Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 14

(CHANYEOL)

Sfrustrowany chodziłem po lotnisku blisko hal odlotów. Mieliśmy dzisiaj jechać na wycieczkę szkolną. Wszyscy uczniowie z mojej szkoły, w tym ja i moi kumple, mieliśmy na nią pojechać. Jeszcze jedna osoba się nie zjawiła, a mianowicie Baekhyun. Martwiło mnie to.

- Hej! Zamierzacie ciągle tak łazić tam i z powrotem? - krzyknął do mnie i Chena, Jongin.

Jongdae czekał na kogo innego, a mianowicie na moją daleką kuzynkę, która miała w tym samym czasie przylecieć. Ja niestety nie mogłem jej powitać, bo leciałem na wycieczkę. Nie zatrzymałem się, tylko dalej chodziłem w kółko.

- Chanyeol! - krzyknął Sehun wkurzony. - Ty też na kogoś czekasz? - zapytał.

Prychnąłem.

- Niby na co mam czekać? Podróż ma być długa, więc muszę trochę poćwiczyć przed odlotem samolotu. - No przecież mu nie powiem, że czekam na Byun'a. Kai parsknął śmiechem.

- Tylko powiedz mi, dlaczego tak nalegałeś, żebyśmy tym razem polecieli z resztą uczniów? - spytał. - Nie wolałbyś polecieć swoim prywatnym odrzutowcem, zamiast się tak męczyć?

Stanąłem w miejscu.

- To szkolna wycieczka - odparłem. - Te cierpienia będą częścią moich licealnych wspomnień - powiedziałem pierwszą rzecz, która przyszła do mojej głowy. - Prawda, Chen - zwróciłem się do przyjaciela, szukając sojusznika.

Potrząsnął głową i spojrzał na mnie nieprzytomny.

- Słucham?

Kai znowu zachichotał. A Sehun podniósł nadgarstek i postukał palcem swój zegarek.

- Yo, zbieramy się.

Zdenerwowany rozejrzałem się jeszcze po lotnisku, ale oczywiście Baek'a jeszcze nie było. Dlaczego jeszcze nie przyszedł? Westchnąłem i ruszyłem za resztą. Może jeszcze się zjawi.

(CHEN)

Pożegnałem się z przyjaciółmi i z rękami w kieszeniach, ruszyłem do części z przylotami samolotów.

Po drodze ujrzałem bilbord przedstawiający modelkę Tiffany. Była ona daleka kuzynką Chanyeol'a i moją pierwszą miłością, nadal jest moją miłością, chociaż uważa mnie za dzieciaka i nie chcę ze mną być, ale to mi nie przeszkadzało podziwiać ją z daleka. Na jeden z reklam uśmiechała się szeroko, a na drugiej odsłaniała swoje piękne zgrabne nogi, w obcisłej krótkiej sukience.

- Czy to nie Tiffany? - przepchał się koło mnie jakiś dzieciak z parą kumpli i stanęli przy reklamie.

- Ach, wygląda wspaniale - powiedział jeden.

- Ale mamy dzisiaj szczęście - dodał trzeci. - Zrób mi zdjęcie - wyciągnął telefon i podał jednemu z chłopaków. Stanął przy plakacie i zrobił jakąś pozę.

- Patrzy tylko - zawołał ten, co trzymał aparat. Pozostała dwójka podeszła do niego i zaczęli zachwycać się zdjęciami.

Zachichotałem. Byli uroczy. Stanąłem przy jeden z bramek i zaraz ją zauważyłem. Wyglądała wspaniale. Miała na sobie czarne obcisłe rurki i białą puchową marynarkę oraz torebkę przewieszoną przez ramię. Jej piękne czarne długie włosy, zostawiła rozpuszczone i jeszcze czarne okulary na nosie. Za sobą ciągnęła małą walizkę na kółkach. Uśmiechnąłem się na jej widok i patrzyłem, jak do mnie podchodzi. Wyszczerzyła w moją stronę zęby, jak to robi Chanyeol, tylko jeszcze ładniej i szła w moim kierunku.

- To Tiffany - usłyszałem krzyki młodych kobiet. Stały nieco dalej i pokazywały na dziewczynę, palcem.

- Jaka piękna!

Podbiegły do niej i zaczęły prosić o autograf. Tiffany zgodziła się i zaczęła podpisywać kartki, dawać sobie robić zdjęcia i przytulać.

- Dziękuję - kłaniali się ludzie i zostawili ją w spokoju. Dziewczyna podeszła do mnie. Uściskałem ją z radością.

- U ciebie wszystko w porządku? - spytała.

- Tak - odrzekłem.

- Chodźmy.

Wziąłem od niej walizkę i skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

- Nie podoba mi się to zdjęcie - powiedziałem, wskazując na reklamę, obok której przechodziliśmy tej w krótkiej sukience.

(CHANYEOL)

Siedziałem w pierwszej klasie w samolocie. Cały czas moje myśli krążyły koło Byun'a Baekhyun'a. Ciągle się zamartwiałem czy on w ogóle przyjdzie, czy wie o tej całej wycieczce. Zacząłem uderzać palcami o obicie fotela. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem.

- Przepraszam bardzo, ale na pokładzie samolotu nie można używać telefonów komórkowych - podeszła do mnie kobieta w szarym uniformie. Popatrzyłem na nią lekceważąco i olałem jej gadanie.

- Co? - powiedziałem do słuchawki.

Rozmawiałem z moim kamerdynerem, który miał sprawdzić czemu Baekhyun'a, nie ma jeszcze na pokładzie samolotu. Myślałem, że ma inne wieści, a nie takie, że pojechał sobie z przyjacielem nad morze.

- Gdzie pojechał? - krzyknąłem.

(BAEKHYUN)

Zamiast pojechać na wycieczkę szkolną, pojechałem razem z Xiumin'em łowić ryby dla jego ciotki. Miała ona w Busan małą knajpkę, gdzie sprzedawała wszystkie potrawy z ryb. Niestety jej mąż zachorował i zadzwoniła do mamy Xiu czy by nie chciał dodatkowo zarobić, łowiąc ryby. W ten sposób razem z nim pojechałem i ja. Xiumin przyjechał po mnie około ósmej rano. Zabrałem do małej torby wszystkie potrzebne rzeczy, bo mieliśmy być tam tydzień. Z uśmiechem wsiadłem do samochodu mamy Xiu.

- Cześć - powiedziałem do niego i zapiąłem pasy. Uśmiechnął się do mnie, przybił ze mną żółwika i jego mama ruszyła spod mojego domu.

W Busan byliśmy około godziny jedenastej. Ciocia Xiumin'a stała już przed domem i na nas czekała. Przywitał się z siostrą, Xiumin'em a na końcu ze mną. Znaliśmy się trochę, bo czasami bywała w mieście, gdy ja przebywałem u przyjaciela.

- Cieszę się, że się zgodziliście - powiedziała do nas. Bardziej to chyba ja się cieszyłem, bo nie musiałem oglądać twarzy tych wszystkich ludzi z mojej szkoły. Miałem także odpoczynek od Elitarnej Czwórki.

- Za godzinę pojedziecie z Min Hyuk'iem. Pokaże wam co i jak - powiedziała i już jej nie było. Zamiast niej pojawił się kuzyn Xiumin'a - Minhyuk.

Zaprowadził nas na przystań i wsiedliśmy do niebieskiego kutra rybackiego, w którym mieliśmy łowić ryby. Piętnaście minut później, byliśmy już na otwartym morzu. Każdemu z nas podał wędkę i słoik z robakami. Z obrzydzeniem sięgnąłem po żywego robaka i nabiłem go na haczyk. Zarzuciłem wędką, a Xiumin razem ze mną.

Usiedliśmy blisko barierki i czekaliśmy, aż coś się złowi. Xiumin zaintonował piosenkę, która kompletnie się nie rymowała, ale nam sprawiała frajdę.

- Pojechaliśmy nas morze - śpiewaliśmy, kołysząc się razem z falami - żeby łowić ryby.

- Włożymy je do wiaderka.

- Wypełnimy nimi całe wiaderko.

Spojrzałem na niego.

- Nie powinno być „włożymy je do wiaderka"? - spytałem. Zaśmialiśmy się i zaczęliśmy od początku śpiewać

- Pojechaliśmy nad morze, żeby łowić ryby.

Zabawa trwała, aż nie zmorzył nas sen. W dodatku to bujanie statkiem szybko nas uśpiło.

- Hej, praczu!

Przez mgłę snu wydawało mi się, że słyszę głos Chanyeol'a. Nawet w moim śnie jest. To przecież niemożliwe.

- Ach, aach. Słyszysz mnie? - zabrzmiał zniekształcony głos jeszcze raz. - Wieśniaku!

Otworzyłem oczy i spojrzałem nieprzytomny na Xiumin'a, który opierał głowę o moje ramie.

- Co to było? Minseok, czy to mi się śniło?

- Chyba nie - pokręcił przecząco głową, nieprzytomny w takim stopniu jak ja.

- No, ale wydawało mi się, że słyszałem głos tego irytującego kolesia - mruknąłem.

Rozejrzałem się po otoczeniu i aż krzyknąłem, bo za naszą malutką łodzią, zobaczyłem olbrzymi statek pasażerski, na której chyba dostrzegłem drugo- i trzecioklasistów z mojej szkoły. Wstałem, pokazując na statek palcem, a z daleka słyszałem tylko śmiechy. Dostrzegłem stojące na pokładzie trio JYJ, uśmiechające się wrednie, Sehun'a z ramieniem na barkach Kai'a i tego idiotę Parka z megafonem w ręku.

- Słyszałem, że jakiś prostak pojechał nad morze - wydarł się. - Popatrz tylko na siebie...

- Hej! - krzyknąłem, mrużąc oczy. - Co wy tu robicie? Nie powinniście teraz być gdzieś w północnej Europie?

- Byliśmy tam już ze dwa razy. Już nam się znudziło. Chcieliśmy pojechać gdzieś, gdzie jeszcze nas nie było i ktoś polecił nam to miejsce - uśmiechnął się. - Niesamowity przypadek, co?

Wydawał się świetnie bawić. Czy on mnie prześladuję?, pomyślałem, patrząc z daleka na jego zadowoloną minę.

- Nie sądziłem, że cię tu spotkam.

Akurat nie wiedział, że mnie tu spotka. Już ci wierze, Park. Zaczynasz bawić się w stalkera?

- W takim razie płyń w swoją stronę. Uważaj, że w ogóle mnie nie znasz. Będę ci za to bardzo wdzięczny!

Słyszałem, jak westchnął.

- Twoja łódeczka jest zrobiona z drewna. Myślisz, że wytrzyma?

- Może nie jest za duża, ale mimo wszystko to jest łódka - krzyknąłem oburzony, że wyśmiewa stary kuter. - A tak w ogóle to nie twoja sprawa!

- Doprawdy? No racja. Przecież i tak się nie utopisz, nawet jeśli twoja łódka się przewróci. W końcu umiesz pływać, nie? Ruszamy! - krzyknął.

W odpowiedzi prom zawył i zaczął płynąć. Przepływając koło naszej łódeczki, robił fale, które kołysały ją coraz bardziej. W dodatku ochlapał nas trochę wodą.

- Ty dupku! Park Chan Yeol! - krzyknąłem wściekły.

**

Jakoś udało nam się dopłynąć do portu, ale niestety zrobiło się już ciemno. Złapałem przyjaciela za ramię i z wędkami zaczęliśmy wchodzić na górę na ulice. Mokrzy i zziębnięci, chcieliśmy udać się już do domu.

- Ej, Baekhyun - mruknął Minseok, zatrzymując się gwałtownie, przez co prawie się wywróciłem. Spojrzałem na niego zmęczony. Marzyłem o ciepłym kakao i o łóżku.

- Co, co?

- Popatrz tam - szarpnął mną, żebym spojrzał na coś przed nami.

Spojrzałem i aż mnie cofnęło. Parę metrów przed nami stała cała moja klasa z walizkami w rękach. Zauważyłem także Sehun'a i Kai'a, którzy chyba na coś czekali. Tym czymś okazał się wysiadający z białego auta Chen w towarzystwie modelki Tiffany, która pomachała do chłopaków, a następnie przytuliła każdego z nich po kolei.

SzarpnąłemMinseok'iem, że możemy iść dalej. Bo ja jestem na swoich wakacjach, a oni naswoich. Skierowaliśmy się w stronę głównej ulicy, skąd tylko pięć minutdzieliło nas od domu ciotki Xiumin'a. Ktoś zastawił nam drogę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro