Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 13

Wybiegłem z domu Parka, jakby goniło mnie stado słoni. Dopiero kawałek dalej zwolniłem, ale szedłem dość długo, bo ogrodzenie wokoło domu w ogóle się nie kończyło.

Spojrzałam na ziemie i się zatrzymałem. Cholera, miałem nadal buty od Chanyeol'a. Powiedziałem mu, że nic od niego nie chce, a teraz mam te buty? Rozwiązałem sznurówki i ściągnąłem je z nóg i ze złością wyrzuciłem je za ogrodzenie.

Kurczę, czy to pies? Przyłożyłem ucho do ogrodzenia, a tam faktycznie odezwało się szczekanie psa. Spojrzałem znowu w dół i jakby nie patrzeć to zostałem bez butów, tylko gołe nogi. Mundurek mi dali, ale mojego obuwia już nie. Przeklęci. Na pewno się tam już nie wrócę. Nigdy w życiu.

Nagle usłyszałem z daleka ryk silnika, a dopiero potem ujrzałem zbliżający się w moją stronę motor. Przycisnąłem plecy do ogrodzenia, mając nadzieje, że ten ktoś mnie nie zauważy, bo być może jakimś cudem stopie się z tłem. Ktoś podjechał bliżej i się zatrzymał. Patrzyłem na niego niepewnie, bo nie wiedziałem, kto to może być. Nieznajomy ściągnął kask i moim oczom ukazał Chen.

– Znowu ty? – Zaśmiał się Chen, poprawiając włosy i posyłając mi szeroki uśmiech.

– Chyba ja to powinienem powiedzieć – powiedziałem.

– Co się stało? – zapytał, wskazując na moje nogi.

Zarumieniłem się.

– Nic takiego – odrzekłem zawstydzony.

– Gdzie idziesz?

– Do domu – odpowiedziałem.

– W takim stanie?

Westchnąłem.

– Po prostu zdarzyło się coś niespodziewanego.

Chen w odpowiedzi zachichotał.

– No co? – powiedziałem oburzonym tonem.

– Za każdym razem, kiedy cię spotykam, jesteś w opłakanym stanie.

– Ach, rzeczywiście.

Chen szedł z motoru i wyciągnął z siodełka torbę, którą otworzył, a następnie wyciągnął z niej parę butów, które mi wręczył, a właściwie rzucił.

– Załóż to. Policja cię zgarnie, jeśli będziesz chodzić w tym stanie po ulicy – To powiedziawszy, wsiadł na motor i odjechał, a ja włożyłem jego buty. Były trochę za duże, ale dojdę w nich do domu.

Następnego dnia szukałem Chena wszędzie, nawet na dachu, ale go nie było. Poszedłem nawet do prywatnej jadalni, ale tam też nikogo nie zastałem. Wyciągnąłem buty z torby i już miałem odłożyć je na stolik, gdy usłyszałem jakieś głosy i śmiechy.

Odwróciłem się i zobaczyłem dwójkę z Elitarnej Czwórki; Kaia i Sehuna, którzy weszli do jadalni. Zauważyłem, że Sehun zmienił kolor włosów na blond. Na mój widok zatrzymali się zdziwieni.

– A to kto? – Pierwszy z szoku obudził Kai, który uśmiechnął się szeroko na mój widok. – Czy to przypadkiem nieśmiertelny wróg Parka Chanyeol'a, cudowny chłopak?

– Co tutaj robisz? – zapytał Sehun, mierząc mnie spojrzeniem. – Nie ma tutaj Chanyeol'a.

– A niby po co miałbym tutaj przychodzić dla niego? – zapytałem oburzony. Miałem zamiar schować buty Chena do torby, kiedy Sehun wskazał na nie palcem i spytał.

– Czy to nie buty Jongdae?

Schowałem je z powrotem i ze wstydliwym uśmiechem wyciągnąłem ją do nich.

– Oddajcie mu je.

Kai wziął je w swoje ręce. Już miałem wychodzić, gdy złapał mnie za ramie.

– Poczekaj chwilkę – poprosił. – Skoro już tu przyszedłeś, to napij się z nami herbaty – zaproponował.

Poszliśmy sobie usiąść, przyszedł kelner i postawił przed nami na stoliku trzy filiżanki i do każdej nalał złocistego płynu o owocowym zapachu.

– Zmieniłeś kolor włosów? – zaczął rozmowę Sehun, wskazując na moje włosy.

Moje ręka automatycznie powędrowała do głowy, chwyciła za jeden kosmyk i pociągnęła w dół. Dobrze, że mi ich nie ścieli, tylko przefarbowali.

– Niezupełnie. To sprawka Chanyeol'a.

Nie wiem dlaczego, ale opowiedziałem im wszystko. Wyrzuciłem z siebie całą złość na Parka.

– Naprawdę mu tak powiedziałeś? – zdziwił się blondyn, gdy opowiedziałem cała naszą rozmowę, nawet to, że go nienawidzę.

– Łał, jesteś niesamowity – zamruczał Kai. – Nikt wcześniej go tak nie potraktował.

– Patrzcie to Tiffany!

Sehun wskazał na wielki telewizor plazmowy. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem jakąś reklamę kremu pielęgnującego do twarzy, który reklamowała jakaś śliczna dziewczyna. Miała szeroki uśmiech na ustach.

– Powinna niedługo wrócić do kraju, nie?

– Jongdae będzie szczęśliwy.

Odwróciłem się w stronę Sehun'a, słysząc prawdziwe imię Chena.

– To... znacie się od dawna? – zapytałem.

– Tak, poznaliśmy się w przedszkolu – odrzekł Sehun i umoczył usta w napoju.

– Wygląda na to, że jest coś, o co bardzo chciałbyś zapytać. Nie krępuj się. Powiemy ci, jeśli tylko będziemy znać odpowiedź. Potraktuj to jako odwdzięczenie się za przysługę, która nam wyświadczyłeś.

– Przysługa?

– Ostatnio było tutaj bardzo zabawnie – uśmiechnął się. – A wszystko dzięki tobie.

Zachichotałem.

– Czy Chen–sunbae i ta modelka Tiffany, się znają?

– Czy się znają? – powiedzieli razem i się uśmiechnęli.

– Kiedy Chen miał pięć lat, miał wypadek. Jego rodzice zmarli na miejscu, zostawiając go samego. Wtedy zamknął się w sobie – ciągnął Kai. – I zaczął wszystkich ignorować. To właśnie Tiffany sprawiła, że Chen zaczął zachowywać się normalnie.

– Dla nas ona jest koleżanka z dzieciństwa, siostrą, przyjaciółką – dodał. – Ale dla Chena jest jak pierwsza miłość, dziewczyna i matką.

To jednak Chen wolał dziewczyny, więc ja automatycznie nie miałem u niego szans.

Tydzień później.

Graliśmy w zbijanego na boisku szkolny. Nauczyciel uznał, że przyda nam się zabawa na świeżym powietrzu. Znowu byłem kozłem ofiarnym. Rzucali we mnie piłką, a ja się uchylałem, więc to nie było takie zabawne. Zatrzymałem się na chwilę, bo mieliśmy przerwę. Rozejrzałem się dookoła i spostrzegłem inną klasę grającą w koszykówkę po drugiej stronie. Grała akurat klasa Elitarnej Czwórki. Zagapiłem się na rzucającego do kosza Chena; jego ramiona napinały się, gdy kozłował i rzucał piłką do kosza.

– Hej! Byun Baekhyun – usłyszałem głos Jaejoong'a.

Podły gnój miał w swej ręce piłkę, która rzucił do mnie, a ona uderzyła mnie w twarz. Upadłem na trawę, plecami. Coś spływało mi po twarzy. Dotknąłem nosa i podniosłem rękę do oczu. Na moim palcu środkowym i wskazującym była krew. No pięknie, leci mi z nosa.

– Krew – wyjąkałem.

Nade mną pochylały się twarze JYJ (Jaejoong, Yoochun i Junsu). Jaejoong uśmiechnął się wrednie.

– Dobrze ci tak – powiedział.

Ledwo co wstałem, bo zakręciło mi się w głowie.

– Dobrze się spisałeś – pochwalił przyjaciela Junsu z sukowatym uśmiechem.

Poszedłem do łazienki, przemyć twarz zimną wodą. Nachyliłem się nad zlewem i odkręciłem trochę zimnej i ciepłej wody. Zmoczyłem palce. Zacząłem obmywać nos, chcąc się pozbyć z niego krwi.

(CHANYEOL)

– Dobra trochę przerwy – krzyknąłem, łapiąc piłkę.

Byłem zmęczony, bo graliśmy już z dwie godziny. Została tylko jedna lekcja. Oparłem ręce na kolanach i dyszałem. Chwyciłem butelkę wody i napiłem się łyka, wycierając koszulką pot z czoła.

– Ej, Baekhyun'owi leci krew z nosa – usłyszałem głos Kai'a.

Razem z Sehun'em i Chenem stali ciężko dysząc i pijąc wodę. Odwróciłem się gwałtownie w ich stronę i szybkim krokiem podszedłem bliżej. Kai pokazywał podbródkiem na przeciwną stronę boiska, gdzie stała klasa 2B. Pośród nich na drżących nogach stał Baekhyun, trzymając się za nos.

– Pójdę do niego – powiedział Chen i chciał do niego podejść, ale złapałem go za ramię i zatrzymałem.

– Ja pójdę – odrzekłem, zostawiając zdziwionych przyjaciół.

Rzadko się o kogoś troszczę, ale dla Baekhyun'a zrobiłem wyjątek. Ten mały mnie intryguje i może ile chce zaprzeczać, ale wiem, że mnie kocha. Jeszcze mu to uświadomię. Zniknął mi na chwile z oczu, ale gdy szedłem, usłyszałem jakichś chłopaków, którzy mówili, że Baekhyun dostał piłką w twarz i myję się w łazience. Wszedłem do łazienki, najciszej jak umiałem, żeby go nie przestraszyć. Nachylał się nad zlewem i przemywał nos. Podszedłem bliżej, wyciągając chusteczkę, która chciałem przyłożyć mu do nosa.

– Nie ruszaj się — powiedziałem, wcierając mu nos.

Odepchnął mnie od siebie.

– O czym ty myślałeś? – zapytałem wkurzony. – Dlaczego dałeś przyłożyć sobie piłką w twarz?

Usłyszałem, jak pociągnął nosem.

– Nie bądź taki.

Odwrócił się w moją stronę. Twarz miał wykrzywioną ze złości, a w oczach łzy.

– Co?

– Nie płacz – zakazałem mu. – To ci nie pasuję – dodałem złośliwie.

– A co cię to obchodzi? – natarł na mnie. – To od teraz potrzebuję twojego przyzwolenia, żebym mógł płakać? – sarknął. – To tej pory to chyba ty cieszyłeś się najbardziej, widząc, jak cierpię i płaczę?

Wkurzyłem się, bo ja tu chciałem mu pomóc, zresztą wygarnąłem mu to.

– Tylko to potrafisz powiedzieć komuś, kto przyszedł ci pomóc?

– Czy ja cię prosiłem o pomoc? – krzyknął, a po jego policzkach popłynęły łzy. – No tak czy nie? Nawet gdybyś był ostatnią osobą na ziemi to i tak nie przyjąłbym twojej pomocy. Wolałbym wykrwawić się na śmierć niż mieć u ciebie dług – obszedł mnie dookoła. Wywróciłem oczami na jego dialog, zaraz potem chwyciłem go za ramie i oparłem o drzwi.

– Co ci tak bardzo się we mnie nie podoba? – spytałem. – Z czego nie jesteś zadowolony? Jestem przystojny – zacząłem wyliczać na palcach. – Wysoki, bystry, bogaty – zgiąłem czwarty palec. – Jak możesz mnie nienawidzić? Ty naprawdę jesteś głupi – parsknąłem.

– Widzę, że nadal nie rozumiesz, że nienawidzę w tobie wszystkiego! – krzyknął. – Tego, jak wyglądasz – Teraz to on zaczął wymieniać. – W jaki sposób chodzisz i tego głupiego pudla na twojej głowie! Nienawidzę w tobie wszystkiego.

– Co z tobą nie tak? – przerwałem mu, ale spojrzał na mnie morderczym wzorkiem.

– Jeszcze nie skończyłem. Szlag mnie trafia, kiedy widzę, jak wasza czwórka przychodzi do szkoły ubrana tak, jak wam się to podoba. I jeszcze – dodał – wyżywacie się na słabszych dla zabawy, używając tych śmiesznych czerwonych kartek. To właśnie jest najgorsze!

– Ty... – zabrakło mi słów.

– Mam powtórzyć? Tak w wielkim skrócie, Chanyeol nienawidzę w tobie wszystkiego! Wszystkiego! – powiedział i odszedł.

Kurwa, co za gnojek, pomyślałem, kopiąc w ścianę.

**

Jednak nie był gnojkiem, pomyślałem, namydlając ramiona pod prysznicem. Oparłem się o kafelki jedną ręką i pozwoliłem wodzie obmyć moje ciało z piany. Może miał rację, z tym wszystkim? Sam nie wiem. Wytarłem się ręcznikiem i ubrałem. Włosów nie chciało mi się suszyć, więc wyszedłem w mokrych z szatni. W szkole jedynymi osobami byłem ja i woźny. Zbiegłem ze schodów i już miałem wychodzić, kiedy coś zwróciło moją uwagę. Cofnąłem się parę kroków i spojrzałem na tabliczkę z rysunkiem morza i statku.

Miesięczna wycieczka do Europy dla drugo– i trzecioklasistów" głosił napis.

– Wycieczka szkolna – powiedziałem na głos. Zaraz do głowy wpadł mi doskonały pomysł.

(BAEKHYUN)

– Co?! – krzyknął mi do ucha Xiumin. – 20 milionów wonów?

Była dwudziesta trzydzieści i układałem na stolikach serwetki.

– Ta szkoła jest naprawdę niesamowita! Jak szkolna wycieczka może kosztować 200 milionów?! – oburzył się.

Właśnie mu powiedziałem, że w mojej szkole odbędzie się miesięczna wycieczka, na co się rozdarł. Odłożyłem na jeden ze stolików koszyk z cukrem. Chłopak oczywiście poszedł za mną.

– Jadą wszyscy uczniowie?

– Nie, ja zostaje – odrzekłem i zacząłem wycierać stoliki.

– I co zamierzasz z tym zrobić?

– A co ja mogę robić? – byłem zrezygnowany, odkąd usłyszałem o tej wycieczki. Naprawdę nie miałem na nią pieniędzy.

– Po prostu będę miał miesięczne wakacje – wzruszyłem ramionami – będę musiał ciężko pracować, żeby coś zarobić. To wszystko przez mojego ojca – zacząłem skakać w miejscu sfrustrowany. – Znowu narobił długów! – jęknąłem. – Moja rodzina jest teraz kompletnie spłukana.

– Ja też zostaje w mieście – powiedział, pocieszająco głaskając mnie po ramieniu. – Poprośmy naszych rodziców, żeby pozwolili nam gdzieś pojechać. Ciekawe czy jest – zamyślił się – jakiś sposób, żeby zarobić, dobrze się przy tym bawiąc. Oh, przepraszam. Muszę odebrać – mruknął i odebrał telefon.

– O cześć mamo

– ...

– Naprawdę?

– ...

– Mogę pojechać.

– ...

– Mogę zabrać ze sobą Baekhyun'a? – Zerknął na mnie pobieżnie, zanim wyszczerzył się do telefonu. – Naprawdę?

Przybliżyłem się do niego, chcą podsłuchać, ale jego mama po drugiej stronie mówiła zbyt cicho.

– Poprosisz ciocię, prawda?

– ...

– Ale musisz się upewnić, że wypłata będzie wynosiła 70 tysięcy*. Ok pa. – Xiumin schował telefon do kieszeni, chwycił mnie za ręce i zaczął ze mną tańczyć.

– Jedziemy nad morze – krzyknął.

_______

200,000 won - 636,65 zł

70,000 won - 222,83 zł

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro