Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17.

Jane POV

Był plan.
Były przygotowane rzeczy.
Było wszystko gotowe.
A jednak był i strach.
Chyba nigdy wcześniej nie czułam tak mocnego strachu.

Mimo to wiedziałam, ze nie mogę się poddać. To był mój cel, moja misja. Mogłam nawet zginąć, ale musiałam ją wykonać.

Jaka była moja motywacja? Robiłam to dla osób które kocham.

O godzinie 13:30 wyszlysmy z Lisą z jej domu. Od mojego opuszczenia pizzerii minęły dwa dni. Zależało mi na czasie.

Skierowałyśmy się do miejsca zabaw, ale jednocześnie restauracji dla dzieci. Wyglądałyśmy bardzo bezbronnie, ale to tylko pozory. Byłyśmy gotowe na rzeź.

Przyjęcie trwało, dlatego łatwo nam było wtopić się w tłum.

Jednak ja nie miałam zamiaru siedzieć wśród dzieci i patrzeć jak moi przyjaciele bez uczuć poruszają się na scenie. Miałam zamiar zrobić cos naprawdę głupiego.

W kącie sali zauważyłam pana w fioletowym. Wzięłam głęboki oddech po czym chwytając rękę Lisy zaczełam kierować się w jego stronę. Nie sądziłam że wszystko to będzie mijać tak szybko. Czas pędził z każdym krokiem, a moje serce waliło coraz szybciej.

Spojrzałam w tył czy aby Leo nie zauważył mnie i nie próbował odwalić czegoś żeby zepsuć mój plan w celu uratowania mnie. Na szczęście wszystko było w porządku.

Podeszłyśmy z Lisą do PurpleGuya, po czym obie uśmiechnęłyśmi się zalotniczo.

- Witam - odezwał się mężczyzna odwzajemniając uśmiech.

- Cudowna jest ta pizzeria. Słyszałam ze to pan wpadł na pomysł z animatronikami. Genialne. - uśmiechnęłam się zachęcająco. Nie wierzyłam że to robię. Czułam się jak młoda dziwka.

- Tak, to mój pomysł. - spojrzał na mnie ochoczo - Cieszę się ze Ci się podoba.

- Przyprowadziłam przyjaciółkę, jest zachwycona tak bardzo jak ja. - spojrzałam na towarzyszkę która uśmiechnęła się szeroko i dodała:

- To prawda, niesamowite!

W odpowiedzi mężczyzna uśmiechnął się i wziął kilka szybkich oddechów. Wiedziałam co się rodzi w tej ochydnej głowie.

- Nie wiem czy mnie pan pamięta - kontynuowałam - Byłam tu kilka tygodni temu i...

- Oczywiście że Cię pamiętam mała, cos nam niestety przerwało, wybacz. - gdy nazwał mnie "małą" przeszły mnie ciarki. Jednak uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nie mógł. Tak samo jak Lisie.

- Tak, miał mi pan wtedy cos pokazać...

Po tych słowach w jego uśmiechu zauważyłam coś okrutnego, strasznego.

Zaczął iść w stronę jednego z korytarzy, a my za nim. W pewnym momencie Lisa nachyliła się nade mną i szepnęła:

- Idę z tobą, żadnego ale.

Ja jednak zlapałam PurpleGuya za ramię i powiedziałam z uśmiechem:

- Moja przyjaciółka zapomniała czegoś z sali, wróci tam szybko. Ja tym czasem pójdę z panem.

- Och, to niepotrzebne - uśmiechnął się szyderczo, biorąc ją pod ramię - Niech pójdzie z nami.

Przełknęłam przestraszona ślinę. Poczułam jak kropla potu spływa mi po szyji. Nie chciałam żeby mojej przyjaciółce się coś stało. Miała byc cała i zdrowa!

Po niedługim czasie weszliśmy do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Domyślałam się ze to pokój, w którym "zginęły" ważne dla mnie osoby. I ja też mogłam tu dziś "zginąć".

Ale gdy mężczyzna zamknął za nami drzwi na klucz, wiedziałam, ze nawet gdybym chciała, nie mogłabym się już wycofać.

PurpleGuy zapalił światło i wtedy ujżałam metalowe łóżko o którym opowiadał mi Foxy. Nie widziałam Lisy. Sądziłam ze albo ukryła się w ciemności albo w ostatniej chwili udało jej się uciec. Miałam taką nadzieję.

Mężczyzna podszedł do mnie z nożem w dłoni i jeszcze groźniejszym uśmiechem.

Zaczełam szybciej oddychać.

- Zanim Cię zabiję, zabawimy się troszkę. - podszedł bliżej a ja się cofnęłam, tak, że wchodząc na stół poślizgnęłam się na świeżej krwi i upadłam. On złapał mnie za nogę po czym przyciągnął do siebie.

Był zdecydowany i od razu było widać ze nie ma zamiaru się opierniczać. Szybkim ruchem zerwał ze mnie koszulkę a ja wolną nogą zasadziłam mu cios w twarz. Mimo to nie puścił mnie dlatego spróbowałam jeszcze raz. I kolejny. Aż w końcu odrzuciło go w tył a ja uwolniłam drugą nogę. Wstałam szybko i cofnęłam się,  wyjmując z kieszeni spodni naostrzony nóż kuchenny.

Czułam czyjąś krew na plecach. Byłam w samym staniku i było mi naprawdę ziomno. Dodatkowo zżerał mnie strach.

- To takie piękne - uśmiechnął się patrząc na moje piersi - Daj mi się pobawić.

Chciało mi się płakać. Bałam się coraz bardziej. To okropne uczucie, gdy dorosły mężczyzna rozbiera Cię wzrokiem. 

- Stul twarz jebany psychopato! - krzyknęłam a po moim poliku spłynęła łza. Nie płakałam ze smutku tylko ze złości.

- Ej, maleńka, co to za słownictwo. - uśmiechnął się.

"Już ja mu zmarzę ten krzywy uśmiech z mordy"

- Tak sie sklada ze wiem co zrobiłeś! Wiem co zrobiłeś tym wszystkim osobom i swojemu synkowi!

Po tych słowach ujrzałam na jego twarzy zdziwienie.

- Głupia dziwka. - mruknął po czym rzucił się w moją stronę.

Próbowałam zrobić unik ale był szybszy i silniejszy. Wbił nóż w moje ramię i tak samo szybko go wyjął. Widząc, ze trzyma mnie bez możliwości ruchu, zaczął się bawić moim strachem.

Przejechał delikatnie nożem po moim wyszczuplonym brzuchu, po czym to samo zrobił na szyji. Po polikach splywalo mi coraz więcej łez. Wstrzymałam oddech gdy nożem zaczął bawić się na moim staniku, aż w końcu go rozciął.

Spojrzał na mnie i uśmiechnął się z satyswakcją. Nagle jednak odchylił głowę gwałtownie w tył i wydał z siebie głosy jęk. Po chwili odwrócił się i wtedy dostrzegłam Lisę, która chwilę wcześniej wbiła mu nóż w plecy, ale teraz już go wyjęła. To był błąd.

Zakryłam piersi i w mroku starałam się dostrzec PurpleGuya i moją przyjaciółkę. Usłyszałam tylko krótki krzyk, a po chwili zobaczyłam PurpleGuya zmierzającego powoli w moją stronę. Niósł na rękach ciało Lisy.
Poczułam jak moje policzki szybko robią się mokre.

Mężczyzna tylko rzucił na bok martwe ciało i spojrzał w dół, zamykając oczy.

- Widzisz maleńka, dziś ...- nie dałam mu dokończyć. Nie chciałam juz słuchać jego ochydnego głosu.

Skoczyłam na niego i wbiłam nóż w jego klatkę piersiową. Upadł a ja na niego. Próbował się chronić ale ja przestałam juz panować nad sobą.

Mój nóż co chwila znikał w jego ciele. To w brzuchu, to w twarzy. Wbiłam mu go nawet w oba oczodoły, bez większego celu. Chciałam poprostu żeby cierpiał.
Przed ostatecznym wykończeniem, tej słabej wtedy osoby, wbiłam nóż w jego czułe miejsce. Krzyknął bezglosnie, a ja zaczełam raz po raz wbijać nóż w jego klatkę piersiową. Po chwili wydal z siebie odgłos jakby wyzionął duszę i więcej juz się nie poruszył.

Położyłam się na ziemi i zapłakałam. Podeszłam do ciała przyjaciółki i pocałowałam ją w polik po czym przytuliłam.

To była moja misja. Zabiłam PurpleGuya.

Ale miałam do zrobienia cos jeszcze.

Nie sprawiło mi to już praktycznie żadnego problemu.

Poprostu ubralam bluzę, by nie wychodzić do ludzi naga, wyszłam z pokoju, skręciłam w inny korytarz i bez pukania ani strachu, weszłam do pokoju dyrektora. Widząc słabą, brudną od krwi dziewczynę, trzymającą nóż, ten grubas wytrzeszczył oczy. Jednak nie miał czasu zareagować ponieważ bez chwili zwłoki, wbiłam w niego trzy razy nóż i zostawiłam go w jego ciele,  po czym do mikrofonu na jego biorku powiedziałam:

- Szanowni państwo, pizzeria zostaje na dzisiaj zamknięta, proszę stąd spadać w trybie natychmiastowym.

Usłyszałam jak tłum ludzi z wrzaskiem opuszcza lokal.

Sama zkierowałam się na salę główną. Na scenie stały zdziwione animatrony a na miejscu widowni SpringTrap.

Podeszłam do nich i powiedziałam:

- Miło Was znowu widzieć...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro