Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 6

Chyba nikt z nas nie wiedział, co powiedzieć.

- Mój brat- powiedziała w końcu Olivia- osoba, z którą mieszkam i, którą znam całe życie. Nie wierzę.

Nie wyobrażam sobie co ona musi teraz czuć.

- Jak ja mam mu spojrzeć po tym wszystkim w oczy. Jak ja mam z nim mieszkać.- kontynuowała.
- Ciekawe w ogóle, dlaczego to zrobił.- powiedziała Emma.
- Ja wiem, dlaczego - powiedziała wkurzona Olivia- bo jest idiotą, idiotą bez mózgu.
- Możemy porozmawiać o tym, kiedy indziej?- spytałam cicho.

Twarz Olivi złagodniała. Jeszcze przed chwilą malowało się na niej czyste wkurwienie.

- Jasne- powiedziała.

Odetchnęłam z ulgą.

- Nie wrócę dziś do domu - powiedziała jeszcze - mam nadzieję, że on się wyprowadzi.

Betty położyła dłoń na jej ramieniu.

- Najwyżej przenocujesz u mnie - powiedziała do swojej dziewczyny.
- Dobra- powiedział Aiden i wstał z fotela- zostajecie tu na noc, czy porozwozić was do domów?

Zdecydowanie rozsądniej byłoby wrócić do domu.

- Dlaczego tu jest taki syf?- spytała się Stella. Dopiero po tych słowach zauważyłam, że wszędzie walają się butelki po alkoholu. Część pusta, część pełna. Do tego mnóstwo pudełek po pizzy. Okej dziwne. Wyczułam na sobie czyjś wzrok. Podniosłam wzrok i zauważyłam wpatrującego się we mnie Cadena. Nasze spojrzenia na chwilę się skrzyżowały, ale zaraz odwróciłam swoje.
- Jakoś nie było czasu posprzątać.- powiedział Noah.
- Aha, okej.- powiedziała tylko blondynka, bo chyba nie było słów, którymi można by to opisać.
- Zostajecie, czy was poodwozić?- ponowił pytanie Aiden.

Żadna z nas nie kwapiła się do odpowiedzi. Aiden zaczynał się już irytować. Widziałam to po mowie jego ciała.

- Sophia- powiedziała Olivia- decyduj.
- Czemu ja- krzyknęłam, bo jakoś magicznie powróciły mi siły. Nienawidzę podejmować decyzji.
- No, bo.
- Dobra mam tego dość.- powiedział czarnowłosy chłopak.- dzisiaj tu wszystkie zostaniecie, a jutro z samego rana was odwieziemy, a teraz życzą sobie coś panie na kolację. Oferujemy mrożoną pizzę.- ostatnie zdanie powiedział z lekką ironią i spojrzał się na Cadena.
- Hm, faktycznie bym coś zjadła- powiedziała Aria.

Aiden wyszedł z salonu. Zapewne, żeby odgrzać pizze. Zaczęłam się stresować, bo kurde jak coś zjem to zwymiotuję, ale z drugiej strony nic dziś jeszcze nie jadłam.

- Dobra, wstawiłem do piekarnika. Gramy w coś? Karty? Bilard?

Jakim cudem on umiał się zachowywać jakby nic się nie wydarzyło? W sumie może naprawdę ma wszystko w dupie. Możliwe, że wolałby abym tam zginęła.

- Chcesz grać w karty? Po tym wszystkim?- spytała Lily.
- A czemu nie?
- Hm, może dlatego, że ktoś przed chwilą porwał Sophie i to nie jest normalne.
- Przecież wiem- powiedział chłopak - ale właśnie dlatego chcę żebyśmy zachowywali normalnie. Poważne tematy poruszymy jutro.

Okej to miało sens.

- Rozkładajcie na te karty, a ja zaraz przyniosę pizze i weźcie nalejcie alkoholu. Przyda się.

Z tymi słowami znowu wyszedł z salonu. Noah wyjął karty z jednej z szuflad i zaczął je tasować. Lukas i Liam wyjęli kieliszki i nalali każdemu jakiegoś alkoholu, którego nie byłam w stanie rozpoznać. Po 10 minutach Aiden wrócił z 5 pizzami. Każda innego rodzaju oraz kilkoma rodzajami sosów. W ciszy zaczęliśmy grać. Nie miałam ochoty na jedzenie, więc nie wzięłam żadnego kawałka pizzy.

- Dlaczego nie jesz Sophia?- spytała Olivia.
- Em, nie jestem głodna.- odparłam wymijająco i napiłam się alkoholu, od którego dość mocno się skrzywiłam.
- Rum - powiedział do mnie Lukas- dość mocny.
- czuć.- Odparłam.

Przez następną godzinę siedzieliśmy grając w karty, jedząc pizzę i rozmawiając na głupie tematy jakby nic się nie wydarzyło. W końcu o 20 wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że jesteśmy zmęczeni i idziemy spać.

- Położyć się z Tobą?- spytała Aria.
- Nie- powiedziałam, choć w rzeczywistości, by mi się to przydało.- potrzebuję pobyć sama. Dobranoc.

Miałam nadzieję, że nikt nie będzie chciał już dzisiaj ze mną rozmawiać. Zwłaszcza jedna osoba. Nie wiem, ile zajęło mi przekręcanie się z boku na bok, ale w końcu zasnęłam.

*

Obudziłam się zlana potem. Nic dziwnego skoro śnił mi się koszmar. Był bardzo realistyczny. Śnił mi się znowu wczorajszy dzień. Tylko, że chłopaki nie zdążyli i wszyscy jeden po drugim mnie gwałcili. Spojrzałam na zegarek, by stwierdzić, że jest 3:30. Wiedziałam, że już nie usnę i nie chciałam zostać w tym pokoju. Stwierdziłam, że na pewno wszyscy śpią, więc pójdę napić się wody. Kiedy już byłam blisko salonu usłyszałam dochodzący z niego hałas. Błagałam, by to nie był Caden, bo naprawdę chciałam napić się wody, a musiałam przejść obok salonu. Zerknęłam do środka i ujrzałam Aidena.

- Jeszcze lepiej- mruknęłam i szybko poszłam do kuchni z nadzieją, że chłopak mnie nie zauważy albo nawet jeśli, to nie będzie chciał gadać. To w sumie było wyżej niż prawdopodobne. Niestety przeliczyłam się.
- dlaczego nie śpisz Sophia?

Przewróciłam oczami.

- Ciebie mogłabym zapytać o to samo.- odpowiedziałam najmilej jak się dało.
- Cóż jeśli już mam być szczery to... nie mogłem zasnąć, a ty?
- Nie twój interes.
- Możemy pogadać?

Dobra, to wszystko zaczęło robić się dziwne.

- Po co?
- Po prostu. Skoro i ty, i ja nie śpimy.

Przysięgam, że on jest najbardziej irytującym facetem jakiegokolwiek poznałam.

- Dobra.

Nalałam sobie wody do kubka i poszłam za nim do salonu, po czym usadowiłam się na fotelu. Nie miałam już nic do stracenia.

- A, więc, słucham Cię.
- Naprawdę nie zamierzasz mu wybaczyć.- na te słowa jakaś część mnie pękła, ale ja posłałam mu śmiercionośne spojrzenie. - Wyniszczacie siebie nawzajem.
- I kto to mówi?- prychnęłam.- człowiek, który boi się wyznać komuś swoich uczuć.
- To co innego.

Czyli się nie pomyliłam.- pomyślałam.

- Masz rację, bo ty ani ona się o siebie nie założyliście. Macie łatwiej.

Chyba nie wiedział co mógłby na to odpowiedzieć. Nie dziwiłam się. Sama bym nie wiedziała.

- Popełnił jeden błąd i zamierzasz za to karać jego i siebie do końca życia.
- Nie zamierzam z Tobą o tym rozmawiać.
- Dlaczego?
- Bo mnie nie lubisz.- powiedziałam tonem, który sugerował, że to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Bo w sumie była. W odpowiedzi chłopak uśmiechnął się najszczerszym uśmiechem jaki kiedykolwiek u niego widziałam. Teraz to już nic nie rozumiałam.
- Owszem przyznaję się, że tak było.
- Było?- powiedziałam ze zwątpieniem.- czyli coś się zmieniło?
- Dużo rzeczy.
- Jakoś mi się nie wydaje.
- Czy naprawdę myślisz, że gdybym nadal Cię nie lubił zrobiłbym to wszystko wczoraj. Owszem możesz sobie tłumaczyć, że robiłem to dla Cadena- co samo z siebie czyni cię hipokrytką, bo uważasz, że mu na Tobie nie zależy- ale wtedy bym po prostu tam przyjechał. Na pewno nie zrobiłby reszty.

Dobra przyznaję teraz to mi zabrakło słów. Może, dlatego że nie istniały chyba odpowiednie. Trzeba przyznać to uczciwie przed sobą: zagiął mnie. Przez dłuższą chwilę po prostu się w siebie wpatrywaliśmy.

- I co nic nie powiesz?- zapytał widocznie rozbawiony chłopak. - A co do mnie i Emmy to trochę skomplikowane w innym aspekcie. Po prostu mam problemy z zaufaniem.

O kurwa jakbym słyszała kogoś, kto jest mną tylko w męskiej wersji. Teraz to już tym bardziej nie wiedziałam co powiedzieć. Uznałam, że stanie po prostu w miejscu będzie lepszym rozwiązaniem.

Miłego dnia ❤️ 😘
Co sądzicie?
Mam wenę, więc możliwe, że rozdziały będą pojawiać się częściej
Jak wbijemy 100 wyświetleń w drugiej części to wrzucę następny rozdział











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro