Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 22

Weszłam do szkoły razem z Arią i zaczęłam szukać naszych przyjaciół. Nigdzie ich jeszcze nie widziałam, więc po prostu ustawiłyśmy się przy szafkach i czekałyśmy. Nie miałam ochoty tu być, ale jak tak dalej pójdzie to nie zdam przez frekwencję, więc nie miałam wyboru. Zamyśliłam się i nie zauważyłam momentu, w którym Noah do nas podszedł.

- Cześć- pocałował przelotnie Arię i poszedł do swojej szafki. Po chwili dołączyła do nas również Emma. Tuż przed dzwonkiem do szkoły wpadła Olivia.
- Ale okropne korki.- Westchnęła.
- Jak się czujesz?- Spytałam.
- Dobrze jest. Lepiej niż myślałam, że będzie.
- A Betty.
- Teraz już lepiej.

Dalszą rozmowę musiałyśmy przełożyć na później. Westchnęłam. To będzie długi dzień.

*

Rzuciłam plecak na środek korytarza i natychmiast udałam się do kuchni. Musiałam coś zjeść. Najlepiej lasagne. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że w zamrażarce jest ich kilka opakowań. Mama musiała zrobić zakupy. Nastawiłam sobie wodę na kawę i wstawiłam lasagne do mikrofali, a następnie po prostu usiadłam i się uspokoiłam. Byłam tak zmęczona, że chyba zaraz utnę sobie drzemkę. Woda się zagotowała. Postanowiłam odpuścić sobie kawę, bo zamierzałam iść spać. Zamiast tego zrobiłam sobie herbatę. Musiałam dalej czekać na lasagne, więc zamiast zająć się czymś pożytecznym, przeglądałam tik toki. Po zbyt długim oczekiwaniu, mikrofala wydała charakterystyczny dźwięk. Zjadłam całą zawartość opakowania, wypiłam resztę herbaty i udałam się na górę. Potrzebowałam krótkiej drzemki, by móc funkcjonować.

*

Moja krótka drzemka zmieniła się w pobudkę dopiero nad ranem. Budzik wydawał irytujące dźwięki, a ja chcąc nie chcąc, wstałam. Miałam na sobie ubrania, w których byłam wczoraj w szkole, co dziś uznałam za wyjątkowo słaby pomysł, jeansy boleśnie wbijały się w skórę, przez co miałam obolałe biodra. W dodatku byłam w rozpuszczonych włosach, nie zdjęłam stanika i nie zmyłam makijażu, ale czułam się w miarę wyspana. Stwierdziłam, że muszę się najpierw trochę ogarnąć, więc w pierwszej kolejności: wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, ubrałam się, pomalowałam i ogarnęłam włosy, a dopiero później zeszłam na dół. Mama już czekała na mnie ze śniadaniem i kawą.

- Wyspałaś się?
- Yhy.- Odpowiedziałam biorąc już do buzi pierwszego naleśnika.- Bardzo, ale na przyszłość: obudź mnie, bo było mi niezbyt wygodnie.
- Na przyszłość cię obudzę, ale chciałam, żebyś trochę odpoczęła po ostatnich wydarzeniach.
- Dzięki mamuś. Muszę spadać, bo się spóźnię.
- Od kiedy to tak spieszysz się do szkoły?
- Nie spieszę, ale sama mówiłaś, że jak tak dalej pójdzie, to nie zdam przez frekwencję, pa mamuś, kocham cię.

Caden

Dwa dni. Dokładnie tyle zostało mi czasu do następnej walki. Dlatego odpuszczam sobie jutrzejsze wyścigi. Niech ktoś inny się nacieszy zwycięstwem pod nieobecność mistrza. Uderzałem w worek, aż w końcu zabrakło mi tchu i usiadłem na podłodze. Zastanawiałem się, czy nie zajrzeć po południu do Sophi, ale po tym jak wczoraj mi nie odpisywała, a rano dostałem od niej informację, że pezespała czas od powrotu ze szkoły, aż do pobudki, następnego dnia, sądziłem, że może dziś będzie chciała spędzić go tak samo. Dlatego wystukałem szybkiego SMS-a, czy nie miałaby nic przeciwko, bym ją odwiedził i poszedłem pod prysznic.

Sophia

Ucieszyłam się, gdy Caden zaproponował, że do mnie przyjedzie. Chciałam spędzić z nim trochę czasu, bo w sobotę miał walkę i nie będzie czasu, a na wyścigi nie jedzie. Gdy tylko wszedł, pocałował mnie, co odwzajemniam.

- Jak tam treningi?- Zapytałam, gdy udało nam się od siebie oderwać. Zasunęłam drzwi na klucz i usiadłam z nim w salonie.
- Dobrze, a jak w szkole?
- Jak to w szkole.- Wzruszyłam ramionami. Na moje słowa chłopak się zaśmiał.
- No tak.
- A ty w ogóle ukończyłeś szkołę?- Zapytałam zaciekawiona.
- Yhy, prywatną, ale to nie były dobre czasy, więc poniekąd cię rozumiem.
- Co masz na myśli?
- To, że presja była ogromna. Musiałem być zawsze najlepszy, pod każdym względem, dlatego złe oceny nie wchodziły w grę. Przez to nie spałem po nocach, wypijałem ogromne ilości energetyków, a gdy to stało się niewystarczające, zacząłem brać narkotyki.

Musiałam zamrugać, by upewnić się, że na pewno usłyszałam to, co usłyszałam.

- Ale nie musisz się martwić, już do tego nie wrócę.- Przytulił mnie.- To co, oglądamy jakiś film?
- Yhym tak. - Nie znajdowałam odpowiedniego komentarza na to, co uslyszałam, więc z ulgą przystałam na taką propozycję. Narkotyki, to największe gówno jakie istnieje. Święta nie jestem, ale obiecałam sobie, że tego nigdy nie tknę i na razie się tego trzymam. Postanowiliśmy postawić na klasykę i po raz nie wiemy który oglądaliśmy ,, Szybkich
I wściekłych". Mimo, że znałam fabułę na pamięć, to gdybym teraz oglądała ten film po raz pierwszy, nie potrafiła bym powiedzieć o czym on był. Kiedy akurat moich myśli nie zaprzątało to, co się u nas ostatnio działo, to zajęta byłam całowaniem się z Cadenem. Gdy mama wróciła zaproponowała mojemu chłopakowi, by został na kolację. Sądziłam, że się nie zgodzi, ale mnie zaskoczył i usiedliśmy we trójkę do stołu.
- Sophia, poprawiłaś oceny?- Spytała mama.
- Yhy, wszystkie włącznie z hiszpańskim.- Odpowiedziałam mając w buzi kawałek ryby i frytki.
- To dobrze. Jutro jak się domyślam nie nocujesz w domu?
- Nie idziemy jutro na wyścigi.- Odpowiedział za mnie Caden.
- Okej.
- A mogę jutro nie iść do szkoły?- Spytałam z nadzieją.
- Nie.
- Warto było spróbować.- Westchnęłam.- Jestem tak zmęczona.
- Pomyśl, że będzie tylko gorzej, za rok egzaminy.- Odparła mama.
- Ale mnie pocieszyłaś.
- Na mnie już chyba czas.- Powiedział Caden.- Do widzenia.- Powiedział do mojej mamy.
- Do widzenia.

Wstałam by odprowadzić go do wyjścia. To nie tak,że jeszcze nie chciałam się z nim żegnać i pragnęłam wykorzystać każdą chwilę jaką mieliśmy.

- Z kim w ogóle walczysz w sobotę?- Spytałam, gdy byliśmy już na zewnątrz. Tyle razy stałam z nim przed tym wejściem.
- Nie wiem, kim on jest, bo to chłopaki są od ogarniania informacji na temat moich rywali, ale to Sam Cruise. Jest bardziej utytułowany ode mnie, ale jestem w stanie go pokonać.
- Okej.

I tak nie byłabym w stanie ocenić na ile mówi prawdę, nawet jeśli dostałabym jego statystyki, czy coś. Znałam się na wyścigach, ale walki to była dla mnie czarna magia.

- On jest w tym samym magazynie, co ostatnio?
- W innym, a co chcesz przyjść i zobaczyć jak się z kimś leję po mordzie?

Wzruszyłam ramieniem.

- Tak, chyba tak, jeszcze nie wiem.
- I tak chyba jedziesz rano z Aidenem do swojego ojca, więc jak będziesz chciała to z nim przyjedziesz.
- Okej.
- Pewnie jak już to zobaczymy się dopiero podczas tej walki, bo jutro będę miał intensywny trening przez cały dzień, a w sobotę już przygotowania.
- Okej.
- To, do zobaczenia.

Pocałował mnie przelotnie w usta i cofnął o kilka kroków.

- Cześć.- Powiedziałam cicho i weszłam do domu.

*

Kiedy w piątek opuściłam mury tego przeklętego budynku, odetchnęłam głośno. Nienawidzę szkoły. Wszystkie zgodnie stwierdziłyśmy, że idziemy jutro na walkę Cadena. Ja mam przyjechać z Aidenem, a Lukas ma później pojechać po resztę dziewczyn, ale dziś planowałyśmy z Arią seans winx. Nie pamiętała już nawet, na którym sezonie i odcinku skończyłyśmy, więc po prostu zaczęłyśmy oglądać od początku piąty sezon. Aria i tak miała u mnie nocować, więc zadzwoniłam do mamy i, gdy ta się zgodziła, otworzyłam wino. Dawno nie spędzałyśmy tak po prostu czasu we dwie, więc to była miła odmiana. Poczułam, że mimo tych wszystkich wydarzeń nadal mam najlepszą przyjaciółkę, która stanęłaby za mną murem i ja zrobiłabym to samo dla niej. Kiedy mama wróciła, życzyła nam tylko miłej zabawy i poszła na górę. Wreszcie o drugiej stwierdziłyśmy, że czas spać.

*

Obudziłam się zdezorientowana, że nie jestem sama w łóżku. W pierwszej chwili, myślałam że to Caden, ale dopiero później uświadomiłam sobie, że Aria u mnie nocowała. Podniosłam się, spojrzałam na godzinę i prawie zaklęłam.

- Aria, wstawaj. Aiden będzie tu za jakieś pół godziny.
- Od jest?- Wymamrotała, ale ja już jej nie słuchałam. W pośpiechu zgarnęłam jakieś ubrania i rzuciłam je blondynce, i naszykowałam kolejne dla siebie. Poszłam do łazienki i szybko się przebrałam, umyłam zęby, zrobiłam szybki makijaż i związałam włosy. Gdy wróciłam do pokoju, Aria była już ubrana. Zjadłyśmy kanapki, które zrobiła dla nas mama. Tuż po tym jak łyknęłam ostatni kęs, Aiden podjechał pod mój dom. Wsiadłyśmy do auta.
- A wy co, maraton przebiegłyście?- Zapytał rozbawiony chłopak.
- Bardzo śmieszne, zaspałam.- Odparłam.
- Okej, okej.

Odwieźliśmy po drodze Arię, według planu. Mimo wszystko, nie chciałam, żeby się sama kręciła po dworze. Nawet w dzień. Ja to co innego.

- Stresujesz się walką?- Zapytał mnie chłopak. Czasami nadal się łapałam na tym, że nie dowierzałam, iż jest moją rodziną.
- Nie myślałam o tym.- Odparłam zgodnie z prawdą.
- Nie boisz się, że coś mu się stanie?
- Weź mnie przestań straszyć, wiem że jest mocny. Poradzi sobie.
- Masz rację. Tak pytam.

U mojego taty siedzieliśmy krócej niż zazwyczaj, ale oboje chcieliśmy już być obok Cadena. Aiden zajechał pod opuszczone magazyny w zupełnie innej części miasta niż ostatnio. Kiedy wysiadłam zaczęłam odczuwać pierwsze oznaki stresu. Aiden zaprowadził nas na tyły i weszliśmy przez jakieś wejście, o którym sama nigdy bym nie pomyślała i pewnie bym się też tam nie dostała, bo było pilnowane. Przeszliśmy korytarzem, który w moim odczuciu ciągnął się zbyt długo, aż w końcu weszliśmy do szatni i moim oczom ukazała się reszta chłopaków. Mnie obchodził tylko jeden. MÓJ. Miałam gdzieś resztę i się niemal na niego rzuciłam. Pocałowałam go, a on to odwzajemnił i objął mnie w pasie.

- Powinniśmy wyjść?- Zapytał Noah.
- Nie zaszkodziłoby.- Odparłam.
- Macie pięć minut. - Powiedział z rozbawieniem Aiden.- Lukas jedź już po dziewczyny.

Gdy wyszli, Caden od razu mnie przyciągnął z powrotem do siebie i pocałował, długo, namiętnie.

- Stresujesz się?- Spytałam.
- Nie.

To dobrze, że chociaż jedno z nas.

- Jak przegram nic się nie stanie. To nie wyścigi.
- Okej.

Chciałam zapytać, czy nie boi się, że coś mu się stanie, ale nie chciałam wyjść przy nim na kompletnie zieloną w temacie walk. On kiedyś wspominał, że jak ktoś przegubie to jest dyskwalifikacja, czy coś, więc chyba nie powinnam się martwić. Po kolejnych minutach, które spędziliśmy w ciszy po prostu się przytulając, do środka wrócili Liam, Aiden i Noah.

- Czas się przygotować.- Oznajmił ten ostatni.- Dopóki dziewczyny nie przyjadą to zostań tu Sophia. Siądź sobie na ławce i nie wiem, poprzeglądaj media społecznościowe, czy coś.

Kiwnęłam głową i zrobiłam to, o co mnie prosił. Czytałam wattpada i, kiedy dziewczyny przyjechały, Lukas poprowadził nas do loży VIP, którą stanowił podest z fotelami blisko ringu. Mogłyśmy się napić alkoholu, więc stwierdziłam, że mi się to przyda i wzniosłyśmy toast za zwycięstwo Cadena. Po długim czasie oczekiwania nareszcie Caden wyszedł na ring, a zaraz po nim jego przeciwnik, który był zdecydowanie wyższy, ale nie jakoś mocniej zbudowany. Nareszcie walka się rozpoczęła. Początkowo wymieniali delikatne ciosy, jakby się nawzajem sprawdzali, ale w końcu zaczęli się napierdalać. Dosłownie. Gdy już myślałam, że Caden zaraz zostanie znokautowany, on znajdował wyjście z sytuacji i na odwrót. Gdy byłam pewna, że przeciwnik polegnie, on nie dawał za wygraną. Po siedmiu rundach widziałam już ogromne zmęczenie na twarzy obydwu zawodników. Z każdą przerwą dostrzegałam na ciele Cadena coraz więcej obrażeń. Zaczęło mnie to przerażać.

Caden

Byłem świadomy, że jeszcze trochę, a padnę na tą matę i nie wstanę. Musiałem w dziewiątej rundzie wyprowadzić ostateczny cios, jeśli chciałem wygrać. Przeciwnik był równie zmęczony, co ja. Postanowiłem spróbować to wykorzystać. Gdy ustawiliśmy się na ringu ponownie, pozwalałem, by oddawał ciosy, a ja się broniłem. Po kilkunastu kolejnych takich ruchach, przeszedłem do ataku. Napierałem na niego z pełną świadomością, że może się to dla mnie okazać zgubne, ale udało się, położyłem go na deski. Nie mógł już nic zrobić. Siedziałem na nim i okładałem go pięściami. Później sędzia ogłosił mnie zwycięzcą. Chłopaki składali mi gratulacje, ale ja ich nie słuchałem. Spojrzałem przelotnie na Sophie, posłałem jej buziaka w powietrzu i poszedłem do szatni. Musiałem się umyć. Nie tylko z potu, ale też zmyć tą krew.

*

Gdy wyszedłem spod prysznica, jedenaście twarzy się we mnie wpatrywało.

- Jak się czujesz?- Spytała Stella.
- O wiele lepiej.
- Gratulacje stary.- Powiedział Aiden.
- Dzięki.

Podszedłem do Sophi i ją pocałowałem, a później objąłem ramieniem i udałem się do wyjścia. Chłodne powietrze uderzyło mnie w twarz. Było to dobre uczucie. Nagle rozległ się jakiś świst i krzyk. Zorientowałem się, że to był krzyk Sophi, dopiero gdy zauważyłem Maksa. Przeniosłem wzrok na moją dziewczynę. Z jej boku leciała krew, dużo krwi. Wrzasnąłem na całe gardło i uklęknąłem przed dziewczyną. Natychmiast zdjąłem kurtkę i zacząłem przyciskać ją do rany. Gdzieś rozległ się kolejny strzał, ale nie interesowało mnie to teraz. Nie mogłem jej stracić.

- Caden?- Spytała pustym głosem.
- Tak, to ja kochanie. Wszystko będzie dobrze.
- Kocham Cię.- Wyszeptała.
- Ja ciebie też, ale proszę, nie zamykaj oczu.

Niedługo wrzucę epilog.




















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro