu.
– No i jak? – napił się trochę brązowego płynu. – Nie myliłem się – szturchnął chłopak w ramie. – To zupełnie jakbyśmy pili kawę w specjalnej loży hotelowej na dachu – powiedział w zamyśleniu. Piękno wieczornego nieba go zachwyciło. Chanyeol lekko się zaśmiał z porównania srebrzystowłosego.
– Tobie to chyba nawet prowadzenia drogerii nikt by nie powierzył. Tak kiepsko liczysz – powiedział złośliwie.
– Że co? – Baekhyun odwrócił się w stronę chłopakami, który jednak odgadnął, ze zwykła kawa z automatu nie może aż tyle kosztować.
– Trzydzieści sześć tysięcy trzysta won*. Skoro chcesz od kogoś wyłudzić pieniądze za kawę, to równie dobrze możesz wyliczyć w cenę koszty pracy i takie tam.
– A więc bogaci ludzie umieją liczyć...
– Ja tylko udaje, że nie potrafię. Gdybym naprawdę nie potrafił liczyć, to niby jak dorobiłbym się takiego majątku.
– Ile gwiazd – zachwycił się Baekhyun. Chanyeol zakrztusił się czekoladą przez śmiech.
– To nie gwiazdy, tylko satelity idioto.
Baekhyun oniemiał. Brunet był głupszy, niż mu się wydawało. A sprawiał wrażenie mądrego. Widocznie pozory mylą.
– Głupi jesteś? Myślisz, że na świecie – wskazał na niebo – jest aż tyle satelit?!
– Żartujesz sobie?! – krzyknął oburzony chłopak. – Na pierwszy rzut oka widać, że to satelity.
– Nie będę tego słuchać – krzyknął Baekhyun, gniotąc pusty kubeczek.
– Co powiedziałeś idioto?
– Co powiedziałeś idioto? – przedrzeźniał go Chanyeol. – Głupi chłopak – dodał.
Baekhyun zmrużył oczy.
– Ty jesteś jeszcze głupszy.
Nagle zgasło światło. Rozejrzeli się wokoło siebie.
– Jak to możliwe? – zdziwił się Baekhyun.
– Co się dzieje? – spytał przerażony Chanyeol. Od małego bał się ciemności. – Dlaczego tu jest tak ciemno? – spytał Baekhyun'a, ale chłopaka już nie było.
Ruszył w stronę wyjścia. Baekhyun doszedł do drzwi, chciał je otworzyć, ale okazały się zamknięte. Dopiero po chwili zauważył, że są zamknięte na kłódkę. Próbował otworzyć, ale się nie dało.
– Proszę Pana! My tu jeszcze jesteśmy – krzyknął do portiera, który powinien tu jeszcze być. Poddenerwowany podbiegł do idącego Chanyeola.
– No co jest ? – mruknął znudzony, ukrywając uczucie, że się boi. Wyglądał na znudzonego, ale w środku był przerażony ciemnością.
– Drzwi są zamknięte – poinformował go Baek.
– Serio? – zdziwił się.
Podszedł do drzwi i próbował je otworzyć, ale bez skutku.
– Proszę Pana – krzyknął ponownie Baek, spodziewając się jakiegoś odzewu. Zaczął nawet skakać w miejscu. No pięknie, muszą zostać tutaj na noc.
____________________
30,000 won - 97,54 zł
36,300 won - 108,02 zł
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro