rozdział 19
Obudziłam się i zorientowałam, że Cadena nie ma obok mnie. Uśmiechnęlam się na wspomnienie naszej nocy. Podeszłam do mojej torby, do której wczoraj spakowałam ubrania i wyjęłam z niej zwykłe dresy i luźny podkoszulek. Wróciłam się do łóżka, przypomniawszy sobie o prześcieradle i wyszłam na poszukiwanie Cadena. Znalazłam go w kuchni, gotował coś.
- Mam nadzieję, że masz dla mnie kawę, bo ja bez codziennej dawki kofeiny jestem nie do zniesienia.
Dopiero teraz zorientował się, że ktoś znajduje się razem z nim w tym pomieszczeniu.
- O Sophia, cześć.
- Gdzie masz pralnię?- Spytałam podnosząc prześcieradło.
- To nie jest jedyny dowód na to, co się działo w nocy.
- Co?
- Masz cały rozmazany makijaż i ja nic nie sugeruję, bo dla mnie możesz włożyć na siebie worek kartofli, a i tak będziesz najpiękniejsza, ale jeśli nie chcesz, żeby nasi przyjaciele, którzy swoją drogą pewnie prędko nie wstaną, się domyślili, to sugerowałbym Ci wizytę w łazience, a to możesz wrzucić po prostu do kosza na pranie.
- Dobra, może masz rację, to ja pójdę się zobaczyć w lustrze, ale jak wrócę to ma czekać na mnie kawa.
- Jasne.
Wycofałam się z powrotem do pokoju Cadena i wyjęłam z torby kosmetyczkę. Weszłam do łazienki, wrzuciłam prześcieradło do kosza na pranie i podeszłam do lustra, i prawie krzyknęłam. Moja szminka była na praktycznie całej twarzy przez co na spokojnie mogłabym iść tak ubrana na haloween. W dodatku mój tusz się rozmazał przez co wyglądałam jak panda. Z kryształków został jeden, co też wyglądało dziwnie. Natychmiast wyjęłam chusteczki do zmywania makijażu i zaczęłam czyścić to okropieństwo. Zastanowiłam się, czy nakładać makijaż. Ostatecznie pomalowałam tylko rzęsy i wróciłam do Cadena.
- Mogłeś mi powiedzieć, że wyglądam okropnie.- Powiedziałam po przekroczeniu progu kuchni.
- Skarbie, już Ci mówiłem, że dla mnie zawsze jesteś najpiękniejsza. Proszę, twoja kawa i naleśnik.
- Dziękuję, jak dobrze, że wczoraj tak mało wypiłam.- Usiadłam przy stole.
- Też tak uważam.
Usiadł naprzeciwko mnie ze swoją kawą i naleśnikiem.
- Jak będziesz chciała dokładkę, to ci usmażę.
Miałam już analizować wszystko w głowie i powiedzieć, że na pewno nie wezmę drugiego, ale przypomniało mi się, co wczoraj mi mówił, właściwie to dziś.
- Okej, smacznego.
- Wzajemnie.
Ostatecznie oboje zjedliśmy jeszcze po dwa naleśniki i usmażyliśmy pop corn. Caden usiadł na kanapie, a ja się położyłam, kładąc głowę na jego udach. Włączył jakąś komedię i oglądaliśmy. W końcu stwierdziłam, że w takiej pozycji niewygodnie mi jeść pop corn, więc się podniosłam. Dopiero jak się skończył, powróciłam do niej. Ostatecznie szybko się podniosłam, bo stwierdziliśmy, że ciekawszym od filmu będzie całowanie się i obściskiwanie. Nawet nie pamiętam o czym był ten film.
*
Po południu wstali nasi przyjaciele. Wyglądali jak śmierć. Żadne z nich, nie chciało naleśników Cadena. Ograniczyli się do wody. Włączyliśmy znowu jakiś tandetny film i oglądaliśmy go do wieczora. Caden kategorycznie zakazał reszcie wsiadać w takim stanie za kółko, więc zostaliśmy u niego na kolejną noc, o czym poinformowałam mamę, która mi tylko napisała, bym bawiła się dobrze i pamiętała o zabezpieczeniach. Nie ma co, wygrałam. Poza tym napisała mi też, że nie ma jej w domu, bo została u taty, więc to nawet dobrze, że będę z Cadenem. Nie uprawialiśmy tej nocy seksu. Po prostu się do siebie przytuliliśmy i poszliśmy spać.
*
Następnego dnia już wróciliśmy do domu, nad czym bardzo ubolewałam. Za 6 dni kończy nam się przerwa, więc zamierzałam wykorzystać te dni do nauki, ale najpierw rozmawiałam z mamą. Opowiedziałam jej o przebiegu sylwestra. Powiedziałam też, że nie jestem już dziewicą, a ona w zamian powiedziała mi, że też przespała się z moim tatą. Wyglądało na to, że nam obu się układa w życiu miłosnym.
*
Nadszedł poniedziałek, w który trzeba było wrócić do szkoły. Na szczęście byłam przygotowana ze wszystkich przedmiotów, nawet z hiszpańskiego. Po powrocie do domu dostałam wiadomość od Cadena.
Caden: Jesteś już w domu?
Sophia: Tak, a co?
Caden: Będę za 10 minut.
Nie mogłam się doczekać, aż przyjedzie. Jeju, wpadłam po uszy. Na szczęście po obiecanych 10 minutach, Caden zjawił się u mnie.
- Czemu zawdzięczam tą wizytę?- Spytałam, gdy usiedliśmy w kuchni. Nastawiłam wodę w czajniku na kawę.
- To już nie mogę odwiedzić mojej dziewczyny bez powodu?- Spytał.
- Oczywiście, że możesz. Nie mam nic przeciwko takim wizytom.
- To dobrze, mam coś dla ciebie.- Powiedział i wyciągnął jakieś pudełeczko. Podał mi je, a mi po otworzeniu zapadło dech w piersiach. Dostałam od niego przepiękny naszyjnik z serduszkiem. Wyglądał na drogi.
- Z jakiej to okazji?- Spytałam.
- Bez okazji.
- Dziękuję, jest piękny.- Odparłam.
- Cieszę się, że Ci się podoba.
- Bardzo, kawę, herbatę?
- Herbatę, od rana wypiłem chyba z 5 kaw.
- Coś się stało?
- Próbowałem z Aidenem, Lukasem i Liamem namierzyć Charlesa, ale bezskutecznie. Wypaliłem całą paczkę fajek dziękuję.- Powiedział, gdy postawiłam przed nim filiżankę z herbatą.
- To było do przewidzenia, że namierzenie go nie będzie takie łatwe.- Odparłam i upiłam łyk swojej kawy.
- Tak, ale mimo wszystko, męczy mnie to.
- Nie dziwię się.
- Ale nie gadajmy o tym. Jak się czujesz?
Przegadaliśmy wiele godzin, aż wreszcie wróciła mama i namówiła Cadena, by został na kolację. Po tym jak chłopak się z nami pożegnał powiedziała:
- Muszę Ci powiedzieć, że ten twój chłopak jest całkiem w porządku.
- Wiem mamo.
*
Nim się obejrzałam była już sobota. W ten weekend Caden odpuścił sobie wyścigi. Stwierdził, że woli teraz poświęcić więcej czasu na treningi bokserskie. Nikt z nas tego nie negował. Moja relacja z tatą jest naprawdę super. Zaproponował, że zapłaci mi za korki z hiszpańskiego. Początkowo nie chciałam się zgodzić, ale uparł się, że jest moim rodzicem i odpuściłam. Mam zacząć od przyszłego tygodnia. Dokładny termin jeszcze ustalimy.
- Idzie Ci zajebiście.- Pochwalił mnie Aiden, gdy przesunęłam tarczę do siebie i właściwie wszystkie kulki były w czarnym polu.- Naprawdę szybko robisz postępy, jeszcze niedługo, a będziesz lepsza ode mnie.
- Bez przesady.- Powiedziałam.
- Mówię serio, Sophia. Dobra, na dzisiaj koniec.
- Aiden?
- Hm?
- Jak się układa między Tobą, a Emmą?
- Dobrze, zastanawiam się nawet, czy nie spytać się jej o związek, a u Ciebie i Cadena?
- Zajebiście.
*
W poniedziałek przez to, że niektórym z nas odwołali część lekcji, wyszliśmy wszyscy ze szkoły razem. Ja, Aria, Noah, Emma i Olivia. Zanim zdążylibyśmy się pożegnać, przed nami zatrzymał się ciemny van. Wysiedli z niego jacyś napakowani faceci. Dopiero po chwili rozpoznałam w nich goryli Charlesa. Wszystko działo się bardzo szybko. W jednej chwili się z nimi szarpałam, a w następnej już ich nie było. Odjechali i usłyszałam przeraźliwy krzyk Ari, który miał mnie prześladować po nocach. Zabrali Noaha. Moje wyrzuty sumienia uruchomiły się natychmiast. To ja miałam być ich celem. Wiem to, nie on, a teraz ja tu jestem, a jego zabrali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro