Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 15.2

(CHANYEOL)

Krążyłem po całym hotelu, wyczekując chwili kiedy przybędzie Baekhyun. Nie mogąc się już doczekać, wszedłem do sali balowej, którą wynajęliśmy w hotelu na przyjęcie powitalne dla mojej kuzynki.

Przyłączyłem się do Sehun'a i Kai'a, bo Chen siedział już przy Tiffany. Przysłuchiwałem się ich flirtom z jakimiś dziewczynami. Czarowali je uśmiechami. Wziąłem kieliszek szampana od przechodzącego koło nas kelnera z tacą i upiłem łyka. Bąbelki przyjemnie rozpuściły mi się na języku, wzrokiem szukałem Baekhyun'a, który nieźle się już spóźniał.

Dyskretnie spojrzałem na zegarek na nadgarstku. Wskazówki wskazywały dwudziestą pierwszą piętnaście, a przyjęcie rozpoczęło się o dwudziestej, więc Baek był spóźniony godzinę i piętnaście minut. Nie, żebym liczył, tak tylko wiedziałem, ile minęło. Zamyśliłem się na chwilę, a potem poczułem, jak ktoś tracą mnie w ramię. Był to Kai.

– Chanyeol spójrz – wskazał podbródkiem na wprost.

Przy stole z przekąskami ujrzałem Baekhyun'a próbującego wyrywać się trzymającym go za płaszcz trzem chłopakom, w których rozpoznałem Kim Jaejoong'a, Park Yoochun'a i Kim Junsu. Baek im się wyrwał, ale przewrócił się, pociągając za sobą obrus i całą zastawę. Jedzenie wylądowało na jego ubraniu, niszcząc je. Trio się śmiało. Miałem już do nich podejść, gdy ubiegł mnie Chen, który zarzucił na Baekhyun'a marynarkę i Tiffany z morderczym wyrazem twarzy. Słyszałem, jak mówi do nich.

– Wiem, dlaczego to zrobiliście – powiedziała, mierząc trio wściekłym spojrzeniem. – Ale w ten sposób udowodniliście tylko jacy jesteście podli. Na co czekasz Jongdae? – zwróciła się do Chena. – Zaprowadź go do mojego pokoju.

Z zazdrością i wściekłością zarazem, patrzyłem jak mój najlepszy przyjaciel, pomaga się podnieść Baekhyun'owi na nogi, jednocześnie troskliwie obejmując go ramieniem. Po ich wyjściu wkurzony podszedłem do stołu z napojami i zacząłem pić z kieliszków szampana. Nie powiem, po dwudziestu minutach lekko szumiało mi głowie, ale mogłem powiedzieć, że nie czułem się pijany. Moja głowa była dość mocna. Koło mnie kręcił się Sehun razem z Kai'em, omawiając dzisiejszą akcję.

– Ale on zajebiście wygląda – powiedział Sehun z otwartą buzią, gapiąc się na coś.

– No – przytaknął mu oniemiały Kai.

Spojrzałem w tą samą stronę co oni, ciekawy co ich tak zafascynowało. Ujrzałem Baekhyun'a, który wyglądał niesamowicie seksownie, kusząco w każdym aspekcie. Jego oczy były ponętne, delikatny uśmiech na ustach uroczy i zmysłowy. A te jego usta, które zwilżył językiem warte grzechu. Po prostu by cudowny. Moje serce biło gwałtownie, jakby wyrywało się w jego kierunku. W moim brzuchu zaczęły wariować motylki. Chyba, nie, na pewno się zakochałem w Byun'ie Baekhyun'ie, kieliszek w mojej dłoni udał na podłogę i roztrzaskał się na małe kawałki. Nie zwróciłem na to uwagi, chciałem podejść do niego, ale znowu ubiegł mnie Chen. Poprosił go do tańca. Zaczęli tańczyć w rytmie muzyki. Baekhyun był cały uśmiechnięty.

– Wygląda jak zupełnie inna osoba – usłyszałem głos Sehun'a. – Widać, że to dzieło Tiffany.

– Może powinienem zabrać go ze sobą na następną wystawę? – spytał sam siebie Kai.

Rozdrażniony odszedłem od nich, chcąc znaleźć inne miejsce. Wyszedłem przez otwarte drzwi nad basen. Przechodząc obok krzeseł, kopnąłem ze złości jedno, aż się przewróciło. Chyba je zniszczyłem.

Krzycząc ze złości, wyszarpnąłem krawat i rozluźniłem go nieco. Usiadłem nad brzegiem basenu i oparłem głowę o stolik, który był blisko brzegu. Spojrzałem na ręcznik, który zwisał ze stolika i ujrzałem tam robaka, to był chyba karaluch. Jakoś nie bałem się specjalnie robaków, ale ten mnie przestraszył, bo pojawił się tak niespodziewanie. W dodatku mały drań skoczył mi za kołnierz. Podniosłem się gwałtownie, wrzeszcząc i próbując go wyciągnąć. Poślizgnąłem się i wpadłem do basenu.

(BAEKHYUN)

Gdy Chen poprosił mnie do tańca, byłem wniebowzięty. Moje marzenie o przytuleniu chłopaka się spełniło. Gdy piosenka się skończyła, podziękowałem za taniec i usiadłem na wolnym krześle. Patrzyłem, jak inni tańczą. Chen poprosił Tiffany i wirowali tak samo, jak my przed chwilą, tylko tym razem Chen miał bardziej zadowoloną minę, gdy z nią tańczył. Po prostu był prze szczęśliwy, aż tryskał radością. Aby na nich nie patrzeć, wstałem i skierowałem się w stronę tarasu.

Ostrożnie schodziłem ze schodów, gdy usłyszałem odgłos plusku. Zaciekawiony, kto może o tej porze brać kąpiel, zbiegłem ze schodów i zatrzymałem się jak wryty. Scena, na którą patrzyłem była dla mnie przerażająca. W wodzie w basenie, machając wściekle rękami, znajdował się Chanyeol. On się do cholery topił.

– Ratunku!! – Woda dostała się do jego ust, przez co się zakrztusił.

Dalej machał rękami, a ja stałem jak wryty, patrząc, jak się topi. Dopiero jak zniknął pod wodą, otrząsnąłem się i wskoczyłem do basenu, nie przejmując się makijażem ani ubraniem. Liczył się tylko Chanyeol. Dopłynąłem do niego w mgnieniu oka i zanurkowałem pod wodę. Nie przejmując się jego ciężarem, złapałem go z ramie i pociągnąłem na brzeg. Jakoś go przeciągnąłem ponad krawędzią basenu i położyłem na ziemi. Wyglądał, jakby nie oddychał, cały był blady, a usta miał sine. Zacząłem go reanimować, zaczynając od naciskaniu klatki piersiowej, tak jak mnie uczyli 30 razy.

– Chanyeol! – poklepałem go po policzku spanikowany. – Chanyeol, proszę, ocknij się! – zacząłem potrząsać go za ramiona, krzycząc głośno – Otwórz oczy.

Zdecydowałem się na ostateczny krok, jaki musiał się udać. Odchyliłem jego głowę i uniosłem go za żuchwę, palcem wskazującym i kciukiem zacisnąłem skrzydełko nosa, wziąłem głęboki wdech i przylgnąłem do ust chłopaka, starając zapewnić mu tlen, próbowałem tak robić parę razy, zamierzając się ostatni raz, poczułem, jak czyjaś ręka obejmuje mnie i przyciąga bliżej ciała.

Moje usta dotknęły ust Chanyeol'a. Otworzyłem szeroko oczy i napotkałem jego wzrok. Patrzył mi zuchwale w oczy i przylgnął do mnie. Całował mnie delikatnie, moje usta pod jego dotykiem zaczęły mrowić, przygryzł delikatnie dolną wargę, aż przeszedł mnie dreszcz. Dopiero po chwili zorientowałem się, co się dzieje. Gwałtownie rozdzieliłem nasze złączone wargi. Chanyeol uśmiechnął się zmysłowo, podniósł do siadu i widać było, że był z siebie bardzo zadowolony. Ze złości walnąłem go w głowę, aż uskoczyła na bok. Podniosłem się z podłogi. Spojrzałem na niego wkurzony z chęcią mordu w oczach.

– Ale z ciebie skurwiel – wysyczałem i nie oglądając się na nikogo, wybiegłem.

**

Pół godziny temu wybiegłem z hotelu i od razu pognałem do domu cioci Xiu. Gdy wpadłem do pokoju, który dzieliłem z przyjacielem, podniósł się z łóżka i spojrzał na mnie przerażony.

– Baekhyun, do cholery, co ci się stało?! – krzyknął, dotykając mokrej marynarki. – Co ty masz na sobie? Szybko – zaczął pomagać mi się rozbierać. Zostałem w samych bokserkach, rzucił mokre rzeczy na podłogę i wbiegł do łazienki, gdzie puścił wody do wanny.

– Chodź – pociągnął mnie za rękę i siłą chciał wepchnąć to wanny, ale w porę się powstrzymał, przypominając sobie, że jestem w samej bieliźnie.

– Ech, zostawię cię – szybko wyszedł z łazienki. Ściągnąłem bieliznę i zamoczyłem się w gorącej wodzie.

Dziesięć minut później byłem ogrzany, świeżo pachnący i czysty. Byłem bardzo wkurzony. Co ten cholerny idiota sobie myślał? Czy on dla zabawy wskoczył, żeby mieć dobry pretekst, by mnie pocałować? Czy zwyczajnie się topił? Tego nie wiedziałem, ale nie przeszkadzało mi być na niego wkurzonym za odebranie mi mojego pierwszego w życiu pocałunku. PIERWSZEGO POCAŁUNKU, który miał być wspaniałym uczuciem, ale oczywiście danym osobie, na której mi zależy, a nie jakiemuś głupiemu zarozumiałemu idiocie, który myśli, że jest, nie wiadomo kim. Z frustracją zacząłem mocniej pocierać szczoteczką o zęby.

**

Nasz czas w Busan już minął. Teraz wracaliśmy do Seulu, gdzie od jutra miałem z powrotem zacząć szkołę. Cieszyłem się na miesięczne wakacje, ale niestety szkoła odwołał tę wycieczkę do Europy. Nie powiem, byłem zdenerwowany, bo nie chciałem natknąć się na Chanyeol'a, który na pewno był z siebie bardzo zadowolony. Głupi palant.

**

Chodząc do szkoły przez tydzień, który minął od przyjęci, codziennie lustrowałem uważnie otoczenie, ale nie dostrzegałem niczego podejrzanego. Oddychałem z ulgą, bo nikt się na mnie nie czaił, chyba zapomnieli, przez co byłem im wdzięczny. Od tych paru dni znalazłem fantastyczną rozrywkę, jaka zapewniała ta głupia szkoła, a mianowicie basen. Od czasu, gdy go odkryłem, przychodziłem codziennie, by pływać. To mnie uspokajało, uczucie mogłem porównać do treningów taekwon-do, które też zapewniały mi spokój i wyluzowanie. Na koniec piątkowych zajęć, poszedłem nad basen. Ubrałem się w kąpielówki. Trzymając w dłoniach okulary pływackie, wkroczyłem na basen.

– Kwa, kwa

Oniemiałem. Przede mną rozgrywał się niecodzienny widok. Kaczki pływające w wodzie, no takie żółte słodkie stworzonka z płetwami. Pokrywał prawie całą powierzchnię basenu, wiedziałem kogo to sprawka.

– Park Chan Yeol – wydarłem się.

(CHANYEOL)

Wiedziałem, że Baekhyun znalazł sobie nowe hobby. Było nim pływanie. Chcąc mu się odwdzięczyć za pocałunek, dla zabawy wpuściłem mu kaczki do basenu. Normalnie ubaw po pachy. Teraz siedziałem w prywatnej jadalni i oglądałem wkurzonego Baekhyun'a w telewizorze, co chwila, śmiejąc się do siebie. Nawet gdy odwrócił się gwałtownie od widoku kaczek i ruszył w stronę wyjścia, śmiałem się jak głupi.

– Kazał nam tu przyjechać – usłyszałem głos Kai'a – tak wcześnie, a teraz siedzi tutaj jak idiota.

– Pierwszy raz widzę, żeby dla czegoś się aż tak starał – westchnął Sehun.

– Pytanie brzmi, dlaczego się tak nad nim znęca?

– Racja – przyznał Sehun. – W końcu to on uratował mu życie, nie?

Postanowiłem się wtrącić.

– W ten sposób chcę mu podziękować – powiedziałem. – Bo niby dlaczego miałbym tak traktować nic nieznaczącego chłopaka?

– Normalni ludzie raczej nie byliby wdzięczni za coś takiego – wskazał na telewizor.

– Zamknij się – wrzasnąłem, bo miałem już go dość. Tylko gadał jakieś głupoty.

– Nie ma tutaj Chena, więc teraz ty będziesz mnie pouczał? – warknąłem w jego stronę.

– No racja – Kai przypomniał sobie o Chenie – gdzie on się podział?

– Tak jest od naszego powrotu z Busan. No nie wiem, co się stało, ale chłopak zupełnie pogrążył się w depresji.

– To pewnie kłótnia miłosna, bo niby co innego? Trudno zadowolić Tiffany.

– To dlatego, że chłopak bawi się w te wszystkie ceregiele. Jak ci się podoba jakiś facet, to go po prostu chwytasz i całujesz – przez to miałem na myśli siebie łapiącego Baekhyun'a. – Co w tym trudnego?

**

(BAEKHYUN)

Zrezygnowałem z wybrania się do Chanyeol'a, bo przecież chodziło mu o to, by mnie zdenerwować i zmusić do konfrontacji, ale wolałem się z nim nie mierzyć. Przebrałem się w mundurek i poszedłem poszukać woźnego, bo jest od tego, by zapobiegać takim problemom. Znalazłem go w jednym ze schowków, gdzie wyciągał mop i wiadro. Gdy mu powiedziałem o kaczkach, spojrzał na mnie, jakby myślał, że się z niego nabijam, ale jak nie zauważył jakiś niepokojących oznak, spełnił moją prośbę i poszedł nad basen.

Prosto od niego postanowiłem iść spacerkiem do domu, bo była nawet ładna pogoda jak na listopad. Przechodząc obok takiej altanki na szerokim trawniku, gdzie roso mnóstwo drzew, zauważyłem siedzącego na ławce Chena, który siedział zgarbiony, trzymając twarz w dłoniach. Zmartwiony podszedłem bliżej, gdy mnie zauważył, podniósł głowę i otarł policzki. Westchnął ciężko i oparł się o ławkę, spoglądał wszędzie byle nie na mnie, wstydził się, że widziałem, jak płakał.

Kucnąłem naprzeciwko niego, wyciągnąłem z kieszeni chusteczkę i delikatnie starłem pozostałe łzy z jego policzków. Opierał się, kręcąc głową na wszystkie strony.

– Zaraz sobie pójdę – powiedziałem cicho.

Chen ponowne westchnął i poddał się moim zabiegom. Po skończeniu wycierania policzków wstałem z klęczków i owinąłem wokół jego szyi mój czerwony szalik, by się nie przeziębił, bo właśnie w tej chwili zaczął padać śnieg. Pogoda z ładnej i jasnej zrobiła się ponura. Odszedłem od chłopaka bez słowa, nasuwając na głowę kaptur od kurtki, którą miałem na sobie.

**

(CHANYEOL)

Znudziło mnie czekanie na Baekhyun'a. Co chwila spoglądałem na zegarek, czekając na jego przyjście, a rozmowy z Sehun'em i Kai'em mnie specjalnie nie interesowały, ponieważ gadali o jakiś pierdołach.

Wstałem fotela i bez słowa wyszedłem z jadalni. Postanowiłem poczekać na chłopaka przy basenie. Znalazłem w schowku jakiś ponton i go napompowałem, sam bez niczyjej pomocy. Zadzwoniłem jeszcze do jadalni, po kelnera by przyniósł mi coś do picia i jedzenia. Po dziesięciu minutach leżałem już w pontonie z drinkiem w dłoni i tacą świeżych owoców na stoliku nad krawędzią wody.

Wszystko było pięknie i ładnie. Teraz pozostało mi czekanie na Baekhyun'a właśnie tutaj. Przymknąłem oczy, bo kołysanie mnie trochę uśpiło. Oczywiście myślałem o Baek'u. Jeszcze do mnie przyjdzie. Dźwięk kroków wybudził mnie z sennych marzeń. Nie otwierając oczu, zawołałem.

– Hej, co ty sobie wyobrażasz? Dlaczego przyszedłeś tu tak późno? – Gdy nikt mi nie odpowiedział, uchyliłem nieco powieki i tak mną wstrząsnął widok jakichś chłopaków, że prawie bym wpadł do basenu. Zły warknąłem na nich.

– Czego tu chcecie?

– Mamy ci coś do powiedzenia – powiedział ten, który miał na imię Jaejoong, przywołał mnie gestem dłoni.

Gostek mnie tylko tym gestem wkurzył, bo nie jestem jego służącym, bym przychodził na jego zawołanie.

– Tylko tu podejdź. To coś o Baekhyun'ie

Wodzony ciekawością, odepchnąłem się wiosłami od dna i dopłynąłem do brzegu. Wyszedłem z basenu i usiadłem na jednym z wolnych leżaków. Z zadowoloną miną, podszedł do mnie ten, który mnie wolał, usiadł obok mnie i podał mi swój telefon. Oglądnąłem go ze wszystkich stron, miał stary już model iphone'a.

– Po co mi to? – zapytałem, podnosząc komórkę do góry.

– Spójrz – wyciągnął delikatnie z mej dłoni telefon i włączył coś.

Ponownie wziąłem telefon do ręki i zacząłem oglądać jakiś film. Widziałem dobrze mi znane miejsce na terenie szkoły, dalej jaką altankę i trochę dalej ławkę, na której siedział jakiś chłopak i drugi kucający naprzeciwko niego. Poznałem w tych chłopakach Chena i Baekhyun'a. Nie powiem, zdenerwowałem się, widząc, co wyczynia blondyn. Zacisnąłem dłonie w pięści, uczucie gniewu wzrastało z każdą sekundą filmiku. Do tego doszło jeszcze gadanie chłopaka.

– Wydaje mi się, że chodzą ze sobą już od jakiegoś czasu – powiedział tonem wielkiego znawcy.

– Racja – dodał siedzący po mojej drugiej stronie. – Inaczej Chen sunbae nie chroniłby go. Co, jeśli przez tego chłopaka zostanie zniszczona wasza przyjaźń?

– Teraz już wiesz. Wygląda niewinnie, ale zachowuje się jak wąż – dodał trzeci.

– Zamknij się! – warknąłem, nie mogąc go już słuchać. – Powiedz jeszcze jedno słowo, a skręcę ci kark – zagroziłem mu i ze złością wyrwałem telefon i rzuciłem nim o podłogę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro