Chapter 14
(CHANYEOL)
Sfrustrowany chodziłem po lotnisku blisko hal odlotów. Mieliśmy dzisiaj jechać na wycieczkę szkolną. Wszyscy uczniowie z mojej szkoły, w tym ja i moi kumple, mieliśmy na nią pojechać. Jeszcze jedna osoba się nie zjawiła, a mianowicie Baekhyun. Martwiło mnie to.
- Hej! Zamierzacie ciągle tak łazić tam i z powrotem? - krzyknął do mnie i Chena, Jongin.
Jongdae czekał na kogo innego, a mianowicie na moją daleką kuzynkę, która miała w tym samym czasie przylecieć. Ja niestety nie mogłem jej powitać, bo leciałem na wycieczkę. Nie zatrzymałem się, tylko dalej chodziłem w kółko.
- Chanyeol! - krzyknął Sehun wkurzony. - Ty też na kogoś czekasz? - zapytał.
Prychnąłem.
- Niby na co mam czekać? Podróż ma być długa, więc muszę trochę poćwiczyć przed odlotem samolotu. - No przecież mu nie powiem, że czekam na Byun'a. Kai parsknął śmiechem.
- Tylko powiedz mi, dlaczego tak nalegałeś, żebyśmy tym razem polecieli z resztą uczniów? - spytał. - Nie wolałbyś polecieć swoim prywatnym odrzutowcem, zamiast się tak męczyć?
Stanąłem w miejscu.
- To szkolna wycieczka - odparłem. - Te cierpienia będą częścią moich licealnych wspomnień - powiedziałem pierwszą rzecz, która przyszła do mojej głowy. - Prawda, Chen - zwróciłem się do przyjaciela, szukając sojusznika.
Potrząsnął głową i spojrzał na mnie nieprzytomny.
- Słucham?
Kai znowu zachichotał. A Sehun podniósł nadgarstek i postukał palcem swój zegarek.
- Yo, zbieramy się.
Zdenerwowany rozejrzałem się jeszcze po lotnisku, ale oczywiście Baek'a jeszcze nie było. Dlaczego jeszcze nie przyszedł? Westchnąłem i ruszyłem za resztą. Może jeszcze się zjawi.
(CHEN)
Pożegnałem się z przyjaciółmi i z rękami w kieszeniach, ruszyłem do części z przylotami samolotów.
Po drodze ujrzałem bilbord przedstawiający modelkę Tiffany. Była ona daleka kuzynką Chanyeol'a i moją pierwszą miłością, nadal jest moją miłością, chociaż uważa mnie za dzieciaka i nie chcę ze mną być, ale to mi nie przeszkadzało podziwiać ją z daleka. Na jeden z reklam uśmiechała się szeroko, a na drugiej odsłaniała swoje piękne zgrabne nogi, w obcisłej krótkiej sukience.
- Czy to nie Tiffany? - przepchał się koło mnie jakiś dzieciak z parą kumpli i stanęli przy reklamie.
- Ach, wygląda wspaniale - powiedział jeden.
- Ale mamy dzisiaj szczęście - dodał trzeci. - Zrób mi zdjęcie - wyciągnął telefon i podał jednemu z chłopaków. Stanął przy plakacie i zrobił jakąś pozę.
- Patrzy tylko - zawołał ten, co trzymał aparat. Pozostała dwójka podeszła do niego i zaczęli zachwycać się zdjęciami.
Zachichotałem. Byli uroczy. Stanąłem przy jeden z bramek i zaraz ją zauważyłem. Wyglądała wspaniale. Miała na sobie czarne obcisłe rurki i białą puchową marynarkę oraz torebkę przewieszoną przez ramię. Jej piękne czarne długie włosy, zostawiła rozpuszczone i jeszcze czarne okulary na nosie. Za sobą ciągnęła małą walizkę na kółkach. Uśmiechnąłem się na jej widok i patrzyłem, jak do mnie podchodzi. Wyszczerzyła w moją stronę zęby, jak to robi Chanyeol, tylko jeszcze ładniej i szła w moim kierunku.
- To Tiffany - usłyszałem krzyki młodych kobiet. Stały nieco dalej i pokazywały na dziewczynę, palcem.
- Jaka piękna!
Podbiegły do niej i zaczęły prosić o autograf. Tiffany zgodziła się i zaczęła podpisywać kartki, dawać sobie robić zdjęcia i przytulać.
- Dziękuję - kłaniali się ludzie i zostawili ją w spokoju. Dziewczyna podeszła do mnie. Uściskałem ją z radością.
- U ciebie wszystko w porządku? - spytała.
- Tak - odrzekłem.
- Chodźmy.
Wziąłem od niej walizkę i skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
- Nie podoba mi się to zdjęcie - powiedziałem, wskazując na reklamę, obok której przechodziliśmy tej w krótkiej sukience.
(CHANYEOL)
Siedziałem w pierwszej klasie w samolocie. Cały czas moje myśli krążyły koło Byun'a Baekhyun'a. Ciągle się zamartwiałem czy on w ogóle przyjdzie, czy wie o tej całej wycieczce. Zacząłem uderzać palcami o obicie fotela. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem.
- Przepraszam bardzo, ale na pokładzie samolotu nie można używać telefonów komórkowych - podeszła do mnie kobieta w szarym uniformie. Popatrzyłem na nią lekceważąco i olałem jej gadanie.
- Co? - powiedziałem do słuchawki.
Rozmawiałem z moim kamerdynerem, który miał sprawdzić czemu Baekhyun'a, nie ma jeszcze na pokładzie samolotu. Myślałem, że ma inne wieści, a nie takie, że pojechał sobie z przyjacielem nad morze.
- Gdzie pojechał? - krzyknąłem.
(BAEKHYUN)
Zamiast pojechać na wycieczkę szkolną, pojechałem razem z Xiumin'em łowić ryby dla jego ciotki. Miała ona w Busan małą knajpkę, gdzie sprzedawała wszystkie potrawy z ryb. Niestety jej mąż zachorował i zadzwoniła do mamy Xiu czy by nie chciał dodatkowo zarobić, łowiąc ryby. W ten sposób razem z nim pojechałem i ja. Xiumin przyjechał po mnie około ósmej rano. Zabrałem do małej torby wszystkie potrzebne rzeczy, bo mieliśmy być tam tydzień. Z uśmiechem wsiadłem do samochodu mamy Xiu.
- Cześć - powiedziałem do niego i zapiąłem pasy. Uśmiechnął się do mnie, przybił ze mną żółwika i jego mama ruszyła spod mojego domu.
W Busan byliśmy około godziny jedenastej. Ciocia Xiumin'a stała już przed domem i na nas czekała. Przywitał się z siostrą, Xiumin'em a na końcu ze mną. Znaliśmy się trochę, bo czasami bywała w mieście, gdy ja przebywałem u przyjaciela.
- Cieszę się, że się zgodziliście - powiedziała do nas. Bardziej to chyba ja się cieszyłem, bo nie musiałem oglądać twarzy tych wszystkich ludzi z mojej szkoły. Miałem także odpoczynek od Elitarnej Czwórki.
- Za godzinę pojedziecie z Min Hyuk'iem. Pokaże wam co i jak - powiedziała i już jej nie było. Zamiast niej pojawił się kuzyn Xiumin'a - Minhyuk.
Zaprowadził nas na przystań i wsiedliśmy do niebieskiego kutra rybackiego, w którym mieliśmy łowić ryby. Piętnaście minut później, byliśmy już na otwartym morzu. Każdemu z nas podał wędkę i słoik z robakami. Z obrzydzeniem sięgnąłem po żywego robaka i nabiłem go na haczyk. Zarzuciłem wędką, a Xiumin razem ze mną.
Usiedliśmy blisko barierki i czekaliśmy, aż coś się złowi. Xiumin zaintonował piosenkę, która kompletnie się nie rymowała, ale nam sprawiała frajdę.
- Pojechaliśmy nas morze - śpiewaliśmy, kołysząc się razem z falami - żeby łowić ryby.
- Włożymy je do wiaderka.
- Wypełnimy nimi całe wiaderko.
Spojrzałem na niego.
- Nie powinno być „włożymy je do wiaderka"? - spytałem. Zaśmialiśmy się i zaczęliśmy od początku śpiewać
- Pojechaliśmy nad morze, żeby łowić ryby.
Zabawa trwała, aż nie zmorzył nas sen. W dodatku to bujanie statkiem szybko nas uśpiło.
- Hej, praczu!
Przez mgłę snu wydawało mi się, że słyszę głos Chanyeol'a. Nawet w moim śnie jest. To przecież niemożliwe.
- Ach, aach. Słyszysz mnie? - zabrzmiał zniekształcony głos jeszcze raz. - Wieśniaku!
Otworzyłem oczy i spojrzałem nieprzytomny na Xiumin'a, który opierał głowę o moje ramie.
- Co to było? Minseok, czy to mi się śniło?
- Chyba nie - pokręcił przecząco głową, nieprzytomny w takim stopniu jak ja.
- No, ale wydawało mi się, że słyszałem głos tego irytującego kolesia - mruknąłem.
Rozejrzałem się po otoczeniu i aż krzyknąłem, bo za naszą malutką łodzią, zobaczyłem olbrzymi statek pasażerski, na której chyba dostrzegłem drugo- i trzecioklasistów z mojej szkoły. Wstałem, pokazując na statek palcem, a z daleka słyszałem tylko śmiechy. Dostrzegłem stojące na pokładzie trio JYJ, uśmiechające się wrednie, Sehun'a z ramieniem na barkach Kai'a i tego idiotę Parka z megafonem w ręku.
- Słyszałem, że jakiś prostak pojechał nad morze - wydarł się. - Popatrz tylko na siebie...
- Hej! - krzyknąłem, mrużąc oczy. - Co wy tu robicie? Nie powinniście teraz być gdzieś w północnej Europie?
- Byliśmy tam już ze dwa razy. Już nam się znudziło. Chcieliśmy pojechać gdzieś, gdzie jeszcze nas nie było i ktoś polecił nam to miejsce - uśmiechnął się. - Niesamowity przypadek, co?
Wydawał się świetnie bawić. Czy on mnie prześladuję?, pomyślałem, patrząc z daleka na jego zadowoloną minę.
- Nie sądziłem, że cię tu spotkam.
Akurat nie wiedział, że mnie tu spotka. Już ci wierze, Park. Zaczynasz bawić się w stalkera?
- W takim razie płyń w swoją stronę. Uważaj, że w ogóle mnie nie znasz. Będę ci za to bardzo wdzięczny!
Słyszałem, jak westchnął.
- Twoja łódeczka jest zrobiona z drewna. Myślisz, że wytrzyma?
- Może nie jest za duża, ale mimo wszystko to jest łódka - krzyknąłem oburzony, że wyśmiewa stary kuter. - A tak w ogóle to nie twoja sprawa!
- Doprawdy? No racja. Przecież i tak się nie utopisz, nawet jeśli twoja łódka się przewróci. W końcu umiesz pływać, nie? Ruszamy! - krzyknął.
W odpowiedzi prom zawył i zaczął płynąć. Przepływając koło naszej łódeczki, robił fale, które kołysały ją coraz bardziej. W dodatku ochlapał nas trochę wodą.
- Ty dupku! Park Chan Yeol! - krzyknąłem wściekły.
**
Jakoś udało nam się dopłynąć do portu, ale niestety zrobiło się już ciemno. Złapałem przyjaciela za ramię i z wędkami zaczęliśmy wchodzić na górę na ulice. Mokrzy i zziębnięci, chcieliśmy udać się już do domu.
- Ej, Baekhyun - mruknął Minseok, zatrzymując się gwałtownie, przez co prawie się wywróciłem. Spojrzałem na niego zmęczony. Marzyłem o ciepłym kakao i o łóżku.
- Co, co?
- Popatrz tam - szarpnął mną, żebym spojrzał na coś przed nami.
Spojrzałem i aż mnie cofnęło. Parę metrów przed nami stała cała moja klasa z walizkami w rękach. Zauważyłem także Sehun'a i Kai'a, którzy chyba na coś czekali. Tym czymś okazał się wysiadający z białego auta Chen w towarzystwie modelki Tiffany, która pomachała do chłopaków, a następnie przytuliła każdego z nich po kolei.
SzarpnąłemMinseok'iem, że możemy iść dalej. Bo ja jestem na swoich wakacjach, a oni naswoich. Skierowaliśmy się w stronę głównej ulicy, skąd tylko pięć minutdzieliło nas od domu ciotki Xiumin'a. Ktoś zastawił nam drogę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro