Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 16

Rano Betty pojechała do Olivi, a ja postanowiłam spędzić trochę czasu z mamą. W końcu była niedziela. Zjadłyśmy wspólne śniadanie, układałyśmy puzzle i oglądałyśmy filmy, w międzyczasie przygotowując kolejne posiłki. Było po prostu normalnie, a ja tego potrzebowałam.

*

Mówiąc normalność nie miałam na myśli szkoły i karkówki z hiszpańskiego. Niby coś tam umiałam, ale nadal w wątpliwość poddawałam to, czy zdam ten przedmiot.

Rodzinka wariatów
Ja: Może nie idźmy dziś do szkoły?
Emma: Nie ma mowy, muszę oddać projekt z geografii.
Ja: A wy?
Olivia: Jak nie pójdę dziś do szkoły, to wyląduję pod mostem, a dopiero co odzyskałam dom.
Aria: Nie możemy wiecznie uciekać od problemów.

Miała rację. Pewnie, dlatego zamiast leżeć pod ciepłą kołderką, stałam przed znienawidzonym budynkiem.

*

Podczas lunchu dostałam dość nietypowego sm-sa.

Nieznany numer: Cześć Sophia, tu Aiden. Dostałem twój numer od Cadena. Jeśli chcesz, to mam dziś wolne popołudnie, więc możemy skoczyć do mojego wujka, jakby coś to cię nie namawiam, tylko informuję, że mam dziś czas.

Zapisałam jego numer i wstukalam odpowiedź.

Sophia: Jasne, też mam wolne popołudnie, a mama wraca wieczorem. To możemy to zrobić. Im szybciej, tym lepiej.
Aiden: O której po ciebie podjechać?
Sophia: 15:30?
Aiden: Umówieni.

Rzadko się stresowałam, ale świadomość, że mam dziś poznać swojego tatę, sprawiała, że to uczucie na dobre zagościło w moim ciele, aż do przyjazdu Aidena i dłużej.

- Jeśli nie chcesz dzisiaj.
- Aiden, chcę mieć to już z głowy.

Chłopak nareszcie odpalił auto, bo do tej pory staliśmy na moim podjeździe.

- Okej, zatem, gotowa na poznanie ojca?
- Ani trochę.- Odparłam szczerze.- Ale niech już będzie co ma być.
- Nie masz się czego obawiać. On jest w porządku, poza tym, będę tam z tobą.

Po jakichś piętnastu minutach jazdy, zatrzymaliśmy się przed ogromnym budynkiem.

- Ten dom jest większy niż willa Cadena.- Stwierdziłam.
- Ta.

Wysiedliśmy z auta i ogarnął mnie stres. Tak mocno stresowałam się chyba jakieś trzy lata temu, ale hello, miałam poznać swojego ojca. Weszliśmy na posesję i Aiden zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Po chwili otworzył nam je mężczyzna w średnim wieku i naprawdę nie potrzebowałam testów DNA. Oczy mówiły wszystko. Ta sama głęboka zieleń.

- Aiden.- Dawno Cię nie wiedziałem.
Wyściskał go, a mi pozostało się patrzeć.- To twoja dziewczyna?

Niby to pytanie nie powinno dziwić, ale i czułam się dziwnie.

- Nie, może wejdziemy do środka. Mamy Ci coś do powiedzenia.
- Jasne, zapraszam.

Weszłam za Aidenem i jeśli myślałam, że na zewnątrz jest luksus, to tu nie było skali, by to opisać.

- Napijecie się czegoś?
- Nie.- Odparł Aiden. Ja nadal nie byłam w stanie wydusić z siebie głosu,
- Więc co się stało?- Spytał, gdy już usiadłszy w jak mniemam salonie, on coś pił. Spojrzałam na Aidena, dając mu znać, by to on zaczął.
- Cóż, wiem, że może nie spodziewałeś się takiej relacji, ale osoba, która siedzi obok mnie, to nie kto inny jak twoja córka.

Mojego tatę zamurowało. Nie poruszał się.

- Sophia?- Spytał wreszcie.
- Tak, skąd znasz moje imię?
- Jeszcze przed twoimi narodzinami ustaliliśmy, że będziesz się tak nazywać. Musiałem.- Przełknął ślinę.- się upewnić.

To nie było łatwe dla żadnego z nas.

- Wiem, że pewnie mnie nienawidzisz.
- Tak było.- Przerwalam mu.-  Dopóki nie poznałam całej historii.
- A więc ją znasz.
- Od niedawna. Przyszłam tu, bo.- Przełknęłam ślinę.- Chciałam Cię poznać, może nawet stworzyć coś.
- Rozumiem. Sophia, muszę Ci powiedzieć, że kocham Cię. Odkąd dowiedziałem się, że będę ojcem, to Cię kochałem i nigdy nie przestanę.
- Jeśli chcesz, to mogę stąd wyjść.
- Aiden,  nie wygłupiaj się.- Odparłam.- nie jestem pewna, czy chcesz takiej córki. Ledwo zdaję.
- I tak Cię Kocham. Ja nie wiem, czy ty chcesz takiego ojca. Doceniam to, że tu przyszłaś.
- Poświęciłeś swoje szczęście, żebyśmy były bezpieczne.
- Tak, miłość ma wielką moc.

Przełknęłam ślinę.

- Mama mówiła coś podobnego.
- Jest mądrą kobietą. Czy to będzie niestosowne, jeśli teraz,spytam, co u niej?
- Cóż, chyba dobrze. Dużo pracuje, żeby nas jakoś utrzymać, ale wydaje się być szczęśliwa.
- Bo ma Ciebie.- Odchrząknął.- A propo miłości, nie wiem, czy chcesz.
- Sophia jako nieliczna wie o moich uczuciach wobec Emmy i tak, zrobiłem pewne kroki. Nadal nie jestem gotowy na związek, ale.
- Rozumiem.
- Za to ty chyba masz się czym pochwalić.

Policzki oblał mi rumieniec. Uderzyłam Aidena, używając do tego całej siły jaką miałam.

- Czyli masz chłopaka?- Zapytał tata z ciekawością, upijając łyk napoju.
- Niemniej, jest to ktoś kogo znasz.- Kontynuował Aiden.- Caden.

Po tych słowach mój tata dosłownie wypluł herbatę.

- Caden? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że to twój przyjaciel, który nie angażuje się w poważne relacje.
- Ten sam.
- Jak? Co?
- Miłość nie wybiera. Sam dobrze o tym wiesz.
- Masz rację. Caden to dobry chłopak.- Zwrócił się już do mnie.- Ale nie sądziłem, że kiedykolwiek się ustatkuje.
- Cóż.- Zaczęłam, ale nie było mi dane dokończyć.
- Też tak myślałem.- Odparł Aiden- Ale gdybyś zobaczył jak się na nią patrzy, pozbyłbyś się wszelkich wątpliwości.

Znowu moje policzki zapłonęły. Miałam nadzieję, że podkład przykryje moje rumieńce.

- W takim układzie, chętnie to zobaczę. Przyjdźcie kiedyś, nawet całą paczką, to się przekonam.
- No nie wiem.- Zaczęłam.
- Sophia, to bardzo dobry pomysł. Pod warunkiem, że nie będzie nikogo oprócz nas.- Powiedział Aiden.
- Nikogo. Tylko wy i ja.
- A czy mogę zabrać mamę, jeśli się zgodzi?- Szkoda, że moja odwaga nie opuściła mnie chwilę wcześniej.
- Jasne, jeśli tylko będzie życzyła sobie obecność tutaj, to tak.
- Okej, więc sobota?
- Tak.

Musiałam tylko wszystkich przekonać. Najgorzej z mamą.

- Opowiesz mi trochę o sobie?- Poprosiłam.

Następne godziny, spędziliśmy na słuchaniu o tym, że ma jakąś tam firmę komputerową, moim tłumaczeniu, że jeszcze nie wiem, co chcę robić, luźnych rozmowach. Pożegnaliśmy się.

- I jak?- Spytał Aiden, gdy wsiedliśmy do auta.
- Powiem Ci, że myślałam, że będzie gorzej.
- Ja tak samo.

Nadal siedzieliśmy w samochodzie, a on nie odpalił.

- Nauczysz mnie strzelać z pistoletu?- Spytałam.
- Po co?

Wzruszyłam ramionami.

- Po prostu, chcę umieć. Caden na pewno, by się nie zgodził, więc proszę o to Ciebie.

Postanowiłam przemilczeć fakt, że mama nadal nie chce się zgodzić. Podpiszę zgodę za nią i nikt się nie zorientuje.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Proszę.

Westchnął.

- Dobra, właśnie jadę na strzelnicę. Możemy pojechać od razu.
-Ale, że teraz?
-

Tak.
- A niepotrzebna mi jest zgoda od mamy?
- Mam znajomości.
- No, dobra.

Wolałam nie wnikać, skąd miał znajomości na strzelnicy w tak młodym wieku. Chociaż z drugiej strony, miał pozwolenie na broń. Ostro pojebane.

*

Piętnaście minut później, byliśmy już pod strzelnicą. Wysiedliśmy i poszłam prosto za chłopakiem. Budynek nie był duży. Weszliśmy do środka i Aiden podszedł do jakiegoś chłopaka.

- Aiden, cześć.
- Siema.
- A kim jest ta piękność, którą przeprowadziłeś ze sobą.
- Radził bym Ci jej nie podrywać, bo jak Caden się dowie, to Cię zabije.

Wolałam nie odpowiadać, że jakby Caden się dowiedział, że tu jestem, to zabiłby nie tylko tego chłopaka, ale i Aidena, i mnie. Zresztą nawet jakbym chciała, to nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.

- A, więc to jest ta sławna dziewczyna. Kurs dla początkujących?
- Wytłumaczę jej wszystko.- Towarzysz Aidena, który wyglądał jakby był w podobnym wieku co on i miał blond włosy, spojrzał na niego z mieszanką niezdecydowania i ostrości.- Przecież mnie znasz.
- Masz szczęście. W przeciwnym razie, kazałbym Ci spadać. W takim układzie to będzie 20£.
- Kartą.

Dopiero po chwili dotarło do mnie co on robi. Zapłacił za mnie. Musiał mieć tu jakiś karnet, w przeciwnym razie zapłaciłby więcej.

- Zwariowałeś?! Dlaczego za mnie zapłaciłeś? Oddam Ci to.
- Sophia wyluzuj, go tylko 20£, a teraz przestań dyskutować i skup się, bo strzelanie nie wybacza błędów.

Pokazał mi wszystko na sucho i wyjaśnił zasady. Właściwie to przypomniał mi to, czego dowiedziałam się od Cadena podczas jeśli się nie mylę, pierwszej z naszych wizyt w jego willi. Po tym wszystkim, ustawiłam się, przyjęłam odpowiednią pozycję i zaczęłam oddawać strzały. Gdy skończyła mi się amunicja, przyciągnęłam tarczę do siebie i z dumą mogłam stwierdzić, że udało mi się trafić trzema kulami w tarczę. Chciałam skakać ze szczęścia.

- Nie jest źle.- Z jego ust brzmiało to jak komplement.- To teraz musisz już się pilnować sama, ja też tu przyjechałem poćwiczyć.

Wątpiłam, czy były mu potrzebne jakieś ćwiczenia, ale skinęłam głową. Skończyłam wcześniej niż on, ale szybciej też zaczęłam. Moja tarcza po trzech rundach miała 8 dziur. Jedną nawet w czarnej strefie. Natomiast jego właściwie w całości była wystrzelana na samym środku.

- Jak mi poszło?- Spytałam, gdy już odłożyliśmy broń i słuchawki, i udaliśmy się do wyjścia. Zachowałam moją tarczę i schowałam do plecaka na pamiątkę.
- Jak na pierwszy razz to dobrze.
- Właściwie to drugi, kiedyś Caden mi pokazywał w jego strzelnicy.
- Nie każdy od razu będzie strzelać w sam środek. Ja też poświęciłem mnóstwo treningów, by mieć taką precyzję.
- Czyli mam potencjał?
- Tak, nie zgłodniałaś? Bo ja bym coś zjadł.
- Zdecydowanie tak. Jedziemy na jakiegoś fatfooda, czy może chcesz pojechać do mnie i coś razem ugotować? Tak wiesz, na zaciśnienie więzów.
- A co proponujesz?
- To już się dostosuję. Może być spaghetti, ale jak wolisz coś innego.
- Zdecydowanie mi pasuje. Masz wszystkie składniki, czy musimy podjechać do sklepu?
- Nie mam sosu bolońskiego i moglibyśmy w sumie kupić jakieś wino, ale ja płacę.
- Nie sprzedadzą Ci wina.
- To dam Ci pieniądze i zapłacisz.

Zrobiłam słodką minkę.

- W porządku.

Wstąpiliśmy do marketu i kupiliśmy wspomniane produkty oraz składniki na tiramisu, bo stwierdziliśmy, że czemu, by nie zrobić jakiegoś deseru. Po zameldowaniu się w mojej kuchni, wyjęliśmy zakupy. Najpierw zajęliśmy się robieniem tiramisu, bo to miało leżeć w lodówce, a chciałam to z nim jeszcze przetestować. Następnie zajęliśmy się szykowaniem spaghetti bolognese i z gotowym jedzeniem, i lampkami wina, usiedliśmy w salonie i włączyliśmy jakiś serial.

- Dobre.- Stwierdził Aiden.
- Masz rację.

Jakby ktoś mi jeszcze miesiąc temu, powiedział, że będę z tym chłopakiem spędzać miło czas oglądając serial i jedząc spaghetti, które sami ugotowaliśmy, to kazałabym mu iść się leczyć. Gdy oglądaliśmy drugi odcinek, usłyszeliśmy przekręcany klucz w zamku i do domu weszła moja mama.

- Cóż to tak pięknie pachnie, o Sophia, nie wiedziałam, że masz gościa, a ty to?
- Mamo to jest właśnie Aiden, mój chyba kuzyn.
- Wyglądacie nawet podobnie.
- Co?- Spytaliśmy równocześnie.
- Macie ten sam kolor włosów, te same oczy i taki sam wyraz twarzy.

Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, ale miała rację.

- Mamo, byłam dziś u taty.

Spodziewałam się gorzej reakcji, ale ona po chwili zawieszenia się rozluźniła i znowu na twarz powrócił jej uśmiech.

- I jak?
- Nie jesteś zła?
- Sophia, w przyszłym roku kończysz 18 lat, ja naprawdę doceniam, że mówisz mi o takich rzeczach, to jak?
- Było lepiej niż się spodziewałam i tak jakby zaprosił nas wszystkich na sobotę i tak jakby, spytałam się, czy ty też możesz i on nie widzi w tym problemu.- Zaśmiałam się nerwowo.
- Sophia skarbie, ja bardzo chętnie, ale nie wiem, czy to jest dobry pomysł.
- A ja myślę, że jest właściwy.- Odezwał się nagle Aiden.- Dostajecie od losu drugą szansę, by naprawić to, co w młodości nie wyszło. Nie wiemy, ile każdemu z nas zostało czasu, więc nie należy go marnować.
- Widzę, że decyzja została już podjęta.
- Do niczego Cię nie zmusimy.
- Pójdę, a ty masz rację Aiden, dlatego Sophia.
- Właściwie to jest jeszcze jedna kwestia, o której Ci nie powiedziałam. Ja i Caden jesteśmy parą.
- Naprawdę?

Pokiwałam głową.

- Tak się cieszę.

Wyściskała mnie.

- A teraz idę skosztować tego co ugotowaliście.

Siedzieliśmy we trójkę. Mama zagadywala Aidena o postawowe rzeczy z jego życia, a on odpowiadał. Mama odwdzięczała się tym samym. W końcu skosztowaliśmy tiramisu. Wyszło nam dobre. Aiden postanowił się zwijać.

- To cześć.- Powiedziałam.
- Pa, powodzenia w szkole. Przekaż im, a ja przekażę ruszcie.
- Jasna sprawa.
- Wykupić Ci karnet na strzelnicy?
- Jakbyś mógł. Kasę Ci oddam.
- To dla mnie żaden problem. Jesteśmy rodziną. Widzimy się pewnie w sobotę, pa.
- Cześć.

Miłego dnia 😘 ❤️



































Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro