Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Every Breath You Take4

YoonGi POV:

Czasami chcąc się uwolnić i uratować robimy naprawdę głupie, nieprzemyślane rzeczy.
Rądzi wtedy nami strach, który nas otumania. Zakrywa widok na rozsądne decyzje przez co popełniamy masę błędów.
Po rozmowie z porywaczem zostałem całkiem sam co postanowiłem wykorzystać. Obiecałem sobie, że ucieknę stąd mimowszystko.
Poruszałem rękami starając się poluzować krępujący mnie sznur.
Sprawiało to mi ból, jednak ważniejsze było to, że mogłem uciec.

Nie wiem ile czasu się już siłowałem ze sznurem. Czułem się coraz słabszy i chciało mi się straszliwie pić jednak nie zamierzałem o tym wspominać porywaczowi.
Musiałem z nim walczyć, okazać się tym lepszym.

Nadal nie wierze, że to akurat on.
Jak on mógł mi to zrobić?

-Po co się siłujesz koteczku?-Usłyszałem jego obrzydliwy głos, przyprawiający mnie o odruch wymiotny.

Chciałem już znaleźć się u boku chłopaków. Słyszeć ich uspokajające głosy, spoglądać na roześmianą twarz Jimina.
-Będą boleć Cię ręce-dodał.

Nie wiem skąd dobiegał jego głos. I to mnie najbardziej martwiło. Facet miał mnie na oku, a ja nawet nie wiedziałem gdzie on jest.

Moja sytuacja jest chujowa.
-Jesteś taki piękny...chciałbym widzieć każdy fragment twojej skóry-wyszeptał wzdychając.
Powstrzymałem odruch wymiotny, unosząc wysoko głowę,
-Czego ty kurwa chcesz?-Zapytałem wściekle.
-Mówiłem ci. Ciebie...twojego ciała.
-Nigdy go nie dostaniesz. Możesz mnie zabić czy coś, ale ja ci się nie oddam pojebańcu-warknąłem dysząc z wściekłości-Więc się odpierdol.
-Jaki pyskaty...lubię to w tobie-odparł rozbawiony, cicho chichocząc-Czemu wybrałeskoro on Cię nie szanował? Czemu ?
-Szanował. Tylko ty jesteś spierdolony-odpyskowałem rzucając gniewne spojrzenie.
-Zacznij być grzeczniejszy bo zaczynasz mnie wkurzać-mruknął, a ja po jego głosie usłyszałem irytacje.

-Zacznij być normalny, to pogadamy-odparowałem zaciskając zęby-Oni i tak mnie znajdą-dodałem starając podnieść mnie samego na duchu.
-Lepiej o nich zapomnij-polecił-A o nim jako pierwszym.
-Nigdy. On jest miliard razy lepszy od ciebie!-wykrzyknąłem.-A wiesz czemu? Powiem ci. On nie jest potworem. A ty tak. Nigdy na ciebie nie spojrzę, więc podaruj sobie.

-Zobaczymy ile wytrzymasz zabaweczko-zaśmiał drwiąco.
Słabe światło rozświetlające mrok pomieszcenia, w którym byłem zaczęł migać i wydawać z siebie dziwny dźwięk. Podniosłem głowę spoglądając na lampę.

Myśl logicznie Min
Gdzie on mógł Cię wywieź?

-Gdzie jestem?-Spytałem nieco spokojniejszym tonem-Proszę powiedz, ja przepraszam za to wcześniejsze, ale zrozum mnie no. Będę już posłuszny...ska...skarb...ie-wykrztusiłem z trudem.
-Daleko od stolicy-rzucił beznamiętnie. Westchnąłem.
-Jaki ty masz cel co? Będziesz mnie tu trzymał do zasranej śmierci, czy jak??-Spytałem starając się zachować spokój i nie okazywać lęku.
A ten nadal we mnie żył i wypalał mi tkanki.

-Sprawię, że mnie pokochasz-oświadczył stanowczo-Oszalejesz na moim punkcie.

Oszaleć to ja mogę ze strachu, ewentulanie na widok Jimina po tym wszystkim.

-Obszerne plany. Ślub też wchodzi w grę?-Zapytałem jadowicie nie umiejąc powstrzymać kpiącego komentarza. Ugryzłem się w język, sprzedawając sobie mentalnego kopniaka.-Wybacz.
-Ślub byłby piękny-rozmarzył się jakby zupełnie nie słyszał ironii w moim głosie-Bo ty tam byś był...idealny...olśniewający jak zawsze.

Miałem ochotę przewrócić oczami, lecz wtedy mały przedmiot zwrócił moją uwagę.
Zmarszczyłem brwi, przechylając delikatnie głowę.

Mój telefon leżał pod ścianą, co wskazywało na to, że mój porywacz po prostu zapomniał o nim.

Muszę to wykorzystać-przeszło mi przez myśl.

-Jaki dokładnie jest plan na rozkochanie mnie w sobie?-Spytałem niby zainteresowany tak naprawdę starając się znaleźć sposób, żeby dostać swój telefon.
-Z dnia na dzień będę zachowywał się jak on-mruknął-A ty się w końcu zakochasz.

Parsknąłem.

-To tak nie działa-oświadczyłem-Jimin nie robił nic abym go pokochał, on po prostu był-dodałem wyobrazając sobie uśmiechniętą twarz Parka-Był i dawał o tym znać...On...jest niczym najjaśniejsza gwiazda na nocnym niebie..niczym wiatr unoszący wysoko. Niczym fale niosące statek daleko w morze. Wszystkie jego cechy są niczym idealnie nieidealny szkic wielkiego artysty, który nie umiał się zdecydować-mówiłem cicho uśmiechając się pod nosem. Przymknąłem oczy-Jego punkt patrzenia na świat bywa czasem dziwny, ale to dziwactwo jest sztuką. Sztuką, ktorą...-urwałem oblizując wargę-Chciałbym posiąść, ale nie mogę.
-Czemu ty musisz tak pięknie o nim mówić? To potwór! On cię niszczy.
-Bo go kocham...Jestem po uszy zakochany w Park Jiminie. I owszem. Niszcze się przez uczucie do niego. Myśl, że tego nieodwzajemnia rani niczym noże nacinające skórę, lecz to nie jego wina. On jet niewinny to nie on skuł moje serce łańcuchem miłości i powiedzał "Kochaj mnie". To się stało. A równie mocno co to uczucie mnie niszczy, to mnie ratuje od zatracenia się w rzeczywistości.
-Musisz o nim zapomnieć-warknął gniewnie.
-Nie mogę-zaśmiałem się-Park Jimin mnie naznaczył. Może nie ma widocznego śladu lecz on jest i nikt tego nie zmieni.
-Ja to zrobię! Zobaczysz. Jeszcze pokochasz mnie, a go znienawidzisz.

-Nie można zmusić do miłości-oświadczyłem o dziwo bardzo spokojnie-Ona musi pojawić się sama. Jedynie wtedy jest piękna niczym barwy na niebie podczas wschodu i zachodu słońca. Gdy jesteśmy zmuszeni do oddawania jej ona pęka jak bańka mydlana i staje się trucizną. Tego dla mnie chcesz? Abym się truł?

-Pieprzysz bzdury. Jeszcze będziesz szczęśliwy.

Westchnąłem na jego wypowiedź.

Jimin...czemu nie mogłem was posłuchać? Czemu muszę być debilem i wszystko robić po swojemu?
Tak strasznie chce do was...do ciebie
Obiecuje, że już nigdy nie zignoruje takich rzeczy...ale błagam pomóz mi.

Jedna samotna łza spłynęła po moim policzku.
Jedna samotna łza strachu i lęku przed tym co nieznane.

Jimin POV:

Siedziałem na balkonie, otulony czarnym kocem Sugi, pijąc z jego ukochanego kubka zieloną herbatę.

Czułem jak wewnętrzny niepokój o Sugę zaczyna wyniszczać mi wszystkie tkanki.
Równocześnie zmuszczając mnie do głębokich refleksji.

Kim jest dla mnie hyung? Jak na niego patrzę?-pytałem sam siebie od dobrych trzydziestu minut.
Patrzyłem w niebo i szukałem odpowiedzi, pomimo iż wiedziałem, że ich nie uzyskam.
Sam musiałem posłuchać głosu mojego serca i zrozumieć jego język.

Czy ja naprawdę patrzę na niego jak tylko i wyłącznie przyjaciela?-kolejne pytanie przebiegło przez moje myśli, gdy podniosłem kubek z ciepłym napojem do ust.

Owszem. Zauważyłem, że patrzę na niego inaczej. Dawny szacunek do niego zmienił się w coś więcej. Niegdyś nic nieistotne detale, nagle stały się ważne.
Dopiero od niedawna zacząłem zwracać tak na to uwagę.
Jego palce i dłonie. Uwielbiam je. Są o wiele większe od moich, wiecznie zimne, ale dające dziwne bezpieczenstwo i siłę.

Jego rzadki, aczkowiek piękny uśmiech i śmiech potrafiący polepszyć dzień każemu. Jet niczym dobre antidotum, po którego wypiciu wszystko jest okay.

Jego głębokie, tajemnicze skrywające ból i demony przeszłości oczy.
Dwa zwierciadła jego duszy.
Otchłań pożerająca w całości.
Płomienie ognia niepozwalające na otrząsnięcie się z ich piękna.

Usta YoonGi'ego. Malutkie aczkolwiek pewnie miękkie i słodkie. Idealne do całowania. Do delikatnego przygryzania i ssania. Usta, które są miejsze od moich, a pewnie współgrałyby idealnie.
Dwie idealnie pasujące do siebie połówki.

O czym ty myślisz?!-skarciłem się w myślach, potrząsając głową. Na wyobrażenie całowania się z Yoongi'm zrobiło mi się niewytłumaczalnie gorąco, a moje serce zaczęło szaleć w piersi.

A nie powinno

Bo to tylko mój hyung

Westchnąłem zrozpaczony, kiedy usłyszałem cichy głos:
-Mogę?-obejrzałem się przez ramię zauważając SeokJina. Skinąłem słabo głową, spuszczając wzrok na kubek Sugi.

-Gdyby Yoongi widział, że używasz jego koca i kubka zrobiłby dramę-odparł z słabym uśmiechem.

-Pewnie tak-szepnąłem palcem sunąc po wierzchołku kubka-Chciałbym tej dramy...wtedy chociaż tu by był.

-Też bym tego chciał Jimin. Wszyscy byśmy chcieli.
-Czemu akurat on?-wyszeptałem ponownie czując jak łzy napływają do moich oczu-Dlaczego hyung?

-Nie wiem-odpowiedział głośno wzdychając-Sam się o to pytam Mochi...Ale wierze, że go znajdziemy.

-Chciałbym zrobić to już teraz-wypaliłem nieśmiało-Chciałbym się przytulić do niego,  słyszeć jego oddech i głos czuć jego ciepło i ust...-urwałem gdy dotarło do mnie co chciałem powiedzieć.

Speszyłem się przygryzając wargę.
-A więc to tak-odparł cicho chichocząc Jin-Ktoś tu darzy Sugę innym uczuciem.

-Co? Nie..po prostu...
-Chciałbyś aby cię pocałował-dokończył powodując, że speszyłem się jeszcze bardziej.
Oblizałem dolną wargę-Oj Jimin Jimin...

-To złe...wiem-wyszeptałem patrząc na niego ze strachem.
-Czemu niby?-Spytał zaskoczony.
-No bo to mój hyung...przyjaciel z zespołu...chłopak-wyszeptałem co chwila przygryzając dolną wargę.

-A czy to jest najważniejsze Mochi? Co tak naprawdę jest dla ciebie ważne w miłości?-Zapytał po chwili milknąc. Zostawił mnie samego na balkonie, z tysiącem sprzecznych myśli.

Sprzecznych myśli o moich uczuciach i o brązowo-włosym, którego pragnąłem pocałować.

Hi!
Po raz kolejny dodaje rozdział w nocy...hehs...wtedy najlepiej się pisze.
Rozdział taki krótki ze względu na to, że bateria mojego fona wynosi aż 7% xD

Ale spokojnie. Kolejny już się pisze, tak samo jak mały ksiąze, którego postaram się dodać jeszcze dzisiaj.

Przepraszam za błędy.
Dedykuję:
DiruChan
Omiczek
_Aleksia_
Forget_me_not_01
Zebex_PL
Maslanaa
SugarrJamm
Mechanical-Princess
Beapsea
Szalonaa1234
appler18
pospolity_ziemniok
mytea-tae
Fallon29
kowakla
emikosensei143
EmpyreanDemon
MagdaKotlicka
FireIsDangerous646

Luv ya~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro