Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2.

Już wcześnie rano byłem na nogach. Biorąc pod uwagę fakt, że otwarcie pizzerii zaczynało się o godzinie 13, miałem jeszcze sporo czasu na przyszykowanie się. Zanim zrobiłem niemały hałas, szykując się, w tym między innymi biorąc prysznic, usiadłem na podłodze obok niskiego łóżka i spojrzałem na spokojnie śpiącą Rose. Mogłbym tak trwać w milczeniu i patrzeć na jej delikatne rysy twarzy i lekko różowe usta.

Po upływie kilku minut delikatnie dotknąłem opuszkiem palca jej twarzy i schowałem opadający luźno na twarz kosmyk kasztanowych, lśniących włosów za ucho, ozdobione niedużym, zaledwie 4-milimetrowym tunelem.

Podniosłem się i zacząłem wykonywać czynności, bez których wykonania nie śmiałbym wyjść z domu. Po wzięciu prysznica, w obawie, że obudziłem Rose, powoli wyszedłem z zaparowanej łazienki i udałem się do szafy, z której wyciągnąłem garnitur i fioletowy krawat.

Gdy byłem gotowy, zauważyłem, że do wyjścia zostały mi zaledwie dwie godziny.

- Dzień dobry - usłyszałem kobiecy głos, gdy pochłonęło mnie przygotowywanie jajecznicy z kawałkami szynki i pomidora.

Na te słowa na mojej twarzy pojawił się uśmiech a serce przyśpieszyło. Przemieszałem szybko jajka na patelni po czym odłożyłem drewnianą łyżkę i podszedłem do łóżka.

Dziewczyna spojrzała na mnie ślicznymi, błękitnymi oczami, uśmiechając się i ziewając.

- Dzień dobry - odpowiedziałem naśladując jej słodki głos po czym musnąłem ustami jej czoło.

Słysząc jak kawałki mięsa podskakują na patelni, wróciłem pospiesznie do kuchni i ponownie przemieszałem posiłek.

- Jaka jest twoja decyzja? - zapytałem Rosalie, gdy siedzieliśmy oboje przy stole naprzeciwko siebie i rozkoszowaliśmy się jajecznicą, nieco za długo trzymaną na patelni. W zasadzie zostałaby tam jeszcze dłużej, gdyby moja dziewczyna nie przypomniała mi, że jajecznicę przygotowuje się zaledwie kilka minut.

- Myślisz, że przegapiłabym przemowę mojego chłopaka w jakże seksownym garniturze na scenie, tak ważnego dla niego dnia? - uśmiechnęła się po czym podniosła kubek i napiła się wody.

- Po takim leniuszku spodziewałem się bardziej, że wybierze odpoczynek w domu. - zaśmialiśmy się oboje.

Po uplywie godziny stałem przed drzwiami wyjściowymi i czekałem aż Rose przybiegnie do mnie i oznajmi "Mam, znalazłam torebkę, możemy iść".

Na szczęście pomimo lekkiego spuźnienia, nikt nie miał do mnie pretensji i dopiero kilkanaście minut po naszym przybyciu, zebrani ludzie ucichli.

Widownia była bardzo liczna, czego powodem była nadzwyczajna cecha mojej pozzerii. Ludzie nie przychodzili tu by zarezerwować sobie stolik i zjeść spokojną kolację. Przychodzili głównie na show, którego głównymi bohaterami były roboty.

Wyszedłem na scenę a publika zaczęła klaskać w dłonie. Wziąłem głęboki oddech po czym przysunąłem się do mikrofonu.

I nim się spostrzegłem, zacząłem mówić. Mówiłem nie tylko to, co miałem napisane na karteczce ściskanej przeze mnie w dłoni, ale i to, co mi ślina na język przyniosła. Miałem tak dużo do powiedzenia, że sam zacząłem się zastanawiać, kiedy skończę. Ale najwyraźniej mówiłem z sensem, ponieważ po ostatnim wypowiedzianym przeze mnie słowie, ludzie klaszcząc zrobili jeszcze większy hałas niż ten, gdy pojawiłem się na scenie.

Ostatnimi słowami było zapowiedzenie głównych bohaterów przedstawienia oraz życzenie wszystkim miło spędzinego czasu.

Wróciłem szczęśliwy do swojego biura i przytuliłem Rose w talii. Była prawie tak szczęśliwa jak ja. Po chwili złapałem ją za rękę po czym wyprowadziłem na tyły sali tak, żebyśmy mogli oglądać występ pluszaków z perspektywy klienta.

Uśmiech nie znikał z mojej twarzy, gdy patrzyłem na rozbawione dzieci, dorosłych i metalowe zwierzaki śpiewające i grające miłą poniekąd dla uszu, radosną melodię.

W pewnym momencie podbiegła do mnie dziewczynka w wieku na oko 13-stu lat i pociągnęła za rękaw marynarki. Schyliłem się zaskoczony i zapytałem o co chodzi.

- Ale tym razem to są już roboty?! - zapytała, starając się przekrzyczeć tłum.

Spojrzałem na nią, nie rozumiejąc pytania. Nie pozwoliła mi dopytać, co ma na myśli bo tylko uśmiechnęła się i odbiegła.

Spojrzałem ponownie na scenę. Tak, słońce, na scenie stoją cztery roboty...

-------

Postanowiłam sobie, że nie będę zostawiać notek pod rozdziałami ale zauważyłam, że gdy ich nie zostawiam, komentarzy jest mniej
Tak więc zostawiam notkę
Musicie mi wybaczyć, że rozdział pojawił się po dośc długim czasie ale postaram się to poprawić
Może trochę brak mi motywacji
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo motywują mnie komentarze ^^
Najbardziej dziękuję za te długie, te na temat danego rozdziału
Bo gdy piszecie, że czekacie na nexta to też się cieszę, ale jednak komentarz który pokazuje mi, że faktycznie jakoś interesuje Was fabuła i staracie się jakoś ją skomentować, są poprostu niczym Red Bull - dodają mi skrzydeł i ogromnej motywacji
Także z góry dziękuję i do następnego <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro