Rozdział 5.
Przed szkołą Jane zatrzymała się i spojrzała na jej wielkie drzwi. Tak w zasadzie nie musiała teraz tu być, roboty raczej nie ochrzanią jej za nieobecność.
"Jestem idiotką, mogą poprosić mamę, a tego nie chcemy... Dobra, życie to jednak życie". Jane rozpędziła się. Myślała że może całkiem zmienić swoje życie, ale mimo niespotykanych sytuacji, to wciąż ten sam beznadziejny świat.
Wzięła się w garść i weszła do budynku. Rozglądała się jakby pierwszy raz była w tym miejscu. W okół niej te same znajome twarze, te same co zawsze korytarze, zamieszanie, a ona stoi jak wryta, jakby nie wiedziała co robić. Z pauzy wybudziła ją czyjaś dłoń łapiąca ją od tyłu za ramię. Jane powoli odwróciła się. Ujżała zarumienioną Lisę, nie patrzącą nawet dziewczynie w oczy.
- Cześć... - wymamrotała cicho blondynka, a jej błękitne oczy skierowały się na twarz Jane o trochę ciemniejszej cerze od swojej. Miała na sobie letnią sukienkę, kolorem pasującą jej do oczu, oraz czarne, codzienne trampki.
- No cześć. - odpowiedziała Jane mimo widocznej niechęci do rozmowy. Ona z kolej, w przeciwieństwie do koleżanki miała długie, bo sięgające jej poniżej piersi, czarne, bujne włosy, zielonkawe, ciekawskie oczy, a sobie krótkie jeansowe spodenki i ową koszykarską koszulkę, a na nogach force koloru włosów.
- Co tam? - wymamrotała Lisa, ponownie patrząc w podłogę.
- Nie wiesz co powiedzieć, prawda? - odpowiedziała pytaniem na pytanie nastolatka.
- No trochę... Tak, tak masz rację rację. Totalnie nie wiem, zbyt dobrze mnie znasz.
- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytała Jane nieskutecznie próbując ukryć litość w głosie. Przypominała sobie wszystkie cudowne chwile spędzone z przyjaciółką. Kochała ją, mimo tego co się wydarzyło naprawdę ją kochała.
- Tak możesz. - powiedziała w końcu blondynka patrząc Jane prosto w piękne oczy - Co byś powiedziała osobie, którą bardzo skrzywdziłaś, ale na której cholernie ci zależy i która zajmuje miejsce w twojej głowie 24 godziny na dobę? Nie wiesz czy da się to naprawić, ale wierzysz; i za każdym razem jak patrzysz jej prosto w oczy to chce ci się płakać, bo dociera do ciebie jak bardzo wszystko zepsułaś i ile tracisz. Co byś jej powiedziała?
Jane była twardą dziewczyną, ale te słowa totalnie ją zmiażdżyły. Teraz uświadomiła sobie jak bardzo zależy jej na tej przyjaźni. Jedyne co teraz chciała zrobić, to rzucić się Lisie w ramiona. Ale wtedy przypomniała sobie o Bonni'm, Chice, Freddym, SpringTrapie i o Foxym. Odtworzyła w głowie te słowa, których nie miała usłyszeć, ale usłyszała :
"Lubię ją, dobrze że tu zostaje."
- Lisa - westchnęła ze smutkiem - ale już mam zupełnie inne życie.
- Nie rozumiem - spojrzała na Jane ze zadziwieniem.
- Nie i niestety nie zrozumiesz. Słuchaj, nie będzie już tak jak dawniej i nie chodzi o to że jestem na ciebie zła czy coś ale wszystko się zmieniło. Nie pojmiesz tego... Może narazie lepiej będzie jak nasza znajomość pozostanie na pewnym dystansie. Przepraszam. - odwróciła się i zrobiła krok w przód po czym stanęła jak wryta i będąc odwrócona tyłem do koleżanki rzekła :
- Lisa... Brad cie oszukuje. Zaufaj mi, skarbie, on tylko cię krzywdzi. Przepraszam.
- Dlaczego mam ci ufać?!
Jane odwróciła się i podeszła do Lisy.
- Ja... ja kiedyś też się z nim... - wręczyła dziewczynie małą kasetę z nagraniem tej rozmowy gdy Lisa wybiegła z płaczem - I jak już odsłuchasz, odezwij się - przytuliła ją czule - odezwij się, nie rób nic głupiego. - dodała bardzo cicho po czym odeszła pozostawiając zdziwioną i przestraszą przyjaciółkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro